Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Barszcz / 04.07.2021
Jarosław Kociszewski

Podcast: Aresztowanie, więzienie i deportacja Polek z Białorusi. Opowieści Sybiraków i żołnierzy AK dodały im sił

Polski aresztowane i deportowane z Białorusi tęsknią za domem. Irena Biernacka i Maria Tiszkowska opowiadają o tym, co jak wyglądało zatrzymanie, więzienie i deportacja. Mówią o cierpieniach psychicznych, a nawet o chwili, gdy jedna z nich pomyślałą, że zostanie rozstrzelana. Siłę czerpały z doświadczeń Sybiraków i żołnierzy AK. Nie sądziły, że w ten sposób wpiszą się w historię kresów.
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Pod koniec marca 2021 r. funkcjonariusze białoruscy aresztowali pięcioro działaczy Związku Polaków na Białorusi. Wśród nich znalazły się Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. Wspominają o dużej liczbie zamaskowanych mężczyzn ubranych na czarno, którzy weszli do domów. Kobiety zostały aresztowane, a ich domy zrewidowane. Zabierano elektronikę, ale także wszystko, co miało jakikolwiek związek z polskością, w tym modlitewniki, a nawet biało-czerwoną flagę. Funkcjonariusze nie nie mogli zrozumieć, że są Polkami, choć obywatelkami Białorusi.
Od lewej stoją Maria Tiszkowska, Irena Biernacka i Anna Paniszewa (foto. Bielsat)

Biernacka i Tiszkowska w aresztach i więzieniach w Mińsku spędziły dwa miesiąca. W celach, czasem przepełnionych, były kryminalistki i więźniarki polityczne, jak one. Polkom zarzucano podżeganie do nienawiści narodowościowych, w co nadal trudno im uwierzyć, bo jedyne, co robiły, to podtrzymywanie polskich tradycji, a protestach wyborom sfałszowanym przez Alaksandra Łukaszenę protestowały tak jak inni obywatele ich kraju. Bite nie były, choć po zatrzymaniu brały takie niebezpieczeństwo pod uwagę. Wspominają bezsilność.

- Co można zrobić? Przecież człowiek nie ucieknie, a jeszcze bić zaczną - mówi Tiszkowska.

Po dwóch miesiącach kazano im wyjść z celi. Upływał termin aresztu i miały nadzieję, że trafią do aresztu domowego. Nikt niczego nie powiedział, gdy w towarzystwie funkcjonariuszy, razem z trzecią Polką, Anną Paniszewą, umieszczono je w nieoznakowanych pojazdach. Biernacka pomyślała pogodziła się nawet z myślą, że zostaną wywiezione do lasu i rozstrzelane.

- Wiem, że strzelacie w tył głowy. Dajcie się tylko pomodlić i zróbcie to szybko - Biernacka powiedziała do funkcjonariuszy. Dowodzący zapewnił, że nic złego jej nie spotka, a na dowód, jako jedyny, odsłonił twarz. Tiszkowska pamięta ogromny stres, ale też o nadzieję na odzyskanie wolności przemieszaną z myślą, że dostaje właśnie bilet w jedną stronę i nie wie, kiedy znowu spotka się z rodziną.

Kobiety zostały odstawione na granicę i przekazane funkcjonariuszom polskim. Białorusinom nie przeszkadzało, że działali nawet wbrew własnemu prawo, bo Biernacka nie miała przy sobie paszportu. Reżim Łukaszenki pozbył się trzech działaczek, ale w więzieniach nadal pozostają Andżelika Borys, przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi i Andrzej Poczobut.

Polsk tęsknią za domem. Nie wiedzą kiedy im się uda wrócić, ale wierzą też w siłę Polaków, którzy zostali na Białorusi. Podkreślają znaczenie modlitwy i doświadczeń, przekazywanych żyjących jeszcze Sybiraków i żołnierzy AK. Irena Biernacka i Maria Tiszkowska nie myślały, że zasłyszane z opowieści więzienne historie z przeszłości mogą im się kiedyś przydać, a same doświadczą trudnej historii kresowej.

Cała seria podcastów Białoruskie przebudzenie
Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.