Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Sotnia / 06.04.2022
Alik Spiridonow vot-tak.tv, belsat.eu

„Strzelali im w tył głowy lub w serce”. Relacja świadka o masakrze w Buczy

Po wycofaniu się wojsk rosyjskich z Buczy w mieście odkryto masowe groby i rozstrzelanych cywilów. Według władz ukraińskich w marcu zginęło tu ponad 300 osób. Miasto zostało niemal całkowicie zniszczone. Korespondent rosyjskojęzycznego portalu Biełsatu Vot-Tak porozmawiał z mieszkańcem miasta Władysławem Kozłowskim, który był świadkiem wielu egzekucji mieszkańców i mieszkał w okupowanym mieście przez miesiąc.
Foto tytułowe
Jedna z głównych ulic w Buczy. Za Illia Ponomarenko, Twitter

Kogo i dlaczego rozstrzelali Rosjanie? Jak znalazł się Pan w okupowanej Buczy?

Przez ostatni rok mieszkałem i pracowałem jako sommelier w Kijowie, ale po wybuchu wojny wróciłem do dzielnicy Stiekłozawod (w Buczy), gdzie mieszkają moja mama i babcia. 2 marca do naszego miasta wkroczyły wojska okupacyjne, a ja wraz ze znajomymi znalazłem się w pobliżu sztabu Obrony Terytorialnej. Wszyscy, którzy nie posiadali broni, otrzymali polecenie ukrycia się w schronie przeciwbombowym w pobliżu sztabu.

Schron zabezpieczały dwie pary drzwi. Okupanci przedarli się przez pierwsze drzwi, a drugie otworzyliśmy sami, bo rozumieliśmy, że i tak się tu dostaną, a potem będą mogli po prostu wszystkich pozabijać. Wśród nich przeważali Rosjanie i Białorusini, których można było łatwo rozpoznać po charakterystycznym akcencie.

Co się wtedy stało?

Dostali się do naszego bunkra, w pierwszych dniach dobrze nas traktowali, pomagali z jedzeniem. Ale mieli wyprane mózgi przez propagandę, normalni ludzie nie przyszliby przecież na cudzą ziemię. W tym czasie w mieście trwały intensywne walki, nie wypuszczano nas na zewnątrz. Siedzieliśmy w całkowitej ciemności. Oczywiście bez światła, wody i ogrzewania. Potem tamtych żołnierzy zamienili inni, 7 marca wyprowadzono najpierw kobiety i dzieci, a potem mężczyzn.

Kazali nam klęczeć i zaczęli nas przeszukiwać. Miałem przy sobie pieniądze i zegarek. Zabrali wszystko, tak samo u innych, to znaczy po prostu nas okradli.

Znali niektóre osoby, sprawdzali ich dokumenty, a jeśli ktoś brał udział w ATO [Antyterrorystyczna Operacja na wschodzie Ukrainy – okres działań bojowych w obwodach donieckim i ługańskim od 2014 do 2018 roku – belsat.eu] lub był zarejestrowany w wojsku, natychmiast go rozstrzeliwali. Sprawdzali też tatuaże i szukali “nazistów”. Rozstrzeliwali nawet tych, którzy mieli wytatuowany oficjalny herb Ukrainy. Strzelali im w tył głowy lub w serce. Wśród nich byli Rosjanie i najprawdopodobniej Buriaci, co wywnioskowałem z ich wyglądu.

Ile osób w sumie zginęło na Pana oczach?

Rozstrzelali chyba osiem osób. Ich ciała widziałem wczoraj za kamiennym budynkiem przy stercie rzeczy na jednym ze zdjęć z Buczy.

Zadawali jakieś pytania?

Pamiętam to wszystko jak przez mgłę, bałem się i byłem pewien, że nigdy już nie wrócę do domu. Mojego znajomego, u którego nic nie znaleźli, postrzelili w bok ze słowami: “To po to, żebyś się nie spieszył do domu”. Pytali mnie, gdzie mieszkają weterani ATO lub nacjonaliści, ale nic nie wiedziałem i nie potrafiłem odpowiedzieć. W rezultacie zostałem dotkliwie pobity i dostałem kolbą w głowę.

Czym różnili się “kadyrowcy” od reszty rosyjskich żołnierzy? Jak zachowywali się żołnierze, którzy zajęli miasto?

Kilka tygodni po zajęciu miasta wkroczyli kadyrowcy [żołnierze z czeczeńskich jednostek specjalnych – Belsat.eu]. Poza wyglądem różnili się od Rosjan mundurami: były czarne lub ciemnozielone. Przez ostatni tydzień chodzili od rana po osiedlach i strzelali do każdego, kogo zobaczyli, codziennie trzeba było kogoś pochować. Pod koniec marca zabili naszego sąsiada, emeryta o nazwisku Strelec. Siedział po prostu na ławce, nigdy w życiu nie zrobił nic złego i oczywiście nie był żadnym nazistą.

Wszyscy kadyrowcy zachowywali się w sposób brutalny i barbarzyński, Rosjanie byli inni. Wśród nich było wielu młodych mężczyzn. Niektórzy pukali do domów i prosili o nocleg, inni po prostu bili właścicieli i wyrzucali ich na ulicę.

Zostałem pobity po raz drugi w połowie marca. Siedziałem w domu kolegi, paliłem papierosy. Nagle wszedł rosyjski żołnierz w wieku około 25 lat z karabinem maszynowym, wyglądał na pijanego, wycelował w nas broń i zaczął mówić, żebyśmy nie chodzili po ulicy, a potem wysłał wszystkich spać.

Po chwili wrócił, ja leżałem w pokoju najbliżej wyjścia, on krzyknął: “Co, bronisz Ukrainy?” i zaczął mnie bić. Miałem rozbity nos i całe ubranie pokryte było krwią. Bił mnie mocno, nawet straciłem przytomność na kilka sekund.

Ilu Pana znajomych zginęło w tym czasie?

Już nie dzielę ludzi w ten sposób. Wszystkich jest mi żal. Mój znajomy, Serhij Semenow, miał jakieś 40 lat, postanowił przejść z przyjacielem przez hutę szkła do miasta Irpień. Ich ciała zostały odnalezione kilka dni później. Serhij zginął od strzału w tył głowy, a jego przyjaciel był torturowany – wycięli mu policzek i strzelili w serce, pochowaliśmy ich na terenie zakładu.

W czasie walk o miast 2 marca o zabili pięciu cywilów: trzech mężczyzn, kobietę i emeryta. Ich ciała kilka tygodni leżały w autobusie, a nam nie wolno było ich wywieźć.

W Mariupolu wiele osób zostało pochowanych w pobliżu domów albo placów zabaw. Jak to było w Buczy? Nie wolno nam było chodzić na cmentarz, więc zmarłych chowano, gdzie się dało. Te pięć osób z autobusu załadowaliśmy do traktora. Gdy żołnierze odjechali, kierowca pojechał trochę dalej, wykopał dół i wszystkich pochował.

Dwóch innych mężczyzn zostało zastrzelonych przez kadyrowców, gdy uruchomili samochód, by pojechać po wodę. Dopiero po kilku dniach udało nam się pochować ich za garażami, w kocach.W moim budynku starszy mężczyzna zmarł na zawał serca. Przyszliśmy do niego kilka dni później. Siedział martwy i zesztywniały na krześle. On również został pochowany w kocu.

Takich przypadków było wiele, ale nie mogliśmy oddalić się od domu, a nie chcę opowiadać plotek. Na pewno widzieliście zdjęcia z miasta.

Jak się odżywialiście przez cały ten czas? Czy wystarczało jedzenia?

Było bardzo ciężko, bo nie było prądu, wody ani ogrzewania. Mieliśmy szczęście, że w naszej okolicy były domy ze studniami, przynajmniej mogliśmy brać stamtąd wodę. Jedzenie gotowaliśmy na ogniskach: stawialiśmy siatki na cegłach, a ludzie przynosili jedzenie z domu i gotowali na nich. Dzieliliśmy się jedzeniem ze wszystkimi, ponieważ wiele osób nie miało nic, a w naszej okolicy było wiele osób starszych.

Gdzie jest Pan teraz? Jak się Pan czuje?

Po powrocie wojsk ukraińskich udało mi się wraz z rodziną opuścić Buczę przez Irpień. Przez wysadzony most przedostaliśmy się do Kijowa, gdzie zatrzymaliśmy się u znajomych. Zdziczeliśmy przez ten miesiąc. Nawet prysznic stał się dla nas luksusem. Nie zapomnę, jak ludzie płakali na widok chleba, bo od dawna byli głodni.