Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Sotnia / 20.08.2023
Ihar Melnikau

"Agitacja przeniosła się z prasy na ulicę". Historia pogromu w Brześciu nad Bugiem

Rankiem 13 maja 1937 roku, otrzymawszy informację o nielegalnym uboju bydła na Małym Rynku w Brześciu nad Bugiem (plac dzisiejszego dworca autobusowego), starszy posterunkowy służby śledczej Policji Państwowej Stefan Kędziora wraz ze swoim kolegą Władysławem Frąckowiakiem udali się na kontrolę. W chłodni na rynku znaleźli mięso nielegalnie zabitych cieląt.
Foto tytułowe
Żyd pobity podczas pogromu w Brześciu nad Bugiem (Narodowe Archiwum Cyfrowe)


W okresie międzywojennym populacja Brześcia, głównego miasta województwa poleskiego, składała się z ok. 50 tysięcy osób. Z tej liczby 41% stanowili Żydzi. Ci aktywnie zajmowali się handlem i posiadali dużo sklepów.

W styczniu 1937 roku w Polsce przyjęto nową ustawę o uboju zwierząt gospodarskich, która wpłynęła na sposób pozyskiwania mięsa przez mniejszości narodowe. Na przykład Żydzi, aby dokonać uboju rytualnego, musieli otrzymać specjalne pozwolenie. Doprowadziło to do tego, że wielu żydowskich sprzedawców mięsa omijało prawo.

Policjanci, którzy przybyli na Mały Rynek 13 maja 1937 roku, podjęli decyzję o przejęciu nielegalnego mięsa. Podczas jego załadunku Kędziora został dźgnięty nożem w plecy. W pobliżu dorożki, na którą załadowano mięso, stał jego właściciel Ajzyk Szczerbowski, a po drugiej stronie – policjant Frąckowiak. Po ugodzeniu nożem Kędziora strzelił z pistoletu, raniąc w nogę Szczerbowskiego.

Oto co odnotowano w policyjnym protokole: „Podczas zatrzymania Żydów Frąckowiak zauważył, że Ajzyk Szczerbowski szepnął coś swojemu synowi Welwelowi i pokazał głową na Kędziorę. Welwel Szczerbowski ominął konia, gdzie zgromadził się tłum klientów, głównie chłopów, którzy przybyli na rynek na zakupy. Wszedł od strony dróżki. Dwie minuty później wyskoczył zza drzewa i uderzył Kędziorę nożem rzeźniczym w prawą stronę, gdy ten pochylił się i podał mięso. Przebił mu płuco i zaczepił tętnicę. Kędziora krzyczał, jednak Frąckowiak w ogólnym hałasie nie usłyszał, sam krzyczał, żeby od niego odeszli Żydzi-rzeźnicy. Dopiero gdy Kędziora zaczął krzyczeć «Rozejść się», Frąckowiak zwrócił na to uwagę i zaczął zwracać się do Kędziory, pytając «Co robisz?».

Z wyglądu Kędziory nie zrozumiał, że Kędziora jest ranny. Zaraz potem ranny Kędziora pobiegł przez ulicę za Welwelem Szczerbowskim, do którego strzelił dwa razy. A kiedy ten po drugim strzale upadł, Kędziora strzelił do niego jeszcze raz z pistoletu, po czym pobiegł na środek ulicy, do Ajzyka Szczerbowskiego, który ukrywał się wśród kobiet, i strzelił do niego trzy razy, łatwo go raniąc. I dopiero potem na pytanie Frąckowiaka: «Co robisz? Co się stało? » Kędziora odpowiedział: «Zostałem dźgnięty nożem»”.

Dzisiaj wiadomo, że Szczerbowski uderzył policjanta nie nożem, ale musatem służącym do ostrzenia noży.


Przebieg pogromu


„Rannych w trybie pilnym na wozach przewieziono do szpitala miejskiego, gdzie pół godziny później Kędziora zmarł z powodu wewnętrznego krwawienia, o 8 rano, czyli 30 minut po zadaniu mu śmiertelnej rany. Morderca funkcjonariusza polskiej Policji Państwowej był Żydem i z tego powodu skorzystali mieszkańcy nastawieni antysemicko. W związku z zabójstwem Kędziory na Małym Rynku został zniszczony jeden żydowski stragan, a także wybito szybę w kilku innych. W tym samym czasie zaczął gromadzić się tłum. Na miejsce wysłano 11-osobowy oddział policyjny. Oddział rozproszył tłum” – odnotowano w raporcie policyjnym.

Jednak to był dopiero początek. O godzinie 10 odnotowano pierwsze przypadki pobicia Żydów, wybijania szyb i witryn żydowskich sklepów na Małym Rynku przez niewielką grupę kobiet (później także przez bezrobotnych i młodzież). Największe akcje niszczenia sklepów i magazynów przeprowadzono na ulicach 3 maja (dzisiejsza Puszkińska) i Dąbrowskiej (dzisiejsza Kujbyszewa). O godzinie 14 zamieszki wymierzone przeciw Żydom objęły wszystkie dzielnice miasta. Uczestniczyli w nich nawet budowlańcy z Poznania, którzy pracowali w Twierdzy Brzeskiej.

Nie chcąc dopuścić do eskalacji konfliktu, władze miasta wysłały na ulice ok. 60 policjantów. Z policyjnych raportów wynika, że agresorami byli głównie młodzi mężczyźni w wieku 20-35 lat, dobrze ubrani, poruszający się na rowerach. Najprawdopodobniej byli związani z endecją. Zachęcali ludzi do udziału w żydowskim pogromie. Sytuację wykorzystali drobni przestępcy, którzy zaczęli rabować sklepy. „Na ogół chłopi prawosławni są zadowoleni z wybuchu zajść. W niektórych wsiach mówią jednak, że za zabójstwo policjanta należało nałożyć na Żydów kontrybucję, a nie niszczyć sklepów i towarów (gmina Małoryta). Jedynie wioski skomunizowane nie przejawiają na zewnątrz nastrojów w związku z pogromem.

Wyjątkowo młodsi wypowiadają się o nim z niechęcią” – zaznaczono w jednym z raportów komisji ministerialnej.

Wkrótce na niektórych sklepach pojawiły się symbole chrześcijańskie, a w witrynach obrazy święte. W ten sposób właściciele sklepów próbowali uratować swoje mienie. Z Golędzinowa został wezwany oddział rezerwy Policji Państwowej. Do Brześcia przybyli policjanci z innych powiatów województwa poleskiego. Przyjechała także straż pożarna, która za pomocą sikawki rozpędzała ludzi. Miasto zostało zamknięte.


Konsekwencje


Emocje związane z zamieszkami udało się ugasić w ciągu dwóch dni. W wyniku zajść w Brześciu zostało zniszczonych 1150 (z 1450) żydowskich sklepów, z czego 215 całkowicie splądrowano. W dwustu budynkach, w których znajdowały się żydowskie domy i sklepy, wybito szyby. Straty finansowe właściciele sklepów wycenili na 2 miliony ówczesnych złotych. W ciągu tygodnia handel w mieście został praktycznie sparaliżowany. W trakcie zamieszek rannych zostało od 27 do 54 osób. Pierwszego dnia policja aresztowała 128 osób, w tym 60 za rabunki. W ciągu następnych dni zatrzymano kolejnych 57 osób. Wśród zatrzymanych było 16 Żydów.

W czerwcu 1937 roku w Sądzie Okręgowym w Brześciu nad Bugiem odbył się proces uczestników zajść, których policja zatrzymała podczas plądrowania sklepów żydowskich. Na ławie oskarżonych zasiadło 37 osób, z czego trzy osoby zostały uniewinnione, 17 osób otrzymało wyrok w zawieszeniu. Kolejne 16 osób otrzymało wyroki więzienia od sześciu do 10 miesięcy.

W raporcie z 24 maja 1937 roku członka komisji ministerialnej, inspektora Jana Płotnickiego, zaznaczono: „Przyczyną najważniejszą bezczynności policji jest, zdaniem moim, nieustająca agitacja prasy nacjonalistycznej, która z zagadnienia usunięcia Żydów z Polski uczyniła panaceum na wszystkie dolegliwości życia dzisiejszego, wynikającego z kryzysu i związanego z nim bezrobocia. Agitacja ta już dawno przeniosła się zresztą z łamów prasy na ulicę, przybierając najjaskrawszą formę w napisach na parkingach, z których hasło «nie kupuj u Żyda» jest jeszcze najłagodniejszym”.

15 czerwca tego samego roku odbył się proces Szczerbowskiego.Za zabójstwo policjanta został skazany na śmierć przez powieszenie. W 1938 roku wyrok zamieniono na dożywocie.
Ihar Melnikau - doktor historii, adiunkt Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się okresem międzywojennym na terenie województw północno-wschodnich II RP, przedwojennej granicy polsko-radzieckiej na Białorusi, oraz służby Białorusinów w przedwojennym Wojsku Polskim. Autor 15 monografii historycznych. Laureat nagrody im. L. Sapiehy w 2020 za zachowanie historycznej spuścizny Białorusi.

Inne artykuły Ihara Melnikau

Większość żydowskich sklepów została szybko odnowiona, lecz jeszcze przez długi czas nie przychodzili do nich chrześcijanie. Znaczna część mieszkańców Brześcia przekazała pieniądze na odbudowę mienia żydowskiego i leczenie rannych. Stefan Kędziora został pochowany na cmentarzu katolickim w Brześciu, znajdującym się przy dzisiejszej ulicy Puszkińskiej.

W wyniku wydarzeń z maja 1937 roku stanowisko stracił naczelnik wydziału społeczno-politycznego Urzędu Wojewódzkiego Kazimierz Rolewicz, którego przeniesiono do Nowogródka, z kolei starosta brzeski został odsunięty od pełnionych obowiązków. Przyczyną tych zmian było „mylne informowanie władz przełożonych i brak stanowczych zarządzeń w stłumieniu w zarodku rozruchów w mieście”.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 142 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.