Nasza strona używa ciasteczek do zapamiętania Twoich preferencji oraz do celów statystycznych. Korzystanie z naszego serwisu oznacza zgodę na ciasteczka i regulamin.
Pokaż więcej informacji »
Drogi czytelniku!
Zanim klikniesz „przejdź do serwisu” prosimy, żebyś zapoznał się z niniejszą informacją dotyczącą Twoich danych osobowych.
Klikając „przejdź do serwisu” lub zamykając okno przez kliknięcie w znaczek X, udzielasz zgody na przetwarzanie danych osobowych dotyczących Twojej aktywności w Internecie (np. identyfikatory urządzenia, adres IP) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów w celu dostosowania dostarczanych treści.
Portal Nowa Europa Wschodnia nie gromadzi danych osobowych innych za wyjątkiem adresu e-mail koniecznego do ewentualnego zalogowania się przy zakupie treści płatnych. Równocześnie dane dotyczące Twojej aktywności w Internecie wykorzystywane są do pomiaru wydajności Portalu z myślą o jego rozwoju.
Zgoda jest dobrowolna i możesz jej odmówić. Udzieloną zgodę możesz wycofać. Możesz żądać dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, przeniesienia danych, wyrazić sprzeciw wobec ich przetwarzania i wnieść skargę do Prezesa U.O.D.O.
Korzystanie z Portalu bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza też zgodę na umieszczanie znaczników internetowych (cookies, itp.) na Twoich urządzeniach i odczytywanie ich (przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich) przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego i Zaufanych Partnerów. Zgody tej możesz odmówić lub ją ograniczyć poprzez zmianę ustawień przeglądarki.
Rosja / 28.04.2021
Maria Domańska
Najsłynniejszy więzień Rosji w starciu z systemem. Jak Kreml łamie Nawalnego
Podczas gdy Aleksiej Nawalny walczy w więzieniu o życie i zdrowie, jego struktury organizacyjne w całym kraju stały się celem bezprecedensowych represji. Czy to koniec marzeń o „pięknej Rosji przyszłości”, jak swój projekt polityczny nazwał sam opozycjonista?
W Petersburgu szybko zamalowano mural z Nawalnym (Twitter @mediazzzona)
Próba sił między uwięzionym Aleksiejem Nawalnym i Kremlem weszła w nowy etap. 31 marca Nawalny rozpoczął strajk głodowy, by wymusić na administracji kolonii karnej dostęp do leczenia. Po gwałtownym pogorszeniu się stanu jego zdrowia (opozycjonista m.in. zaczął tracić czucie w nogach i rękach, zapewne częściowo wskutek otrucia z sierpnia zeszłego roku, częściowo – wcześniejszych problemów neurologicznych, spotęgowanych przez torturowanie brakiem snu), służba więzienna postąpiła rutynowo i demonstracyjnie zignorowała problem.
W przypadku kłopotów ze zdrowiem więzień w Rosji może zapomnieć o pomocy. Jak przyznał sam Nawalny, przed taką właśnie sytuacją przestrzegał go kiedyś Michaił Chodorkowski, który w łagrze spędził 10 lat: „Najważniejsze to nie zachorować. Nikt nie będzie cię leczył. Jeśli zachorujesz poważnie – umrzesz”. Praktyka ta jest logiczną konsekwencją systemu, w którym ten, kto raz dostanie się w tryby tzw. wymiaru sprawiedliwości, zostaje pozbawiony praw jako obywatel i człowiek. Nie trzeba dodawać, że brak leczenia często oznacza de facto torturowanie więźnia: fizyczny ból i perspektywa trwałego kalectwa służą łamaniu ludzi.
W połowie kwietnia adwokaci i zaufani lekarze Nawalnego podnieśli alarm: opozycjonista umiera, jego stan jest krytyczny. Wieści odbiły się one szerokim echem zarówno w samej Rosji, jak i za granicą. O natychmiastowe udzielenie pomocy medycznej zaapelowało czworo lekarzy, którzy przed uwięzieniem zajmowali się Nawalnym (w liście do szefa służby więziennej), opozycyjni deputowani z regionów (11 z nich podpisało się pod apelem do Władimira Putina), a także zagraniczni twórcy, artyści i uczeni (list do prezydenta Rosji podpisało ponad 70 osób, wśród nich Swietłana Aleksijewicz, Anne Applebaum, John M. Coetzee, Orhan Pamuk i Timothy Snyder). Kilkudziesięcioro Rosjan rozpoczęło głodówkę solidarnościową.
Nawalnego przeniesiono do szpitala więziennego dopiero 19 kwietnia, po zapowiedzi jego współpracowników o organizacji ogólnorosyjskiego protestu 21 kwietnia: w dniu, w którym Putin miał wygłosić swoje doroczne orędzie przed parlamentem. Do więźnia dopuszczono cywilnych medyków, którzy zrobili niezbędne badania. 23 kwietnia Nawalny, na usilne prośby swoich zaufanych lekarzy, zakończył głodówkę. Decyzja ta była podyktowana zarówno bezpośrednim zagrożeniem życia w przypadku jej kontynuacji, jak i pojawieniem się szansy na leczenie. Przed otoczeniem Nawalnego pojawiło się kolejne wyzwanie: jak zmusić władze, by pacjenta przeniesiono do szpitala w Moskwie. Jedynie w stolicy otrzyma on bowiem właściwą opiekę medyczną (niewykluczone, że konieczna będzie operacja kręgosłupa).
Z czego wynikają drobne ustępstwa administracji więziennej?
Nadrzędnym celem Kremla pozostaje trwała neutralizacja Nawalnego jako figury politycznej, jednak osiągnięta minimalnym kosztem. Nie chodzi tu oczywiście o dylematy natury moralnej, ale racjonalną kalkulację. Najwyraźniej uznano, że śmierć opozycjonisty w więzieniu wywoła niepotrzebny skandal. Mogłaby doprowadzić do wzburzenia części społeczeństwa (być może wyciągnięto wnioski z niedoszacowania społecznej reakcji na powrót do Rosji i uwięzienie polityka w styczniu), a władzy w najbliższych miesiącach potrzebny jest spokój i „eleganckie” zwycięstwo we wrześniowych wyborach parlamentarnych.
Nawalny w coraz większym stopniu ciąży też w relacjach z USA: chwilowe miniodprężenie po rozmowie telefonicznej Putin–Biden mogło skłonić Kreml do przejściowego wyciszenia tematu przez udzielenie opozycjoniście niezbędnej pomocy medycznej. Nie oznacza to, że Nawalny jest bezpieczny; w każdej chwili władze rosyjskie są w stanie doprowadzić do jego śmierci, jeśli uznają to za korzystne dla stabilności wewnątrzpolitycznej.
Warto zwrócić uwagę, że Kreml skutecznie podbił stawkę w tej grze: społeczność międzynarodowa rzadziej domaga się już uwolnienia więźnia politycznego, częściej natomiast – powstrzymania się od zabicia go.
Tymczasem poza murami więzienia…
…od kilku tygodni trwają represje wobec współpracowników i zwolenników Nawalnego. Areszty koordynatorów jego sztabów regionalnych, rewizje (połączone z konfiskatą sprzętu), zatrzymania stronników opozycjonisty za udostępnianie w mediach społecznościowych informacji o demonstracjach.
Po fali aresztowań, jakie dotknęły współpracowników Nawalnego w całej Rosji, spośród najbliższych mu osób trzy pozostają na wolności: szefowa oddziału śledztw antykorupcyjnych Fundacji Walki z Korupcją Maria Piewczich, prawniczka Lubow Sobol oraz Georgij Alburow. Rzeczniczka prasowa Nawalnego Kira Jarmysz przebywa w areszcie domowym. Leonid Wołkow (koordynator sztabów regionalnych) i Iwan Żdanow (dyrektor Fundacji) udali się na emigrację polityczną, skąd nadal aktywnie działają (m.in. zorganizowali i zdalnie koordynowali protest 21 kwietnia).
Jeszcze silniejszy cios wymierzono 16 kwietnia. Moskiewska prokuratura zwróciła się do stołecznego sądu z wnioskiem o uznanie organizacji stworzonych przez Aleksieja Nawalnego za ekstremistyczne. Stało się to dzień po opublikowaniu przez Fundację Walki z Korupcją wyników kolejnego śledztwa dotyczącego majątku Putina – tym razem oficjalnej rezydencji prezydenta na Wałdaju (obwód nowogrodzki). Podobnie jak wiele innych działań nawalnistów, był to kolejny wyraźny sygnał wobec Kremla: nawet pod nieobecność lidera polityczna robota idzie pełną parą.
Wniosek prokuratury dotyczy Fundacji Walki z Korupcją (od 2019 r. ma ona status „agenta zagranicznego”), Fundacji Obrony Praw Obywatelskich (status „agenta” narzucono jej w grudniu 2020 r.) oraz sztabów regionalnych. Zgodnie z oficjalnym komunikatem podmioty te „pod pozorem szerzenia haseł liberalnych” zajmują się „tworzeniem warunków dla destabilizacji sytuacji społeczno-politycznej” w Rosji oraz dążą do „zmiany fundamentów porządku konstytucyjnego”, co obejmuje również scenariusz „kolorowej rewolucji”. Zastosowana przez prokuraturę kuriozalna argumentacja przestaje być niespodzianką, gdy sięgniemy do przyjętej przez władze Rosji Strategii przeciwdziałania ekstremizmowi (najnowsza wersja dokumentu pochodzi z 2020 r.). Do „najbardziej niebezpiecznych przejawów ekstremizmu” zaliczono tam m.in. organizację niesankcjonowanych zgromadzeń (w tym akcji protestacyjnych), przy czym sąsiadują one w tekście z organizacją zamachów terrorystycznych. Intencją Kremla jest de facto kryminalizacja wszelkiej działalności opozycyjnej.
W 2012 r. przyjęto w Rosji ustawę o organizacjach pozarządowych – agentach zagranicznych. W kolejnych latach wprowadzano do rosyjskiego prawa nowe kategorie „agentów”, obciążano ich kolejnymi obowiązkami administracyjnymi w celu utrudnienia bądź sparaliżowania działalności, zakazywano określonej aktywności. Etykietka „agenta” ma przede wszystkim dyskredytować dany podmiot w oczach społeczeństwa. Obecnie do „agentów zagranicznych” mogą zostać zaliczone nie tylko NGO-sy, ale i środki masowego przekazu, a nawet osoby fizyczne. Formalnie władze mają prawo narzucić taki status tym podmiotom, które zajmują się działalnością polityczną i otrzymują finansowanie z zagranicy. Jednak kolejne nowelizacje przepisów oraz praktyka ich stosowania doprowadziły do sytuacji, gdy za „polityczną” może być uznana każda działalność obywatelska, a za „finansowanie zagraniczne” – drobny przelew z zagranicy od obywatela rosyjskiego.
26 kwietnia prokuratura nakazała zawieszenie działalności sztabów regionalnych, ten sam los dzień później spotkał obie fundacje. Koordynatorzy sztabów już poinformowali o zakończeniu działalności w dotychczasowej formie. Materiały sprawy o ekstremizm utajniono, co oznacza najpewniej, że jedynymi „dowodami” w aktach są notatki służbowe FSB (rosyjskie sądy na ogół nie traktują tego jak przeszkody w wydaniu wyroku skazującego). Prawdopodobieństwo, że sąd odrzuci wniosek prokuratury, należy zatem uznać za marginalne.
Realizacja tego wniosku będzie stanowić poważny instrument represji politycznych. Zgodnie z rosyjskim prawem maksymalne kary za organizowanie, finansowanie czy udział w działalności ekstremistycznej wahają się od sześciu do dziesięciu lat więzienia, mogą też obejmować wpisanie danej osoby na listę ekstremistów (co odbywa się bez wyroku sądu). Oznacza to m.in. blokadę kont bankowych. Zakazane jest posługiwanie się symboliką organizacji ekstremistycznych, a wszelkie wzmianki o nich w mediach wymagają wspomnienia o ich statusie.
Jak wynika z praktyki stosowania przepisów o przeciwdziałaniu ekstremizmowi, sądy niezwykle szeroko je interpretują, a także niekiedy nadają im moc wsteczną. Zdarzało się to np. w odniesieniu do oskarżeń o upowszechnianie symboliki organizacji ekstremistycznych. To kolejny przykład pełnej instrumentalizacji rosyjskiego prawa w interesach rządzących. Sędziowie są na ogół posłusznym narzędziem w rękach organów siłowych, a te ostatnie traktują ściganie „ekstremistów” jako łatwy sposób poprawy statystyk wykrywalności ciężkich przestępstw. Wszystko to oznacza, że po spodziewanym uznaniu organizacji Nawalnego za „ekstremistyczne” karze mogą potencjalnie podlegać wszyscy, którzy w ostatnich latach publikowali w mediach społecznościowych jakiekolwiek materiały nawalnistów. Niewykluczone, że władze będą żądać „hurtowego” usuwania z internetu wszystkich takich treści – w tym wyników śledztw antykorupcyjnych – niezależnie od daty ich zamieszczenia i od formalnego wymogu, że uznanie konkretnego materiału za ekstremistyczny wymaga każdorazowo odrębnej procedury.
Społeczeństwo wobec Nawalnego
21 kwietnia w kilkudziesięciu miastach w całej Rosji odbyły się niesankcjonowane demonstracje solidarności z Nawalnym, które zgromadziły kilkadziesiąt tysięcy osób. Nad głowami demonstrantów sączyła się z ulicznych ekranów nudna, siermiężna przemowa starzejącego się przywódcy. Orędzie Putina było standardową mieszanką propagandy sukcesu (głównie w odniesieniu do walki z pandemią), narracji o „oblężonej twierdzy” (pogróżki pod adresem zachodnich „prowokatorów”) i powtarzanej – który to już raz – mantry o rzekomych perspektywach rozwoju i modernizacji kraju. Stanowiło to dojmujący dysonans w stosunku do rosyjskiej rzeczywistości: społeczeństwo ubożeje i boryka się z zapaścią systemu opieki zdrowotnej (która najdotkliwiej uwidoczniła się w pandemii), model gospodarczy skazuje Rosję na trwanie pomiędzy kryzysem a stagnacją, a o realnych perspektywach „modernizacji” wiele mówi systematyczne obniżanie się poziomu rosyjskiej nauki i nasilający się drenaż mózgów.
Wiele osób zapewne zrezygnowało z publicznego demonstrowania poparcia dla uwięzionego polityka w obliczu brutalnego tłumienia styczniowych protestów, fali represji (i pierwszych wyroków więzienia), jakie później nastąpiły, prewencyjnych zatrzymań i aresztów przed 21 kwietnia, a także nacisków na niepokornych na uczelniach i w zakładach pracy. Te ostatnie przyjmują m.in. formę „pogadanek profilaktycznych”, którym towarzyszą groźby zwolnienia lub relegowania z uczelni. Kolejnym ostrzeżeniem był zorganizowany przez FSB wyciek danych stronników Nawalnego z bazy internetowej (wiele osób dostało listy z pogróżkami) oraz zapowiedź uznania jego organizacji za „ekstremistyczne”.
Mimo tych wszystkich działań kilkadziesiąt tysięcy osób odważyło się wyjść na ulice, a zatem potencjał protestu nie zmniejszył się od początku roku (podobną skalę miały demonstracje 31 stycznia). Oznacza to, że władze nie są już w stanie znacząco stłumić sprzeciwu bez o wiele szerzej zakrojonych i brutalniejszych niż dotąd represji.
Odsetek osób sympatyzujących z Nawalnym sięga w niezależnych sondażach od kilkunastu do 20% (to dobry wynik, biorąc pod uwagę oczernianie go przez państwowe media). Choć jego rozpoznawalność gwałtownie wzrosła w ostatnich miesiącach, to aż 55% współobywateli wciąż go nie lubi bądź mu nie ufa. Nawalny drażni: mówi głośno to, o czym Rosjanie dobrze wiedzą (skala korupcji, dysfunkcyjność systemu władzy), ale o czym nie chcą myśleć na co dzień, zajęci przetrwaniem w pogarszającej się sytuacji bytowej. Wzywając do aktywnych działań na rzecz pokojowej zmiany władzy, polityk wyciąga współobywateli ze strefy komfortu – tymczasem Rosjanie nie wierzą w swoją sprawczość ani w powodzenie takiej walki, w czym utwierdzają ich represje wobec niepokornych.
Ostateczna rozgrywka?
Kreml najwyraźniej postanowił raz na zawsze rozprawić się z największym od wielu lat wyzwaniem politycznym, jakiemu przyszło mu stawić czoło. Nawalny ma zostać pozbawiony zaplecza organizacyjnego, zepchnięty w polityczny niebyt, złamany psychicznie. Jego los ma być także odstraszającym przykładem dla chętnych do pójścia w jego ślady.
Ponadto atak na struktury Nawalnego należy rozpatrywać w kontekście wrześniowych wyborów parlamentarnych. Potencjalnym zagrożeniem dla ich gładkiego przebiegu (władzom zależy na swobodnym manipulowaniu wynikami i uniknięciu protestów społecznych) jest organizowany przez nawalnistów projekt „inteligentnego głosowania”. W obliczu zawieszenia działalności struktur regionalnych jego realizacja staje obecnie pod znakiem zapytania. Chodzi w nim o zachęcanie obywateli do masowego oddawania głosów przeciwko kandydatom Kremla, by przełamać monopol polityczny Jednej Rosji, nawet jeśli oznacza to taktyczne sojusze z „koncesjonowaną opozycją”.
W ostatnich latach, w wyborach szczebla lokalnego, w związku z „inteligentnym głosowaniem” Kreml spotykały niemiłe niespodzianki (m.in. relatywne sukcesy opozycji w Moskwie w 2019, a w Nowosybirsku i Tomsku w 2020 r.). Paradoksalnie prawdopodobieństwo głosowania nie po myśli władzy rośnie wraz z zamykaniem kolejnych kanałów dialogu społeczeństwa z rządzącymi (zaostrzanie cenzury w internecie, faktyczne zniesienie wolności zgromadzeń, wypychanie ostatnich niezależnych ekspertów z różnego rodzaju ciał doradczych). Karta wyborcza to już bowiem w zasadzie jedyny, a przy tym relatywnie bezpieczny sposób zamanifestowania decydentom niezadowolenia z rozwoju sytuacji w kraju. Nawet w systemie, w którym wybory stały się de facto fikcją, praktyka pokazuje, że im więcej głosów jest „przeciw”, tym trudniej niezauważalnie sfałszować wyniki.
Zmaganie się ze skutkami statusu „ekstremistów” będzie najpoważniejszym jak dotąd wyzwaniem dla ekipy Nawalnego i jego zwolenników. Wydaje się, że nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Likwidacja starych struktur i powołanie nowych może być skuteczne jedynie na krótką metę. One też zostaną najpewniej szybko wpisane na listę ekstremistów, tymczasem cała operacja utrudni nawalnistom skuteczną komunikację ze społeczeństwem.
Kontynuacja działalności na emigracji (co oznacza przeniesienie jej całkowicie do internetu) może z kolei doprowadzić do szybkiego osłabienia wpływu na sytuację w Rosji (tym bardziej, że prawo Federacji Rosyjskiej narzuca operatorom obowiązek blokowania w sieci treści uznanych za ekstremistyczne), a w rezultacie – polityczny niebyt. Właśnie obawa przed takim scenariuszem skłoniła Nawalnego do postawienia wszystkiego na jedną kartę i powrotu do Rosji w styczniu.
Czy wszystko to oznacza, że Nawalny przegrywa lub już przegrał? Ciągła obecność polityka w sferze informacyjnej oznacza, że walka trwa, choć cena, jaką przychodzi mu płacić, jest bardzo wysoka. O ile jednak władza może likwidować kolejne struktury organizacyjne opozycji, o tyle nie zdoła zlikwidować przyczyn pogarszających się nastrojów społecznych wywołanych złą sytuacją gospodarczą, ubożeniem ludności, dojmującym poczuciem braku perspektyw i alienacji władzy od społeczeństwa. Frustracja ta będzie regularnie znajdowała ujście przy różnych okazjach i na różną skalę, niekoniecznie w formie zorganizowanej.
Dr Maria Domańska jest analityczką Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Zajmuje się badaniem polityki wewnętrznej Rosji.
Czas zdaje się grać na niekorzyść Kremla, zatem Nawalny – o ile przetrwa więzienie – ma szansę w przyszłości kontynuować swój „długi marsz” po władzę.