Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Bazylika / 15.04.2021
Mariusz Sawa

„Akcja na Sahryń”. Polityka historyczna na prowincji

Historyk niejednokrotnie działa pod zewnętrzną presją, zwłaszcza gdy jednocześnie jest politykiem. Mimo to ma wybór między karierą niezależnego badacza a obrońcy pamięci, kreującego ją poprzez nadawanie sensu przeszłości, czyli mitologizowanie. Obranie pierwszej drogi jest trudniejsze, gdy zajmuje się on takim tematem jak relacje polsko-ukraińskie w XX w.
Foto tytułowe
Cmentarz w Sahryniu (arch. prywatne autora)

9 i 10 marca 1944 r. oddziały Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich w kilkunastu wsiach powiatu hrubieszowskiego Generalnego Gubernatorstwa przeprowadziły akcję zbrojną. Jak ustalił prof. Igor Hałagida, w jej wyniku zginęło ponad 1200 ukraińskich cywilów, w tym około 800 kobiet i dzieci. Była to więc największa zbrodnia popełniona przez podziemne Wojsko Polskie podczas II wojny światowej.
Zbrodnia w Sahryniu nigdy nie stała się ona przedmiotem poważnej debaty publicznej. Zresztą stosunki polsko-ukraińskie także. Spory o historię nad Wisłą w ostatnich latach dotyczyły relacji polsko-żydowskich, polsko-niemieckich i stosunku do lat PRL-u oraz ocen postaci związanych z tym okresem.
Mimo kilku poważniejszych kryzysów wzajemne urazy polsko-ukraińskie nie eskalowały na miarę waśni, które paraliżowałoby porozumienie między państwami, jak na przykład w przypadku Serbów i Chorwatów. Pobieżna analiza treści podręczników szkolnych i akademickich po obu stronach granicy również potwierdza, że zbrodnia w Sahryniu dla ich autorów nie jest istotna.

Większe emocje temat relacji polsko-ukraińskich wywołuje na polskiej prowincji, a to za sprawą działalności środowisk kultywujących pamięć osób, które brały udział w wydarzeniach sprzed wielu dekad. W przypadku wschodniej Lubelszczyzny, na której miało miejsce wspomniane wydarzenie, są to organizacje kombatanckie oraz tzw. kresowe. Jako wnuk uczestnika wydarzeń II wojny światowej na tym terenie (żołnierza Armii Krajowej) i zarazem historyk w ciągu ostatnich kilkunastu lat zaobserwowałem pewne utrwalające się tendencje w prezentowaniu przeszłości, jaką znałem z rodzinnych opowieści bądź własnych badań naukowych.

Jedną z organizacji zajmującej się kultywowaniem pamięci o żołnierzach Armii Krajowej jest Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej – Okręg Zamość. Powstał w 1990 r.; skupia się przede wszystkim na działalności komemoratywnej – poprzez fundowanie obiektów upamiętniających i opiekę nad nimi – oraz edukacyjnej, organizując konferencje, uroczystości i konkursy dla młodzieży.

Dokonania Armii Krajowej z okresu okupacji niemieckiej są bezdyskusyjnie warte badania i popularyzowania. W wymiarze lokalnym istnieje jednak w jej dziejach kilka rys, które nie przystają do propagowanego bohaterskiego etosu. Co najmniej dwukrotnie zamojscy akowcy wraz z młodszymi działaczami wystąpili w jego obronie. Po raz pierwszy w przypadku Józefa „Ciąga” Śmiecha i jego współpracy z bezpieką, po raz drugi – właśnie w związku z tzw. „akcją na Sahryń”.

Oświadczenia pełne nieścisłości

Najaktywniejszym członkiem związku jest jego prezes, Sławomir Zawiślak (ur. w 1963 r.), początkowo właściciel firmy transportowej, z czasem pracownik miejskich urzędów w Zamościu, potem dyrektor pływalni, a od 2005 r. poseł Prawa i Sprawiedliwości i – co ważne – od 2004 r. magister historii po Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Jednym z jego pierwszych ważniejszych wystąpień na temat Sahrynia była interpelacja z 2008 r. Jako przykład uderzenia w polską pamięć historyczną przywołał istnienie na cmentarzu w Sahryniu tablicy nagrobnej ze wskazaniem żołnierzy Armii Krajowej jako sprawców zabójstwa. Zestawiając ją z obiektami z punktu widzenia polskiego prawa nielegalnymi, upamiętniającymi działalność banderowskiej Organizacji Nacjonalistów Ukraińskich oraz Ukraińskiej Armii Powstańczej, nie wyjaśnił, że chodzi o tablicę na grobie cywilów nazwiskiem Buczko i Proć, najprawdopodobniej ufundowaną przez rodziny ofiar. W grudniu 2009 r. ŚZŻAK Okręg Zamość zaprotestował przeciwko przypisywaniu jednemu z dowódców, Zenonowi „Wiktorowi” Jachymkowi, celowego wymordowania Ukraińców w Sahryniu i nazywania tych wydarzeń ludobójstwem.

W lipcu 2011 r. Zawiślak był pierwszym sygnatariuszem Oświadczenia w sprawie protestu przeciwko poniżaniu godności i bezczeszczeniu pamięci żołnierzy AK i BCh oraz ich dowódcy, por. Zenona Jachymka ps. „Wiktor”. Przy okazji wytknął mediom, że posądzanie polskiego dowódcy o celowe wymordowanie ludności cywilnej jest nie na miejscu. Warto zauważyć, że wspomniany dokument podawał błędną datę roczną „akcji na Sahryń” (1943 r.).

Żaden z prezesów okręgów ŚZŻAK nie może poszczycić się takim poparciem, jakim cieszy się Sławomir Zawiślak. Jako polityk PiS zdobywa w wyborach parlamentarnych po dwadzieścia kilka tysięcy głosów. Jest lokalnym liderem o silnym potencjale mobilizacyjnym. W połowie 2017 r. na jego sygnał do Hrubieszowskiego Domu Kultury stawiła się kilkusetosobowa grupa zwolenników, gdy gazeta internetowa LubieHrubie.pl zamieściła polskie przekłady relacji kilku osób ocalałych z Sahrynia. Na spotkaniu w HDK kilkadziesiąt osób podpisało oświadczenie w obronie dobrego imienia żołnierzy Armii Krajowej, w znacznym stopniu podobne do tego sprzed sześciu lat. Przez ten czas wydano kilka wartościowych pozycji naukowych, w których pisano o Sahryniu, a w jednej z nich, Ukraińskim podziemiu na Lubelszczyźnie Mariusz Zajączkowski drobiazgowo odtworzył wydarzenia z 10 marca 1944 r. Mimo tego w oświadczeniu wciąż powtarzano niezgodne z faktami informacje, np. o obecności UPA w Sahryniu, czy też dokonano pewnej manipulacji chronologią wydarzeń, np. poprzez przypisywanie akowcom chęci zapobieżenia rzezi Polaków w pow. hrubieszowskim na wzór tej znanej z Wołynia, ale także z Galicji Wschodniej, której apogeum – jak wiadomo – miało dopiero nadejść. Mało tego: podano nieprawdziwą informację, aczkolwiek bez wskazania, że chodzi o pracę Zajączkowskiego, iż jej autor niezasłużenie tytułuje członków UPA „bojownikami” (co zapewne ma dla autorów oświadczenia charakter nobilitujący, wszak można pisać tylko o „bandach” UPA), opierając się na materiałach „ukraińskiego IPN, który hołduje opętańczej ideologii Bandery, Dońcowa i Szuchewicza”.

W końcu 2018 r. Fundacja Wolni Obywatele RP skierowała wnioski do rad miejskich Hrubieszowa i Tomaszowa Lubelskiego „z prośbą o zmianę nazw ulic honorujących osoby, które były dowódcami akcji przeciwko cywilnym obywatelom Rzeczypospolitej w marcu 1944 r., w tym masakry w Sahryniu”: Stanisława „Rysia” Basaja (Hrubieszów) i Zenona „Wiktora” Jachymka (Tomaszów Lubelski). ŚZŻAK Okręg Zamość skierował pisma do wymienionych rad, by nazw nie zmieniały. Zarówno tomaszowscy, jak i hrubieszowscy radni odrzucili wnioski Fundacji, aczkolwiek trudno jednoznacznie ocenić, czy presja akowców miała tu decydujące znaczenie.

Wołanie o podejście krytyczne

Bardziej namacalne przykłady prowadzenia skutecznej polityki historycznej przez posła Sławomira Zawiślaka jako historyka i szefa związku akowców były widoczne poza regionem.

W marcu 2019 r. w lubelskim Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej odbyła się konferencja naukowa „Zamojszczyzna w latach 1942–1944 – polityka okupanta i postawy społeczeństwa”. Pierwszy panel, zatytułowany „Zamojszczyzna – polityka okupanta niemieckiego a polski ruch oporu” poprowadził Sławomir Zawiślak. Zarówno z jego wypowiedzi, gospodarza miejsca dyrektora Oddziału Marcina Krzysztofika oraz prelegenta dr. Janusza Dmitruka wynikało, że w okresie 1942–1944 miało miejsce „powstanie zamojskie”. Stoi to oczywiście w sprzeczności z ustaleniami historyków z IPN-u, np. Jacka Wołoszyna. „Powstanie zamojskie”, czyli opór przeciwko wysiedleniom na Zamojszczyźnie, jest propagandowym hasłem niemieckim, uzasadniającym wzmożenie represji okupanta, używanym także przez Polską Partię Robotniczą przeciwko rzekomo biernym londyńskim strukturom Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Armii Krajowej. Co najmniej zdziwienie budzi zatem fakt, że historyk i prezes okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej go propaguje, również poprzez patronowanie filmowi oraz wystawie edukacyjnej o takim tytule.

Według Sławomira Zawiślaka „akcja na Sahryń” była ważnym elementem „powstania zamojskiego”, czemu dał wyraz podczas swojego wystąpienia na konferencji. Jest to nie tyle powielanie hurrapatriotycznych opinii o własnej przeszłości, które wyszły spod pióra byłych akowców w latach 90. (np. Bolesława Sobieszczańskiego), czy też wcześniejszych wizji autorstwa kombatantów Batalionów Chłopskich, ile propagandy komunistycznej. W tym przypadku ma to karmić narodowe ego, na wzór mitu powojennego „powstania antykomunistycznego”, którego też zresztą nie było. Podkreślanie zwycięskości „powstania zamojskiego” i (w jego ramach) skuteczności „akcji na Sahryń”, która rzekomo zadała UPA „sromotną klęskę” służy hiperbolizacji sprawstwa wydarzeń i podkreślaniu podmiotowości polskiego podziemia, co jest charakterystyczne dla polskiej pamięci i korzystającej z jej zasobów polityki historycznej państwa.

Drugim przykładem polityki historycznej posła Sławomira Zawiślaka były wydarzenia z lata 2019 r., gdy wojewoda lubelski Przemysław Czarnek zgłosił do prokuratury podejrzenie o popełnieniu przestępstwa przez dr. Grzegorza Kuprianowicza, który wygłosił w Sahryniu przemówienie o tym, że to obywatele polscy zabili swoich współobywateli tylko dlatego, że byli innej narodowości. Ostatecznie dwie prokuratury nie poprowadziły śledztwa: jedna odmówiła wszczęcia (IPN), druga umorzyła (Zamość). Kuprianowicz został jednak wyrzucony z Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa działającym przy IPN. Najciekawsze jest przede wszystkim to, na jakich źródłach wiedzy bazował Czarnek, składając doniesienie: „Oczywiście to były ofiary cywilne, ale ja przez wiele lat współpracowałem z Okręgiem Zamojskim Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i od naocznych świadków tamtych wydarzeń, uczestników, zawsze słyszałem, że ci cywile byli uzbrojeni”.

Ostatnim przykładem, porównywalnym z Oświadczeniem z sierpnia 2017 r., który doskonale ilustruje celowe pomijanie ustaleń naukowych zakłócających popularyzowany przez Sławomira Zawiślaka obraz przeszłości, jest wznowienie książki Łuny nad Huczwą i Bugiem. Walki oddziałów AK i BCh w Obwodzie Hrubieszowskim w latach 1939–1944. Publikacja ta 30 lat temu cieszyła się (i w pewnych środowiskach nadal się cieszy) dużym zainteresowaniem. Składa się na nią m.in. szereg relacji partyzanckich. Opublikowane bez głębszej weryfikacji, zawierały one rażące błędy faktograficzne.
Przykładowe błędy w książce Łuny nad Huczwą i Bugiem:

s. 54: „Do likwidacji drugiej twierdzy ukraińskich nacjonalistów Bereścia przystąpiono w dniu 16 marca 1944 r.” (wydarzenie miało miejsce 21 marca).

s. 147: „Rzeczywiście później przyjechał do mnie wójt gminy w Grabowcu, Wojnarowski, nacjonalista Ukrainiec” (Jakiw Halczewski-Wojnarowski nie był nacjonalistą, reprezentował nurt petlurowski).

s. 290: „Smoligów 27.III.44 [walka] BCh i AK z Wehrmachtem i SS Galizien” (w walce nie brała udziału Dywizja SS Galizien, lecz połączone oddziały 3. Policyjnego Batalionu Kawalerii SS, kompanii Wehrmachtu, dwóch kompanii Wołyńskiego Legionu Samoobrony złożonego z Ukraińców, baterii dział i 2. Kompanii II Batalionu 5. – galicyjskiego – Policyjnego Pułku SS, także złożonego z Ukraińców).

Wznowienie książki mogło się stać doskonałą okazją do sprostowań, naniesienia poprawek, opatrzenia cytowanych dokumentów przypisami bibliograficznymi, uwzględnienia najnowszej literatury przedmiotu. Nie uczyniono tego i reedycja Łun nad Huczwą i Bugiem nic nie wnosi pod względem naukowym. Jedynym novum jest słowo „Od wydawcy” autorstwa Sławomira Zawiślaka, z którego wynika, że Polacy na Zamojszczyźnie w okresie wojny mieli dwóch równorzędnych wrogów: „okupanta niemieckiego” i „UPA” i że to działania naszych rodaków (a nie np. wejście Sowietów) przyczyniły się do pokonania nieprzyjaciół: „Mieszkańcy naszej ziemi, żołnierze AK i BCh – wspierani przez ludność cywilną – stając do nierównej, zbrojnej walki w Powstaniu Zamojskim i innych akcjach Polskiego Państwa Podziemnego, dokonywali czynów wielkich. To ich ofiara i bohaterstwo pokrzyżowały zbrodnicze plany wrogów narodu polskiego, których celem była likwidacja polskości na naszych ziemiach”.

Polityka pamięci, jaką prowadzi ŚZŻAK pod kierunkiem Sławomira Zawiślaka, prowokuje historyka do podejścia krytycznego. Znajduje ona jednakże posłuch wśród działaczy kombatanckich niższego szczebla i części społeczności lokalnej. Bardziej znamienne jest jednak to, że za działalność społeczną Zawiślak został uhonorowany kilkunastoma odznaczeniami, w tym m.in. przez premiera – medalem 100-lecia Odzyskania Niepodległości, zaś przez prezydenta – medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości, co świadczy o tym, że podobną, jeśli nie identyczną, wizję przeszłości popierają i promują ludzie znajdujący się obecnie u władzy w kraju.
Mariusz Sawa - dr historii, zajmuje się problematyką stosunków polsko-ukraińskich w XIX-XX w. na terenie Chełmszczyzny, stypendysta Fundacji "Kalyna", publikował m.in. w "Kulturze Enter", "Tygodniku Powszechnym", "Karcie", "Ukraińskim Almanachu", w 2016 r. wydał książkę pt. Ukraiński emigrant. Działalność i myśl Iwana-Kedryna Rudnyckiego (1896-1995). W 2015 r. zainicjował prace renowacyjne na prawosławnym cmentarzu w Werbkowicach.

Mimo kilkukrotnych prób nawiązania kontaktu Sławomir Zawiślak nie odniósł się do informacji zawartych w tekście.

Artykuł powstał w ramach stypendium Polsko-Ukraińsko-Kanadyjskiej Fundacji Stypendialnej KALYNA.