Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Samowar / 05.06.2022
Maria Domańska

Nagroda Jana Nowaka-Jeziorańskiego dla Stowarzyszenia Memoriał. Kreml na wojnie z przeszłością Rosji

Stowarzyszenie Memoriał otrzymało nagrodę Jana Nowaka-Jeziorańskiego za walkę o pamięć i godność ofiar sowieckiego reżimu, za obronę praw człowieka. Z tej okazji przypominamy artykuł o walce Rosji ze Stowarzyszeniem Memoriał. Sąd Najwyższy w Moskwie nakazał likwidację Stowarzyszenia Memoriał. Władze Rosji dążą do wymazania z narracji historycznej wszystkiego, co podważa mit o pożytkach płynących z władzy dyktatorskiej. Przepisywanie historii, przemilczanie jej ciemnych kart i represje wobec niepokornych historyków to nie tylko kaprys rządzących krajem byłych kagebistów. Celem tych działań jest utrwalanie praktyk umacniających autorytarny model rządów oparty na systemowej przemocy wobec obywateli.
Foto tytułowe
Pomnik ofiar represji totalitarnych w Moskwie (Shutterstock)

Sąd Najwyższym przychylił się do wniosku rosyjskiej Prokuratury Generalnej z 11 listopada 2021 roku o likwidację Międzynarodowego Stowarzyszenia „Memoriał”. Prokuratura powoływała się na wielokrotne i uporczywe naruszanie przez organizację ustawy o „agentach zagranicznych”. Memoriał oskarżony został o „ukrywanie” swojego statusu „agenta” w związku z brakiem odpowiednich oznaczeń materiałów drukowanych i publikacji online.

Jednocześnie prokuratura moskiewska wystosowała analogiczny wniosek o likwidację Centrum Praw Człowieka „Memoriał”. Dodatkowym zarzutem jest w tym przypadku „usprawiedliwianie ekstremizmu i terroryzmu”. De facto chodzi o dokumentowanie prześladowań politycznych wobec świadków Jehowy i osób oskarżanych o przynależność do partii Hizb ut-Tahrir, panislamistycznej i fundamentalistycznej, ale konsekwentnie posługującej się pokojowymi metodami walki politycznej. Organizacje te zostały uznane w Rosji za – odpowiednio – ekstremistyczną i terrorystyczną. Groźba likwidacji Memoriału wywołała oburzenie w rosyjskim społeczeństwie obywatelskim i za granicą. W ciągu dwóch pierwszych dni petycję w jego obronie podpisało ponad 10 tysięcy osób, działania prokuratury skrytykowała m.in. Rada Europy i Komisja Europejska.

Międzynarodowe Stowarzyszenie Historyczno-Oświatowe, Dobroczynne i Obrony Praw Człowieka „Memoriał” istnieje od 1989 roku. Jest najstarszą niezależną organizacją zajmującą się w Rosji obroną praw człowieka i dokumentującą zbrodnie stalinowskie. Ma duże zasługi m.in. w opracowywaniu dokumentacji zbrodni katyńskiej przy współpracy z polskimi badaczami. Dokumentuje też przypadki represji politycznych we współczesnej Rosji.
Jest to organizacja parasolowa, w której skład wchodzi kilkadziesiąt autonomicznych podmiotów w całej Rosji, w tym około 50 oddziałów regionalnych oraz Centrum Praw Człowieka „Memoriał”. To ostatnie znalazło się na liście „agentów zagranicznych” w 2014 roku, sam Międzynarodowy „Memoriał” – dwa lata później. Celem było utrudnienie działalności obu organizacji i ich dyskredytacja w oczach społeczeństwa.
W ubiegłych latach Memoriał (oraz inne powiązane z nim podmioty) wielokrotnie był celem ataków środowisk „patriotycznych”. Dochodziło do napaści fizycznych na przedstawicieli organizacji, dewastowane były siedziby jej oddziałów. Do ostatniego takiego incydentu doszło 14 października, gdy do moskiewskiej siedziby Memoriału wtargnęła grupa około 30 zamaskowanych osób. Przerwali zorganizowany we współpracy z polską ambasadą pokaz filmu Agnieszki Holland Obywatel Jones opowiadającego o głodzie na Ukrainie w latach 1932–1933. Młodzi „patrioci”, walczący z „fałszowaniem historii”, skandowali pod adresem obecnych hasła: „Faszyści”, „Zdrajcy, won z Rosji!”, „Nie zapomnimy, nie przebaczymy” i „Ręce precz od naszej historii”. Grupie towarzyszyła ekipa państwowej telewizji NTW, znanej z wielu materiałów propagandowych oczerniających rosyjską opozycję i środowiska niezależne.

Na miejsce zdarzenia przyjechali funkcjonariusze policji i Gwardii Narodowej. Zamiast jednak ścigać sprawców, starannie spisali wszystkich obecnych na pokazie filmu, szczegółowo wypytując m.in. o to, w jaki sposób się tam znaleźli i czy byli wcześniej karani. W czasie pobytu funkcjonariuszy drzwi wejściowe do Memoriału zostały zablokowane kajdankami. Zdjęcie „zaaresztowanych” drzwi obiegło wszystkie niezależne media rosyjskie jako wymowny symbol walki państwa z „wrogami narodu”.

Wątpliwe, by Kreml ugiął się pod presją społeczną i międzynarodową, więc likwidacja Memoriału jest wysoce prawdopodobna. Wpisuje się ona w narastającą nagonkę przeciwko środowiskom niezależnym, a także kampanię „walki o prawdę historyczną”.

Czekiści przepisują historię

Rosyjska polityka historyczna w coraz większej mierze jest warunkowana bieżącymi interesami reżimu putinowskiego, w którym głównymi decydentami są byli funkcjonariusze KGB z prezydentem na czele. Im bardziej elita władzy zdaje sobie sprawę ze swojej słabnącej legitymizacji w oczach społeczeństwa (co pokazały niedawne wybory parlamentarne) i pogłębiającego się zacofania Rosji na tle Zachodu, tym częściej używa historii jako uzasadnienia swojej autorytarnej władzy i tym chętniej stosuje represje wobec „elementów obcych ideologicznie”. Krytyka totalitaryzmu – np. represji stalinowskich – bywa wprost utożsamiana z krytyką współczesnego państwa rosyjskiego i brakiem patriotyzmu.

Narracja historyczna ma legitymizować autorytarny model rządów jako optymalny dla Rosji, a tym samym utrwalać wygodny dla Kremla typ relacji państwo–społeczeństwo. Opiera się on na kulturze posłuszeństwa i systemowej przemocy. W takim ujęciu represje polityczne – szczególny przejaw stosowania przez państwo monopolu na zinstytucjonalizowaną przemoc – są traktowane przez władze nie jako drastyczne naruszenie umowy społecznej, lecz akt przywracania ładu. Podejście to opiera się na kreowaniu sztucznej wspólnoty interesów rządzących i rządzonych oraz na zaprzeczaniu winy władzy za krzywdy obywateli.

Niezależni historycy są represjonowani, podobnie jak zwykli obywatele, którzy odważają się upowszechniać narracje sprzeczne z wersją kanoniczną. Najbardziej spektakularnym tego przejawem pozostaje sprawa Jurija Dmitrijewa, karelskiego badacza zbiorowych grobów ofiar NKWD i szefa regionalnego oddziału Memoriału. W 2020 roku skazano go na 13 lat więzienia na podstawie wysoce wątpliwych oskarżeń o przestępstwa obyczajowe. Ma to służyć jako ostrzeżenie dla całego środowiska historyków i aktywistów.

W ideologicznej ofensywie władz coraz wyraźniejsza jest afirmacja, a wręcz gloryfikacja organów bezpieczeństwa państwowego Federacji Rosyjskiej, które wprost ogłaszają się spadkobiercami sowieckiego aparatu bezpieczeństwa. Pozytywny wizerunek KGB, NKWD i Czeki promują najwyżsi funkcjonariusze państwowi. W głośnym wywiadzie z 2017 roku Aleksander Bortnikow, szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa, przedstawił historię organów bezpieczeństwa od 1917 roku jako stulecie patriotycznej walki z obcą agenturą, terrorystami, bandytami i wrogami państwa. Bezpośrednio wywiódł przy tym dzieje FSB z historii NKWD i Czeki, wybielając rolę tych ostatnich w masowym terrorze stalinowskim. Wywiad został odczytany przez naukowców i obrońców praw człowieka jako pierwsza od czasów XX Zjazdu KPZR próba usprawiedliwiania masowych represji lat 30. i 40. przez funkcjonariusza publicznego wysokiego szczebla.

Wizerunek „dobrego czekisty”, zarówno w odniesieniu do epoki sowieckiej, jak i współczesności, jest też szeroko promowany przez popkulturę. Bardzo popularne są w Rosji filmy i seriale – jak Gdzie zaczyna się ojczyzna (2014) czy Śpiochy (2017) – gloryfikujące rosyjskie i radzieckie służby specjalne. Ich wymowa wpisuje się w kampanię propagandową władz opartą na przekazie, że Rosja to oblężona twierdza atakowana przez zachodnie służby specjalne, z którymi kolaboruje „piąta kolumna” – rosyjska opozycja demokratyczna, liberalna inteligencja i obrońcy praw człowieka.

Ofiary represji – winne lub nieobecne

Zauważalne jest dążenie władz do anonimizacji ofiar masowych zbrodni. Jej celem jest deprecjacja jednostki względem państwa i władzy oraz demonstracja jej bezsilności wobec historii: wraz z tożsamością pozbawia się ją także praw. Skutkiem anonimowości ofiar jest również bezimienność katów, a przede wszystkim – możliwość zdjęcia odpowiedzialności za zbrodnie z instytucji państwa.

W tym kontekście nie należy przeceniać takich inicjatyw władz jak odsłonięcie przez Putina pomnika ku czci ofiar represji w 2017 roku w Moskwie czy przyjęcie dwa lata wcześniej Koncepcji państwowej polityki upamiętniania ofiar represji politycznych. Wydaje się, że pomnik miał przede wszystkim stanowić pretekst do zamknięcia niewygodnego tematu w debacie publicznej. Koncepcja z 2015 roku nie wspomina ani słowem o potrzebie choćby symbolicznego napiętnowania sprawców. Jej przyjęcie nie doprowadziło zresztą ani do postulowanego w dokumencie zwiększenia dostępności archiwów dotyczących terroru, ani do wprowadzenia rzetelnego programu nauczania o represjach do edukacji szkolnej. Dotychczas nie przeprowadzono niezbędnych prac mających na celu odnalezienie miejsc pochówku ofiar, a przywracanie pamięci o nich poprzez publikowanie list z nazwiskami jest uzależnione od pojawienia się odpowiednich inicjatyw oddolnych. Władze też w żaden sposób nie przeszkadzają nieoficjalnym czy półoficjalnym inicjatywom w upamiętnianiu Stalina. Sam Putin wyraża się o nim jako o „produkcie czasów, w których żył”, w sposób daleki od potępienia.



Na poziomie oficjalnym temat represji jest na ogół przemilczany lub przekłamywany, nie należy też do rzadkości doszukiwanie się „podstawy prawnej” terroru w postaci rzekomych przewinień prześladowanych. W rosyjskiej propagandzie pojawiają się twierdzenia, że w Miednoje pochowano nie polskich jeńców wojennych zamordowanych przez NKWD, ale „Polaków rozstrzelanych za przestępstwa kryminalne” (taka teza pojawiła się np. na portalu ren.tv 19 września 2019 roku). W przypadku masowych grobów w karelskim Sandarmochu, odkrytych przez Jurija Dmitrijewa, propagowana jest teza, że spoczywają tam nie ofiary stalinowskiego terroru, ale sowieccy jeńcy zamordowani przez Finów podczas wojny z lat 1939–1940. Zbrodnia katyńska jest de facto usprawiedliwiana jako odwet za rzekomą eksterminację jeńców sowieckich w polskich obozach jenieckich podczas wojny polsko-bolszewickiej w latach 1919–1921. W dyskursie publicznym powraca też twierdzenie, że za zbrodnię katyńską odpowiadają naziści. Tak m.in. sugerowała państwowa agencja RIA Novosti 5 marca 2020 roku, w 80. rocznicę wydania przez Biuro Polityczne KC WKP(b) decyzji o rozstrzelaniu polskich jeńców.

Instrumenty obrony „prawdy historycznej”

Do propagowania pożądanej z punktu widzenia Kremla wersji przeszłości zaprzęgnięto prawo państwowe, archiwa i system edukacji. Rosyjskie ustawy memorialne, w przeciwieństwie do tych przyjmowanych na Zachodzie, mają na celu nie obronę ofiar masowych zbrodni, ale gwarancję bezkarności dla katów. Prawo z 2014 roku zakazuje „rehabilitacji nazizmu” definiowanej jako celowe publiczne rozpowszechnianie fałszywych informacji o działaniach ZSRR podczas II wojny światowej. Sankcja przewiduje nawet pięcioletnie więzienie, co jest obliczone głównie na wywołanie efektu mrożącego i skłonienie obywateli do autocenzury; dotychczas przepisów tych nie stosowano na dużą skalę, nie korzystano też jak dotąd z kary pozbawienia wolności. Znowelizowana w 2020 roku konstytucja wprowadziła obowiązek „obrony prawdy historycznej” i zakaz „umniejszania osiągnięć narodu w obronie ojczyzny”. W 2021 roku przyjęto kolejne zmiany w prawie, w myśl których zakazane jest m.in. „negowanie decydującej roli narodu radzieckiego w zwycięstwie nad nazistowskimi Niemcami i humanitarnej misji realizowanej przez ZSRR podczas wyzwalania krajów europejskich”. Utworzona w tym samym roku międzyresortowa komisja do spraw oświaty historycznej ma się zajmować „informacyjnym zabezpieczeniem działań kontrpropagandowych” i analizą działalności „struktur zagranicznych”, które „działają na szkodę interesów narodowych FR w sferze historii”.

Sowieckie archiwa nigdy nie zostały w pełni zbadane przez historyków. Obszerne archiwum KGB nie zostało przekazane pod kontrolę władz cywilnych (przejęła je FSB). Wciąż brakuje wiarygodnych informacji o jego zawartości, a dostęp do materiałów jest reglamentowany – wbrew rosyjskiemu prawu – na podstawie wewnętrznych przepisów resortu oraz arbitralnych decyzji kierownictwa konkretnych placówek. W 2014 roku przedłużono okres utajnienia zbiorów sowieckich organów bezpieczeństwa z lat 1917–1991 na kolejne 30 lat (wbrew przepisom ustawy o tajemnicy państwowej, która ogranicza taką możliwość do wyjątkowych przypadków). W archiwach tych znajdują się m.in. dokumenty dotyczące Wielkiego Terroru lat 1937–1938. Uwagę zwraca zwłaszcza staranna ochrona danych osobowych śledczych NKWD odpowiedzialnych za represje, utrzymywana wiele lat po ich śmierci. Zdarza się, że ich nazwiska są wymazywane z dokumentów archiwalnych, co najpewniej trwale uniemożliwi ich odtworzenie. Można to odczytywać jako obietnicę pod adresem ich następców, prześladujących rosyjską opozycję demokratyczną: w zamian za lojalność współczesna Rosja udzieli im analogicznych bezterminowych gwarancji bezkarności. Próbą przełamania tego tabu była m.in. publikacja Memoriału z 2016 roku, zawierająca dossier prawie 40 tysięcy funkcjonariuszy NKWD.

Kolejnym polem realizacji polityki historycznej Kremla jest system edukacji. Tematy, jakie rosyjscy uczniowie mają zinternalizować w toku nauczania, dotyczą m.in. apoteozy silnej władzy; wyraźne jest dążenie do pośredniej rehabilitacji okresu stalinowskiego. Wstydliwe i ciemne karty rosyjskiej i radzieckiej historii są natomiast przedstawiane oględnie, skrótowo bądź po prostu przemilczane. W większości podręczników nie wspomina się o Gułagu. Wiele uwagi poświęca się strukturom kontrwywiadu – NKWD i Smierszowi; ich działania są prezentowane wyłącznie jako walka z „wrogami ojczyzny”, a ich udział w represjach wobec ludności cywilnej jest przemilczany. Tym samym kształtuje się obraz, według którego terror „dział się sam”, był czymś na kształt katastrofy naturalnej, za którą nikt nie ponosi odpowiedzialności.



Odbiór społeczny

Propaganda historyczna Kremla wydaje się przynosić efekty: pamięć o represjach ulega zatarciu. Jak wskazują wyniki sondaży niezależnego Centrum Lewady z ostatnich lat, 50% młodych Rosjan w ogóle nie słyszała o represjach stalinowskich, a ponad 40% dorosłych usprawiedliwia je wielkimi osiągnięciami ZSRR. Jednocześnie aż 70% respondentów pozytywnie ocenia rolę Stalina w historii.

Ta tendencja może niepokoić – dopóki nie sięgnie się do jej źródeł. Paradoksalnie jest ona często wyrazem frustracji społeczeństwa wywołanej kierunkiem, w jakim zmierza putinowska Rosja. Stalin to raczej figura silnego, efektywnego „menedżera”, ascetycznego przywódcy, walczącego ze skorumpowaną nomenklaturą. W grupie ankietowanych w wieku 18–24 lata z jednej strony połowa opowiada się za pomnikiem dla Stalina (według sondażu Centrum Lewady z maja 2021 roku), z drugiej – w ostatnich latach najszybciej pogłębiają się nastroje antyreżimowe, poparcie dla opozycji demokratycznej jest najwyższe.

Optymizmem napawa rosnące zainteresowanie Rosjan, w tym młodzieży, „inną pamięcią” – historią rodziny, regionu, „małych ojczyzn” – najczęściej powiązaną z historią represji. Niekiedy wiąże się to z odkrywaniem trudnych rodzinnych sekretów, w wielu rodzinach były bowiem zarówno ofiary, jak i kaci. Do takich oddolnych inicjatyw (które jednak przegrywają w szerszym odbiorze społecznym z machiną propagandy państwowej) należy m.in. akcja „Ostatni adres”. Polega ona na umieszczaniu tabliczek memorialnych na ścianach domów, z których ofiary terroru zabierano do obozów lub na śmierć. Ważną rolę w przywracaniu pamięci odgrywa internet – wygodne narzędzie poszukiwania materiałów i kontaktów oraz popularyzacji inicjatyw oddolnych. Jedną z nich jest zainicjowany w 2015 roku projekt „Nieśmiertelny barak” – strona internetowa (łącząca formułę sieci społecznościowej i księgi pamięci), na której wszyscy chętni mogą zamieszczać opowieści o członkach rodzin, którzy trafili do obozów lub na zesłanie.

Ponure tradycje wciąż żywe

Faktyczne opowiedzenie się państwa rosyjskiego po stronie katów, a nie ofiar, dyktuje logika współczesnego modelu rządów w rosnącym stopniu opartego na nihilizmie prawnym i represjach politycznych. Zgodnie z danymi Memoriału obecnie w Rosji jest 80 więźniów politycznych (odrębne listy obejmują 340 osób pozbawionych wolności z uwagi na przekonania religijne i 535 prześladowanych z powodów politycznych, lecz pozostających na wolności). Jak wynika z badań Centrum Lewady, około 10% Rosjan doświadczyło przemocy ze strony organów ścigania. W więzieniach powszechnie stosowane są tortury. W październiku 2021 roku organizacja broniąca praw więźniów Gulagu.net opublikowała szokujące nagrania przemycone z jednego z rosyjskich zakładów karnych, dokumentujące nie tylko liczne fakty tortur, ale i ich systemowy charakter: oprawcy działają na zlecenie wysoko postawionych funkcjonariuszy służby więziennej i FSB oraz korzystają z ich protekcji.
Dr Maria Domańska jest analityczką Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Zajmuje się badaniem polityki wewnętrznej Rosji.

Inne artykuły Marii Domańskiej

Kultywowanie ponurych tradycji Związku Radzieckiego ma pozbawić społeczeństwo nadziei na przemiany: jednostka ma być już zawsze niczym wobec państwa. Czy jednak Rosjanie mają zamiar pokornie się z tym godzić?