Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Samowar / 19.01.2022
Maria Domańska

Rosja jest stabilną dyktaturą. Jednak niezadowolonych nie brakuje

Konsolidacji putinowskiej dyktatury towarzyszą: pogłębiające się, choć wciąż bierne, niezadowolenie społeczeństwa, zmęczenie starzejącym się przywódcą i pragnienie zmian. Pogarszające się nastroje mogą przyspieszyć erozję pozornie stabilnego systemu.
Foto tytułowe
(Shutterstock)

Rozpoczęty uwięzieniem Aleksieja Nawalnego i zakończony likwidacją Stowarzyszenia Memoriał 2021 rok przyniósł Rosji konsolidację systemu władzy, który wykazuje obecnie wszelkie cechy dyktatury. Opiera się w rosnącym stopniu na nihilizmie prawnym (porzuceniu pozorów praworządności) i represjach jako instrumencie zarządzania państwem. Wykazuje też ambicje totalitarne: dąży do kontrolowania coraz to nowych sfer życia ludności.

W największym stopniu przejawia się to we wzmożeniu cenzury, walce z nieprawomyślnością w zakładach pracy, w szkołach i na uczelniach, doskonaleniu technik inwigilacji obywateli oraz eskalacji neosowieckiej propagandy. Na rządowych „czarnych listach” przybywa „agentów zagranicznych”, przedstawianych de facto jako „wrogowie narodu”. To niewygodne dla władz osoby fizyczne i organizacje, w tym media, których działalność formalnie pozostaje legalna, ale jest obciążona coraz większym ryzykiem sankcji karnych i administracyjnych za nawet drobne naruszenia nieprzejrzystych przepisów.

Putinowska dyktatura wydaje się stabilna. Brakuje oznak fermentu w elicie rządzącej, w obliczu represji spadła też gotowość społeczeństwa do aktywnego wyrażania protestu. Po krótkotrwałym kryzysie gospodarczym związanym z pandemią sytuacja ekonomiczna ustabilizowała się. Choć Rosję czeka długotrwała stagnacja, wysokie rezerwy walutowe najpewniej pozwolą władzom – przynajmniej przez jakiś czas – spać spokojnie, nawet w przypadku kolejnych zachodnich sankcji gospodarczych. W Funduszu Dobrobytu Narodowego zgromadzone jest obecnie rekordowe 12% PKB (ponad 190 miliardów dolarów), które może służyć bądź uspokajaniu nastrojów spauperyzowanego elektoratu, bądź kupowaniu lojalności struktur siłowych.

Kiełkująca alternatywa polityczna w postaci ruchu Nawalnego została zdelegalizowana jako „organizacja ekstremistyczna”, a wielu opozycjonistów, aktywistów i niezależnych dziennikarzy znalazło się na przymusowej emigracji politycznej. Dołączają do nich blogerzy, ludzie kultury, naukowcy o poglądach opozycyjnych, a także rzesze tych, którzy – niezaangażowani w politykę – po prostu nie widzą dla siebie przyszłości w skostniałym reżimie autorytarnym. Władze w rosnącym stopniu szykanują też adwokatów broniących oskarżonych w procesach politycznych. Również wśród nich pojawili się pierwsi emigranci polityczni, choćby Iwan Pawłow, jeden z czołowych rosyjskich prawników, który w przeszłości bronił m.in. Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego. Władza „zachęca” nieprawomyślnych do emigracji, bo to dla niej mniej kosztowne (politycznie, wizerunkowo i organizacyjnie) niż śledztwa, procesy i posyłanie za kraty.

Aktywność opozycyjna i obywatelska stopniowo przenosi się do Wilna, Kijowa i Tbilisi, choć nie brakuje osób zdecydowanych pozostać w Rosji wbrew wszelkim przeciwnościom. Nadzieją dla nich pozostają liczne przykłady solidarności w ramach społeczności lokalnych, w tym udział zwykłych obywateli w inicjatywach crowdfundingowych, mających na celu wsparcie niezależnych mediów, projektów charytatywnych czy zbieranie środków na zapłatę kar administracyjnych dla aktywistów.

Aktywna mniejszość, próbująca ocalić struktury społeczeństwa obywatelskiego zbudowane w ciągu ostatnich dekad, koegzystuje z milczącą większością, do niedawna uznawaną za żelazny elektorat Kremla. Jak wynika z dostępnych badań socjologicznych, w grupie tej stopniowo zachodzą zmiany, które – o ile będą się pogłębiać – mogą w dłuższej perspektywie zagrozić stabilności reżimu.

Zmęczenie i frustracja społeczeństwa

Pierwsze oznaki erozji poparcia dla władz pojawiły się w połowie 2018 roku, w związku z reformą podnoszącą wiek emerytalny (odpowiednio do 60 i 65 lat dla kobiet i mężczyzn) przy długotrwałym spadku dochodów obywateli. W realiach rosyjskich, gdzie niewielkie, ale regularne dochody z emerytury nierzadko stabilizują budżety wielopokoleniowych rodzin, zostało to odebrane jako przejaw arogancji Kremla, zerwanie umowy społecznej i nieoczekiwane złamanie obietnic składanych wcześniej wielokrotnie przez samego Putina.



Od tej pory nie było już mowy, żeby poparcie dla prezydenta i prowadzonej przez niego polityki powróciło do „krymskiego” poziomu 80–90%. W sondażach utrzymuje się ono średnio nieco powyżej 60%, co w pozbawionym alternatywy politycznej systemie autorytarnym nie jest powodem do dumy (o ile nie podano inaczej, tu i dalej w tekście zostały przywołane wyniki badań niezależnego Centrum Lewady). Respondenci często oceniają władzę pozytywnie tylko dlatego, że nie ma z kim jej porównywać. O wiele gorsze nastroje uwidaczniają się w odpowiedziach na inne pytania stawiane przez socjologów.

Przede wszystkim, mimo ogólnego „poparcia dla kursu prezydenta”, Rosjanie są coraz bardziej zmęczeni Putinem i coraz częściej marzą o rotacji na najwyższym urzędzie w państwie. Jesienią 2021 roku aż 42% respondentów (najwięcej od ośmiu lat) oznajmiło, że nie chcą, by Putin był prezydentem po 2024 roku. Jak w przypadku wielu innych kwestii, także i w tej sprawie nastroje najstarszego i najmłodszego elektoratu, a także odbiorców telewizji i użytkowników Internetu znacząco się różnią. Dla przykładu 57% ankietowanych po 55. roku życia chce kolejnej kadencji Putina i taki sam odsetek osób w wieku 18–24 lat jej nie chce. Młodzież przejawia też wyraźnie silniejsze nastroje opozycyjne i prozachodnie niż inne grupy wiekowe.

Wzmaga się też społeczne przekonanie o alienacji prezydenta od społeczeństwa. Coraz większy odsetek Rosjan (aktualnie 40%) ocenia, że reprezentuje on interesy struktur siłowych lub wielkiego biznesu. Aż 41% stwierdziło natomiast, że ludzie wierzą mu tylko dlatego, że nie widzą alternatywy (w 2020 roku było to 23%). Wyraźnie widać spadek zaufania do instytucji państwowych. W odniesieniu do głowy państwa zadeklarowało je 53% respondentów (najmniej od dziewięciu lat), obniża się też zaufanie do struktur siłowych. Może to wynikać ze wzrostu świadomości łamania praw obywateli, a także coraz wyższych kosztów agresywnej polityki zagranicznej, w tym interwencji militarnych, które muszą pokrywać zwykli podatnicy. Następuje również erozja zaufania do instytucji wyborów: aż 45% oceniło wrześniowe wybory parlamentarne jako nieuczciwe, pogłębia się także niezadowolenie z ich wyników. Aż 58% badanych nie ma poczucia, że prawo ich chroni – to najwyższy wynik od 2010 roku.

Wzrasta zapotrzebowanie na nowe twarze w polityce. Jak pokazało badanie z września 2021 roku, gdyby hipotetyczna „partia Nawalnego” została zarejestrowana, miałaby szanse wejść do parlamentu. Sam polityk przed uwięzieniem miał około 20% zwolenników w niezależnych sondażach – nad wyraz dobry wynik, biorąc pod uwagę całkowite embargo na wzmianki o nim w państwowych mediach. Nowa okołokremlowska partia, Nowi Ludzie, która po raz pierwszy wystartowała w wyborach parlamentarnych w 2021 roku, zdobyła całkiem sporo autentycznego poparcia dzięki swojej świeżej marce i liberalnej (choć lojalnej wobec władz) retoryce.

Wyraźnie też narastają żądania socjalne i zapotrzebowanie na państwo opiekuńcze. Główną przyczyną jest utrzymujący się od 2014 roku spadek realnych dochodów obywateli wywołany wieloletnią stagnacją gospodarczą i galopującą inflacją cen żywności. W ciągu ostatniego roku część podstawowych produktów podrożała o kilkadziesiąt procent. Około 20 milionów Rosjan egzystuje poniżej progu ubóstwa, ponad 60% przeznacza na żywność połowę budżetu domowego, a 16% – prawie cały budżet (badanie przeprowadzone przez Moskiewski Uniwersytet Finansowo-Przemysłowy „Synergia” w połowie 2021 roku). Trudnościom materialnym towarzyszy pogłębianie się poczucia niesprawiedliwości z uwagi na drastyczne nierówności dochodowe, przemoc i bezprawie ze strony organów władzy. Wiosną 2021 roku, po brutalnym stłumieniu trzeciego z rzędu masowego protestu w obronie Aleksieja Nawalnego, aż 52% respondentów Centrum Lewady oznajmiło, że odczuwa strach przed powrotem masowych represji, a 58% – przed bezprawiem ze strony władz. To najwięcej od 1994 roku, kiedy zaczęto Rosjanom zadawać to pytanie w sondażach.

Frustracja przybiera coraz częściej formę nostalgii za systemem politycznym i ekonomicznym Związku Radzieckiego, kojarzonym przede wszystkim z bezpieczeństwem socjalnym i stabilizacją. Wzrasta poczucie niepewności, niestabilności otaczającej rzeczywistości, do czego przyczyniają się zmiany stylu życia wymuszone przez pandemię. W sierpniu 2021 roku prawie połowa Rosjan wskazała model sowiecki jako preferowany system polityczny. Z kolei poparcie dla obecnego systemu (18%) praktycznie zrównało się z – wciąż dość niepopularnym – modelem „demokracji na wzór zachodni”. Prawie dwie trzecie Rosjan opowiada się za centralnym planowaniem i redystrybucją dochodów, podczas gdy stosunki wolnorynkowe kojarzą się z rosnącymi nierównościami i niesprawiedliwością. Wszystko to świadczy nie tyle o odradzaniu się sowiecko-imperialnych czy komunistycznych resentymentów, ile o rosnącym zapotrzebowaniu na fundamentalną rewizję relacji władza–społeczeństwo – tym bardziej, że pogłębione badania ujawniają też wzrost świadomości praw obywatelskich wśród Rosjan.

Mimo wysiłków władz uprawiających quasi-zimnowojenną propagandę (jednym z jej motywów przewodnich jest prezentowanie Rosji jako „oblężonej twierdzy”, którą Zachód pragnie zniszczyć), zmniejsza się poparcie dla idei wielkomocarstwowych i konfliktu z Zachodem. W listopadzie 2021 roku odsetek pozytywnie odnoszących się do USA przewyższył odsetek nieprzychylnych (45 do 42%). Respondenci chcą raczej widzieć Rosję jako „kraj o wysokim poziomie życia, niekoniecznie jeden z najsilniejszych na arenie międzynarodowej” (rekordowe dwie trzecie) niż „wielkie mocarstwo, którego pozostali się boją” (zaledwie jedna trzecia). Polityka zagraniczna coraz słabiej odciąga uwagę Rosjan od codziennych problemów bytowych.

Czy oznacza to, że Rosjanie zwrócą się masowo przeciwko władzom w przypadku kolejnej interwencji militarnej Kremla za granicą? Wątpliwe. Jednak efekt „małej zwycięskiej wojenki”, która na wzór kampanii krymskiej podniosłaby poparcie prezydenta do rekordowych 80% z 2015 roku, jest niemożliwy do osiągnięcia, zwłaszcza gdyby do Rosji zaczęły wracać trumny z poległymi „ochotnikami”.

Biec ile sił, żeby zostać w tym samym miejscu

Reżim, pozornie stabilny i sprawnie tłumiący niepożądaną aktywność w społeczeństwie, w widoczny sposób zaczyna buksować. Skostniały model rządów jest niezdolny do generowania impulsów rozwojowych i zaoferowania Rosjanom atrakcyjnej wizji przyszłości. Postępująca centralizacja systemu władzy nie przekłada się na zauważalny dla obywateli wzrost efektywności zarządzania, a organy siłowe, przede wszystkim Federalna Służba Bezpieczeństwa, zdają się działać coraz bardziej samowolnie i bezkarnie – zarówno wobec zwykłych obywateli, jak i członków elity rządzącej.

Mimo fali represji i osobistego zaangażowania Władimira Putina w kampanię przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi partia władzy Jedna Rosja z trudem osiągnęła wysoki oficjalny wynik w głosowaniu. Sfałszowanych mogło zostać nawet około połowy głosów oficjalnie na nią oddanych, co stanowi ponury rekord epoki putinizmu. Władze nie tylko nie są w stanie zapewnić sobie zwycięstwa subtelniejszymi metodami, ale też coraz mniej zdaje się im zależeć na legitymacji społecznej. Demonstrują natomiast determinację w przełamywaniu oporu i ignorowaniu preferencji wyborców. To stosunkowo nowy we współczesnej Rosji typ legitymizacji władzy państwowej, oparty na filozofii brutalnej, „suwerennej” siły. Zastępuje on legitymację opartą na obietnicy reform ustrojowych (jak w latach 90.), poprawie sytuacji ekonomicznej ludności (lata 2000–2008) bądź charyzmie przywódcy (najpełniej wyrażonej w 2014 roku).

Beneficjentką głosowania protestacyjnego we wrześniu stała się koncesjonowana Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej, w dużej mierze wbrew woli własnego kierownictwa, które demonstruje lojalność wobec Kremla. To jedynie pokazuje, że mimo prób uszczelniania systemu i eliminowania konkurencji społeczeństwo zawsze znajdzie sposób wyrażenia władzom wotum nieufności. Jak dotąd odbywa się to w sposób pokojowy, ale dalsze blokowanie legalnych kanałów ekspresji niezadowolenia może doprowadzić do radykalizacji nastrojów. Wówczas dowolna siła polityczna może się stać ośrodkiem krystalizacji aktywnego protestu, na co władze najpewniej odpowiedzą eskalacją przemocy.

W epoce schyłkowego putinizmu Kreml musi się stosować do rady Czerwonej Królowej z powieści Lewisa Carrolla i „biec ile sił, żeby zostać w tym samym miejscu”, tzn. nie dopuścić do erozji systemu władzy. Dlatego nadal będzie wzrastać rola organów siłowych i represji w zarządzaniu państwem, a uwaga instytucji państwowych będzie skierowana nie tyle na rozwój, ile kontrolę i eliminację nawet hipotetycznych zagrożeń.
Dr Maria Domańska jest analityczką Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Zajmuje się badaniem polityki wewnętrznej Rosji.

Inne artykuły Marii Domańskiej
Zamieszki w Kazachstanie w styczniu 2022 roku jedynie umocniły obawy rosyjskich władz przed destrukcją pozornie stabilnego systemu; obnażyły też ryzyko związane z wybranym w tym kraju modelem tranzycji władzy. Jak się okazało, emerytowany lider nigdy nie może się czuć do końca bezpiecznie. Przykład Nursułtana Nazarbajewa zapewne umocnił Putina w przekonaniu, że jedynie dożywotnia władza stanowi żelazną gwarancję nietykalności. Tylko czy społeczeństwo rosyjskie będzie jeszcze przez kilkanaście lat tolerowało starzejącego się przywódcę?

x