Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Bistro / 16.08.2023
Nikodem Szczygłowski

Słowenia pod wodą. Potrzebuje pomocy

Słoweński strażak Sandi Zajc uratował z koleghami 22 dzieci z podtopionego przedszkola w Mengeš, zaledwie 14 kilometrów na północ od stolicy Lublany. Strażak dowiedział się później, że z jego mieszkania nic nie zostało, wraz z rodziną został bez dachu nad głową.
Foto tytułowe
Sandi Zajc podczas akcji ratunkowej w przedszkolu w Mengeš (PGD Mengeš/FB)

Powódź, które rozpoczęła się w zeszłym tygodniu, szybko objęła dużą część Słowenii. Wszystko zaczęło się od ulewnych deszczy, poprzedzonych przez upały i burze. Górskie rzeki na północy kraju szybko wezbrały, wyszły z brzegów i zaczęły rozlewać się w dolinach. W ciągu zaledwie kilku dni katastrofa nasiliła się i coraz więcej miast i wsi zostało zatopionych, a wiele zalanych i nieprzejezdnych dróg odcięło niektóre osady od świata. Rząd ogłosił ewakuację z zalanych obszarów, setki ludzi zostało bez dachu nad głową, wielu straciło dorobek całego życia.

Ewakuowano mieszkańców Celje, trzeciego co do wielkości miasta w kraju i historycznej siedziby hrabiów cylejskich, z których wywodziła się m.in. królowa Polski i wielka księżna litewska, druga żona Jagiełły, pochowana na Wawelu Anna Cylejska. Rozlana Sawa zagroziła również stolicy, Lublanie, której przedmieścia także zostały zatopione.


Uderzenie żywiołu


Powódź wystąpiła w szczycie sezonu wakacyjnego, kiedy tysiące ludzi zwykle przejeżdża przez Słowenię nad Adriatyk lub podróżuje przez słoweńskie góry i relaksuje się w uzdrowiskach. Już na początku ubiegłego tygodnia rząd Republiki Słowenii zaapelował do wszystkich zmotoryzowanych podróżnych udających się do lub powracających z Chorwacji i Włoch, aby unikali przejazdu przez terytorium Słowenii, ponieważ sytuacja na drogach z powodu powodzi i trwających ulewnych deszczy stała się nieprzewidywalna. Jedna z głównych magistrali kraju – przecinająca Słowenię ze wschodu na zachód autostrada A1, która łączy Lublanę z Mariborem, od dłuższego czasu była zamknięta dla ruchu. Większość równoległych dróg była również nieprzejezdna, w tym droga krajowa nr 225 Kamnik–Velenje lub droga nr 108 wzdłuż rzeki Sawy. Wezbrane rzeki niszczyły nawierzchnię dróg i mosty, zalewały tunele. Podróżni musieli wybierać alternatywne trasy przez Węgry albo wzdłuż wybrzeża w kierunku Triestu i dalej przez północne Włochy.

Przez cały tydzień duża część Słowenii, głównie Karyntia (Koroška), część Styrii (Štajerska) i region Gorenjska, znajdowała się (i częściowo nadal znajduje) pod wodą.

Powódź ta – już okrzyknięta jako najgorsza katastrofa naturalna w historii kraju – naocznie pokazała, że nawet w tak górzystym kraju (około 70% powierzchni Słowenii stanowią góry, płaskowyże i pogórza), powodzie tej wielkości są możliwe przy obecnych wahaniach klimatycznych.

Jak na ironię Słowenia należy do państw, w których zarówno władze, jak i społeczeństwo bardzo poważnie podchodzą do ekologii i związanych z nią wyzwań. Obecny rząd – koalicja utworzona przez ruch Svoboda (Wolność), kierowana przez premiera Roberta Goloba – który doszedł do władzy po wyborach wiosną 2022 roku – położył największy nacisk podczas kampanii wyborczej właśnie na kwestie ekologiczne i wizję rozwoju gospodarczego kraju w oparciu o prawa ochrony przyrody.

Zelena, aktivna, zdrava (zielona, aktywna, zdrowa) – to hasło promocji słoweńskiej turystyki i nie są to tylko puste słowa, ponieważ według sondażu z 2022 roku 78% Słoweńców dba o ochronę przyrody i zrównoważone wykorzystywanie zasobów naturalnych kraju.


Referendum w sprawie wody


11 lipca 2021 roku w Słowenii odbyło się referendum w sprawie zmian w ustawie o wodzie planowanych przez ówczesny rząd Janeza Janšy. Według działaczy na rzecz ochrony środowiska i ekspertów w tej dziedzinie nowe przepisy miałyby szkodliwy wpływ na środowisko i czystą wodę. Frekwencja w referendum była jedną z najwyższych w najnowszej historii kraju, a głosujący w zdecydowanej większości odrzucili proponowane zmiany w prawie.

Co tak rozzłościło wtedy Słoweńców? Ekolodzy argumentowali, że poprawki do ustawy pozwalają na budowę obiektów przemysłowych i budynków prywatnych w pobliżu zbiorników wodnych, rzek i jezior, stwarzając tym samym ryzyko zanieczyszczenia wody pitnej i wpływu przemysłu na rzeki i jeziora.

Podczas kampanii referendalnej obie strony – zarówno rząd jak protestujący – twierdziły, że pragną chronić czystą wodę i dostęp do niej. Andrej Vizjak, ówczesny minister środowiska i planowania przestrzennego, podkreślał, że ustawa zakazuje budowy fabryk i prywatnych domów na wybrzeżu, co jest już zapisane w obowiązującym prawie. Nowe prawo miałoby również poprawić zapobieganie powodziom.

Z drugiej strony grupy ekologiczne i część społeczeństwa obywatelskiego zorganizowane w Ruchu na rzecz Wody Pitnej wskazywały na kilka luk prawnych w ustawie, które skutecznie pozwoliłyby właśnie na budowę takich obiektów, w tym restauracji i hoteli, na wybrzeżu i na brzegach rzek i jezior, uniemożliwiając w ten sposób ogółowi społeczeństwa dostęp do nich, zwiększając ryzyko powodzi i niszcząc zasoby wodne. Przeciwnikami ustawy byli m.in. eksperci ds. gospodarki wodnej, opozycyjne partie polityczne (w tym obecnie rządzący ruch Svoboda), a także organizacje badawcze, Wydział Inżynierii Lądowej Uniwersytetu w Lublanie oraz Słoweńska Akademia Nauk i Sztuk.

W referendum popularnie nazywanym „O wodę” frekwencja wyniosła ponad 46%, a ustawa wodna została w przeważającej większości odrzucona – ponad 86% osób zagłosowało przeciwko niej. Woda zjednoczyła Słoweńców i była pierwszym krokiem w kierunku upadku rządu Janeza Janšy. Wysoka frekwencja była również postrzegana jako wynik zaangażowania młodszych wyborców.


Historia strażaka, który uratował dzieci


Teraz woda powraca do debaty publicznej – ale tym razem w formie tragedii, która ponownie zjednoczyła Słoweńców.

W małym kraju liczącym nieco ponad 2 miliony mieszkańców dzisiejszymi bohaterami są strażacy, ratownicy medyczni i policjanci – wszyscy, którzy przez ostatni tydzień pracowali 24 godziny na dobę, aby ratować życie ludzi zagrożonych szalejącą katastrofą.

„Było wiele zgłoszeń, ale musieliśmy sobie poradzić” – skromnie stwierdza Sandi Zajc w rozmowie z nadawcą publicznym, RTV Słowenia. „Życie ludzi, oczywiście, jest najważniejsze i udawaliśmy się wszędzie tam, gdzie sytuacja wymykała się spod kontroli, jedno miejsce po drugim, aby ratować ludzi. Potem przyszedł telefon, że dzieci zostały uwięzione w przedszkolu” – mówi strażak. Jego historia wstrząsnęła Słowenią. Podczas gdy on i jego koledzy ratowali życie, brodząc w wodzie i wynosząc na rękach małe dzieci z zalanego przedszkola, jego własny dom został zniszczony przez żywioł.

Rodzina strażaka została bez dachu nad głową, a ściana domu zawaliła się na jego teścia, który był w domu podczas powodzi i próbował uratować to, co mógł. Jego noga została uwięziona i ledwo udało mu się wyzwolić, nurkując pod wodę, aby wyciągnąć kończynę spod gruzu. Zanieczyszczona woda spowodowała infekcję i starszy pan ostatecznie wylądował na stole operacyjnym.

Pośród całego horroru, smutku i zniszczenia dokoła, Sandi Zajc i jego rodzina są mimo wszystko pełni wdzięczności wszystkim, którzy im pomogli i nadal pomagają. W Mengeš i okolicach – jak w innych miejscowościach Słowenii – pracują wolontariusze. „Chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomagają w jakikolwiek sposób, każdy według własnych możliwości. Niektórzy pracują, inni dają datki, jeszcze inni przynoszą kanapki, musimy zapewnić jedzenie i picie, bez tego nie możemy pracować. Każdy jest elementem układanki, która na końcu tworzy piękny obraz” – mówi nieustraszony strażak.

Jednym ze sposobów wsparcia ofiar powodzi w Słowenii jest przekazanie darowizny na oficjalne specjalne konto utworzone w tym celu przez rząd Republiki Słowenii:

IBAN: SI56 0110 0630 0109 972
Tytuł: Odprava posledic poplav
Kod: CHAR


Nie bądźmy obojętni

„Los Litwy jest również losem Słowenii. Europa, o której tak wiele mówimy na Litwie, w Słowenii i innych małych krajach Europy Wschodniej, powinna wiedzieć, że taki jest również jej los” – napisał w swoim eseju Wspomnienia z Jugosławii słoweński pisarz Drago Jančar 13 stycznia 1991 roku, kiedy radzieckie czołgi stały na ulicach Wilna.

Słoweńcy są pracowitym i bardzo zorganizowanym narodem. Bez wątpienia poradzą sobie z tym kataklizmem, ale nie bądźmy obojętni, pomóżmy im, okażmy też naszą solidarność.