Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Marszrutka / 26.03.2023
Ihar Melnikau

Ile „pańskiego złota” wpadło w ręce bolszewików? Losy skarbca Banku Polskiego podczas II Wojny Światowej

We wrześniu 1939 roku państwo polskie musiało ratować swoje zasoby pieniężne. Niestety, sporo z tego bogactwa wpadło w ręce bolszewików. A tuż przed wojną liczono, że Bank Polski ma ponad 2 miliardy złotych aktywów, miliony w wekslach i akcjach oraz co bardzo rozbudzało wyobraźnię około 60 ton złota.
Foto tytułowe
Jedna z bram Twierdzy Brzeskiej. We wrześniu 1939 wysłano tam około 30 ton złota z Banku Polskiego (fot. Wikicommons)

20 stycznia 1924 roku prezydent RP Stanisław Wojciechowski podpisał statut nowo powstałej instytucji kredytowo-finansowej – Banku Polskiego. Miała ona prawo emisji nowej waluty – złotego, który zastąpił markę polską. Emisja złotego była realizowana w oparciu o system złotego standardu (Gold Exchange Standard); za jednego amerykańskiego dolara płacono 5,18 złotego.

Fundusz statutowy Banku Polskiego w momencie jego powstania wynosił 100 milionów złotych. 15 kwietnia 1924 roku odbyło się zebranie akcjonariuszy, a już 28 kwietnia w budynku dawnego rosyjskiego Banku Państwowego, znajdującego się w Warszawie przy ul. Bielańskiej, główna instytucja finansowa kraju rozpoczęła działalność. W kolejnych latach na terenie Polski powstało 50 oddziałów Banku Polskiego. Na terenie województw północno-wschodnich znajdowały się w Lidzie, Grodnie, Baranowiczach, Brześciu, Wołkowysku, Słonimiu, Pińsku i Kobryniu.
Bank Polski na ulicy Bielańskiej w Warszawie w 1939 roku (fot. Wikicommons)
Jeśli jednym z głównych zadań Banku Polskiego w Warszawie była emisja złotego i regulowanie obiegu pieniężnego w kraju jako całości, to na wschodnich terenach państwa jego działalność koncentrowała się na udzielaniu pożyczek mniejszym bankom i kasom oszczędnościowym, a także finansowaniu działalności przedstawicieli sfery biznesowej (handlarzy i właścicieli zakładów przemysłowych). Ponadto oddziały Banku Polskiego dokonywały przekazów pieniężnych oraz sprzedaży walut obcych i metali szlachetnych w kruszcach i monetach. W samym Grodnie w 1927 roku oddział głównego banku państwowego przeprowadził operacje za 8,2 miliona złotych.

Znaczne środki miały zostać przeznaczone na finansowanie infrastruktury miejskiej województw Wileńskiego i Nowogródzkiego. Przedstawiciele środowisk biznesowych Wilna i Nowogródka podczas swoich spotkań nieraz zwracali uwagę na potrzebę wykorzystania długoterminowych kredytów Banku Polskiego na rozwój miast regionu. Według danych Rocznika Statystycznego Rzeczypospolitej Polskiej za 1929 rok suma kredytów przeznaczonych dla miast tych dwóch województw wynosiła na dzień 31 marca 1928 roku prawie 18,4 miliona złotych.

Należy również podkreślić, że oprocentowanie kredytów w Banku Polskim było niższe niż w innych bankach.

Ocalić złoto

Według danych z 1 stycznia 1939 roku aktywa Banku Polskiego wynosiły 2 miliardy ówczesnych złotych. Ponadto bank posiadał zagraniczne weksle i papiery hipoteczne o wartości 200 milionów złotych. Wreszcie w skarbcach Banku Polskiego w Warszawie znajdowało się ponad 60 ton złota w sztabkach i monetach. Pewna ilość metali szlachetnych znajdowała się w oddziałach banku, w tym w województwach północno-wschodnich.

2 września 1939 roku dokonano zmian w statucie banku, które umożliwiły zwiększenie finansowania potrzeb wojennych. Ale już 4 września podjęto decyzję o ewakuacji ze stolicy tej instytucji, a także Ministerstwa Finansów. Pierwotnie planowano wydzielić specjalny transport kolejowy do ewakuacji pracowników i ich rodzin, a także dokumentacji i papierów wartościowych z magazynów. Ale już 5 września plan został zmieniony: urzędnikom nakazano opuścić Warszawę na własną rękę i udać się na wschód – do Lublina, gdzie przenosiło się kierownictwo Ministerstwa Finansów i Banku Polskiego. Jednak front poruszał się tak szybko, że polscy finansiści wkrótce musieli przenieść się do Łucka.

Głównym problemem dla polskiego kierownictwa była organizacja wywozu rezerwy złota ze skarbca Banku Polskiego. Jednym z urzędników odpowiedzialnych za ewakuację polskiego złota za granicę był były szef departamentu lotnictwa Wojska Polskiego Ludomił Rayski. Wraz z wiceministrem finansów i byłym prezesem zarządu Banku Polskiego Adamem Kocem Rayskiemu zlecono zorganizowanie zakupu uzbrojenia dla Wojska Polskiego za granicą. Zapłatą miało być złoto przechowywane w Banku Polskim.

Wkrótce Warszawa stała się miastem przyfrontowym. Minister finansów Eugeniusz Kwiatkowski zaproponował przeprowadzenie ewakuacji złota przy pomocy samolotów firmy PLL „LOT”. Zgodnie z pierwotnym planem sztabki złota miano wywieźć do Wilna, a stamtąd do neutralnej Szwecji. Rayski sprzeciwił się jednak temu pomysłowi, twierdząc, że podczas jednego lotu samolot typu „Lockheed” może zabrać tylko 1,5 tony złota, więc musiałby wykonać ponad 50 lotów, by przywieźć całe złoto. I to w czasie, gdy na niebie nad Polską panuje lotnictwo niemieckie.
Były szef departamentu lotnictwa Wojska Polskiego Ludomił Rayski (fot. Wikicommons)

W rezultacie premier Felicjan Sławoj-Składkowski podjął decyzję o ewakuacji złota w kierunku wschodnim drogą lądową. 3,5 tony metalu szlachetnego wywieziono warszawskimi autobusami miejskimi do Zamościa i umieszczono w kazamatach twierdzy. Około 30 ton zostało wysłanych do Twierdzy Brzeskiej, pod ochroną polskiego garnizonu wojskowego, który tam stacjonował.

Sytuacja na froncie polsko-niemieckim stawała się katastrofalna. Ludomił Rayski zażądał od dowódcy garnizonu Twierdzy Brzeskiej gen. Franciszka Kleeberga natychmiastowej organizacji wywozu złota z Brześcia. W odpowiedzi Kleeberg stwierdził, że nie będzie ewakuacji, dopóki sytuacja na froncie nie zostanie wyjaśniona. Po uzyskaniu poparcia ministra spraw zagranicznych Józefa Becka Rajski spotkał się z Rydzem-Śmigłym i opowiedział marszałkowi o sytuacji ze złotem Banku Polskiego. Głównodowodzący podjął decyzję o ewakuacji sztabek, nakazując ministrowi Beckowi skontaktowanie się z ambasadą polską w Rumunii i powierzenie ambasadorowi Rogerowi Raczyńskiemu zorganizowania korytarza transportowego dla „złotego pociągu”.

Rumunia zgodziła się na tranzyt polskiego złota przez swoje terytorium, ale jej władze poprosiły Polaków o pośpiech. W Bukareszcie nie bez powodu obawiano się, że Niemcy dowiedzą się o tajnej operacji, ponieważ rumuńskie królestwo było pełne agentów Abwehry.

12 września 1939 roku do Śniatynia na granicę polsko-rumuńską przybył i został ukryty w lesie „złoty” transport z Łucka. Następnego dnia do granicy dojechał pociąg z Brześcia. Pozostało czekać na kolumnę z Zamościa, ale ta była opóźniona. Konwój mógł zostać zbombardowany lub lokalni mieszkańcy z powodu wycieku informacji mogli zorganizować na niego atak. Wkrótce kolumna dotarła do celu. Okazało się jednak, że w Dubnie na rozkaz marszałka Rydza-Śmigłego zostawiono 70 skrzyń złota na łączną kwotę 22,6 miliona złotych. Ta część rezerwy miała trafić do dyspozycji Komendy Głównej na wydatki bieżące. W nocy z 13 na 14 września całe złoto zostało przeładowane do specjalnego składu kolejowego, który wkrótce przekroczył granicę polsko-rumuńską. W ten sposób udało się uratować przed Hitlerem rezerwę złota II Rzeczypospolitej.

Polskie banki w rękach bolszewików

Część polskich rezerw złota nadal znajdowała się w oddziałach Banku Polskiego w województwach północno-wschodnich. Po agresji sowieckiej 17 września 1939 roku ich los był przesądzony. 25 września w liście do Józefa Stalina kierownik sowieckiej Białorusi Pantelejmon Ponomarienko zaznaczał: „W miastach są banki prywatne, banki spółdzielcze i bank państwowy. W bankach znajduje się dużo drobnych wkładów, a także wiele pokaźnych. Klienci żądają pieniędzy, gdzieniegdzie wypłaca się ograniczone sumy, gdzieniegdzie czekają na instrukcję. Wyznaczyliśmy w bankach komisarzy. Pozostałe tam sumy opieczętowano. Nie uważamy za możliwe przejecie na siebie jakichkolwiek zobowiązań bankowych wobec kogokolwiek. Należy drobnym deponentom wypłacić wkłady z prywatnych banków. Duże wkłady obszarników, kapitalistów, wyższych urzędników państwowych i osadników potraktować jako majątek narodowy i po wypłaceniu drobnych wkładów zaprzestać działalności banków prywatnych, pozostawiając czynny jedynie Bank Państwowy”.

5 października 1939 roku w radzieckiej gazecie „Prawda” opublikowano materiał Komuniści w walce opowiadający o wkroczeniu Armii Czerwonej do miasta Lida. Wśród zdobytych tam radzieckich trofeów znajdował się skład kolejowy, w skład którego wchodziły dwa wagony z metalami szlachetnymi, obrazami i innymi przedmiotami o wysokiej wartości, które wcześniej znajdowały się w skarbcu Banku Polskiego. Część aktywów banku w Lidzie udało się jednak ewakuować. Gotówka w obcej walucie, która znajdowała się w skarbcu bankowym, została wywieziona przez pociąg wojskowy, który dotarł do Grodna.

Wicestarosta Nowogródka Wacław Czajkowski samochodem służbowym ewakuował do Wilna część środków przechowywanych w oddziale Banku Polskiego w tym mieście. Następnie pieniądze te zostały przekazane polskiemu podziemiu. Polski urzędnik z Baranowicz Karol Wańkowicz również próbował uratować środki finansowe, które były przechowywane w Banku Polskim. Gdy jednak sytuacja stała się beznadziejna, znaczną część tych pieniędzy rozdał przedstawicielom miejscowej szlachty, osadnikom i urzędnikom państwowym, którzy próbowali wyjechać z ogarniętej wojną Polski.

Władzom polskim nie udało się ewakuować pieniędzy przechowywanych w oddziale Banku Polskiego w Brześciu nad Bugiem. Zdając sobie sprawę, że nie ma transportu do wywozu aktywów, pracownicy banku zniszczyli papierowe banknoty znajdujące się w skarbcu. O tym w październiku 1939 roku w notatce wysłanej do sekretarz KC KP(b)B Nadii Grekowej napisał zastępca kierownika działu kadr KC KP(b)B Iwan Krawcow: „Kiedy Zarząd tymczasowy rozpoczął pracę, w banku nie było ani grosza, z wyjątkiem 12 milionów złotych, które Polacy przebili, tj. zepsuli. Zarząd tymczasowy podjął wszelkie niezbędne kroki w celu pozyskania środków na pokrycie niezbędnych wydatków. Obecnie konta zarówno obwodowego, jak i powiatowego urzędu tymczasowego są otwarte. Należy jednak wskazać, że przywódcy regionu Poleskiego słabo rozwinęli prace nad pobieraniem podatków od kupców i innych osób”.

Polskim władzom udało się uratować środki przechowywane w depozytariuszu wileńskiego oddziału Banku Polskiego. 20 września 1939 roku jednostki radzieckie wkroczyły do Wilna. Funkcjonariusze NKWD, stwierdziwszy, że skarbiec bankowy jest pusty, zażądali od kierownika oddziału Jana Oskwarki-Sierosławskiego poinformowania ich, gdzie przechowywane są kosztowności. Chodziło o prawie tonę złota i znaczną ilość biżuterii. Całe to bogactwo znajdowało się w Funduszu Obrony Narodowej i miało być przeznaczone na zakup uzbrojenia dla Wojska Polskiego.
Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.

Inne artykuły Ihara Melnikau

Przed wkroczeniem jednostek Armii Czerwonej do Wilna wojewoda Artur Maruszewski ukrył kosztowności.

Wkrótce dyrektor banku popełnił samobójstwo, wyskakując z okna na drugim piętrze Urzędu Wojewódskiego. Funkcjonariusze NKWD szukali „pańskiego złota” na całej Wileńszczyźnie, ale nic nie znaleźli. Na początku 1940 roku, po przekazaniu kraju Wileńskiego Litwie, polscy oficerowie wywiadu Leszek Daszkiewicz i Michał Rybikowski z pomocą wicekonsula Japonii w Kownie Chiune Sugihary zdołali zorganizować ewakuację kosztowności do Szwecji.