Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak > Czajnik / 15.02.2022
Mariusz Marszewski

Igrzyska olimpijskie przypomniały o Ujgurach. Ta długa historia ma bolesny epilog

Gdy trwają XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, warto sięgnąć po książkę, która kreśli pasjonujący obraz kształtowania się intensywnie prześladowanej w Chinach mniejszości narodowej – Ujgurów. Z ich emblematami narodowymi na pekińskiej skoczni pojawił się najlepszy turecki skoczek narciarski Fatih Arda İpcioğlu.
Foto tytułowe
(Shutterstock)

W zeszłym roku ukazał się polski przekład Anny Doroty Kamińskiej książki australijskiego historyka Davida Brophy’ego Naród ujgurski. Reformy i rewolucje na pograniczu rosyjsko-chińskim. Profesor Uniwersytetu Sydney opisuje w niej dzieje kształtowania się tożsamości Ujgurów, mieszkańców zachodniego pogranicza Chin. Dzięki temu do polskiego czytelnika trafiła wieloaspektowa analiza niezmiernie skomplikowanej kwestii ujgurskiej w Chinach, problemu, który ilustruje jeden z najważniejszych dylematów naszych czasów.

Żyjemy w epoce, w której państwa demokratyczne pod nieformalnym przywództwem USA mówią o wolności, a państwa autorytarne na czele z Chinami – o prawach. Każda z dwóch stron tego ideowego konfliktu koncentruje się na innych aspektach życia społecznego – liderzy państw demokratycznych kładą nacisk na indywidualistyczną wolność, a przywódcy państw autorytarnych na wspólnotowy ład i porządek. Pobocznym efektem tego sporu stało się m.in. sformułowanie w latach 90. ubiegłego stulecia przez Mahathira bin Mohammada i Lee Kuan Yew, ówczesnych przywódców Malezji i Singapuru, koncepcji wartości azjatyckich oraz azjatyckich koncepcji praw człowieka. Kładą one nacisk na obowiązki jednostki wobec władzy i wspólnoty oraz na kwestie praw społecznych, których brak lub niedostatek determinuje niemożność realizacji praw politycznych.
Półksiężyc na błękitnym tle jest symbolem Ujgórów.

Ofiarą skutków ubocznych globalnego sporu Zachodu ze Wschodem padli Ujgurzy, muzułmańscy i tureckojęzyczni mieszkańcy zachodniej części Chin (lub wschodniej części Azji Centralnej – samo określenie ich miejsca zamieszkiwania często zdradza stosunek osoby mówiącej czy piszącej na ten temat do nich i do całego sporu). Od powstania Chińskiej Republiki Ludowej w 1949 roku naród ten znajduje się na cenzurowanym Pekinu i jest traktowany jako źródło, zgodnie z językiem używanym w oficjalnych dokumentach Komunistycznej Partii Chin, „zagrożeń separatyzmu i terroryzmu”. W XXI wieku został z tego powodu poddany eksperymentom socjotechnicznym ChRL. Do ich realizacji używa się najnowocześniejszych technologii, przez co zamieszkana przez nich prowincja Xinjiang stała się miejscem, gdzie ziszcza się dystopijna wizja rodem z literatury czy filmów science fiction: absolutna kontrola biurokratycznego aparatu państwa nad społeczeństwem. Dla tego rodzaju praktyk politycy, dziennikarze i naukowcy z krajów demokratycznych nie znaleźli innych określeń niż ludobójstwo kulturowe, co spowodowało jedynie usztywnienie stanowiska władz Państwa Środka w kwestii ujgurskiej.

Historia Ujgurów zanim zostali nazwani Ujgurami

Trudna do przecenienia praca Brophy’ego pokazuje, jak powstawał nowoczesny naród ujgurski w XIX i XX wieku i w jaki sposób jego rozdźwięk z elitami Chin – mandżurskimi, republikańskimi i komunistycznymi – zepchnął go na kurs kolizyjny z jednoczącym się Państwem Środka. Przynajmniej część zjawisk społecznych zachodzących w dalekiej Azji Centralnej brzmi dla polskiego ucha bardzo znajomo, gdyż przypomina znane z podręczników dylematy władz państw zaborczych w kwestii polskiej mniejszości i jej elit w ramach procesów integracji i modernizacji Niemiec, Rosji czy Austro-Węgier. Brophy odwołuje się przy tym do konstruktywistycznych teorii budowy nowoczesnych narodów. Nie ucieka jednocześnie od oczywistych dla niego jako sinologa związków mieszkańców zachodnich krańców Państwa Środka z chińską ekumeną.

Autor Narodu ujgurskiego omawia też, jak starożytni mieszkańcy regionu od niepamiętnych czasów żyli w oazach pustyni Takla-Makan, mówili językami tureckimi i wyznawali różne religie. Jak dawni wyznawcy szamanizmu, chrześcijanie nestoriańscy, manichejczycy i buddyści w średniowieczu stali się gorliwymi muzułmanami. I jak, niezależnie od wyznania, przez stulecia wyróżniali się rozwiniętą kulturą, tradycyjną gościnnością, pracowitością i ogromną smykałką do interesów. Pokazuje, jak mieszkając na pograniczu Azji Centralnej i Chin i będąc również najważniejszymi ówczesnymi biznesmenami Jedwabnego Szlaku, stali się sponsorami podbojów Czyngis-chana i jego mongolskich wojowników. Jak oferowali środki finansowe na dalekie wyprawy i dostarczali jego armiom szpiegowskich „oczu i uszu”. I jak spośród nich rekrutowała się administracja państwowa Czyngisydów posługująca się własnym pismem ujgurskim, umożliwiająca efektywne zarządzanie ogromnym imperium rozciągającym się od Morza Południowochińskiego do Morza Śródziemnego.

Brophy pokazuje, jak Ujgurzy weszli do nowoczesnej historii już bez nazwy własnej, lecz jako zróżnicowany konglomerat mieszkańców miast i oaz basenu Tarymu podlegających przez pokolenia władzy buddyjskich Dżungarów z północy. Podzieleni i zwalczający się nawzajem, byli znani m.in. jako Kaszgarczycy, Chotańczycy, Turfańczycy i Jarkendczycy. Lub, w zależności od miejsc zamieszkania czy rodzaju wykonywanej podstawowej pracy, jako górale (tagłycy) czy rolnicy (Taranczowie). Tak pisał o nich w swoich XIX-wiecznych wspomnieniach nasz rodak i wybitny carski podróżnik – generał Bronisław Grąbczewski. Najczęściej sami się określali (i określano ich) jednak po prostu jako muzułmanie. Ich ówczesne tożsamości wyznaczały przede wszystkim lokalności i gorliwie praktykowany islam. Naciskający na nich ze wschodu schińszczeni Mandżurowie nazywali w tamtych czasach owe mieszkające na zachód od nich społeczności po prostu Czantou Hui („muzułmanie w turbanach”).

W kształtowaniu się ujgurskiej tożsamości ważną rolę Brophy przypisuje modernizacji. Doprowadziła ona do powtórnego odnalezienia przez elity tureckojęzycznych mieszkańców tej części Jedwabnego Szlaku ujgurskiej starożytnej historii i tożsamości. Australijski uczony ilustruje procesy etnicyzacji religii i języka jednej z wielu grup muzułmanów Cesarstwa Chińskiego. Pokazuje, jak sam pomysł na naród ujgurski, „wymyślenie narodu ujgurskiego” (zgodnie z założeniami konstruktywistów), a później sam ujgurski ruch narodowy rodził się na styku dynastycznych imperiów – Rosji Romanowów, Chin Qingów i odległej geograficznie (ale dla tureckich mieszkańców Azji Centralnej bliskiej religijnie, kulturowo i językowo) Turcji Osmanów, a później także w relacji z ich nowoczesnymi spadkobiercami: Związkiem Radzieckim, Republiką Chińską oraz Republiką Turecką. W sposób niespotykany u badaczy ze świata anglosaskiego Brophy dostrzega w tych procesach ogromną rolę burzliwych przemian, jakie Azji Centralnej i Chinom przyniosły rewolucje rosyjskie 1917 roku.



Praca Australijczyka przynajmniej częściowo wyjaśnia podejrzliwość władz Chin wobec pomysłu na budowę nowoczesnego narodu Ujgurów. Pokazuje, jak w początkach XX wieku chińscy republikanie zwalczający mandżurskich cesarzy sami nie byli pewni, czy ziemie zachodnie aby na pewno staną się częścią „nowych Chin”. Jednocześnie rodzący się naród ujgurski od początku był ważnym elementem strategicznych gier nie tylko wielkich imperiów Romanowowów, Qingów i Osmanów.

Wystarczającym złem dla cesarskiego, republikańskiego, a później komunistycznego Pekinu były już nie tylko idee muzułmańskiego modernizmu (dżadidyzmu), panislamizmu, panturkizmu itd., ale przede wszystkim jego zorientowanie się na zagranicę, mentalne oddzielenie się od Państwa Środka. Nowoczesny naród ujgurski rodził się przecież w okresie kolonialnej Great Game o panowanie nad Azją Centralną. Kontakty z jego elitami starali się nawiązywać posłowie i agenci Wielkiej Brytanii wysyłani z Indii Brytyjskich do zamieszkiwanej przez nich wschodniej części Azji Centralnej, np. do państwa Jakuba Bega. To samozwańczy emir, który, choć wywodził się z położonej na zachodzie Doliny Fergańskiej (wtedy znajdującej się pod wpływami rosyjskimi), był w stanie stworzyć własne państwo na ziemiach odbitych Qingom. Do dziś jest ono bardzo ważnym symbolem ujgurskich marzeń o niepodległości zachodnich Chin, snutych obecnie głównie na Zachodzie.

Brophy opisuje, jak XIX-wieczny emirat Jakuba Bega został skutecznie spacyfikowany, podobnie jak cała Kotlina Tarymu i położona na północ od niej Kotlina Dżungarska, przez armie generała Zuo Zongtanga. To sławiony do dziś w historiografii i oficjalnej ideologii Chin za odzyskanie ziem zachodnich wojowniczy generał z prowincji Hunan (wyjątkowej ziemi chińskiej z powodu swej autentycznej, spartańskiej wręcz tradycji militarnej; z niej wywodził się również Mao Zedong). Jedną z wielu zasług pracy australijskiego uczonego jest również pokazanie, jak Azja Centralna, Rosja i Chiny funkcjonowały jako system naczyń połączonych w przebiegu tego podboju. Odegrali w nim ogromną rolę rosyjscy handlarze zbożem z Syberii. Ich dążenie do maksymalizacji zysków spowodowało wykarmienie (za pożyczone z Szanghaju pieniądze!) armii wojowniczych Hunańczyków Zuo Zongtanga. Paradoksalnie działalność przedsiębiorczych poddanych cara zablokowała mu możliwość ekspansji na wschodnią część Azji Centralnej. Uratowała je przed Rosjanami dla Pekinu.

Po tej rekonkwiście ziemie zamieszkane przez Ujgurów zyskały swoje granice oraz pierwszy raz w historii zostały nazwane Xinjiangiem („nowymi kresami”, „nowym pograniczem”). W ten sposób dotychczasowy Turkiestan Wschodni stracił swoją nazwę, jego mieszkańcy z powrotem weszli w orbitę wpływów chińskich, a przyszły „Ujgurystan” powstających elit budowanego narodu zyskał swój przyszły polityczny kształt i granice.

Brophy, najprawdopodobniej dzięki swemu australijskiemu pochodzeniu pozwalającemu na zdystansowanie się wobec euroazjatyckiej problematyki, potrafi być obiektywny. Ucieka od linearnych teorii spiskowych i uproszczeń. Daje szansę zobaczenia m.in. wielowymiarowości relacji muzułmanów rosyjskich i osmańskich oraz rodzącego się ruchu narodowego Ujgurów. Pokazuje, jak w czasie I wojny światowej i po niej z perspektywy islamskich elit Sankt-Petersburga, Kazania, Taszkientu i Stambułu wezwania i wskazówki do modernizacji kierowane do współbraci z Kaszgaru, Urumczi i Chotanu były motywowane rasowo i oparte na poczuciu azjatyckiej tożsamości, a także więzi solidarności z Chinami. Wbrew historycznym i współczesnym interpretacjom tych wydarzeń przez Pekin, Brophy przekonująco udowadnia, że elity tureckich ludów Zachodu wyobrażały sobie ówcześnie swoje inicjatywy kierowane do „muzułmanów Kaszgarii i Dżungarii” nie tyle jako poparcie dla narodowej emancypacji tureckiej mniejszości Chin, ile jako panazjatycki projekt współpracy pomiędzy muzułmanami a Chińczykami dla ratowania narodu chińskiego przed imperializmem europejskim.

Praca kończy się na epoce stalinowskich wielkich czystek, które miały miejsce już w Xinjiangu znajdującym się pod wpływem Związku Radzieckiego. Wtedy też pewien pomysł na budowę nowoczesnego narodu, który uzyskał etnonim „Ujgurzy”, stał się już trwałym bytem społecznym.


Brutalny epilog

Warto przeczytać książkę Brophy’ego m.in. dlatego, że w naszych czasach dopisywany jest do niej niezwykle brutalny epilog. Xinjiang i jego mieszkańcy od czasów miejscowego gubernatora Republiki Chińskiej Sheng Shicaia z lat 30. XX wieku (którego ciepłe relacje ze Związkiem Radzieckim i budowa w ich cieniu nowoczesnej tożsamości Ujgurów kończą rozważania australijskiego historyka) przeszli jeszcze bardzo wiele.

W XX stuleciu miały tam miejsce zarówno kolejne próby budowy niepodległej państwowości muzułmańskiej, jak przyłączenie tego terytorium do Chińskiej Republiki Ludowej. Przymusowa modernizacja, rozwój monokultury bawełnianej, budowa poligonów jądrowych, a także zbrodnie rewolucji kulturalnej i wielkiego skoku stały się częścią losów mieszkańców istniejącego od 1955 roku Autonomicznego Regionu Xinjiang-Ujgur. Budowa chińskiej wersji kapitalizmu w regionie dotkniętym brutalnymi praktykami przymusowej modernizacji (w którą wprzęgnięto również wojskowych i penitencjarnych kolonistów chińskich z Korpusu Przemysłowo-Budowlanego Xinjiangu – regionalnie znanego jako Bingtuan) zbiegła się w czasie z radziecką liberalizacją Gorbaczowa, a później rozpadem Związku Radzieckiego na 15 państw sukcesyjnych, z których pięć znalazło się w graniczącej z Xinjiangiem Azji Centralnej. Dla elit ujgurskich rozpad ogromnego sąsiada, bezkrwawe wybicie się na niepodległość Kazachów, Kirgizów, Tadżyków, Turkmenów i Uzbeków oraz budowa ich pięciu narodowych „stanów” stało się czytelnym sygnałem, że podobne przemiany są możliwe również w Xinjiangu i całej Chińskiej Republice Ludowej oraz że budowa wyśnionego „Ujgurystanu” to w pełni realny wariant przyszłości.

W oczywisty sposób podobne nastroje oraz będące ich konsekwencją działania nie wzmogły zaufania Pekinu do Ujgurów. Do stałych problemów stołecznych decydentów Chińskiej Republiki Ludowej – m.in. Tajwanu, Hongkongu, Tybetu, demokratyzującej się, „wywrotowej” młodzieży, chrześcijan (postrzeganych jako „agenci Rzymu”, USA itd.), Falung Gong – dołączyli jeszcze Ujgurzy ze swoim islamem, turkijskim językiem oraz dynamicznymi kontaktami z zagranicą.

Problemy te, których nie opisuje już w swej książce Brophy, mają dla mnie wymiar osobisty. Pasjonowałem się historią Ujgurów w czasach studenckich w latach 90. ubiegłego wieku, co doprowadziło mnie na seminaria poświęcone Azji (a Chinom w szczególności) organizowane przez jednego z największych polskich sinologów, zmarłego w zeszłym roku profesora Krzysztofa Gawlikowskiego w Instytucie Studiów Politycznych PAN. W kuluarowych rozmowach ze mną, młodym, zainteresowanym studentem, nestor naszej sinologii podkreślał gigantyczną wagę sprawy ujgurskiej dla Pekinu. Jego zdaniem Komitet Centralny KPCh zarządzający państwem zamieszkałym przez ponad miliard ludności i rozdzieranym przez sprzeczności kapitalizmu, w państwie z nazwy i z ducha komunistycznym oraz konfucjańskim, nie mógł sobie „po prostu odpuścić” problemu tureckiej mniejszości wyznającej islam, zamieszkującej prowincję zajmującą 1/6 państwa i położoną w pobliżu wiecznie zbuntowanego Tybetu. Mówił, że władze partyjne wiedzą, że „muszą coś zrobić” z niepewną prowincją. Później, podczas pracy jako wykładowca uniwersytecki w Kirgistanie oraz Kazachstanie, wielokrotnie miałem kontakty służbowe i prywatne zarówno z ujgurskimi studentami, jak i przedstawicielami elit intelektualnych i biznesowych obu tych krajów. Słyszałem wówczas podobnie niepokojące diagnozy.

Owo „coś” zaczęło się w 2016 roku, kiedy na ziemie ujgurskie został wysłany na stanowisko gubernatora słynny pacyfikator Tybetu, wybitny partyjny biurokrata Chen Quanguo. Żelazny człowiek Pekinu do zadań specjalnych. Obecnie, kiedy na stronach internetowych Human Rights Watch lub Amnesty International czy wśród testimonies of persecuted Uyghurs zbieranych w Internecie przez rosyjskiego badacza Jewgienija Bunina można przeczytać opisy tego, co się dzieje w Xinjiangu, warto pochylić się nad książką Brophy’ego, aby zauważyć przynajmniej część powodów, dla których chińskie elity władzy rozczarowały się ostatecznie ideami systemu autonomii narodowościowej odziedziczonej po Związku Radzieckim, które doprowadziły realizacji haseł przywódcy ChRL Xi Jinpinga o „Wielkim Odrodzeniu Mniejszości Chin”.

Nie należy przy tym zapominać, że Chiny mają własną tradycję islamską, starszą niż historia islamu w samym Xinjiangu. Zgodnie z tradycją samych chińskich muzułmanów – Hui, Huizu nazywanych również Dunganami – zaczęła się ona jeszcze w VII wieku, gdy zgodnie z przekazami samych Hui do Chin mieli przybyć pierwsi wyznawcy islamu drogą morską, ożenić się z Chinkami i osiedlić się tam na stałe. Ta tradycja została brutalnie nadszarpnięta przez wielkie powstania muzułmanów w XIX wieku, stłumione przez mandżurską dynastię Qing m.in. z pomocą europejskich najemników dowodzonych przez brytyjskiego kondotiera Gordona, znanego w naszej literaturze z kontrowersyjnej ostatnimi czasy lektury szkolnej W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza. Legendarni bohaterowie „rdzennie chińskiego” islamu Hui, znani jako Sindbad Żeglarz i Aladyn, trafili nawet do kultury popularnej.
Dr Mariusz Marszewski, historyk i wschodoznawca. Specjalizuje się w antropologii kulturowej i politycznej społeczeństw muzułmańskich Azji Centralnej, Kaukazu, Turcji, Rosji i Ukrainy. Redaktor czasopisma "Kavkaz–Przeszłość–Teraźniejszość–Przyszłość."
To jednak zupełnie inna historia, daleka od brutalnie transformowanego na naszych oczach świata Ujgurów Xinjiangu, którego fragment dziejów tak znakomicie uchwycił australijski badacz Chin, David Brophy. I którego lekturę książki szczerze rekomenduję.