Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Majdan / 06.09.2021
Michał Kacewicz

Zełenski u Bidena: obietnice i prezenty

Ukraiński prezydent wreszcie odwiedził Waszyngton. Wizytę przekładano kilka razy, Biały Dom nawet godziny przed wizytą zmienił plany. Na przeszkodzie stawała sytuacja w Afganistanie i huragan Ida. W rzeczywistości w relacjach ukraińsko-amerykańskich już od miesięcy nawarstwiały się poważne problemy.
Foto tytułowe
Parada wojsk NATO w tym amerykańskich podczas Święta Niepodległości Ukrainy. Kijów 2018 (fot. Shutterstock)

Spotkanie Joe Biden – Wołodymyr Zełenski stanowiło wydarzenie roku w ukraińskim kalendarzu dyplomatycznym. Co prawda przełomu w drodze do NATO, ani zmiany w sprawie Nord Stream 2 nie będzie ale udało się dostać kilka mniejszych prezentów budujących związki Ukrainy z Zachodem.

Wizytę przesuwano wielokrotnie, a powodem była wolta Waszyngtonu w sprawie Nord Stream 2 i sygnał, że USA nie będą naciskać na Niemcy i Rosję sankcjami za dokończenie budowy gazociągu na dnia Bałtyku. Druga nitka gazociągu stworzy Rosji możliwości przesunięcia znacznej części tranzytu gazu z magistrali biegnących przez Ukrainę na drogę północną (w przyszłości również południową) i da Rosji środek nacisku na Ukrainę w postaci opcji całkowitego zablokowania dostaw gazu.
(fot. Shutterstock)
O to toczyła się gra Kijowa, w której padały mocne słowa i nazywanie zmiany polityki amerykańskiej „zdradą monachijską” i nowym memorandum budapesztańskim. W 1994 r. w Budapeszcie zachodnie mocarstwa i Rosja podpisały z Ukrainą memorandum, w którym ta zrzekła się odziedziczonej po ZSRR broni atomowej w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i integralności terytorialnej. Aneksja Krymu i okupacja Donbasu pokazały, ile warte były te gwarancje. Dlatego i teraz Zełenski oczekuje czegoś więcej niż kolejne deklaracje. Trudno było się jednak spodziewać, że załatwi to w czasie jednej, pierwszej wizyty. Zwłaszcza, że sam zrobił wiele, by obniżyć poziom zaufania w relacjach z USA. Na razie musi zadowolić się kilkoma mniejszymi korzyściami i potwierdzeniem, że USA wspierają Kijów.

Gdzie ta chemia?

Dla Zełenskiego to pierwsza, długo wyczekiwana wizyta w Białym Domu. Dla Bidena to pierwsze spotkanie z prezydentem Ukrainy. Jednak prezydent USA nie miał tak dużej presji na to spotkanie. Ma dziś na głowie Afganistan, problemy wewnętrzne i pandemię. Mimo, że Biden był uznawany za polityka dobrze zorientowanego w sprawach wschodnioeuropejskich (jako wiceprezydent u Barracka Obamy odpowiadał za kontakty z Kijowem, w tym w czasie Majdanu i wojny w Donbasie), to na razie o wiele więcej zainwestował w spotkanie z Władimirem Putinem w Szwajcarii. Spotkanie z Zełenskim miało oczywiście inny charakter. Biden przyjmował sojusznika i lidera państwa, które jest obiektem rosyjskiej agresji, a od utrzymania jego niepodległości zależą losy Europy. – Nie wiem, czy pojawiła się chemia, ale to, że rozmawialiśmy dwie godziny, zamiast zaplanowanej godziny świadczy o tym, że jesteśmy sobą zainteresowani – powiedział po spotkaniu Wołodymyr Zełenski.

Nie odbył się jednak zwyczajowy, wspólny briefing prasowy prezydentów. Biały Dom tłumaczył, że prezydent ma natłok obowiązków. A Zełenski, że musi jechać na spotkanie z kongresmenami, w tym grupą lobbującą interesy ukraińskie w Kongresie. Niby zrozumiałe, ale doskonale pokazujące, że chemii faktycznie brak. I nic dziwnego. Administracja Bidena od początku z dużą nieufnością podchodziła do ekipy Zełenskiego. Jeszcze w czasie prezydentury Donalda Trumpa prokuratura i służby w Kijowie uwikłały się we wpływający na amerykańską kampanię wyborczą skandal. Chodziło o rzekome amerykańskie naciski na Ukraińców, by rozpoczęli śledztwo w sprawie Huntera Bidena, syna Joe Bidena, który działał w biznesie na Ukrainie. Po drodze wypływały jeszcze taśmy rzekomych rozmów Joe Bidena z Petrem Poroszenką, z których wynikało, że ówczesny amerykański wiceprezydent dyrygował ukraińskim prezydentem.

Powodów redukcji zaufania Białego Domu było więcej. Na przykład czystki, jakie Zełenski przeprowadził w resortach siłowych. Zwłaszcza dymisja ministra spraw wewnętrznych Arsena Awakowa, który miał może wiele wad, ale z amerykańskiego punktu widzenia jedną ważną zaletę – współpracował z doradcami z USA w kwestii reformy struktur bezpieczeństwa i był wobec nich lojalny.

Amerykanie na pewno mieli za złe Zełenskiemu, że jego ekipa nie zerwała współpracy z oligarchą Ihorem Kołomojskim. Do tego dochodziła jeszcze rosnąca irytacja Waszyngtonu, że w Kijowie trudno znaleźć jeden adres jednego ośrodka, który kreuje politykę zagraniczną. Niby jest nim Biuro Prezydenta, ale również MSZ, rząd, a w sferze bezpieczeństwa – Ministerstwo Obrony. I jeszcze szef prezydenckiej administracji Andrij Jermak, postać uzurpująca sobie prawo do wpływania na relacje z USA. Amerykanie również potrafili wymierzać Zełenskiemu policzki. Np. przesuwając spotkanie z Bidenem, czy przysyłając na obchody Dnia Niepodległości Ukrainy i Platformę Krymską Pete’a Buttgiega, niby wschodzącą gwiazdę Demokratów, ale jednak, zaledwie sekretarza ds. transportu.

Kroplą przelewającą czarę goryczy po obu stronach była kwestia Nord Stream 2. Początkowo zmiana amerykańskiego podejścia do gazociągu była szokiem dla Zełenskiego. Potem z jego strony, a także ukraińskich polityków i mediów padło wiele gorzkich słów pod adresem USA. Jednocześnie amerykańscy politycy mają pełną świadomość, że Kijów nie ma wyboru. Musi po prostu współpracować z USA, bo nie ma innego wyjścia. Wobec Rosji nie będzie miał silniejszego sojusznika.
Zełenski poleciał do Waszyngtonu pogodzony z tą konkluzją. Mało tego, postarał się, żeby zatrzeć złe wrażenie z ostatnich miesięcy i pokazać, że Amerykanie powinni na Ukrainę liczyć i bardziej się angażować. Warto wspomnieć o udanej misji ukraińskich sił specjalnych, które pomogły w ewakuacji z Kabulu Afgańczyków współpracujących z Kanadą. A przede wszystkim o podpisanej wczoraj w Waszyngtonie umowie ukraińskiego Energoatomu i amerykańskiego koncernu Westinghouse Electric. Amerykanie mają wybudować dla ukraińskich elektrowni pięć nowych reaktorów jądrowych za sumę 30 mld. dolarów. To znaczący kontrakt pokazujący, jak wielkie możliwości inwestycyjne i zakupowe otwierają się na Ukrainie. A przecież w kolejce czeka gigantyczna i niemodernizowana od dekad ukraińska infrastruktura transportowa, energetyczna, portowa i przemysłowa. Zełenski to rozumie i potrafi wykorzystać. Dziś, zaraz po spotkaniach w Waszyngtonie udał się do kalifornijskiej Doliny Krzemowej, rozmawiać z biznesem branży IT.

Prezenty z Ameryki

Zełenski zrozumiał też, że czas, kiedy z Kijowa płynęły zapewnienia „prozachodniego” kursu, a w zamian z Waszyngtonu równie solenne przyrzeczenia wsparcia na drodze do NATO, już się skończył. Dlatego Kijów stara się, by obok pięknych deklaracji, pozyskiwać nawet wydawałoby się mało znaczące, ale konkretne „prezenty”. Również teraz z Waszyngtonu Zełenski przywiezie kilka takich podarunków, które bardziej będą zbliżać Ukrainę do Zachodu, niż patetyczne deklaracje i podpisywane memoranda.

Oprócz wspomnianej umowy z Westinghouse, które zrewolucjonizuje ukraiński rynek energetyki atomowej, są i inne. Np. 463 mln USD na „wsparcie reform i demokracji”, 60 mln USD pomocy dla ukraińskich sił zbrojnych i 45 mln. pomocy humanitarnej dla strefy przyfrontowej w Donbasie, oraz ponad 12 mln USD na walkę z pandemią i 3 mld USD kredytu preferencyjnego na rozwój rolnictwa, polityki klimatycznej, energetyki i infrastruktury. W ramach pomocy wojskowej USA mają dostarczyć Ukrainie m.in. większą ilość zestawów przeciwpancernych Javelin. Zełenski przywiezie również szereg szczegółowych umów o współpracy wywiadowczej, cyberbezpieczeństwa i wspólnych badań w przemyśle obronnym.

Obaj prezydenci wymienili się oczywiście pakietem deklaracji i obietnic. Ze strony Bidena padło, że jest przeciw gazociągowi Nord Stream 2. I popiera wejście Ukrainy do NATO, a Kijów jest partnerem strategicznym Ameryki. Zełenski przed wyjazdem do USA zapewniał, że chce usłyszeć konkretne „tak” lub „nie” w sprawie NATO, co wielu dziennikarzy interpretowało, że stawia sprawę na ostrzu noża i chce po prostu MAP (Membership Action Plan, czyli Plan działań na Rzecz Członkostwa – pierwszy poważny krok w drodze do Sojuszu). Nic takiego się nie stało.

Amerykańska administracja unika takich deklaracji. Biden nie powiedział również, jakie kroki zamierza podjąć przeciw Nord Stream 2 i co dać Ukrainie w wypadku odcięcia rosyjskiego gazu. Pod tym względem, jak można się było się spodziewać, Zełenski wróci z kolejnymi obietnicami prezentów, a nie z wyczekiwanymi podarunkami. Zresztą i on wygłosił kilka pięknie brzmiących deklaracji. Że będzie walczył z korupcją, zreformuje sądownictwo i będzie walczył z dyskryminacją i rasizmem, a także zreformuje zarządzanie spółkami państwowymi. Te zapewnienia są przepisane z listy życzeń, albo raczej listy pretensji USA o kiepsko prowadzone reformy.
Michał Kacewicz - reporter i publicysta Biełsatu, zajmujący się tematyką wschodnią. Mieszkał i studiował w Rosji. Autor biografii Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.
Amerykańskie obietnice wsparcia dla Ukrainy i ukraińskie przeprowadzenia reform nie są niczym nowym. To tylko kolejne zwrotki powtarzanej od lat mantry. Pod tym względem Zełenski może czuć się rozczarowany. Nie wróci z Waszyngtonu z na tyle silnymi gwarancjami, by stanąć nimi wzmocniony przed Putinem. Ale i Amerykanie nie odbudowali zaufania do ekipy z Kijowa i widać, że nie traktują jej tak priorytetowo, jak oczekują tego Ukraińcy.