Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Sotnia / 14.06.2023
Ihar Melnikau

"Krwawy Józef" próbował ukryć się w Polsce. Spotkała go zasłużona kara

W 1947 roku polskie gazety drukowały jeden po drugim artykuły poświęcone głośnemu procesowi sądowemu. Na ławie oskarżonych Okręgowego Sądu Wojskowego znalazł się były pracownik niemieckiej Służby Bezpieczeństwa z Baranowicz Józef Górniewicz. Na jego rękach było dużo krwi ludzi zamordowanych w trakcie II wojny światowej.
Foto tytułowe
Identyfikacja zwłok w obozie w Kołdyszewie


Po zakończeniu II wojny światowej w całej Europie trwały poszukiwania tych, którzy współpracowali z Niemcami i brali udział w ich zbrodniach na terytorium różnych państw europejskich. Polska nie była wyjątkiem. Pomimo faktu, że w wyniku konfliktu światowego kraj ten znalazł się w orbicie wpływów Związku Radzieckiego, na jego terytorium próbowała się ukryć duża liczba byłych nazistowskich kolaborantów spośród przedwojennych obywateli polskich, którzy znali język polski i mimo niepolskiej narodowości mieli nadzieję zgubić się na „Dzikim Zachodzie” – nowych terytoriach przyłączonych do Polski.



Wśród nich był także Józef Górniewicz. Urodził się w lipcu 1923 roku w stolicy przedwojennej Litwy, Kownie. Mimo swojego słowiańskiego nazwiska i ukończonego w latach 30. polskiego gimnazjum Józef zaliczał siebie do Litwinów. Jesienią 1941 roku jako podoficer Armii Litewskiej na czele grupy 60 żołnierzy pojawił się w Baranowiczach w celu wzmocnienia tamtejszej Służby Bezpieczeństwa (SD) niemieckich sił okupacyjnych na Białorusi.

Na czele SD w Baranowiczach stał Waldemar Amelung, untersturmführer SS, urodzony w 1914 roku w guberni saratowskiej w Rosji. W latach 1933–1934 służył w armii łotewskiej, mieszkał w Rydze, biegle władał językiem rosyjskim. W 1940 roku wstąpił w szeregi SS. Od 9 czerwca 1942 do października 1943 roku kierował SD w Baranowiczach.

Ich tandem przeprowadził krwawą akcję eksterminacji żydowskiej ludności Baranowicz.

Górniewicza i jego 60 podwładnych Amelung wysyłał do Horodyszcza, Stołowicz, Klecka, Nieświeża, gdzie brali udział w pogromach w gettach i organizowali represje przeciwko ludności polskiej, a także członkom podziemia radzieckiego. W tym czasie chłopak z Kowna miał 19 lat. Wkrótce otrzymał tytuł oberscharführera SS. W Baranowiczach nazywano go „Litwinem”, a także „krwawym Józefem” (Der blutige Herr Jozef). Często chodził do getta w Baranowicach i zbierał „daninę” – złote monety i cenne rzeczy. Pewnego razu wraz z grupą litewskich policjantów wyprowadził grupę Żydów, wsadził ją na ciężarówek, wywiózł za miasto i rozstrzelał przy Zielonym Moście. Akcja ta trwała od 6 rano do 13 po południu.

Świadek Grzegorz Mukasej podczas śledztwa w 1947 roku zauważył, że w jeden z dni 1941 roku Górnewicz przybył do Judenratu w Baranowiczach z listą 36 lekarzy Żydów i oświadczył, że oznaczone osoby powinny pojechać z nim do Mińska. Jednak po drodze Górniewicz i jego ludzie ich zastrzelili, a ich majątek splądrowali. Potem „Litwin” aresztował przewodniczącego Judenratu adwokata Awseja Izaksona i jego tłumaczkę Menowę, po czym ich zabił. Następnego dnia Górniewicz pojawił się w Baranowiczach ubrany w futro, które wcześniej należało do Izaksona. „Krwawy Józef” brał udział w zniszczeniu getta Baranowickiego. Akcja miała miejsce 17 grudnia 1942 roku. Żydów rozstrzelano w pobliżu wsi Grabowiec, a ocalałych wysłano do obozu zagłady w Kołdyczewie.

Funkcjonariusze SD w trakcie przesłuchania Żyda

Ostatnia droga Żydów z Terezinu


Józef Górniewicz brał udział w eksterminacji czechosłowackich Żydów w gazenwagenach, czyli mobilnych komorach gazowych. Latem 1942 roku naziści deportowali Żydów z obozu koncentracyjnego Theresienstadt w Czechosłowacji do okupowanej Białorusi. W trzech eszelonach przybyło 3 tysiące osób. 21 lipca obersturmführer Georg Heuser z Mińska wysłał rozkaz do kierownika baranowickiego SD Amelunga o ich przyjęciu. Komendant obozu kołdyczewskiego, Białorusin Siergiusz Bobko, podczas przesłuchania w 1956 roku tak opisał te wydarzenia: „W 1942 roku na rozkaz szefa Jorna wysłałem ludzi do kopania dołów w uroczysku «Haj». Do tej pracy przeznaczyłem 30 osób z grona strażników obozu. Wiem, że kopali doły całą noc. Następnego dnia chowano tam Żydów przywożonych bezpośrednio ze stacji. O ile pamiętam, tych Żydów zabijano gazem, który znajdował się w samochodach, w których przewożono tych ludzi. Wiedziałem, że wykopano doły dla określonego celu, co oznacza, że będą to masowe groby. Wiedzieli o tym również ci, którzy kopali doły”.


Po tym, jak pociągi z czechosłowackimi Żydami przybyły do Baranowicz, ludziom kazano zostawić rzeczy w wagonach i przesiąść się na ciężarówki. Na stacji kolejowej Żydów z Czechosłowacji spotykał Górniewicz i jego ludzie. Ofiary gazowano w dwóch ciężarówkach marki Diamond. Stały na nich pokryte cynkiem nadwozia ze szczelnie zamykanymi kabinami. Od spodu samochodu znajdowała się rura, przez którą spaliny dostawały się do nadwozia. W nadwoziu upychano 70–80 osób na raz. Śmierć nadstępowała po 10 minutach.

„Krwawego Józefa” można też było zobaczyć na rynku w Baranowiczach, gdy wieszano tam ludzi. Osobiście powiesił sowieckich i polskich partyzantów oraz cywilów z Baranowicz, którzy z nimi sympatyzowali. W 1943 roku aresztowano grupę Polaków i Białorusinów (znamy część ich nazwisk: Józef Koktysz, Wołk, Łukaszewicz, Dobrijan). „Śledztwo” w SD w ich sprawie prowadził Górniewicz. Później wydał rozkaz wysłania aresztowanych do Kołdyczewa, gdzie cała grupa została rozstrzelana. Więzień obozu Grzegorz Mukasej podczas śledztwa zauważył, że ludzie, którzy przeżyli w Kołdyczewie, opowiadali, że przesłuchania u Górniewicza były prawdziwą torturą.

Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.

Inne artykuły Ihara Melnikau

Pod koniec wojny Józef Górniewicz uciekł z Niemcami i próbował się ukryć w Polsce. „Krwawego Józefa” pomógł zidentyfikować lekarz z Wrocławia Henryk Narkuński, który z rąk Górniewicza stracił podczas II wojny światowej całą swoją 11-osobową rodzinę. Podczas śledztwa „Litwin” twierdził, że jest Polakiem, a nawet że próbował pomagać polskim partyzantom. Podczas pracy w SD miał być tylko tłumaczem. Jednak dziesiątki świadków, którzy przeżyli okropności getta w Baranowiczach i obozu koncentracyjnego w Kołdyczewie, szczegółowo opisali zbrodnie chłopaka z Kowna. W rezultacie, Józef Górniewicz został skazany na śmierć i rozstrzelany. Miał wtedy 23 lata.