Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukazja > Szach / 20.07.2023
Bartłomiej Krzysztan

Znikający Kaukaz Południowy

Kaukaz Południowy przechodzi głębokie przemiany geopolitycznych tożsamości. Utarte schematy percepcji – prozachodnia Gruzja, prorosyjska Armenia, ambiwalentny Azerbejdżan – w obliczu konsekwencji rosyjskiej agresji w Ukrainie przechodzą do archiwum przeszłości. Zmienia się również wewnętrzne postrzeganie wyobrażonego regionu oraz miejsca w nim poszczególnych państw. Z perspektywy Zachodu kluczowe staje się więc przewartościowanie przyjętych kategorii poznawczych.
Foto tytułowe
(Shutterstock)


Ze względu na doświadczenie historyczne, afirmatywną politykę, emancypację grup wykluczonych czy procesy dekolonizacyjne język świata Zachodu, szczególnie anglosaskiego, jest wyjątkowo uwrażliwiony w kwestii kategorii i pojęć używanych w dyskursie publicznym. Ta ostrożność zdaje się jednak nie mieć wyraźnego i jednoznacznego przełożenia na dawny Blok Wschodni. Często z braku rzetelnej wiedzy, z lenistwa bądź nonszalancji, a także z powodów czysto pragmatycznych do opisu tej przestrzeni wykorzystuje się powszechnie znane kalki. Nie pozostaje to jednak bez konsekwencji, ponieważ utrwala utarte szkodliwe schematy reprezentacji.

Kategorie poznawcze, ścieżki pojęciowe i terminologie, są równie jednak często używane intencjonalnie. Będąc przy tym produktem imperialnych i kolonialnych dyskursów władzy, utrwalają nie tylko krzywdzące wzorce reprezentacji konkretnej przestrzeni, ale również stanowią groźne narzędzie konfliktu.

Polityczna i militarna konfrontacja z putinowską, autorytarną Rosją na poziomie informacyjnym nie jest wyłącznie walką z dezinformacją i propagandą, ale również z implementowanym stamtąd, a bezrefleksyjnie przyjmowanym na zachodzie szkodliwym językiem opowiadania. Dekonstruując i poddając refleksji schematy narracyjne, musimy sobie stale i powtarzalnie uświadamiać i przypominać, że język jest narzędziem władzy, a narracje są technologiami sprawowania kontroli. A jako że wiedza jest władzą, instytucje wiedzy kreują język i legitymizują władzę.


Polski copy-paste, a więc pryzmat Rosji i wyobrażenie Zachodu


Polski dyskurs, mimo że zasadniczo autonomiczny, często wpada w pułapkę powielania zachodnich, a szczególnie anglosaskich schematów. Przyczyn tego procesu jest wiele – zaczynając od usilnej ucieczki Polski z Europy Wschodniej do Środkowej, a więc bardziej na Zachód, przez wpływ sposobów myślenia obecnych w amerykańskiej i brytyjskiej sowietologii, a będących konsekwencją silnej w niej obecności emigrantów z Europy Wschodniej, do pozycjonowania się wyłącznie wobec mocarstwa (Rosji), ze względu na tendencje myślenia o własnej pozycji jako mocarstwowej przy rzeczywistej semi-peryferyjności.

W polskim imaginarium umiejscowienie przestrzenne Kaukazu Południowego jest uwarunkowane przede wszystkim przez odniesienie do Rosji.

W przypadku Armenii jej przynależność ideologiczna i polityczna jest jednoznacznie określona – będąc członkiem Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, jest w polskim dyskursie sojusznikiem Rosji, a więc znajduje się we wrogim obozie. Ze względu na dystans oraz na raczej pozytywne historyczne konotacje (wielowiekową obecność Ormian w Polsce) nie jest to jednak równie negatywna postawa jak w przypadku Rosji czy Białorusi.

Nastawienie wobec Azerbejdżanu jest pochodną tego, w jaki sposób traktowana jest Armenia. Jeśli ta jest wobec niego wroga, Azerbejdżan trzeba traktować jako potencjalnego partnera, szczególnie, że jego sojusznikiem jest Turcja znajdująca się przecież w tym samym bloku obronno-wojskowym.

Pozornie inaczej ma się sytuacja z Gruzją. Od czasu rewolucji róż jest obecna w polskim imaginarium jako współdzieląca wartości oraz doświadczenie posiadania wspólnego wroga. Jednocześnie, mimo zwrotu stopniowo dokonywanego przez rządzące Gruzińskie Marzenie, w dalszym ciągu w polskim dyskursie dominujące są reprezentacje, w których państwo to jest latarnią demokracji w przestrzeni postsowieckiej, antyrosyjskim przyczółkiem, tożsamościowo będącym częścią europejskiego Zachodu. Wydaje się więc, że w pełni realizowana jest tu zasada uznania podmiotowości i niezależności. To jednak założenie złudne – Gruzja jest w polskim wyobrażeniu antytezą historycznego wroga, Rosji.

Taka perspektywa ma długą historię. To nie jedynie kwestia projektów politycznych w rodzaju Partnerstwa Wschodniego. Jej śladów można się doszukiwać jeszcze w XIX wieku, a kontynuacji w polskiej myśli politycznej dwudziestolecia oraz PRL-u. Mimo głębokich historycznych zerwań – rewolucji lat 1918, 1945 i 1989 – w myśleniu o Kaukazie dominuje pewna ciągłość. Nie jest ona specjalnie zaskakująca; polskie poznanie regionu dokonało się przez Imperium Rosyjskie oraz w Imperium Rosyjskim, tworząc częściowo fantasmagoryczną opowieść o wspólnocie doświadczenia podporządkowania.

Paradoksalnie, wiele elementów tej opowieści, zapisanych właśnie w języku, jest konsekwencją powielania rosyjskiego, kolonialnego sposobu postrzegania Kaukazu, szczególnie Południowego. Definiując jednoznacznego historycznego wroga wolności zarówno polskiej, jak i kaukaskiej, posługujemy się więc w dyskursie jego językiem. Albo też, proponując polityczne wizje z Polską jako wiodącą siłą antyrosyjską (jak w prometeizmie czy idei federacyjnej Piłsudskiego), zastępujemy ciemiężyciela własną dominacją w subtelniejszej formie. Przede wszystkim jednak dokonuje się w ten sposób proces pozbawiania Gruzinów, Ormian i Azerbejdżan podmiotowości, suwerenności i sprawczości, a więc trzech podstawowych składowych stanowiących podstawę niezawisłego i niezależnego stanowienia w polityce o sobie samym. Przez pozbawianie języka, pozbawia się bowiem władzy nad samym sobą.


Posłuchaj podcastu:



Paradygmat postsowieckości


Najprościej chyba odrzucić jako jedyną kategorię poznawczą paradygmat postsowieckości. U większości badaczy i analityków zbiorczy, uniwersalizujący, a więc niewiele wnoszący paradygmat stracił swą wartość poznawczą już kilka lat temu. Teraz, w efekcie rosyjskiej agresji w Ukrainie, nieadekwatność postsowieckości zaczyna dostrzegać szersza opinia publiczna. Postsowieckość powinno się traktować jako kategorię wyłącznie historyczną. „Postsowiecki” oznacza obszar, który przed 1991 rokiem znajdował się w granicach ZSRS. Przedrostek „post-” w „postsowieckości” będzie oznaczać wyłącznie temporalność, a więc moment historyczny, kiedy w wyniku rozpadu ZSRS powstało 15 niepodległych i suwerennych państw. To, co je łączy, a więc determinuje treść pojęcia, to historyczna przynależność do jednej hegemonicznej przestrzeni ideologicznej i politycznej.

Wydawać by się mogło, że nie ma nic szkodliwego w poszukiwaniu podobieństw, a nawet spójności w kategoriach pozornie od polityki odbiegających. Przykładem może być estetyka czy architektura, której ślady i pozostałości obecne są od przysłowiowego Grodna po Władywostok. Niemniej, ważność estetyki postsowieckości sprowadza się do jej częstej reprezentacji jako spoiwa postimperialnej przestrzeni, a co za tym idzie, umacniania politycznego, neokolonialnego projektu rosyjskiej strefy wpływów. Postsowieckie stać się więc musi tym, czym stało się w Europie Środkowej i Południowej „posthabsburskie”. Wpisywanie odmiennych doświadczeń państw postsowieckich do jednego paradygmatu jednoznacznie utrudnia im samym wychodzenie ze skomplikowanych struktur podporządkowania będących jednoznacznie dziedzictwem imperialnego i kolonialnego podporządkowania.

Nie chodzi jednak wyłącznie o to, by postsowieckości pozbyć się z bieżącego języka politycznego. Postsowieckość ostatnich 30 lat może i powinna być traktowana analogicznie do sytuacji postkolonialnej i procesów neokolonialnych i neoimperialnych. Wyzwalanie się z tego wielowymiarowego podporządkowania jest zatem procesem dekolonizacji – politycznej, ekonomicznej, społecznej, a także – co niezmiernie istotne – kulturowej.

Odmiennie ten proces desowietyzacji jako dekolonizacji wygląda i wyglądać będzie w poszczególnych umownych subregionach dawnego ZSRS – w Azji Centralnej, w państwach bałtyckich, w Ukrainie i Mołdawii, Białorusi, samej Rosji i Kaukazie Południowym. Wynika to w głównej mierze z odmiennych historycznych doświadczeń, zróżnicowanej polityki kolonizacyjnej, orientalizującej odmiennie w poszczególnych lokalizacjach peryferyjnego imperium. Różnicę, a więc rozsypanie się pewnego geopolitycznego paradygmatu, można dostrzec również w ramach samych subregionów – doświadczenia, decyzje i okoliczności są na tyle znacząco odmienne, że często jedynym czynnikiem wspólnym jest współdzielenie geograficznej przestrzeni.

To samo w sobie sprawia, że powinniśmy się zastanowić nad konceptualizacją tych subregionów.


Region wyobrażony

(Shutterstock)

Co dzisiaj łączy Kaukaz Południowy jako region, prócz faktu samego istnienia trzech niepodległych państw powstałych po rozpadzie ZSRS? Czy region może być definiowany jako całość w momencie, kiedy między dwoma z trzech państw toczy się wojna o niskim natężeniu? Na Kaukazie Południowym nie istnieje wspólnota polityczna oparta na sieci spójnych interesów. Nie istnieje też jedno geopolityczne odniesienie. Nigdy po 1991 roku nie istniało, a rosyjska agresja na Ukrainę jeszcze bardziej zaburzyła przyjęte sposoby kategoryzacji.

W czasie kolorowych rewolucji Gruzja obrała prozachodni i proeuropejski kurs, z którego aktualnie pozostały jedynie deklaracje. Uwikłana w wymuszony sojusz z Rosją Armenia od 2018 roku demokratyzuje się i stopniowo wyzbywa problemów typowych dla postautorytarnej tranzycji – skorumpowanej elity, hybrydowego reżimu politycznego czy braku społeczeństwa obywatelskiego. Azerbejdżan, dzięki zasobom surowców naturalnych, kontynuuje kreowanie wizerunku silnego, niezależnego, neutralnego podmiotu, niezainteresowanego integracją ani ze strukturami politycznymi Zachodu, ani tymi, w których prym wiedzie Moskwa. Jednocześnie procesualnie pogłębia się autorytarność dyktatury. W efekcie nie istnieje jednoznaczny sposób postrzegania regionu, a wręcz pojawia się wątpliwość co do tego, czy Kaukaz Południowy w ogóle może i powinien być tak postrzegany w znaczeniu (geo)politycznym, społecznym i ekonomicznym.

Elementem, który wydaje się spoiwem, jest wspólna historia. Kaukaz Południowy jest kontynuacją historycznego regionu Zakaukazia, pozbawioną w nazwie rosyjskiego i sowieckiego, imperialnego i kolonialnego aspektu spoglądania z północy. Niemniej, esencjalizacja Zakaukazia/Kaukazu Południowego w takiej formie terytorialnej była konceptem rosyjskim. Jego kontynuacją była sowiecka regionalna modernizacja oraz postsocjalistyczna wizja rosyjskich południowych peryferii chwilowo zawieszonego imperium. Jednocześnie jest to historia pełna paradoksów i typowych dziejowych szarości, których nie sposób jednoznacznie ocenić.

Te szarości warunkują również zupełnie odmienne sposoby odrzucania oków podporządkowania. Pod władzą carów Gruzini i Ormianie przeżyli odrodzenie narodowe, kreując nowoczesne wspólnoty etnopolityczne. To samo stało się w Azerbejdżanie w latach 20. XX wieku, co powoduje, że desowietyzacja wydaje się tam potencjalnie niezmiernie trudna. Odwołanie do bolszewika Narimana Narimanowa jako twórcy współczesnego Azerbejdżanu, a także kultura historyczna oparta na wczesnosowieckiej polityce ukorzeniania nieuświadomionych jeszcze narodów, sprawiają, że proces dekolonizacji musi się rozprawić również z mitem narodowo- i państwowotwórczym.

Gruzja terytorialnie za czasów carskich, a potem sowieckich została zjednoczona po raz pierwszy od średniowiecza i podziału kraju w wyniku traktatu w Amasji z 1555 roku, dzielącego kraj pomiędzy Osmanów i Safawidów. Dekolonizacja definiowana jest więc postimperialnym smutkiem warunkowanym rzeczywistą utratą wpływów (choćby w Abchazji i Samaczablo, czyli Osetii Południowej).

Armenia realnie wychodzi z jednoznacznej zależności ekonomicznej, właściwego podporządkowania, poszukując osadzenia w odmiennej przestrzeni geopolitycznej – Bliskim Wschodzie, wbrew historycznym stratom i rzeczywistej traumie.

W konsekwencji usilnie umieszczając we współczesnym kontekście mimo wszelkich odmienności trzy państwa razem, powielamy imperialne i kolonialne struktury, robiąc to jeszcze wbrew autopercepcji (trudno jednoznacznie stwierdzić, czy też tożsamości) samych zainteresowanych. W ostateczności jeśli przyjmiemy, że poznawczo interesuje nas Kaukaz rozumiany kulturowo, również powinniśmy się oprzeć wyłącznie na wspólnocie losów w czasie imperialnego podporządkowania, a nie romantycznej, orientalizującej wizji bitnych kaukaskich górali.


Pułapki języka


Ten tekst nie ma pełnić roli młota na wszystkich, którzy mniej lub bardziej intencjonalnie skłaniają się do używania bardziej uniwersalizującej przestrzennej formy, w której umieszczają Armenię, Azerbejdżan i Gruzję. Zrozumiała jest też pewna instytucjonalna konieczność tworzenia na potrzeby profesjonalne pewnych skrótów. To raczej wskazanie, jak delikatną politycznie materią jest język, który będąc narzędziem władzy, wplątuje nas w kategorie poznawcze, które mają opresyjny i wykluczający charakter. Co więcej, w okolicznościach, w których funkcjonujemy, jest on nie tylko narzędziem władzy, ale również wojny. Oczywiście istnieją jeszcze bardziej skrajne formy opresyjnych politycznych mechanizmów zawartych w języku niż te dotyczące pojęć przestrzeni.
Bartłomiej Krzysztan jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i niezależnym analitykiem. Zajmuje się antropologią polityczną, pamięcią zbiorową i konfliktami na Kaukazie.
Inne artykuły Bartłomieja Krzysztana
Orientalizacja, rasizacja czy etnicyzacja, stosowane przykładowo wobec emigrantów z Kaukazu pracujących w Polsce, mają znacznie poważniejsze konsekwencje na poziomie jednostkowym. Niemniej są elementem większej całości, a tę stanowi głęboko zakorzeniona postkolonialna struktura, będąca kalką imperialnych rosyjskich narracji z jednej strony, z drugiej – bezrefleksyjnym powieleniem zachodniej percepcji wobec peryferii peryferyjnego imperium.