Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukazja > Szaszłyk / 16.03.2021
Bartłomiej Krzysztan

Sowieccy bohaterowie znikli z Kaukazu. Zostali niektórzy "swoi" komuniści

Od początku niezależności po rozpadzie ZSRR w państwach Kaukazu Południowego ujawniła się tendencja do przywracania pamięci wykluczonej z dyskursu w czasach sowieckich. Czasem jednak nowy projekt pamięci jest równie wykluczający, jak ten, który zastąpił.
Foto tytułowe
Pchli targ w Tbilisi (Shutterstock)

25 lutego 1921 r. Armia Czerwona zajęła Tbilisi, kończąc aneksję Kaukazu Południowego, który wyrwał się na niepodległość po rewolucji październikowej. Równo 90 lat później w tym dniu gruzińskie władze ustanowiły nowe państwowe święto – Dzień Okupacji Sowieckiej, zastępujący Święto Ustanowienia Władzy Sowieckiej w Gruzji. Jednak całkowite podporządkowanie Kaukazu dokonało się dopiero pod koniec marca 1921 r., gdy Sowieci zajęli Batumi i stłumili powstanie w ormiańskim Zangezurze, a zawieszenie broni podpisane z rządem w Ankarze prawdopodobnie zapobiegło wojnie bolszewicko-tureckiej. Dało ono także podstawę do późniejszego podpisania traktatu z Karsu, określającego przebieg granicy turecko-sowieckiej.

Było to zamknięcie procesu, który rozpoczął się od zajęcia Azerbejdżanu, by przez Armenię dotrzeć do Gruzji. Rozpoczęła się niepodzielna władza bolszewików, która miała trwać 70 lat. Aż do upadku ZSRR nawet wspominanie krótkiego okresu niepodległości było całkowicie wyparte z dyskursu. Władza sowiecka wykreowała jednowymiarowy sposób interpretowania tamtych wydarzeń – bolszewicka rewolucja wyzwoliła masy robotnicze i chłopskie Kaukazu Południowego od reakcyjnych rządów mienszewików, musawatystów i dasznaków. W sowieckiej narracji socjaldemokratyczne rządy trzech kaukaskich republik reprezentowały nacjonalistyczno-burżuazyjne reżimy, które powodowały uwstecznienie kultur narodowych. Po bohaterskich zrywach chłopów i robotników ustanowiono władzę sowiecką, której pojawienie się przedstawiano deterministycznie, jako przepowiedziany i konieczny element procesu dziejowego. Okres niepodległości w tej narracji był tylko krótkotrwałą aberracją.

Autorytarna władza może posiadać wyłączenie autorytarną politykę historyczną. Współczesne polityki pamięci i interpretacje wydarzeń sprzed stu lat w dużej mierze wyznaczają podejście do doświadczenia dependencji i prób wyrwania się z przekleństwa Kaukazu Południowego jako miejsca, gdzie krzyżują się interesy imperiów. Odrzucenie podporządkowania oraz zmiana systemu politycznego poskutkowały również zmianą reżimu pamięci. Uzyskując dominującą pozycję w dyskursie, postkomunistyczne władze mogły przeprowadzić głęboką dekomunizację historii.

Podobnie jak w czasach sowieckich odcięto się od wspomnień krótkiego doświadczenia niepodległości, tak w niepodległych republikach odrzucono niejednoznaczność ustanawiania władzy sowieckiej. Dzisiejsza polityka historyczna, jak każda instrumentalizacja przeszłości kształtowana w konkretnym celu, pomija wiele niewygodnych dla projektu tożsamościowego elementów. Jest więc jako projekt pamięci równie wykluczająca i tabuizująca, jak wcześniejsza narracja sowiecka. Ale to już domena każdego reżimu prawdy.

Idealizacja i zastępowanie pamięci

Polska debata publiczna wykazuje się tendencją do wynarodawiania polskich komunistów, tak jakby Gomułka czy Bierut byli produktem sowieckich maszyn, a nie ludźmi z krwi i kości pochodzącymi z polskich wsi i miasteczek. W polityce historycznej, szczególnie tej realizowanej po 2015 r., komunizm i „opieka” Sowietów zostały narzucone z zewnątrz, były niechciane, pojawiły się jakby w próżni.

Od czasu rewolucji róż Gruzja zdaje się w formie i treści upamiętniania zmierzać w podobnym kierunku. Podobne procesy można zaobserwować w Armenii i Azerbejdżanie, gdzie jednak dopuszczalne jest uznanie pozytywnej roli lokalnych komunistów, jeśli tylko w swoich działaniach wykazywali się patriotyzmem, szanowali ideę narodową, a także, jako że przeszłość zawsze jest odniesieniem dla teraźniejszości, dbali o odpowiednią przynależność Górskiego Karabachu. Niemniej, niewiele jest miejsca na odcienie szarości, a wymuszone w czasach sowieckich zapomnienie czasów przedsowieckich zostało zastąpione wymuszonym zapomnieniem czasów sowieckich w czasach posowieckich.

Sto lat dla żywej pamięci to długo, to czas życia trzech generacji. Dla przywołania przeszłości i budowania polityki pamięci ma to niepodważalne znaczenie, bo nie ma już jej bezpośrednich nosicieli, tych którzy pamiętaliby tamte wydarzenia. Klasyczni socjologowie pamięci powiedzieliby, że w dychotomii pamięć–historia krótkie doświadczenie niepodległości, aneksja i sowietyzacja mogą istnieć już tylko w narracjach historycznych, przestały być doświadczeniem ucieleśnionym, nie mogą już być częścią narracji pamięci. Jednak pamięć, historia i ideologia we współczesnym świecie splatają się nieustannie i nie jest chyba możliwe wyznaczenie jednoznacznej granicy. Ta niemożliwość oddzielenia sprawia, że przeszłość zostaje wykorzystana do stworzenia konkretnego projektu pamięci, w którym jest jedynie odniesieniem mającym pomóc prowadzić aktualną politykę. A polityczne zapotrzebowanie w państwach Kaukazu Południowego, sprowadzające się przede wszystkim do konieczności odrzucenia post- i neokolonialnych zależności od byłego hegemona, a więc Rosji, spadkobiercy ZSRR, sugeruje oparcie narracji na idealizacji krótkiego doświadczenia niepodległości i odrzucenia sowieckiej przeszłości.

Przywracanie pamięci

Praktycznie od początku niezależności po rozpadzie ZSRR w państwach Kaukazu Południowego ujawniła się tendencja do przywracania pamięci wykluczonej z dyskursu w czasach sowieckich. W latach 90. i pierwszej dekadzie XXI wieku nie była jednak szczególnie intensywna, a kwestie budowy państwowości oraz polityczne i ekonomiczne problemy na nowo niepodległych państw były na tyle głębokie, że historyczna polityka tożsamości musiała ustąpić miejsca bardziej doraźnym potrzebom. Intensyfikacja tego procesu zaczęła być wyraźnie widoczna w końcu pierwszej dekady XXI wieku.

W Gruzji punktem zwrotnym stała się rosyjsko-gruzińska wojna sierpniowa z 2008 r. Pojawiła się wówczas tendencja do budowania porównań między latami 2008 a 1921. Malchaz Toria, jeden z najbardziej znanych gruzińskich badaczy pamięci, określił to działanie tak: „historyczna analogia jako projekt pamięci”. W jego ramach mieści się ponowna ocena wydarzeń z przeszłości, tworzenie nowych miejsc pamięci oraz likwidacja tych, które do projektu nie pasują, a także zmiana narracji w edukacji. Ich postawę stanowi przeświadczenie, że Gruzini są niezależnym narodem, który został podbity i wcielony do większego imperium, a będąc jego częścią, kontynuował walkę o narodową tożsamość. Odzyskanie niepodległości oznaczało powrót do europejskiej, demokratycznej rodziny. Wszystkie te elementy stanowią dokładną analogię wyzwalania się Demokratycznej Republiki Gruzji z podporządkowania Cesarstwu Rosyjskiemu.

Nowy projekt polityczny zmienia też bohaterów – gruziński bolszewik Filip Macharadze nie ma już grobu w Panteonie na Mtacmindzie. Zastąpił go Kakuca Czolokaszwili, dowódca antybolszewickiego powstania w 1924 r. Zmieniają się też muzea – Muzeum Historii Sowieckiej Gruzji przedzierzgnęło się w Muzeum Sowieckiej Okupacji. 26 maja (dzień ogłoszenia niepodległości w 1918 r.), znowu stał się świętem narodowym.

W Azerbejdżanie tworzenie nowej polityki pamięci zaczęło się na dobre wraz ze śmiercią Hejdara Alijewa w 2003 r. i konsolidacją władzy jego syna Ilhama, co otworzyło nowy rozdział w podejściu do przeszłości. Podczas gdy Hejdar wprowadził zalążek zmiany odniesienia do przeszłości, dopiero jego syn, nie zaangażowany w komunizm tak jak ojciec, mógł rozbudować projekt tożsamościowy (Hejdar był szefem azerbejdżańskiego KGB, a potem pierwszym sekretarzem i członkiem Biura Politycznego KPZR).
Wieczny ogień upamiętniający poległych w Górskim Karabachu w dawnym parku Kirowa (Shutterstock)

Nowa tożsamość azerbejdżańska została już w latach 90. ufundowana między innymi na antyrosyjskości, antysowieckości i antyormiańskości. Saadat Abdullazade i Vagif Abasow piszą na łamach „Journal of Conflict Transformation. Caucasus Edition”, że przestrzeń pamięci sowieckiego Baku wyznaczały dwa miejsca pamięci – park i pomnik Siergieja Kirowa oraz pomnik poświęcony pamięci 26 bakijskich komisarzy. Kirow, przyjaciel i najpewniej ofiara Stalina, górował nad miastem do początku lat 90. Jego miejsce zajęła aleja szahidów (męczenników). Leżą w niej między innymi ofiary Czarnego Stycznia 1990 r., kiedy wojska sowieckie zaatakowały manifestantów, a także bohaterowie I wojny karabachskiej.

Znacznie bardziej skomplikowana, a zarazem znacząca jest historia drugiego miejsca pamięci. Pomnik postawiono ku czci 26 komisarzy straconych w niejasnych okolicznościach po ucieczce z Baku w 1918 roku. Był także symbolem pierwszego, nieudanego przejęcia władzy w Azerbejdżanie przez bolszewików. Zlikwidowano go ostatecznie w 2009 r. Co znamienne, pomniki komisarzy Stiepana Szaumjana (Ormianina) oraz Iwana Fioletowa (Rosjanina), zniknęły z przestrzeni miejskiej Baku znaczenie wcześniej niż pomniki Prokofieja Dżaparidzego (Gruzina) i Meszadi Azizbekowa (Azerbejdżanina). Ważnym odniesieniem jest tu również wspominanie Dni Marcowych 1918 r. jako ludobójstwa na Azerbejdżanach (masakry muzułmanów dokonane przez krótkotrwały sojusz ormiańskich dasznaków i bolszewików).

W oficjalnych narracjach są również podkreślane demokratyczność, otwartość i liberalizm w muzułmańskich barwach oraz laickie tradycje Demokratycznej Republiki Azerbejdżanu. Tu przykładem jest między innymi przypominanie o przyznaniu praw wyborczym kobietom w Azerbejdżanie jako pierwszym muzułmańskim kraju na świecie.

Wyjątkowym przykładem zdaje się być Armenia, gdzie elementy pamięci znacząco wykraczające poza sowiecką wizję polityki historycznej pojawiały się jeszcze w czasach rządów Nikity Chruszczowa. Wówczas Ormianie zaczęli się domagać upamiętnienia ludobójstwa z 1915 r., które w sowieckich narracjach było zakazane ze względu na delikatne relacje z Turcją. Masowe protesty doprowadziły do stworzenia miejsca pamięci na wzgórzu Cicernakaberd. W wolnej Armenii stworzono tam również muzeum i instytut badawczy. Pod koniec lat 80. intelektualiści skupieni wokół Ruchu Karabachskiego zaczęli z kolei domagać się rewizji granic między Azerbejdżańską i Armeńską SRR, ustanowionych w latach 20., i przyłączenia Górskiego Karabachu do Armenii. Znacząco wykraczało to poza obowiązujący dyskurs, stając się podstawą stworzenia szerokiego antyradzieckiego frontu politycznego.

Po odzyskaniu niepodległości splecenie pamięci o ludobójstwie i kwestia przynależności Górskiego Karabachu stało się podstawą projektów kolektywnej tożsamości narodowej i państwowej. W Armenii przywrócono również pamięć o zakazanych w czasach sowieckich bohaterach Pierwszej Republiki Armenii – Drastamacie Kanajanie, zwanym Dro, Andraniku Ozanianie, słynnym przywódcy oddziałów fedainów w Imperium Osmańskim, oraz Gareginie Nyżdehu, przywódcy Republiki Górskiej Armenii i powstania antybolszewickiego w 1921 r.

Przestrzenie szarości – komuniści, ale nasi

Dziś praktycznie nie sposób na Kaukazie znaleźć wolnostojące pomniki Włodzimierza Lenina. Oprócz popiersi zniknęły również nazwy placów i ulic – w Tbilisi i Baku „Lenin” został zmieniony na „wolność”, a w Erywaniu na „republikę”. Dekomunizacja nie była jednak pełna. Zlikwidowano upamiętnienia komunistów spoza Kaukazu, jednak ci lokalni mają się całkiem nieźle, a z bohaterów klasy robotniczej stali się jeśli nie bohaterami narodowymi, to uznanymi postaciami, których nie warto jednoznacznie skreślać.

Pamięć o lokalnych komunistach, którzy wybili się ponad przeciętność peryferyjnych organizacji partyjnych na Kaukazie i swe umiejętności przenieśli do Moskwy, najczęściej opiera się nie tyle na uznaniu konkretnych zasług, ale raczej na dumie, że Kaukazczyk zaszedł tak daleko. Tu przykładem może być Anastas Mikojan, który razem z bratem, Artiomem – współkonstruktorem słynnych samolotów MiG – jest upamiętniony w muzeum w rodzinnej wsi Sanahin w północnej Armenii. Skrajnym przypadkiem jest jeszcze gdzieniegdzie pielęgnowana pamięć o Stalinie, chłopcu z Gori, który został władcą połowy świata. Ale są też lokalni komuniści, którzy do Moskwy nigdy nie dotarli, a zapisali się chwalebnie na kartach narodowych historii, krzewiąc patriotyzm, który momentami bywał ważniejszy niż interesy samej klasy robotniczej i internacjonalistyczna rewolucja.

Do takich postaci należeli Azerbejdżanin Nariman Narimanow, Ormianin Aleksander Mjasnikjan, zwany Martuni, czy Abchaz Nestor Łakoba. Pierwszy w Azerbejdżanie jest ceniony za walkę o włączenie Nachiczewanu i Górskiego Karabachu w granice Azerbejdżanu, a jego pomniki stoją nawet w Gruzji – w Dolnej Kartlii zamieszkanej przez Azerbejdżan. Martuni był przykładem internacjonała, który odnalazł swoją etniczną ormiańską tożsamość. Łakoba z kolei dla współczesnych Abchazów jest przywódcą, który skonsolidował ich naród jako odrębny od gruzińskiego. Są też przykłady bardziej niejednoznaczne, jak Mir Dżafar Bagyrow, który jako przywódca Azerbejdżanu był odpowiedzialny za umacnianie narodowej tożsamości, a jednocześnie odpowiadał za stalinowskie czystki, czy Eduard Szewardnadze, ceniony jako przywódca Gruzińskiej SRR walczący z korupcją w latach 70. i szef MSZ ZSRR za Gorbaczowa, ale odrzucony jako prezydent niepodległego kraju.

Upamiętnienie oddolne

Przywracanie pamięci postaciom i wydarzeniom, które były zmarginalizowane lub których otwarta komemoracja była w czasach sowieckich zabroniona, zastępuje upamiętnienie sowieckiej wizji historii. Odgórne tworzenie polityki historycznej ma zwykle niedemokratyczny charakter. Jest to szczególnie widoczne w społeczeństwach, w których kształtowanie polityki historycznej splotło się z procesami budowy państwa i narodu, jak na Kaukazie Południowym po rozpadzie ZSRR. Jak napisał 20 lat temu w artykule w „Nationalities Papers” Taras Kuzio, „odzyskiwanie przeszłości z ramy narzuconej przez byłe imperialne centrum, a tym samym tworzenie lub przywracanie narodowej historiografii, pomaga skonsolidować nowe państwo narodowe”.
Bartłomiej Krzysztan jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i niezależnym analitykiem. Zajmuje się antropologią polityczną, pamięcią zbiorową i konfliktami na Kaukazie.
Problem polega na tym, że takie projekty zawsze skupiają się na odrzuceniu wszystkich elementów, nawet pozytywnych, które zaprzeczają jednoznaczności. A stąd bardzo krótka droga do zakłamywania historii i jej instrumentalizowania w celu utrzymania władzy.