Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Marszrutka / 18.07.2021
Jarosław Kociszewski

Podcast: Białoruska gospodarka trwa mimo protestów i sankcji. Łukaszenka nie lubi IT, ale musi je tolerować

Trwające od roku protesty nie podważyły gospodarczych fundamentów białoruskiego reżimu. Szczególnym przypadkiem jest branża IT. To sektor przynoszący znaczne dochody, choć działający "obok" państwowej gospodarki. Swego rodzaju azyl dla niezależnie myślących Białorusinów. Jednak coraz większa liczba specjalistów IT wyjeżdża z kraju. Wielu trafia do Polski.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Wydawać mogłoby się, że fala masowych protestów, a następnie represje i sankcje będą ciosem dla gospodarki kraju. Tymczasem Alaksandr Papko, politolog, dziennikarz Biełsatu, pokazuje, że tak się nie stało. Pomimo wzrostu cen i stagnacji na rynku wewnętrznym, rosnącego deficytu budżetowego, problemów ze spłatą zadłużenia czy negatywnego bilans w handlu zagranicznym przychody z eksportu ratują gospodarkę kraju. Ekspert podkreśla, że nawet, jeżeli reżim Alaksandra Łukaszenki wydaje się mieć sytuację pod kontrolą, w najbliższym czasie może nadejść poważny kryzys, a wtedy jedyną siłą zdolną, choć nie wiadomo czy chętną, dla wsparcia Mińska będzie Rosja.

Obok tradycyjnych źródeł dochodu Białorusi takich jak produkty ropopochodne i nawozy, jednym z fundamentów gospodarki stał się sektor IT. Łukaszenka nie rozumie i nie lubi branży gromadzącej ludzi twórczych i z natury niezależnych, ale branża produkująca przede wszystkim na rynek amerykański nie jest czymś, co może łatwo spacyfikować. O ile represje dotknęły firmy, które w sposób otwarty poparły rewolucję, to reszta nadal funkcjonuje w swego rodzaju bańce.

Sektor IT stał się czymś w rodzaju azylu dla ludzi, którzy oczekują od życia więcej niż marnej pensji w przedsiębiorstwie prywatnym. Chcą żyć i funkcjonować tak jak ich koledzy na Zachodzie i przez wiele lat im się to udawało. Teraz często stoją przed poważnym pytanie o przyszłość. Niektórzy decydują się na swoistą „emigrację wewnętrzną”, inni włączają się w ruchu protestu w nieustannej walce ze służbami reżimu. Tak prowadzone są lokalne serwisy internetowe czy organizowane zbiórki na pomoc dla represjonowanych.

Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest jednak emigracja i drenaż mózgów. Szacuje się, kraj opuściło już ok. 20 tys. pracowników IT różnego szczebla, co stanowi kilkanaście procent łącznej liczby ludzi zatrudnionych w tej branży. To nie tylko uszczuplenie przychodów kraju o kilkaset milionów dolarów rocznie, ale także drenaż mózgów. To specjaliści cenieni i chętnie zatrudnianie w krajach ościennych – w tym w Polsce.

Co prawda przychody z branży IT pomagają reżimowi trwać stanowiąc ważne źródło twardej waluty, to Zachód, nawet wprowadzając bolesne sankcje sektorowe, nie obejmie tych przedsiębiorstw restrykcjami. Po pierwsze często są zarejestrowane poza Białorusią, ale poza tym, stwarzają pewną przestrzeń wolności, którą należy wspierać, a nie ograniczać. Jak na razie wyjątkiem jest tu objęta sankcjami firma, która produkuje oprogramowanie pomagające służbom identyfikować uczestników protestów. Papko zaznacza, że branża IT funkcjonuje niejako obok upaństwowionego systemu białoruskiej gospodarki.

Cała seria podcastów Białoruskie przebudzenie
Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.