Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukazja > Szach / 11.08.2021
Bartłomiej Krzysztan

Wiele twarzy, wspólny wróg. Skrajna prawica w Armenii i Gruzji

5 lipca tłum skrajnych prawicowców brutalnie zaatakował społeczność LGBT+ i dziennikarzy w centrum Tbilisi. Zatrważający obraz motywowanej homofobią przemocy i nieadekwatna reakcja władz są symbolami narastającego problemu prawicowej radykalizacji – nie tylko w Gruzji, ale również w sąsiedniej Armenii.
Foto tytułowe
(fot. Shutterstock)

Swoistym paradoksem w procesie konsolidowania demokracji jest umacnianie się skrajnych ruchów, które w systemach autorytarnych są siłowo likwidowane. Wolność słowa i wolność zgromadzeń, będące trzonem zachodniego systemu wartości, niejako z ontologicznej konieczności dopuszczają funkcjonowanie organizacji skrajnych i radykalnych.
W przeciwieństwie do autorytarnego Azerbejdżanu, w Armenii i Gruzji demokracja, choć wybrakowana, dopuszcza przestrzeń dla ekspresji przekonań. To idealistyczne założenie ma – jak wszędzie – niekoniecznie pozytywne skutki praktyczne.

April Gordon w raporcie o skrajnej prawicy w Gruzji, Armenii i Ukrainie przygotowanym dla Freedom House stwierdza, że tego typu ruchy zwiększają zasięg i wyrafinowanie działań niemal równolegle z postępującą demokratyzacją. Ich legitymizacja wzrasta, a obecność w dyskursie publicznym staje się coraz wyraźniejsza, co jest często odpowiedzią na liberalne reformy i tworzy paralele z fenomenem skrajnej prawicy w Europie Zachodniej i Środkowej. Jednocześnie skrajna prawica na Kaukazie posiada poważną wyjściową korzyść w postaci dominująco konserwatywnych poglądów społeczeństw regionu.

Można by z tego wyciągnąć prosty wniosek: radykalna prawica zaczyna rosnąć w siłę tam, gdzie wprowadzane są prozachodnie reformy, sprzeczne z rosyjskim interesem. Skrajna prawica miałaby być w takim scenariuszu rosyjską piątą kolumną w demokratyzujących i liberalizujących się społeczeństwach. To myślenie, choć popularne, jest błędne, a bliższe przyjrzenie się ideologiom i praktykom wskazuje na głęboką dywersyfikację wewnętrzną ruchów skrajnie prawicowych.


Nadal obecne jest skrzydło prorosyjskie, czego przykładem jest Sojusz Patriotów w Gruzji. Są też tradycjonalistyczni nacjonaliści, jak Sasna Tsrer i Armeńska Federacja Rewolucyjna, a także konserwatyści i fundamentaliści religijni. Część z nich cechuje się wyraźnymi podobieństwami do rosyjskiej skrajnej prawicy – uznawaniem wartości gruzińskiego prawosławia lub ormiańskiego kościoła apostolskiego jako jedynej obrony przed dekadencją Zachodu. Widoczny jest jednak również wzrost znaczenia ruchów alt-rightowych, quasi-faszystowskich i wzorowanych na skrajnej prawicy w Europie Zachodniej. To, co te ruchy łączy, to typowy wszędzie dla skrajnej prawicy sprzeciw wobec liberalnej demokracji oraz przywiązanie do fetyszyzowanych rządów silnej ręki i natywizmu. Niezależnie od ideologii, zewnętrznych kontaktów i praktyk działania, skrajna prawica na Kaukazie jest skupiona na walce z jednym wrogiem: Zachodem – zarówno z jego wartościami, jak też z często relatywistyczną, opartą na interesach polityką.

Gruzja – homofobia i ksenofobia w cynicznej grze władzy

Homofobicznie motywowana agresja nie jest w Gruzji niczym nowym. Praktycznie co roku próba organizacji parady równości kończy się wściekłymi atakami ze strony cerkwi oraz tradycjonalistycznych środowisk politycznych. Regularnie przemoc werbalna przeobraża się w fizyczne ataki na uczestników. Od lat badania socjologiczne wskazują, że Gruzja, a także Armenia, znajdują się na samym szczycie listy najbardziej homofobicznych i nieprzyjaznych osobom LGBT+ państw w Europie Wschodniej.

W czasie tegorocznej parady w Tbilisi oprócz agresji wobec członków społeczności LGBT+ i osób ich wspierających, miały miejsce bezprecedensowe ataki na dziennikarzy. Najtragiczniejszą konsekwencją ataków jest śmierć Lekso Laszkarawy, operatora telewizji Pirweli. Kamerzysta zmarł 11 lipca, dwa dni po wyjściu ze szpitala, gdzie znalazł się w wyniku pobicia sześć dni wcześniej. Jego śmierć wywołała demonstracje, a napiętą atmosferę podsyciła oficjalna informacja o przyczynie śmierci, jaką miało być rzekome przedawkowanie narkotyków. Protestujący i dziennikarze wskazywali na pobicie. Jakby tego było mało, prokuratura nie postawiła zarzutów żadnemu z liderów skrajnej prawicy odpowiedzialnej za ataki, a premier Irakli Garibaszwili wziął w obronę cerkiew, mimo że kilku księży aktywnie uczestniczyło w aktach przemocy.

„Przemoc w centrum Tbilisi 5 lipca może być pouczająca, ponieważ była otwarcie inspirowana i wspierana przez Gruzińską Cerkiew Prawosławną. Głównymi osobami, które planowały, co się wydarzy, były jednak grupy skrajnie prawicowe. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju transformacją skrajnie prawicowych ugrupowań. Cerkiew nadal jest najbardziej autorytatywna, ale nie najbardziej aktywna i nie dyktuje, o co chodzi w sprzeciwie”, mówi Szota Kincza, dziennikarz OC Media, od lat śledzący działania skrajnie prawicowych grup w Gruzji.
Procesja Cerkwi w "Międzynarodowy Dzień Przeciwko homofobii". Tibilisi 2013 rok (fot. Shutterstock)

Premier Garibaszwili tradycyjnie oskarżył o podżeganie do przemocy Micheila Saakaszwilego i opozycyjny Zjednoczony Ruch Narodowy. Jednocześnie, wykorzystując manipulacyjny zabieg obwiniania ofiar, oskarżył organizatorów marszu o jego propagandowy charakter, którego przekaz jest nieakceptowalny dla większości Gruzinów. Nie bez konsekwencji – dziennikarze i gruzińska opozycja oprotestowali wystąpienie premiera podczas konferencji w Batumi z udziałem przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela.

Reakcja Zachodu jest ograniczona, choć na podstawie komentarzy amerykańskich i europejskich dyplomatów można wnioskować, że cierpliwość wobec Tbilisi powoli się kończy, co może skutkować poważnymi następstwami, w tym sankcjami. Wydarzenia z 5 lipca wskazują, jak poważnym zagrożeniem dla i tak nadwyrężonego stanu gruzińskiej demokracji jest wzrost znaczenia radykalnych, skrajnie prawicowych ruchów politycznych. Jeszcze bardziej niepokojący jest brak reakcji i przemyślanej polityki wobec radykalizacji, a nawet jej polityczne wykorzystywanie.

Biorąc pod uwagę wyniki ostatnich wyborów, wydawać by się mogło, że skrajna prawica nie ma rzeczywistego wpływu na politykę. „Jest to bardzo aktywna mniejszość, która z pewnością mogłaby wpływać na agendę, zwłaszcza jeśli byłaby w stanie stworzyć jakiś sojusz, który pomógłby jej wygrać następne wybory lokalne [odbędą się na jesieni 2021 r. – przyp. B.K.]. Teraz jest taki etap transformacji, kiedy oni w pewien sposób odnoszą sukces, ale nie w sensie wyborczym. Można założyć, że wobec tego próbują odnieść sukces poprzez działania siłowe”, stwierdza Kincza. Badania przeprowadzone przez The Caucasus Research Resource Centre – Georgia wskazują, że aktywność w mediach społecznościowych (wzrastająca liczba stron internetowych, postów i udostępnień) może być podstawą do uznania, że w przypadku wyborczego zjednoczenia skrajna prawica ma szansę zyskać instytucjonalną legitymizację.

W Gruzji regularnie pojawiają się zapewnienia poszczególnych liderów o wspólnej prawicowej liście. Ostatnio taką zapowiedź złożył Sandro Bregadze, lider Gruzińskiego Marszu, wielokrotnie takie inicjatywy pojawiały się ze strony Lewana Wasadzego, biznesmena i polityka, związanego m.in. z Aleksandrem Duginem, rosyjskim geopolitykiem znanym ze snucia neoimperialnych i eurazjatyckich wizji, przychylnie przyjmowanych na Kremlu. Wspólny front jest jednak trudny do zrealizowania ze względu na odmienny stosunek do Rosji. Kincza tłumaczy, że „skrajnie prawicowe ugrupowania nie zdołały się w pełni przekształcić, aby przedstawić się jako mniej prorosyjskie. Zaszkodziły same sobie, ponieważ w tygodniach poprzedzających Tbilisi Pride w dyskursie dominował Wasadze. Wygłosił kilka prorosyjskich oświadczeń, co nie jest tendencją dla skrajnie prawicowych grup w ostatnich latach”.

Dla ruchów neonazistowskich oraz alt-rightu związki z rosyjskimi organizacjami, a nawet omijanie krytyki rosyjskiej polityki neoimperialnej, są niedopuszczalne. W Gruzji nadal otwarta prorosyjska postawa jest politycznym samobójstwem. Społeczeństwo może być negatywnie nastawione do zachodnich wartości, ale nie oznacza to automatycznie zwrotu ku Rosji, a więc pozycjonowanie się nowej skrajnej prawicy jest pozbawione aspektu geopolitycznego.
Istotna jest tu również zmiana pokoleniowa. Kincza: „Młode pokolenie nie było świadkiem wojen, ale czasami z tego powodu jest jeszcze radykalniejsze. Z braku doświadczenia stało się bardziej militarystyczne, bardziej nacjonalistyczne i agresywniejsze, na przykład w sposobie postrzegania mniejszości etnicznych w Gruzji.

Występuje również renesans uznania dla Zwiada Gamsachurdii [pierwszego prezydenta Gruzji po rozpadzie ZSRR – przyp. B.K.] i ruchu nacjonalistycznego wśród młodego pokolenia. W pewnym sensie są oni zatem jeszcze bardziej antyrosyjscy. Jest też internet i młodzi ludzie z pewnością są zafascynowani ruchami europejskimi i amerykańskimi. I to jest niebezpieczne”. Przykładem takiej młodej organizacji jest Alternatywa dla Gruzji, wzorowana na Alternatywie dla Niemiec.

Został też zdefiniowany nowy „Inny”. Szota Kincza nie ma wątpliwości, że narracje nacjonalistyczne związane z integralnością terytorialną są zastępowane przez homofobię i ksenofobię: „Większość Gruzinów przezwyciężyła negatywne nastawienie do Abchazów i Osetyjczyków. Przez utratę ultranacjonalistycznego podejścia niektórzy musieli znaleźć nowego wroga. W przeszłości byli to świadkowie Jehowy, Abchazowie, Osetyjczycy, a teraz chodzi wyłącznie o społeczność LGBT+ i imigrantów”.

Mimo braku parlamentarnej reprezentacji radykalne narracje są coraz wyraźniej obecne w dyskursie publicznym. Co więcej, instrumentalizują je wiodące partie polityczne, przede wszystkim rządzące Gruzińskie Marzenie.
Przewodniczący parlamentu Gruzji Kaha Kuczawa, prezydent Salome Zurabiszwili, premier Irakli Garibaszwili podczas manewrów wojskowych z NATO w 2021 (fot. Wikicommons)
Wymiernymi przykładami takich działań jest zaostrzenie przepisów migracyjnych, zakaz zakupu ziemi przez obcokrajowców oraz plany ograniczenia zajęć z edukacji seksualnej. „Gruzińskie Marzenie doszło do władzy z obietnicą pozbycia się agresywnej i dzielącej retoryki liberalnej – tłumaczy Kincza – ale niektóre polityki liberalne są kontynuowane. GM pozostał też przy kursie proeuropejskim. Gruzinom trudno jest zrozumieć, jak możliwe jest zbaczanie w kierunku nieliberalnej demokracji i utrzymywanie takiej polityki zagranicznej. Myślę, że jest to związane z nadchodzącymi wyborami. GM wraca do swojej twardej bazy – zawsze mieli ultrakonserwatywnych, antyliberalnych sojuszników, takich jak Sojusz Patriotów.

Pojawiają się też nowi gracze, którzy próbują zyskać na znaczeniu. Kilka lat temu, gdy Giorgi Gacharia [były premier z ramienia GM, aktualnie w opozycji – przyp. B.K.] musiał zareagować na działania grup neonazistowskich, było to proste: wystarczyło zatrzymać ich lidera. Posługiwanie się hitlerowskim salutem okazało się nieakceptowalne zarówno dla społeczeństwa, jak i kościóła. Ale teraz politycy wykorzystują skrajnie prawicowe grupy, a one stają się zagrożeniem. To może być kalkulacja”. Próbując zagospodarować rosnącą antysystemową mniejszość dla doraźnych politycznych celów, Gruzińskie Marzenie podejmuje niebezpieczną grę, której rezultat niekoniecznie musi być dla niego korzystny.

Armenia – skrajna prawica w sieci znanych wrogów

Odmiennie wygląda sytuacji w Armenii, gdyż tam skrajna prawica to znacznie nowszy fenomen. Przed rewolucją z 2018 r. skrajnie prawicowe ruchy były marginalne. Nie oznacza to jednak, że brakowało radykalnych narracji, szczególnie nacjonalistycznych. Wyraźna aktywizacja nastąpiła po rewolucji w związku z powstaniem takich grup jak Adekvad, VETO czy partia polityczna Zartong. Oczywistą przyczyną radykalizacji jest wspomniany mechanizm otwarcia przestrzeni dyskursu, ograniczonej wcześniej w modelu miękkiego autorytaryzmu. Jednak równie znaczący jest kierunek zmian podjętych przez Nikola Pasziniana, skonfrontowany z polityką starego reżimu.

Edgar Wardanian, założyciel i redaktor naczelny internetowego czasopisma Detector.am zajmującego się m.in. tropieniem dezinformacji i działalności ruchów radykalnych, mówi: „Republikanie [Republikańska Partia Armenii, rządząca w latach 1998–2018 – przyp. B.K.] w swojej polityce mieli sporo elementów, które wpisywały się w skrajnie prawicową narrację. Było to zawoalowane, ale jednak występowało. W parlamencie współpracowali z Armeńską Federacją Rewolucyjną, która reprezentowała skrajniejsze, prawicowe skrzydło w koalicji. Dasznakom [popularne określenie członków AFR – przyp. B.K.] z tych pozycji zdarzało się również republikanów krytykować’.

Jednym słowem, skrajnie prawicowa narracja była usankcjonowana w polityce partyjno-państwowej.

Wraz marginalizacją republikanów ze strony starej władzy pojawiło się zapotrzebowanie na znalezienie odpowiednich politycznych środków, którymi można by było uderzyć w prozachodnią i prodemokratyczną porewolucyjną ekipę. Celem jest przede wszystkim zachowanie wpływów politycznych i ekonomicznych, nadwyrężonych w efekcie antykorupcyjnych działań Pasziniana i jego osobistej głębokiej awersji do Serża Sargsjana i, przede wszystkim, Roberta Koczarjana. Wówczas pojawiły się ruchy skrajnie prawicowe, silnie eksploatujące antyzachodnią retorykę. Wardanian nie ma wątpliwości, że są one narzędziem w rękach dawnego reżimu: „Koczarjan i republikanie potrzebują instrumentów, aby uderzać w legitymizację demokratycznie wybranej władzy. Ich retoryka i cele są tożsame z narracjami nowej skrajnej prawicy – za aksamitną rewolucję odpowiedzialny jest Zachód uosabiany przez George’a Sorosa, a reformy są atakiem na ormiańską tożsamość, tradycję i duchowość”. Ideologia jest więc wyłącznie dekoracją, instrumentalnie wykorzystywaną do brutalnych ataków politycznych.

Pierwsze protesty skupiały się wokół sprzeciwu wobec ratyfikacji Konwencji Stambulskiej, Adekvad był również zaangażowany w homofobiczne performanse i fizyczne ataki na członków społeczności LGBT+, a także w oplecione w antyunijne slogany akcje wymierzone w finansowane z Zachodu organizacje pozarządowe. Również republikanie podchwycili tę narrację. Eduard Szarmazanow, były republikański wicemarszałek parlamentu przedstawił kilka propozycji dyskryminujących ustaw, obejmujących np. „zakaz pedofilskiej i homoseksualnej propagandy”.

Sytuacja zmieniła się diametralnie w konsekwencji ormiańskiej porażki w drugiej wojnie o Górski Karabach. Wardanian: „po zakończeniu wojny ruchy ultraprawicowe i dawny reżim zaczęły mówić jednym głosem, skupiając się na jednym temacie. Zgodnie z ich retoryką Paszinian sprzedaje Armenię Azerbejdżanowi i Turcji, a wojna to część wrogiej ormiańskiej tożsamości polityki Zachodu, również będącego ważnym graczem w tej sieci powiazań”. Nie dziwi zatem, że w odróżnieniu od gruzińskiej, ormiańska skrajna prawica oraz ci, którzy taką retorykę wykorzystują, są naturalnie prorosyjscy.

Same organizacje odrzucają oskarżenia o związkach z Rosją, nie ma też twardych dowodów na finansowanie, jednak trudno nie dostrzec jawnych powiązań. Wardanian kontynuuje: „Oni mówią to samo, co radykalne ugrupowania w Rosji, występują w rosyjskich filmach i reportażach, powtarzając propagandę Kremla. Pozycjonują się też przeciw prozachodniemu rządowi Pasziniana, uznając, że jego działania to zdrada nie tylko Armenii, ale również Rosji i jej zdrowych, duchowych wartości”. Jednocześnie, w przeciwieństwie do Gruzji, rola Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego jest dość ograniczona, choć na spotkaniach skrajnej prawicy pojawia się również niższy rangą kler.

Najbardziej interesującym elementem związanym z działaniami nowej skrajnej prawicy jest fakt, że prorosyjska, antyzachodnia narracja trafia do opinii publicznej za pomocą form i środków wykreowanych na Zachodzie. Adekvad powstał jako platforma w mediach społecznościowych, koordynowana przez Artura Danieliana i Narka Maliana. Danielian jest obywatelem rosyjskim (od 2016r. ma również paszport ormiański), krótko zaangażowanym w tworzenie strategii powstałej w 2015 r. partii Pasziniana Kontrakt Społeczny. Malian jest właścicielem agencji PR, wcześniej był doradcą byłego głównego komendanta policji Władimira Gasparjana.
Protesty przeciwko Nikoli Paszinianowi (fot. Shutterstock)

Działacze Adekvadu współtworzyli portal AntiFake, stworzony wyłącznie w celu ataku na Pasziniana. W raporcie Atlantic Council’s Digital Forensic Research Lab wskazano jednoznacznie, że portal używa technik manipulacyjnych i celowej dezinformacji. Edgar Wardanian wskazuje, że nowa skrajna prawica doskonale rozumie zachodnią kulturę, a także potencjał mediów społecznościowych w procesach radykalizacji. Intensyfikacja działań wiążę się również próbami budowania relacji z europejską skrajną prawicą, przede wszystkim w Szwecji i Niemczech.

Otwartym pytaniem pozostaje, czy nowa skrajna prawica jest zagrożeniem dla demokratyzującej się Armenii. Wardanian twierdzi, że „gdyby działała na marginesie, nie byłoby to istotnym zagrożeniem, problem w tym, że jej retoryka staje się coraz bardziej mainstreamowa. Dawni republikanie, zarówno ci związani z Koczarjanem, jak i Sargsjanem, mocno się zradykalizowali. Koczarjan przykładowo stwierdził, że po powrocie do władzy zamknie wszystkie organizacje pozarządowe, uznając je za zagranicznych agentów. Jako że są główną siłą opozycyjną, narracja skrajnej prawicy znalazła swoje miejsce w parlamencie, co jest niebezpieczne. Podobnie jak fakt, że nie idzie za tym faktyczna ideologia, ale pragmatyczny, racjonalny wybór i instrumentalizowanie skrajnych emocji w celu zachowania zasobów i powrotu do władzy. Nie ma wątpliwości, że dolewają w ten sposób oliwy do ognia, a oparcie przekazu na trzech filarach – populizmie, narracji skrajnie prawicowej i prorosyjskości – poskutkuje tym, że na Kremlu zapewne znajdzie się dla nich jakiś wpływowy sojusznik”.

Czy widmo faszyzmu krąży nad Kaukazem?

Próbując odpowiedź na to pytanie, trudno wyciągać daleko idące wnioski. Skrajna prawica, zarówno ta tradycyjna, jak też nowoczesna w formie i narracjach, aktywizuje się, stając się wyraźnie słyszalnym głosem, a także fizycznym zagrożeniem dla mniejszości. Nie odróżnia to sytuacji w Gruzji i Armenii od tendencji widocznych od lat w Europie Zachodniej i Środkowej. Istnieje jednak znacząca różnica, gdyż poza nielicznymi wyjątkami normalizowania narracji radykalnie prawicowych (jak wprowadzenie narodowców do polskiego parlamentu przez Pawła Kukiza w 2015 roku czy współpraca opozycji węgierskiej z Jobbikiem), zasadniczo na zachód od Kaukazu ich wpływ jest marginalizowany, a poszczególne państwa posiadają konkretne strategie polityczne radzenia sobie z problemem.
Bartłomiej Krzysztan jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i niezależnym analitykiem. Zajmuje się antropologią polityczną, pamięcią zbiorową i konfliktami na Kaukazie.
W Armenii i Gruzji natomiast poważne niebezpieczeństwo wiążę się z instrumentalnym wykorzystaniem skrajnie prawicowej retoryki i aktywności grup do osiągania wymiernych politycznych celów. Dla zachodnich partnerów powinno to być źródłem niepokoju. Socjotechniczne instrumentalizowanie skrajnych ideologii w dłuższej perspektywie kończy się najczęściej pułapką jeszcze bardziej wzmocnionej radykalizacji i spirali przemocy.

Raporty przywoływane w artykule:
- April Gordon, A New Eurasian Far Right Rising: Reflections on Ukraine, Georgia and Armenia, I 2020, Freedom House.
https://freedomhouse.org/sites/default/files/2020-02/FarRightEurasia_FINAL_.pdf.
- Armenia Assailed by Deceptive “Fact-Checking” Groups, Part 1: The Players, 2.V.2019, Atlantic Council’s Digital Forensic Research Lab.
https://medium.com/dfrlab/armenia-assailed-by-deceptive-fact-checking-groups-part-i-the-players-2ce03daf2d28.