Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Barszcz / 30.04.2024
Paulina Siegień

Nie da się odłożyć życia na czas wojny. Polacy świętują mimo obaw

Majówka w tym roku jest wyjątkowo długa. Niektórzy zaczęli ją jeszcze w miniony piątek, inni zaczną 1 maja, pamiętajmy też, że wielu z nas nie będzie się w tym czasie cieszyć odpoczynkiem i zostanie w pracy. Nie zmienia to faktu, że długi weekend, który zawdzięczamy bliskiemu sąsiedztwu Święta Pracy i Święta Narodowego Trzeciego Maja, między którymi od paru lat umiejscowił się Dzień Flagi, to czas, który tradycyjnie już wyznacza początek letniego sezonu turystycznego w całej Polsce.
Foto tytułowe
Kijów, Ukraina (Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



W górach czy nad morzem, ale i w bardziej lokalnych kurortach i miejscowościach wypoczynkowych pojawiają się większe grupy gości, a wraz z nimi stoiska z lodami, goframi i innymi smakołykami. Bo dla jednych majówka to stały element cyklu rekreacyjnego, dla innych zaś – gospodarczego.

W tym roku dopisała pogoda. Ciepłe i słoneczne dni zapewne sprawią, że nie będziemy tak chętnie sięgać do telefonów i komputerów ani siedzieć w domu przed telewizorem, by śledzić newsy. Trudno wyobrazić sobie lepszy czas na odcięcie się i zdystansowanie od ciągłych informacji o wydarzeniach, które na co dzień wzbudzają w nas wiele lęku – przede wszystkim od informacji o wojnie w Ukrainie, ale też o wojnie na Bliskim Wschodzie, nadchodzących wyborach w USA i innych politycznych zawirowaniach na świecie, które mogą zaważyć na naszej przyszłości.

Z kodem PATRONITENEW
magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.
Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite
Mnie, jako dziennikarce i redaktorce zajmującej się Europą Wschodnią, może nie wypada dawać takich rad, ale kilka dni medialnej kwarantanny od czasu do czasu każdemu się należy. Odcięcie od bieżących newsów wcale nie oznacza, że te tematy przestały nas obchodzić. A ciepła i pełna słońca majówka to wymarzona okazja do takiego odpoczynku.

Ale muszę też ostrzec, że nawet na ten czas powszechnego w Polsce leniuchowania, grillowania, rekreacyjnych wyjazdów i spotkań ze znajomymi wojna w sąsiedniej Ukrainie ma ogromny wpływ. Odkąd trwa, turyści rzadziej wybierają wypoczynek we wschodnich regionach Polski, którym nie sprzyja ciągła medialna uwaga w kontekście potencjalnego konfliktu zbrojnego z Rosją. Spadek liczby gości odczuwalny jest w okolicach przesmyku suwalskiego – tam w końcu znajduje się Augustów, z puszczą, jeziorami i słynnym kanałem, którym jeszcze nie tak dawno można było popłynąć do Białorusi. Wojna w Ukrainie i lęk przed wojenną eskalacją ze strony Rosji odbija się także na wypoczynkowej atmosferze Warmii i Mazurach, które graniczą z obwodem królewieckim. Z kolei prowokacji ze strony Łukaszenki obawiają się goście, którzy być może wybraliby jako majówkowy kierunek Puszczę Białowieską i okolice. Na pewno nie mają łatwo miejscowości i atrakcyjnie turystyczne tereny na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu, zwłaszcza po incydentach z rosyjskimi rakietami. To nie znaczy, że w tych miejscach zupełnie zamarły turystyka i rekreacja – wręcz przeciwnie. Ale nie byłoby również uczciwe stwierdzenie, że od 2022 roku zupełnie nic się nie zmieniło. Dlatego w takich miejscach nawet w czasie majówki trudno zapomnieć o wojnie.

Co ciekawe, mieszkańcy tych terenów, chociaż obawy przed wojną nie są im zupełnie obce, zwłaszcza jeśli media i politycy intensyfikują wypowiedzi na ten temat, dużą ufność pokładają w tym, że Polska jest członkiem NATO i Unii Europejskiej. W tym roku w marcu obchodziliśmy 25. rocznicę przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego, a 1 maja będziemy się cieszyć z 20-lecia obecności w Unii Europejskiej. To przede wszystkim poczucie zakorzenienia w zachodnich strukturach sprawia, że w Polsce czujemy się bezpieczni – także wtedy, gdy postanowimy wybrać się na rower na Podlasie, Mazury lub w Bieszczady.





Ta drobna, ale odczuwalna zmiana w ruchu turystycznym, która sprawia, że Polska wschodnia przynajmniej przez część podróżników traktowana jest z rezerwą, pokazuje, że pełnoskalowa wojna w Ukrainie ma wpływ na różne obszary życia w Polsce. Trwa już trzeci rok i wciąż stawia przed nami nowe wyzwania.

Zaczęło się od wielkiego szoku i wielkiej solidarności z Ukrainą i z ukraińskimi uchodźcami. Ale potem pojawiły się trudności, bo rosyjska agresja wpłynęła na światowe rynki żywności, zmusiła Ukrainę do szukania alternatywnych tras eksportu swojej produkcji rolnej, co odczuły polskie branże: rolnicza i przetwórcza. Dla jednych te zmiany były pozytywne – spadły ceny żywności, zbijając wysoką inflację, dla innych zaś, czyli dla rolników, są one trudne do zaakceptowania i stawiają ich działalność pod znakiem zapytania. Kiedy już mogło się wydawać, że w tej kwestii udało się osiągnąć pewne kompromisy i trudny okres mamy za sobą, pojawiły się kolejne wyzwania. Ustawa o mobilizacji, którą w kwietniu przyjęła ukraińska Rada Najwyższa i podpisał prezydent Zełenski, stała się źródłem napięć między ukraińskimi władzami i ukraińską diasporą. Decyzja ministra spraw zagranicznych Dmytra Kułeby, by wstrzymać obsługę konsularną przebywających za granicą obywateli Ukrainy w wieku poborowym, wciąż wywołuje wiele kontrowersji. Zwłaszcza w Polsce, która od lat, jeszcze przed 2022 rokiem, była ważnym kierunkiem migracji zarobkowej dla Ukrainek i Ukraińców. Kontrowersje wzbudziły też słowa polskiego ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza, który zadeklarował pomoc w wysyłaniu przebywających w Polsce Ukraińców do kraju, by uzupełniali tam skład osobowy jednostek ukraińskiej armii.

Żadne decyzje w tej sprawie na razie nie zapadły, а telewizyjna wypowiedź jednego ministra to stanowczo za mało, by sądzić o tym, jaką postawą przyjmą w tej sprawie polskie władze. Z czysto militarnego punktu widzenia Polsce zależy, by ukraińska armia broniła się jak najefektywniej i niszczyła wojskowy potencjał Rosji. A do tego potrzebni są nowi rekruci. Z drugiej strony polska gospodarka potrzebuje ukraińskich pracowników i wyjazd dużej liczby mężczyzn odbije się negatywnie na jej możliwościach. Na to nakładają się kwestie międzynarodowe, umowy i konwencje, których stroną jest Polska. Ukraińcy, którzy nie będą chcieli wracać do Ukrainy i iść na front, będą pewnie prosić o azyl, ewentualnie opuszczą Polskę, by szukać go w innych krajach. Nie ma takiej kwestii w czasie wojny, która nie dotyczyłaby ludzkiego życia, ale akurat ta – czyli mobilizacja i to, jak potraktowani zostaną ukraińscy mężczyźni za granicą – pokazuje to dobitniej niż chociażby sprawa blokady granicy polsko-ukraińskiej.

Czy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że nasi ukraińscy sąsiedzi, nie ci z drugiego kraju, a ci tutaj, sąsiedzi z klatki, po prostu zaczną znikać? A potem będą do nas docierać informacje o tym, że zginęli na froncie? Albo że są ciężko ranni, okaleczeni? Tak wygląda bezpośrednia bliskość wojny. Dla naszych przyjaciół w Ukrainie to smutna, ale niestety prawdziwa codzienność już od ponad dwóch lat.





Paulina Siegień - z wykształcenia etnografka, rosjoznawczyni i filolożka rosyjska. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Z zawodu dziennikarka, tłumaczka i redaktorka naszego portalu. Stale współpracuje z „Krytyką Polityczną” i „Newsweek”. Autorka książki Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu, za którą otrzymała Nagrodę Conrada oraz nominację do Nagrody Ambasador Nowej Europy.

Inne artykuły Pauliny Siegień
Nie da się odłożyć życia na czas wojny. Dlatego Ukrainki i Ukraińcy cieszą się, bawią, odpoczywają i starają się robić plany na przyszłość. My tutaj w Polsce też mamy prawo do majówki i do tego, by przez parę dni nie myśleć o najgorszym. Musimy zebrać siły, by stawić czoło wyzwaniom, które wojna postawiła także przed nami i przed naszym krajem. Jak widać, nie da się od nich uciec. Nie możemy więc wypierać wojny i udawać, że nas nie dotyczy. Dlatego cokolwiek będziemy w tej sprawie robić, róbmy to w duchu solidarności i wsparcia dla naszych ukraińskich sąsiadów. Tych bliskich i tych dalszych.