Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Samowar / 11.03.2023
Maria Domańska

Młot Wagnera. Kult przemocy w Rosji

Rosyjskie zbrodnie wojenne w Ukrainie i terror wobec ludności terenów okupowanych przejdą zapewne do podręczników historii, ale podejście Kremla do własnych żołnierzy również napawa zgrozą. Są elementem większej układanki i najbardziej brutalnym przejawem patriarchalnej kultury przemocy, głęboko zakorzenionej w rosyjskim systemie politycznym i relacjach społecznych.
Foto tytułowe
Młot kowalski znany jako młot wagnerowski. Podobno nim wykonuje się wyroki śmierci w szeregach oddziałów Wagnera. Lider jednej z prokremlowskich partii, Sergiej Mironow pozuje z prezentem od Jewgienija Prigożyna, szefa Grupy Wagnera. Mironow powtarza, że Rosja przewodzi walce o to, co odróżnia ludzi od zwierząt. (fot. Twitter)

Władze postrzegają swoich żołnierzy jako mięso armatnie i są gotowe utylizować tysiące obywateli w imię neoimperialnych ambicji starzejącego się dyktatora. Jeszcze bardziej szokujący może się wydawać fatalizm tych, którzy bez sprzeciwu dają się wcielić do armii. Sytuacja ta obnażyła znaną od dawna, a jednak wciąż zaskakującą prawdę o niskiej cenie ludzkiego życia w Rosji.

Przemoc jako osnowa systemu autorytarnego

Przemoc jest nieodłącznym elementem „tradycyjnego” rosyjskiego systemu wartości, aktywnie promowanego przez aparat państwowy i Cerkiew prawosławną. Fundamentem kultury przemocy jest kult toksycznej męskości, odwołujący się do takich zasad organizacji porządku społecznego jak hierarchia, kontrola i legitymizacja poprzez siłę. To zasady organicznie wpisane w logikę systemu autorytarnego, ujawniające się na poziomie ustawodawczym, politycznym i ekonomicznym. Dowartościowuje on takie cechy jak władczość, agresywność, rywalizacja i dominacja w połączeniu z ksenofobią, szowinizmem, mizoginią i homofobią. Państwowa machina ideologiczna indoktrynuje społeczeństwo, epatując agresją i mową nienawiści. Od lat propagandyści i najwyżsi urzędnicy państwowi z Putinem na czele wychwalają niszczycielską moc rosyjskiego uzbrojenia, epatują odbiorców skalą możliwych zniszczeń w wyniku ataku jądrowego. Jak zauważyła w styczniu 2023 roku na łamach „Nowej Gazety Europa” filozofka i kulturolożka Oksana Timofiejewa, władza oferuje narodowi bogate menu: „każdy coś dla siebie wybierze. Nie chcesz nienawidzić Ukraińców, możesz nienawidzić Azjatów albo gejów. Najważniejsze, żeby odczuwać nienawiść do wroga”.

Patriarchatowi towarzyszy paternalizm: władza infantylizuje obywateli, od których oczekuje pokornego zawierzenia decyzjom i wizjom przywódcy oraz faktycznego zrzeczenia się praw i wolności. W zarządzaniu formalnie federacją, a faktycznie scentralizowanym państwem unitarnym ujawnia się też mentalność kolonialno-imperialna. Rosyjskość (российскость) utożsamiana jest często z przynależnością do etnosu rosyjskiego (русскость). Ostentacyjne podkreślanie przez władze różnorodności etniczno-narodowościowej Rosji jedynie maskuje dyskryminację innych etnosów. Przejawia się ona zarówno na poziomie codziennych relacji międzyludzkich, jak i polityki państwowej, poprzez obniżanie rangi języków mniejszości etnicznych i narodowych w szkolnictwie, ignorowanie ich dorobku kulturowego oraz zastępowanie ich pamięci historycznej narzucaną odgórnie ujednoliconą narracją o „dobrym imperium rosyjskim”. Wśród środowisk antyreżimowych coraz częściej można usłyszeć głosy, że w granicach Federacji Rosyjskiej zamieszkuje wiele skolonizowanych narodów, a zapowiedzi „deukrainizacji” Ukrainy mają wiele wspólnego z wykorzenianiem odrębnych tożsamości ludów zamieszkujących Rosję. Zarzut ten pojawia się m.in. w kontekście objęcia jesienią 2022 roku przymusową mobilizacją wojskową również przedstawicieli niewielkich rdzennych grup etnicznych zagrożonych wymarciem, jak zamieszkujący północ Rosji Wepsowie (ich liczba spadła poniżej 5 tysięcy) czy Udehejczycy (Daleki Wschód, populacja poniżej 1500).
Sposób uprawiania polityki przez elitę rządzącą w dużej mierze opiera się na normach regulujących model przywództwa w świecie kryminalnym; do kanonu dyplomacji weszła m.in. zdolność zastraszania przeciwników, gotowość do demonstrowania siły i pogardy wobec słabych oraz zemsty za rzeczywiste lub rzekome zniewagi. To jedna z fundamentalnych różnic wobec zachodniej kultury politycznej odwołującej się do takich wartości jak dialog i kompromis.

Ilustracją przenikania się sfery polityki i świata kryminalnego jest nielegalny werbunek na front kryminalistów odsiadujących wyroki w rosyjskich więzieniach przez najemniczą Grupę Wagnera. Nastąpił przy tym outsourcing państwowego monopolu na przemoc w ręce wagnerowców. Szerokim echem odbiły się informacje o egzekucjach dokonywanych przez najemników na członkach oddziałów, którzy odmawiają wykonywania rozkazów lub dalszej służby w Ukrainie. Jednego z nich, byłego więźnia Jewgienija Nużyna, w listopadzie 2022 roku zatłuczono na śmierć młotem kowalskim. Miała to być kara za dobrowolne oddanie się w ukraińską niewolę. Z podobnym młotem (podarowanym przez sponsora wagnerowców, Jewgienija Prigożyna) pozował następnie do zdjęć lider jednej z okołokremlowskich partii parlamentarnych, Sergiej Mironow. Władze wprowadziły też kult poległych kryminalistów jako bohaterów narodowych, którzy „odkupili swoje winy”, przelewając krew w walce z „nazizmem”. To swoiste przebodźcowanie odbiorców spiralą przemocy ma pogłębiać aksjologiczny chaos i „zombifikować” społeczeństwo, tym samym czyniąc je posłusznym i podatnym na propagandowe manipulacje.

Niewolnicy tradycyjnych ról społecznych

Na szczeblu społecznym kult toksycznej męskości utrwalany jest od pokoleń w procesie socjalizacji jednostek – w patriarchalnej rodzinie, szkole, armii, podczas interakcji z opresyjnym państwem. Powstaje efekt domina opresji, czyli jej reprodukowanie na kolejnych szczeblach organizacji społecznej. Jak napisał w maju 2022 roku dla niezależnego portalu Verstka psycholog Stanisław Chockij, socjalizacja chłopców i mężczyzn w Rosji (zwłaszcza na prowincji) polega na afirmacji siły i agresji oraz zaszczepianiu lęku przed okazaniem słabości i poniżeniem. Stosunkowo niewiele uwagi poświęca się natomiast umiejętności krytycznego myślenia, refleksji, co prowadzi do emocjonalnej infantylizacji połączonej z fatalizmem.
Akademia szkolna „Dla świata, dla Rosji, dla prezydenta”. Szkoła nr 9 w mieście Jefremow, 13 grudnia 2022 r. Zdjęcie ze strony internetowej szkoły

Społeczeństwo promuje swoisty darwinizm: jeśli nie chcesz zostać zaatakowany, atakuj pierwszy; poniżaj innych, żeby nie poniżono ciebie. Naturalne jest dążenie do przyłączenia się do silniejszej grupy, by czuć się bezpiecznie. Reguły etyki czy moralności nacechowane są myśleniem quasi-plemiennym, mają charakter ekskluzywny, a więc obowiązują wyłącznie w odniesieniu do własnej grupy. Ponieważ „obcy” znajduje się poza granicami zaludnionego przez „swoich” świata, nie trzeba się z nim liczyć. Wyklucza to dialog jako podstawowy instrument budowy relacji społecznych, a jednocześnie usprawiedliwia „prewencyjną” agresję. Napaści towarzyszy przy tym przeświadczenie o własnej moralnej wyższości i słuszności. Zasady te znalazły również odzwierciedlenie na poziomie makro, w oficjalnej propagandzie tłumaczącej powody agresywnej wojny: według obowiązującej narracji Rosja rzekomo musiała napaść na Ukrainę, prewencyjnie broniąc zarówno ludności Donbasu, jak i własnego bezpieczeństwa.
Poborowy z Tomska w październiku 2022 roku (fot. Shutterstock)

Rosyjski mężczyzna może zatem funkcjonować jedynie w dwóch rolach. Albo dominuje (i wtedy jest mężczyzną „prawdziwym”), albo się podporządkowuje (co prowadzi do poczucia poniżenia i frustracji). Nieprzypadkowo motywacją wielu mężczyzn udających się na front mimo braku poparcia dla inwazji jest strach przed naruszeniem patriarchalnego kanonu męskości. W ostatnich latach zauważalnie umocniło się w społeczeństwie rosyjskim przekonanie, że „prawdziwy mężczyzna powinien odbyć służbę wojskową”. Według badania niezależnego Centrum Lewady w latach 2015–2019 odsetek zwolenników tej opinii wzrósł z 42 do 60%. Ponadto w warunkach wojennych służba w armii jest przedstawiana jako jedyna skuteczna i godna pochwały droga awansu społecznego. Nowa warstwa społeczna, złożona z tych, którzy przeszli przez „wojskową operację specjalną”, i ich rodzin, będzie zapewne zapleczem dalszej militaryzacji dyskursu publicznego.

Nawet lęk przed śmiercią okazuje się w wielu przypadkach słabszy i bardziej abstrakcyjny niż kompromitacja w wyniku naruszenia społecznej normy czy strach przed organami władzy państwowej w przypadku odmowy.

Refleksja, że narzucone przez system role można jakkolwiek zmienić, jest na ogół nieobecna, szczególnie na prowincji. Choć tradycyjne wyobrażenia o męskości są coraz częściej kontestowane, zwłaszcza przez młodzież z wielkich miast (gdzie m.in. narasta zainteresowanie feminizmem i prawami osób LGBT+), przejawy kontestacji są dyskredytowane przez państwową machinę propagandową i organy ścigania jako wrogie cywilizacji rosyjskiej.

Kluczową figurą w rosyjskim systemie patriarchalnym jest prezydent Putin, obiekt narastającego w ostatnich latach kultu jednostki. Epatuje on knajackim słownictwem i kreuje się na „samca alfa” w opozycji do „słabych” zachodnich liderów (zachodnia kultura demokratyczna nierzadko wprost nazywana jest „gejowską”) oraz „słabych” kobiet. O ile Ukraina, w tym jej siły zbrojne, ma coraz częściej twarz upodmiotowionej kobiety, o tyle Rosjanki pojawiają się w dyskursie propagandowym w trzech typach „idealnych” i we wszystkich pełnią funkcję przedmiotową. Po pierwsze, ich zadaniem jest wydawanie na świat mięsa armatniego (w myśl powiedzenia przypisywanego marszałkowi Gieorgijowi Żukowowi, że nie należy się przejmować stratami wśród żołnierzy, bo „baby urodzą nowych”). Po drugie, to matki, żony i siostry wyprawiające na front swoich bliskich: smutkowi rozłąki ma obowiązkowo towarzyszyć posłuszeństwo wobec władzy i duma z bohaterów. Po trzecie, to urzędniczki, propagandystki czy starannie wyselekcjonowane matki żołnierzy, których zadaniem jest wielbić na ekranach telewizorów mądrość wodza i gorąco nienawidzić wszystkich jego wrogów.
Szóstoklasistka Maria Moskalowa ze szkoły podstawowej w Jefremowie i jej antywojenny rysunek za który jej tata może trafić do więzienia a ona do domu dziecka (fot. Twitter)

Potężnym narzędziem odgórnej indoktrynacji w duchu kultu przemocy jest system edukacji, od przedszkoli po uczelnie. Pomijając fakt, że nierzadkim zjawiskiem w rosyjskich szkołach jest stosowana przez nauczycieli (którzy z kolei sami są obiektem nacisków politycznych i psychicznej presji ze strony urzędników) przemoc psychiczna, a niekiedy i fizyczna, najistotniejsza jest w tym kontekście rola przemocy symbolicznej. Jest to narzucanie wybranych idei i wartości przez władzę w celu utrwalenia jej dominacji politycznej, ukazywanych jako bezalternatywne i jedynie prawomocne. Zajęcia z „wychowania patriotycznego” sprowadzają się często (choć należy tu wspomnieć o wcale nierzadkich próbach bojkotowania wytycznych władzy) do propagowania nienawiści wobec „wrogów ojczyzny” i dowartościowywania wojny jako metody rozwiązywania sporów w polityce zagranicznej. W programach nauczania dominuje idea prymatu państwa nad jednostką, kult armii i podbojów terytorialnych oraz silnej, autorytarnej władzy. Represje polityczne – szczególny przejaw stosowania przez państwo monopolu na zinstytucjonalizowaną przemoc – są de facto przedstawiane nie jako naruszenie umowy społecznej, lecz akt przywracania ładu. Na straży prawomyślności nauczycieli i uczniów stoi aparat represji i machina urzędnicza. Zdarzają się przypadki nękania nieletnich ze strony organów ścigania za wyrażanie poglądów antywojennych, a także wszczynania spraw karnych i administracyjnych. Przykładowo w lutym 2023 roku władze szkoły w Jefremowie (obwód tulski) wezwały policję i FSB z powodu antywojennego rysunku szóstoklasistki Marii Moskalowej. Sprawa została uznana za poważną: samotnie wychowującemu ją ojcu grozi więzienie za dyskredytację rosyjskiej armii, a dziewczynka może trafić do domu dziecka.

Od kołyski aż po grób

Obywatele doświadczają upokorzeń, gróźb, a często bezpośredniej przemocy fizycznej w zderzeniu z machiną państwową (urzędnikami czy funkcjonariuszami struktur siłowych). Jak wynika z badań Centrum Lewady, w 2019 roku co dziesiąty obywatel doświadczył tortur ze strony struktur siłowych (ros. termin пытки oznaczający brutalną przemoc fizyczną i psychiczną ma szersze znaczenie niż jego polski odpowiednik), zaś co czwarty wszedł w taki czy inny konflikt z organami ścigania, któremu towarzyszyła szeroko definiowana przemoc. Co znamienne, według socjologów te dane mogą być zaniżone, gdyż znaczna część przejawów przemocy nie jest postrzegana jako naruszenie normy.

Przemoc ze strony władzy, część reaktywowanego przez Putina totalitarnego dziedzictwa Rosji, na ogół nie napotyka na sprzeciw. Jak ujął to były dyrektor Centrum Lewady Lew Gudkow, „stała się częścią codziennej normy”. Obywatele biernie przystosowują się do funkcjonowania w opresyjnym państwie; nie widząc możliwości skutecznego oporu, przyjmują istniejący model relacji za naturalny i bezalternatywny. Według Gudkowa taka postawa tak bardzo się utrwaliła, że próby przełamania tego paradygmatu przez osoby trzecie wywołują u Rosjan nierzadko uczucie dyskomfortu i niechęć. Dojmujące poczucie niesprawiedliwości, bezprawia, a co ważniejsze, braku szans na sprawiedliwość, powoduje, że wyładowują często frustrację na słabszych: kobietach, dzieciach, podwładnych, petentach w urzędach, ludziach starszych.

Organizacje feministyczne regularnie skarżą się na łamanie praw pacjentek na oddziałach położniczych, ich uprzedmiotawianie, przemoc fizyczną i psychiczną podczas porodu, częste łamanie przez personel medyczny rekomendacji WHO. Uprzedmiotawia się również pacjentów w szpitalach; szczególnie zła sytuacja panuje w szpitalach psychiatrycznych. Warto przy tym zwrócić uwagę, że w Rosji pod rządami Putina reaktywowano tzw. psychiatrię represyjną: przymusowe zamknięcie w zakładzie stało się jednym z narzędzi prześladowania oponentów reżimu. Według organizacji Human Rights in Mental Health w latach 2014–2021 ponad 30 osób padło ofiarą psychiatrii represyjnej, wśród nich najbardziej znanym przypadkiem jest jakucki szaman, Aleksander Gabyszew.

W badaniu Centrum Lewady z 2019 roku jedna czwarta respondentów oznajmiła, że stykała się z przemocą domową w swoim najbliższym otoczeniu. Oficjalne dane na temat jej skali bywają wielokrotnie zaniżone. Według obliczeń organizacji kobiecych w latach 2020–2021 w wyniku przemocy domowej zginęło ponad 70% (2680) wszystkich zamordowanych w tym okresie kobiet. W wielu przypadkach tragedii można by zapewne uniknąć, gdyby organy ścigania zareagowały na wcześniejsze prośby ofiar o pomoc. Niezależnie od braku odpowiednich szkoleń i elementarnej wrażliwości problemem pozostaje brak ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej: parlament rosyjski wyjątkowo konsekwentnie ignoruje kolejne projekty aktów prawnych w tej sprawie. Sytuacja znacząco się pogorszyła, odkąd w 2017 roku przyjęto przepisy częściowo dekryminalizujące przemoc domową (za pierwsze pobicie grozi jedynie kara administracyjna, najczęściej niewielka grzywna). W większości przypadków kobiety skazane za zabójstwo dokonały go w obronie przed nią. Tymczasem organizacje zajmujące się pomocą ofiarom przemocy są nierzadko prześladowane przez aparat represji.
Ci, którzy kpią z bierności Rosjan pod dyktaturą Putina, mogą spróbować wyobrazić sobie siebie na miejscu 18-letniego działacza antywojennego Maksima Lypkana. Współwięźniowie siłą ogolili mu głowę, pozostawiając go z grzebieniem „koguta” i zagrozili, że go zgwałcą. W post-sowieckim Gułagu „Koguty” (Петухи) to najniższa kasta więźniów: stałe cele przemocy seksualnej i innych upokorzeń. Lypkan został aresztowany za mówienie o swojej antywojennej agitacji w wywiadzie dla Radia Liberty (Robert Horvath, autor książki "Faszyści Putina"Twitter)

W 2021 roku obrońcy praw więźniów z inicjatywy Gulagu.net ujawnili nagrania tortur w rosyjskich koloniach karnych świadczące o ich systemowym charakterze (ich sprawcami lub organizatorami są pracownicy służby więziennej i Federalnej Służby Bezpieczeństwa). Doświadczenie więzienne nieobce jest przy tym znacznej części Rosjan. W ujęciu historycznym formowało ono rosyjski kod kulturowy: w okresie sowieckim przez łagry przeszło kilkanaście milionów osób. Kultura więzienna jest nie tylko popularna (w niektórych grupach społecznych pobyt w więzieniu wciąż jest typowym elementem męskich biografii), ale też nierzadko romantyzowana: więzień jest synonimem buntownika realizującego ludowe wyobrażenia o sprawiedliwości. Ponadto reguły rządzące światem kryminalnym oraz żargon więzienny przeniknęły do polityki państwowej i biznesu; Władimir Putin od lat wykorzystuje je jako elementy swojego wizerunku lidera.

We współczesnej Rosji problemem jest zarówno znaczny odsetek więźniów proporcjonalnie do liczby ludności, jak i warunki panujące w ośrodkach oraz bardzo niska skala resocjalizacji osadzonych. Według raportu Rady Europy z początku 2020 roku, liczba więźniów na 100 tysięcy mieszkańców Rosji trzykrotnie przekraczała średnią dla krajów członkowskich (356 wobec 103). Średni poziom śmiertelności był o 70% wyższy, a nakłady na utrzymanie więźnia – najniższe wśród członków organizacji. Skutkuje to m.in. fatalnym stanem opieki medycznej w więzieniach. Średni okres przebywania za kratami był natomiast czterokrotnie dłuższy niż w Europie, gdzie wynosił około ośmiu miesięcy. Powszechna jest przy tym świadomość, że niewinny człowiek może w każdej chwili trafić do więzienia, a odpowiedzialni za to skorumpowani funkcjonariusze struktur siłowych, prokuratorzy i sędziowie najpewniej nigdy nie poniosą kary. Według statystyk Sądu Najwyższego odsetek wyroków uniewinniających od lat utrzymuje się na poziomie poniżej 0,3%.

Społeczeństwo i wojna

Propaganda historyczna, retoryka wielkomocarstwowa i geopolityczny rewanżyzm od dziesięcioleci służą Rosjanom jako rekompensata za brak podmiotowości politycznej, za pogłębiające się trudności gospodarcze i brak wizji przyszłości. Właściwa części społeczeństwa agresja i marzenie, by świat bał się Rosji, to akceptowane społecznie formy indywidualnego upodmiotowienia poprzez udział w neoimperialnej potędze państwa.

Zbiorowe zatrucie przemocą, jej banalność i degradacja wartości ludzkiego życia pozostaną w długiej perspektywie poważnym problemem społecznym. Masowy napływ broni i straumatyzowanych weteranów z Ukrainy będą go jedynie pogłębiać, grożąc niewidzianym od lat 90. wzrostem przemocy, zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej (osoby te nie zostaną objęte programami pomocy psychologicznej, gdyż państwo rosyjskie takich programów nie wypracowało). Trywializacja mowy nienawiści, posługiwanie się przez propagandę histerycznymi hiperbolami doprowadziły ostatecznie do poważnej erozji języka jako narzędzia adekwatnego opisu świata i do zwątpienia w samą możliwość istnienia obiektywnej prawdy.

Niepokoi również fakt, że w warunkach wojennych tradycyjna dla Rosji pogarda dla ludzkiego życia przerodziła się w otwarty kult śmierci propagowany przez aparat państwowy.
Dr Maria Domańska jest analityczką Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Zajmuje się badaniem polityki wewnętrznej Rosji.

Inne artykuły Marii Domańskiej

Śmierć za ojczyznę przedstawiana jest jako pożądana alternatywa dla biednego, bezsensownego i pozbawionego perspektyw życia (na takie sugestie pozwalał sobie Władimir Putin i jego czołowi propagandyści, jak Władimir Sołowiow; taki przekaz zawarty jest też w reklamach społecznych, zachęcających do wyjazdu na front). Niezależnie od tego, jak i kiedy skończy się trwająca obecnie wojna, jej długofalowe skutki społeczne okażą się najpewniej katastrofalne dla ludności Rosji.