Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Kreml / 05.04.2022
Marek Melnyk

Jak kłamie Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Religijna apologia wojny

Patriarcha Cyryl musi popierać inwazję na Ukrainę, a autorytet Cerkwi musi służyć umacnianiu nastrojów prowojennych. Ten przymus wynika ze ścisłego sojuszu ołtarza i tronu
Foto tytułowe
Kijów, lato 2013. Uroczystości 1025 lat chrztu Rusi Kijowskiej. Patriarcha Cyryl i prezydent Władimir Putin (fot. Shutterstock)

Wojna rosyjsko-ukraińska przypomniała nam o wielu ideach, interesach, dążeniach i procesach, o których istnieniu już wiedzieliśmy. Widzieliśmy na przykład o konsekwentnym dążeniu Putnia do odrodzenia ZSRR. Przewidywaliśmy powstanie nowego rosyjskiego imperium, które będzie dominować w Europie i stanie się jednym z ważniejszych graczy w wielobiegunowym świecie. Nie chcieliśmy jednak przyjąć tego za coś realnego, wydawało się to abstrakcją.

Obecnie możemy oglądać, jak Putin próbuje urzeczywistnić to, co zaplanował 20 lat temu. Szczególnie wyraźnie widać mechanizm religijnego usprawiedliwiania sensowności rosyjskiej agresji. Robią to wyspecjalizowani propagandziści wojenni w sutannach, z krzyżami na piersiach i złotymi mitrami na głowach. Czynią to na wiele sposobów. Niektóre z działań są niezwykle wyrafinowane, inne – prostackie i wulgarne. Łączy je jedno: odrzucenie możliwości mówienia prawdy o tym, co się dzieje w Ukrainie od 24 lutego 2022 roku. Jest to zatem religijna apologia wojny w czystej postaci.

Rosyjski świat

Inwazja wojsk rosyjskich na Ukrainę jest uzasadniana istnieniem czegoś wyjątkowego – „rosyjskiego świata” (pусского міра). Obecnie jest to już zwarta ideologia imperialna. Zgodnie z nią Ukraina stanowi integralną część tego świata, podobnie jak Białoruś, Mołdawia czy Kazachstan. Kijów jest ważną częścią tej cywilizacyjnej wspólnoty. Jest to bowiem najstarsze centrum duchowe, w nim zaczął się proces chrystianizacji ziem ruskich.

Owa religijna i kulturowa „ruskość” ma być tak ważna, że należy ją ochraniać poprzez działania militarne. Z tego powodu została ukuta niezwykle przebiegła teza, że w Ukrainie toczy się wojna „bratobójcza”. Jej przewrotność polega na tym, że agresor potępia grzech kainowy, którego sam się dopuszcza. Jest to zasada racjonalności działań armii Putnia w Ukrainie. Patriarcha Cyryl nie musi tego objaśniać prawosławnym Rosjanom


Ci przyjmują te idee jako coś oczywistego, zrozumiałego samo przez się. Wierzą, że Rosja odrodzi autentyczne chrześcijaństwo. Wierzą, że tak się stanie mimo brutalnej rzeczywistości. Na przykład tego, że sami są rekordzistami w aborcji per capita. W „świętej Rusi” co roku oficjalnie dokonuje się 400 tysięcy zabiegów przerwania ciąży na koszt państwa.

Patriarcha Cyryl musi popierać tę wojnę, a autorytet Cerkwi musi służyć umacnianiu nastrojów i uczuć prowojennych. Ten przymus wynika z ontologicznych założeń rosyjskiego imperializmu, który zakłada ścisły związek państwa rosyjskiego i Kościoła prawosławnego; tego, co materialne, z tym, co duchowe. Jest to związek na dobre i złe. Cerkiew jako autorytet moralny dostarcza uzasadnienia celowości istnienia państwa rosyjskiego. Jest zrośnięta z organizmem państwowym, odpowiada na pytanie, po co ono istnieje.
Prezydent Putin i Patriarcha Cyryl (fot. za Twitter, Oliver Bell)

Obecnie, gdy próba zaanektowania Ukrainy ponosi fiasko, Cerkiew – podpora całego systemu imperialnego – nie może nagle opuścić swego sprzymierzeńca na Kremlu. Związki między państwem a Cerkwią są zbyt silne, a zbieżność celów politycznych i religijnych jest już wprost organiczna. Byłoby czymś zaskakującym i wstrząsającym dla Rosjan, gdyby patriarcha Cyryl nagle zaczął mówić o konieczności zawarcia między Ukraińcami i Rosjanami pokoju, o winie, przebaczeniu, pojednaniu i wolności religijnej. Wymagałoby to sformułowania nowego kanonu wartości, odmiennych od „tradycyjnych wartości” rosyjskich wpajanych przez Cerkiew i państwo. Ta pierwsza musiałaby przestać dostarczać ideologicznej podpory działaniom wojennym Rosji w Ukrainie. Oznaczałoby to też, że patriarchat moskiewski może istnieć bez imperium rosyjskiego.

Kanoniczne terytorium

Poparcie Kościoła prawosławnego w Rosji dla wojny z Ukrainą jest ściśle związane z ideą obrony tzw. kanonicznego terytorium Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Oznacza ona zbieżność celów politycznych Putina z celami religijnymi Cyryla.
Z punku widzenia rosyjskiego prawosławia obecnie toczy się wojna o przywrócenie kontroli Moskwy nie tylko nad państwem ukraińskim, lecz przede wszystkim nad prawosławnymi, którzy nie chcą uznawać władzy patriarchy moskiewskiego. Ukraina ma tutaj kluczowe znacznie
Autokefalia nadana Kościołowi prawosławnemu w niepodległej Ukrainie przez patriarchat konstantynopolitański jest odrzuceniem rosyjskiej, imperialnej polityki zarówno w wymiarze politycznym, jak i religijnym.

I też o to toczy się teraz ta wojna.

Terytorium kanoniczne w rozumieniu rosyjskiego Kościoła prawosławnego to obszar podlegający jurysdykcji patriarchy moskiewskiego, który spełnia duchową władzę nad prawosławnymi w zakresie doktryny, moralności, dyscypliny itd. Tworzą go m.in. Rosja, Ukraina, Białoruś (a więc trzy państwa założycielskie Wspólnoty Niepodległych Państw), ale również Mołdawia oraz Kościoły prawosławne w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. Jednym słowem jest to obszar władzy patriarchatu moskiewskiego.

Do tego dochodzi spór Moskwy i Konstantynopola, trwający już od dłuższego czasu. Upadek Związku Radzieckiego spowodował tendencje odśrodkowe w moskiewskim patriarchacie prawosławnym, ujawniające się w porzuceniu zwierzchności Moskwy przez poszczególne kościoły narodowe na obszarze dawnego imperium. Dotyczy to szczególnie Kościoła prawosławnego patriarchatu kijowskiego, który oderwał się od Moskwy i uzyskał autokefalię od patriarchatu konstantynopolitańskiego.

Świątynie armii rosyjskiej

Apologia wojny wiąże się z przestrzenią świątyni prawosławnej. Jest to pierwsze wrażenie, gdy zaczynamy rekonstruować sposoby wybielania zła wojny przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną. Wiara i armia zrosły się w przedziwny sposób. Żołnierze stali się misjonarzami, którzy ikony Chrystusa Pantokratora lub Matki Boskiej wieszają na czołgach, a duchowni – żołnierzami zanoszącymi modlitwy za powodzenie operacji wojennych swych kolegów z karabinami.

Wielce wymownym symbolem tej symbiozy była budowa w 2020 roku gigantycznej (trzeciej co do wysokości na świecie świątyni prawosławnej) Głównej Katedry Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w należącym do rosyjskiego ministerstwa obrony parku „Patriota” pod Moskwą. Jest ona centrum kompleksu imperialnej edukacji rosyjskich dzieci oraz młodzieży. To oficjalna świątynia rosyjskiej armii. Znajdują się w niej mozaiki z nowymi świętymi: rosyjskimi bohaterami II wojny światowej. Tak oto historyczna elita rosyjskiej polityki oraz armii weszła do świętej przestrzeni. Może już na zawsze.

A może kiedyś mozaiki zostaną skute, zaś składające się na nie cenne kamyki staną się materiałem na nowe wizerunki, już prawdziwych świętych.

Nazizm

W swej apologii wojny Cerkiew podtrzymała odczłowieczenie broniących się Ukraińców. Nie są dla niej ludźmi, tylko nazistami, banderowcami, małorusami, niżowcami, terrorystami, narkomanami… Żołnierze rosyjscy, tak samo jak w czasie II wojny światowej, mają „uwolnić Ukrainę od band faszystów i banderowców”. Armia rosyjska obecnie realizuje zatem cele Stalina. Mordowanie Ukraińców jest ukazywane jako misja o znaczeniu ogólnoświatowym.

W ósmą rocznicę „ponownego połączenia Krymu z Rosją” na mitingu pod hasłem „Za świat bez nazizmu” Putin – równie przewrotnie jak patriarcha Cyryl – uzasadniał walkę z „ukraińskim nazizmem” cytatem ze św. Jana o darze życia z miłości przyjaciół. Mówił wprost o obronie wartości chrześcijańskich rozumianych jako uniwersalne. Oglądaliśmy obrzęd zbiorowej nienawiści do „nazistów” i uwielbienia dla rosyjskich bohaterów broniących wartości ewangelicznych.


Zło

W religijnej apologii wojny nie mogło zbraknąć hasła walki ze złem. Cerkiewni propagandziści robią wszystko, by nie powiązać tego zła z Rosją. Jest ono identyfikowane jako abstrakcyjna siła, która objawiła się na Ukrainie. Zgodnie z tym założeniem rosyjscy żołnierze, walcząc z Ukraińcami, zło unicestwiają. Naród ukraiński jest przedstawiany jako wspólnota, której obecne cierpienia zadawane przez wojska rosyjskie są karą zsyłaną przez sprawiedliwego Boga. Dlatego patriarcha Cyrl mógł mówić o walce „metafizycznej”, która toczy się obecnie na ziemiach ukraińskich. W tym schemacie złem jest szeroko rozumiany „Zachód”: Stany Zjednoczone, UE, NATO oraz takie idee jak „nieskrępowana niczym wolność”, „globalizacja”, „ateizm”, „gej-parady” czy „masoneria”. W rosyjskiej strategii religijnej racjonalizacji wojny z Ukrainą możemy dostrzec działania polegające na blokowaniu chrześcijańskiej wrażliwości na zło. Rosjanie są pozbawieni obrazów cierpienia Ukraińców. Cyryl, Putin, Ławrow i Pieskow uparcie zapewniają, że przekazywane przez media panoramy zrujnowanych miast i zdjęcia zabitych ludzi to wojenna propaganda. Przekonują rodaków o ich fikcyjnym charakterze.

Dialog

Szczególnie wyrafinowaną formą apologii wojny są próby dialogu religijnego. Od samego początku działań militarnych towarzyszą starania nawiązania relacji przywódców religijnych w Europie ze zwierzchnikiem rosyjskiego prawosławia Cyrylem. Patriarcha moskiewski otrzymał szereg listów dotyczących wojny rosyjsko-ukraińskiej. Na niektóre z nich odpowiedział. Odbył dwa wirtualne spotkania z papieżem Franciszkiem i zwierzchnikiem anglikanów. Jaki jest efekt tych wszystkich wysiłków?

10 czerwca patriarcha Cyryl odpowiedział na apel Światowej Rady Kościołów, stanowczo odrzucając odpowiedzialność państwa rosyjskiego za działania wojenne w Ukrainie. Powtórzył propagandowy schemat dyplomacji rosyjskiej, czyniący winnym państwa Zachodu. Rosja według niego nie jest agresorem. W istocie broni się, atakując Ukrainę! List Cyryla można zatem potraktować jako kolejny akt dezinformacji, jako wypowiedź człowieka głęboko zakłamanego, który udaje niewiedzę o śmierci zadawanej przez wojska rosyjskie w Ukrainie. Adresat musiał odczuwać głębokie upokorzenie.

17 marca doszło do rozmowy przez internet patriarchy z papieżem Franciszkiem. W porywaniu z wcześniejszymi wypowiedziami Cyryla w rozmowie z papieżem nastąpiła zmiana sposobu opisu tego, co się dzieje w Ukrainie.

Unikał prymitywnej propagandy wojennej, głowy kościołów wyrazili wspólne przekonanie o roli chrześcijan i ich hierarchów w przezwyciężeniu konfliktu zbrojnego. Stąd deklaracja, że „Kościół nie może używać języka polityki, ale języka Jezusa”. Następnie Cyryl podkreślił istnienie uniwersalnej wspólnoty chrześcijańskiej, mówiąc: „Jesteśmy pasterzami tego samego Świętego Ludu, który wierzy w Boga, w Trójcę Świętą, w Świętą Matkę Boga: dlatego musimy się zjednoczyć w wysiłkach, by pomóc pokojowi, pomóc cierpiącym, poszukiwać dróg pokoju, aby powstrzymać pożar”. Cyryl przyłączył się do pragnienia papieża o konieczności pertraktacji pokojowych. Wyraźnie unikał instrumentalnego używania religii do celów politycznych.

Zgrzytem tej rozmowy jest pokora papieża. To on zabiegał o kontakt z Cyrylem. Patriarcha przez pierwsze dwa tygodnie robił wszystko, by zerwać wszelkie relacje z innymi kościołami chrześcijańskimi. Jego wypowiedzi budziły odrazę i przerażenie. Trzeba było wykazać wiele cierpliwości, by szukać z nim kontaktu. Papież musiał doskonale wiedzieć, że Cyryl będzie chciał to spotkanie wykorzystać na swoją korzyść. I tak się chyba stało. Dowodem na to jest spotkanie Wyższej Rady Cerkiewnej Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego 18 marca pod przewodnictwem patriarchy Cyryla. Z dostępnej publicznie relacji służby prasowej patriarchatu moskiewskiego, która pokazała początek z tego spotkania, można było ujrzeć napięcie i przygnębienie zebranych metropolitów i biskupów. Jedynym pogodnym uczestnikiem był sam Cyryl, ewidentnie dumny ze spotkania z „papieżem rzymskim”. Jego zadowolenie wynikało z przekonania, które chciał zaszczepić pozostałym: relacje z innymi kościołami nie zostały zerwane. Ogłosił dobitnie brak „izolacji” rosyjskiego prawosławia na arenie międzynarodowej, stwierdził wręcz, że jest to dowodem obrania „właściwego kursu przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną”.

Zakończenie

Od początku wojny odbywa się proces religijnego legitymizowania zbrodni wojennych. Warto zauważyć adresatów tej propagandy – Rosjan. Wolne media w ich kraju już nie istnieją. To jeden z powodów, dlaczego tak łatwo rosyjskie prawosławie poddaje się propagandzie wojennej i samo staje się jej narzędziem. Wysłuchiwanie kazań, pouczeń i dotyczących wojny wywiadów udzielanych przez duchownych sprawia, że ma się wrażenie obcowania z ludźmi dotkniętymi obłędem lub świadomie wplecionymi w machinę wojenną. Są dobrą ilustracją upadku autorytetów religijnych we współczesnym świecie.
prof. Marek Melnyk zajmuje się głównie antropologią religii, która związana jest z kulturową konfrontacją i wzajemnym oddziaływaniem chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu. Członek Międzynawowego Towarzystwa Badań Ukrainoznawczych, Polskiego Towarzystwo Religioznawczego, Towarzystwa Naukowego im. Św. F. Salezego, Ukraińskiego Towarzystwa Historycznego. Wykłada na Uniwersytecie Warmińsko Mazurskim w Olsztynie.

Kapłani zakłamują w imieniu Kościoła rzeczywistość na poziomie elementarnego odróżniania dobra od zła. Są częścią cynicznej machiny politycznej. Podporządkowują się wymaganiom polityków, którzy zakazują im mówienia prawdy. Są niezdolni do spojrzenia na wojnę przez pryzmat Ewangelii, którą przecież głoszą i celebrują tak uroczyście i pięknie w swych świątyniach. W ten sposób podważają ufundowaną na religii naszą wiarę w sens tego świata.