Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Sotnia / 26.06.2023
Ihar Melnikau

Sowieccy dywersanci atakowali granicę polską. Atak na Stołpce był najtragiczniejszy

Niemal natychmiast po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej Zarząd Wywiadowczy Armii Czerwonej rozpoczął formowanie i przerzucanie na terytorium wschodnich województw II Rzeczypospolitej oddziałów dywersantów w celu zorganizowania tam masowego zbrojnego oporu przeciwko władzom polskim. Ich działalność została nazwana „wywiadem aktywnym”.
Foto tytułowe
Strażnica Korpusu Ochrony Pogranicza w okolicy Stołpc (Narodowe Archiwum Cyfrowe)


W 1924 roku miał miejsce jeden z najtragiczniejszych epizodów historii „wywiadu aktywnego”. W nocy z 3 na 4 sierpnia około 150 sowieckich dywersantów otoczyło miasto graniczne Stołpce. Natychmiast zniszczyli łączność telegraficzną i telefoniczną, a wszystkie wyjścia z miasta zostały obstawione.

Budynku starostwa pilnował policjant Leon Pikera. Został ostrzelany, ale udało się mu schować w gmachu, skąd wraz z kilkoma innymi uzbrojonymi mężczyznami odpowiedzieli napastnikom ogniem. Na ulicy Szpitalnej została zaatakowana komendantura policji. Budynek został obrzucony granatami, ale dywersanci nie mogli do niego wejść. Komendant policji Chludziński ostrzelał wejście z karabinu i zranił kilku napastników. Wtedy dywersanci weszli do budynku komendantury od tyłu. Udało im się schwytać jednego z policjantów, który został natychmiast zabity. Komendant przeżył.


Sowieci zaatakowali też budynek dworca kolejowego. Na miejscu zginęli policjanci Lucjan Rostek i Stanisław Weidera, a ich dwóch kolegów zostało śmiertelnie rannych. Następnie napastnicy zniszczyli budynek poczty i i ukradli znalezione w nim kilka tysięcy złotych i papiery wartościowe. Podczas walki o Telegraf zginęło trzech innych polskich policjantów.

Głównym celem ataku na Stołpce było jednak rozbicie miejskiego więzienia. Znajdowali się tam szef organizacji wojskowej Komunistycznej Partii Polski Stanisław Martens (Stefan Skulski) i szef Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi Paweł Korczyk (Józef Łoginowicz). Ten ostatni został aresztowany latem 1924 roku przez polską policję za udział w V Kongresie Kominternu w Moskwie.


Szlak dywersantów


Około 2:20 w nocy sowieci opuścili Stołpce. Polskie władze zorganizowały pościg. Do miasta skierowano oddziały 27. Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego z Nieświeża. Ułani zaatakowali dywersantów na obrzeżu miasteczka. W walce wzięto do niewoli trzy osoby: Mikołaja Goraczko (23 lata), Grzegorza Kaczmarczyka (21 lat) i Piotra Jodę (22 lata). Ten ostatni pochodził ze wsi Sołonaja powiatu wołożyńskiego. Jesienią 1923 roku został zatrzymany przez nieznanych uzbrojonych ludzi i uprowadzony do BSRR. W Mińsku chłopak został wysłany „na kwarantannę” (sprawdzenie biografii), po czym trafił do wsi Klyłowo obok Zasławia pod Mińskiem, gdzie mieszkał przez około miesiąc. Później Joda został przydzielony jako szeregowy do 8. Pułku Piechoty Armii Czerwonej, gdzie przeszedł szkolenie wojskowe.

Przyszłych dywersantów przygotowywano też ideologicznie: uczono ich rozmawiać z mieszkańcami Polski i promować idee komunistyczne. Joda otrzymał następnie dokumenty i pojechał do chutoru Mojwa w rejonie mińskim. Tydzień przed atakiem na Stołpce został wezwany do Mińska na ulicę Małomiaśnicką 11. Tam czekali na niego oficerowie z budionówkami (charakterystycznymi czapkami Armii Czerwonej) na głowach.

W dniu poprzedzającym atak dywersanci i ich wojskowi „opiekunowie” zostali załadowani do ciężarówek, które wyjechały do Kojdanowa (dziś Dzierżyńsk). Wieczorem grupa dotarła do celu i partyzantom nakazano rozładować samochody. W skrzyniach znajdowały się niemieckie karabiny Mauser, lekkie karabiny maszynowe Chauchat, granaty ręczne, naboje i materiały wybuchowe. Broń została rozdana ludziom. Grupa z Mińska połączyła się z jeszcze jednym oddziałem. Dywersanci dowiedzieli się, że idą do Polski w celu ataku na Stołpce.

Oddział podzielono na trzy grupy i określono zadanie dla każdej z nich. Z dywersantami szli przewodnicy. Za granicę poszli także bolszewiccy oficerowie, którzy przebrali się w cywilne ubrania. Dowódcą grupy, w której znajdował się Joda, był Włodzimierz Komar zwany „Włodziem”. W trakcie przekraczania granicy dywersanci nie napotkali bolszewickich ani polskich patroli granicznych.

Podczas przesłuchania w polskiej prokuraturze Joda zeznał, że przed Stołpcami dywersanci podzielili się: jedna grupa poszła w lewo, w kierunku dworca kolejowego, a dwie pozostałe w kierunku cmentarza. Później jedna z nich udała się do miasteczka, a druga skierowała się w stronę więzienia. Po ataku dywersanci rozbili drzwi siekierą i wyprowadzili aresztowanych. Następnie ostrzelali czyjś dom i zabrali kilka koni. „Włodzio” wskazywał dywersantom domy, które mieli obrabować. Kiedy grupa Jody wychodziła z miasteczka, została ostrzelana przez żołnierzy polskich. Piotr został ranny i dostał się do niewoli.

Pomnik na grobie poległych w roku 1924 funkcjonariuszy Policji Państwowej w Stołpcach (Narodowe Archiwum Cyfrowe)


Inny dywersant, Mikołaj Goraczko, pochodził ze Stołpc. Latem 1923 roku chłopak nielegalnie uciekł do BSSR, aby spotkać się z bratem Fedorem, który mieszkał w mieście Niegorełoje. Sowieccy strażnicy graniczni zatrzymali go i następne trzy miesiące Goraczko spędził w więzieniu. Później przeniósł się do brata, gdzie szybko spotkał się z byłymi mieszkańcami Stołpc, Michaiłem Hromykiem i Włodzimerzem Komarem, którzy współpracowali z wywiadem bolszewickim. To oni namówili Mikołaja do pracy dla bolszewików i wcielili go do grupy wyznaczonej do ataku na Stołpce.

Później na przesłuchaniu w polskiej prokuraturze Goraczko zeznał, że atakiem na Stołpce dowodzili sowieccy wywiadowcy Stanisław Waupszasow i nieznany mu z imienia Borysewicz. Kiedy Mikołaj przybył do lasu przy Niegorełoje, zobaczył dużą grupę ludzi, a także dwie ciężarówki, którymi, jak wiemy, przywieziono z Mińska nie tylko ludzi, ale także broń dla grupy dywersyjnej. Poza tym w samochodach znajdowały się mundury polskich policjantów, w które ubrało się sześciu czerwonoarmistów. Broń dywersantom wydawał Borysewicz. Goraczko otrzymał karabin, 60 nabojów i dwa granaty. Przewodnikiem i dowódcą pierwszej grupy dywersantów był Włodzimierz Komar.

Grupa, która miała zaatakować stację kolejową, była prowadzona przez Nikołaja Swiatogora i Pawła Hudziłowicza. W drugiej grupie byli Mikołaj Kłoczko i Grzegorz Korzycz. Do Stołpc dywersanci szli przez las, a potem wzdłuż toru kolejowego. Mikołaj Goraczko zauważył, że wszystkie trzy grupy działały synchronicznie. Podczas ataku na budynek starostwa używali karabinów maszynowych. Po zajęciu budynku poczty zabrali stamtąd pieniądze i listy; Goraczko otworzył jedną kopertę i wyjął z niej banknot wartości 50 amerykańskich dolarów. Na rynku sabotażyści obrabowali żydowskie sklepy.




Gdy grupa, w której znajdował się Goraczko, wyjechała z miasteczka i przejechała tory kolejowe, dywersanci zostali ostrzelani przez polskich żołnierzy. Rzucili zrabowane dobra i karabiny maszynowe, po czym pobiegli w różnych kierunkach. Obok wsi Rusakowicze Mikołaj Goraczko wpadł w ręce polskich policjantów.

26 sierpnia 1924 roku w Nowogródku odbył się proces złapanych dywersantów. Wszyscy trzej zostali skazani na rozstrzelanie, ale prezydent Stanisław Wojciechowski ułaskawił Piotra Jodę, który nie brał udziału w morderstwach.


Rozgłos i konsekwencje


O ataku na Stołpce pisały prawie wszystkie polskie i europejskie gazety. „Dziennik Białostocki” podkreślał, że okradziono kilka sklepów. „Światowid” zauważył, że w mieście miała miejsce prawdziwa masakra: siedmiu policjantów zginęło, trzech odniosło rany. Na oskarżenia ze strony polskiej bolszewicy zareagowali notatką członka kolegium Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych ZSRR, opublikowaną w gazecie „Izwiestija” 9 września 1924 roku:

„Protokoły przesłuchań funkcjonariuszy Straży Granicznej pełniących służbę strażniczą w nocy z 3 na 4 sierpnia nie zawierają żadnych danych potwierdzających fakt przejścia w wyznaczonym czasie przez jakiekolwiek osoby polskiej granicy ze strony ZSRR. (…) Oskarżenia, że wspomniane gangi zostały utworzone i przeszkolone w Mińsku, nie są potwierdzone. Śledztwo w Mińsku (…) nie wykazało na ulicy Podgórnej żadnego sztabu, ani też żadnej szkoły do szkolenia wojskowego na ulicy Niemieckiej. W ten sam sposób nie potwierdzono raportu o ciężarówkach, którymi rzekomo wyjeżdżały jakieś grupy nieznanych osób do Kojdanowa”.

Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.

Inne artykuły Ihara Melnikau
Atak na Stołpce zmusił polskie władze do wzmocnienia obrony swoich granic. Na posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów z udziałem prezydenta Stanisława Wojciechowskiego podjęto decyzję o utworzeniu nowej formacji dla ochrony granicy wschodniej II Rzeczypospolitej – Korpusu Ochrony Pogranicza – łączącej funkcje wojskowe i policyjne.

6 sierpnia 1924 roku w Stołpcach odbył się pogrzeb policjantów, którzy zginęli podczas ataku na miasto. Na miejscu grobu postawiono duży pomnik z orłem. We wrześniu 1939 roku został on zniszczony.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 142 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.