Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Barszcz / 26.01.2023
Maciej Piotrowski

Obóz koncentracyjny w Doniecku. Dramat więźniów w pseudopaństwie separatystów

Książka o łagrach w XXI wieku? W Europie? Przecież o literaturze obozowej mieliśmy zapomnieć, jako o kuriozum totalitarnych systemów z czasów naszych dziadków. W "Świetlanej drodze..." temat wraca do nas z niemniejszą siłą niż u Borowskiego, Sołżenicyna czy Herlinga-Grudzińskiego.
Foto tytułowe
(fot. Kolegium Europy Wschodniej)

Przede wszystkim nie mieściło nam się w głowach, że autorem literatury obozowej pisanej na podstawie własnych doświadczeń będzie człowiek urodzony w Europie w 1989 roku, roku demokratycznego przełomu i początku końca historii. A właśnie wtedy przyszedł na świat Stanisław Asiejew, autor książki Świetlana Droga. Obóz koncentracyjny w Doniecku, który w latach 2017–2019 spędził 28 miesięcy w więzieniu Izolacja na terenie Ukrainy okupowanym przez Rosję. Książkę jego autorstwa, na którą składają się wspomnienia i utwory fabularne w tłumaczeniu Marcina Gaczkowskiego, opublikowało Wydawnictwo Kolegium Europy Wschodniej. „Czy to jest człowiek?” – pytał w 1947 roku klasyk wspomnianego gatunku Primo Levi. Dekady zwycięstw liberalnego świata miały spowodować, że takie pytania zostaną odłożone do lamusa. W wydanej w zeszłym roku powieści Chołod autorstwa Szczepana Twardocha czytamy jednak wypowiedź więźnia gułagu: „czy ja jeszcze czełowiek?”. Temat – o dziwo – wraca do nas znowu i znowu.
Stanisław Asiejew w obozie Izolacja w 2018 roku, podczas ustawionego wywiadu dla rosyjskiej telewizji propagandowej Rossija24. Na swoim profilu na Twitterze napisał: "Przywieźli mnie tam z workiem na głowie i w kajdankach. Z powrotem do celi też miałem kajdanki na rękach i worek na głowie. Ostrzeżono mnie, że jeśli odmówię w ogóle mówienia lub mówienia tego, co oni chcą, żebym powiedział, niech lepiej pamiętam, że mam matkę, a w Izolacji nadal są puste cele."
Analogiczne pytanie o człowieczeństwo w więzieniu totalitarnego systemu stawia Stanisław Asiejew. „Ludzie, ludzie. A co ludzkiego w was pozostało?” – przywołuje słowa swojego kolegi z celi, przypominając nierozwikłane dylematy XX wieku. I uprzedza czytelnika, że nie znajduje na te problemy odpowiedzi. „Umyśliłem sobie suchy reportaż, wyzuty z ocen i emocji, relację świadka – jakbym trafił do tego więzienia nie jako jeniec, lecz dziennikarz” – zakłada Asiejew. W Świetlanej drodze stara się przedstawić czytelnikowi zasady rządzące Izolacją, psychologię więźnia poddanego brutalnym torturom fizycznym i psychologicznym, ze stałą inwigilacją i przemocą seksualną stosowaną wobec kobiet i mężczyzn. Opowiada o emocjach, problemach moralnych więzionych, reakcjach ich ciała i psychiki na tortury, pisze o relacjach między więźniami i o stosowanych przez nich metodach ratowania się przed opresją: poprzez humor, wzajemne wsparcie, myśli o buncie, ucieczce i śmierci. Asiejew pokazuje wreszcie, jak więzienie trwa w człowieku po jego wyjściu na wolność. „Rozumiałem, że nic się nie skończyło” – stwierdza, opisując doświadczenia adaptacji do życia na wolności oraz traumy, które wracają do niego, niezależnie czy jest w Strasburgu, Pradze, czy w Kijowie (w którym, według autora, już od 2018 roku wojna „czai się w zakamarkach klatki schodowej”).

Więzienie Izolacja urządzone przez rosyjskich kolaborantów w Doniecku w 2014 roku na terenie dawnej fabryki materiałów izolacyjnych, a następnie centrum artystycznego, cieszyło się sławą najbardziej przerażającego miejsca odosobnienia w tym mieście. Autor wspomnień naraził się lokalnym watażkom za relacjonowanie codzienności okupowanego Donbasu w ukraińskich mediach, a oficjalnie za kraty trafił za coś, co możemy określić zbrodnią interpunkcyjną, czyli użycie cudzysłowów przy nazwie „Donieckiej Republiki Ludowej”. W taki sposób dziennikarz zaznaczał w artykułach, że nie uznaje tego podmiotu za legalne państwo (zresztą jak cały ówczesny świat, z Federacją Rosyjską włącznie).

„Przyspawanie krat nie czyni więzienia” – przypomina w pewnym momencie Asiejew. Dla osób, które tam trafiły, najtragiczniejsze było właśnie to, że Izolacja nie była oficjalnie funkcjonującym zakładem karnym. Była wyjęta nie tylko z reguł prawa międzynarodowego, nie obowiązywały tam także poniatija, czyli niepisane zasady posowieckiego życia więziennego. Despotyczne władze więzienia próbowały wprowadzić w zakładzie „imitację błatnego kodeksu”, sadystyczną parodię naruszającą ustalone tradycje funkcjonowania w zonie. Dlatego też, jak pisze autor: „To, co się działo w Izolacji, przerażało nawet ludzi z dwudziestoletnim stażem łagrowym”. Wszyscy jej penitencjariusze, z Asiejewem włącznie, marzyli o przeniesieniu do „piwnicy” prowadzonej przez donieckie KGB, a najlepiej do oficjalnego więzienia w Federacji Rosyjskiej. Jak pokazuje autor, obóz pozbawiony zasad, rządzony przez sadystycznego dyktatora, stał się maszynką do mielenia umysłów. „Więźniowie Izolacji aż do końca demonstrowali największe (spośród penitencjariuszy wszystkich tamtejszych zakładów karnych) przygnębienie i sceptycyzm” – tak autor opisuje skutki pobytu w donieckiej katowni.

Starzy więźniowie Izolacji, towarzysze Asiejewa z celi doszli w końcu do wniosku, że: „Nie ma tu już kogo żałować, komu przebaczać”. Słowa te niepokojąco współbrzmią z refrenem Internatu Serhija Żadana. „Nikogo nie żal” – powtarza tam nauczyciel Pasza, wygnany z domu przez ruski mir. Związek między tymi dwiema frazami pokazuje tragizm sytuacji całego Donbasu. Bo w izolacji – od uznanych reguł życia społecznego, od zainteresowania mediów, od świata, wreszcie od jakiegokolwiek zdrowego rozsądku – znaleźli się wszyscy mieszkańcy okupowanych terytoriów Ukrainy. Trafili do różnych kręgów donbaskiego piekła – za pierwszy można uznać przebywanie na „wolności”, za kolejny „piwnice” czyli areszty KGB, a ostatni, najstraszniejszy, nieludzką Izolację. Po lekturze Świetlanej drogiInternatu wydaje się, że więźniowie ruskiego miru – w odmiennym tempie, w różny sposób, w zależności od kręgu, do którego trafili – przeżywają podobne psychiczne przemiany, popadając w zobojętnienie i społeczny bezwład, ogarnięci poczuciem beznadziei.
Wiele o odbiorze Ukrainy w świecie mówi podejście wydawców różnych wersji językowych do tytułu książki. Redakcja ukraińska bezkompromisowo stwierdza w tytule, że Izolacja była „obozem koncentracyjnym”, a sam Asiejew niejednokrotnie przywołuje określenie „donieckie Dachau”. Angielskie wydawnictwo podeszło do tematu bardziej powściągliwie, nazywając to miejsce The Torture Camp, tak jakby Zachód nie chciał przyjąć do świadomości, że obóz koncentracyjny mógł stanąć w Europie w XXI wieku. Takich obiekcji nie miał z kolei niemiecki wydawca, pisząc na okładce o Konzentrationslager
A skoro już jesteśmy przy tłumaczeniu, nie mogę nie pogratulować mojemu koledze po fachu, Marcinowi Gaczkowskiemu. Autor przekładu w znakomity sposób oddaje (wyszukuje lub sam kreuje) w języku polskim więzienne słownictwo, konstruując świat złożony z kast „skiepszczonych”, „cweli”, „szamunkowych”, „piwnicznych”, „szczególnych”, „świeżaków” i „krytych”.

Opowiedzenie historii Izolacji przez Asiejewa (dużo bardziej udane w części dokumentalnej niż fabularnej) było zadaniem nad wyraz istotnym. Istnienie pseudowięzienia w pseudopaństwie to jedna z najbardziej przerażających zbrodni rosyjskiego reżimu, popełniona jeszcze przed początkiem pełnoformatowej wojny i – niestety – z pewnością powtarzana na terenach nowej okupacji po 24 lutego 2022 roku. Autor ratuje pamięć o ofiarach donieckiego Dachau, opowiadając o ludzkim wymiarze cierpień tych, których historię poznał. Wspomina też, że „do dziś brakuje wiarygodnych danych o liczbie trupów w Izolacji. Wystarczyło jednak przejść się do budki z prysznicami, obok wentylacji jednej z kopalń, a w nozdrza uderzał uciążliwy zapach rozkładających się ciał”. Przypomina to, że o wielu tragediach nie dowiemy się nigdy. Jak słusznie zwróciła uwagę w zeszłorocznym wywiadzie dla portalu The Ukrainians Oksana Zabużko, „najstraszniejszych wydarzeń wojennych nie poznamy, bo ich uczestnicy po prostu nie przetrwali”. Książka Asiejewa pozwala przybliżyć się do zrozumienia tych, których pamięć udało się ocalić.