Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak > Imperium / 09.10.2023
Małgorzata Sidz

Kanada tropi szpiegów chińskich. Relacje między państwami są w kryzysie

Chiny robią wszystko, żeby stać się potęgą – ekonomiczną, militarną i innowacyjną. To nie jest już kraj Trzeciego Świata dostarczający taniej siły roboczej, jak chciałyby go wciąż widzieć Stany Zjednoczone i Kanada. Przez ostatnie dekady oba kraje uzależniły się od chińskiej gospodarki, przenosząc większość fabryk i produkcję przemysłową. Tymczasem kanadyjski rząd musi sobie poradzić z najgorszym kryzysem dyplomatycznym w historii relacji z Państwem Środka.
Foto tytułowe
@CPAC (X)


Kanada jest po Stanach Zjednoczonych drugim najważniejszym partnerem biznesowym Chin i jednym z państw, które uzależniło się od chińskich inwestycji – w 2018 roku kraj zarobił dzięki eksportowi do Chin, imigrantom i inwestycjom ponad 55 miliardów dolarów. Państwo Środka inwestuje przede wszystkim w kanadyjskie wydobycie minerałów i metali oraz w nieruchomości, ale jego obecność można odczuć także w rolnictwie, energetyce czy biotechnologii. Chiński rząd oraz prywatni chińscy inwestorzy są właścicielami większościowymi akcji w trzech największych spółkach górniczych, posiadają udziały w wydobyciu piasków bitumicznych nad rzeką Athabaska i w budowanych rurociągach naftowych. W okolicy Winnipeg działa nawet chińska kopalnia litu, która do niedawna była jedynym dostarczycielem tego metalu w kraju. Szacuje się, że prawie 4% kanadyjskich nieruchomości należy do chińskich inwestorów, a 400 tysięcy miejsc pracy w kraju jest zależnych bezpośrednio od chińskich inwestycji.

Stany Zjednoczone i Kanada przeniosły fabryki do Chin z powodu niższych kosztów. Nikt się nie spodziewał, że kraj Trzeciego Świata, stolica miliarda rowerów i słabej jakości technologii będzie miał ogromny wpływ na politykę krajów Zachodu. Tymczasem Chiny robią wszystko, żeby stać się potęgą ekonomiczną i militarną. Jak wiemy z jego przemówienia na zeszłorocznym kongresie Komunistycznej Partii Chin, Xi Jinpingowi marzy się, żeby jej głos był słyszany i szanowany po obu stronach Pacyfiku. I nie obiecuje, że będzie grał fair.


Ryzykowny rejs


W połowie września, po tygodniach szczegółowego planowania, kanadyjski okręt HMCS „Ottawa” przepłynął przez Cieśninę Tajwańską. Był uzbrojony, z załogą składającą się z żołnierzy Armii Kanadyjskiej. Ochraniały go helikoptery wypuszczające flary mające na celu zmylenie chińskich patroli. Misja była niebezpieczna i bardzo delikatna. Po drodze załoga statku napotkała przynajmniej trzy chińskie okręty. Kanadyjczycy ominęli je ostrożnie, starając się uniknąć konfrontacji.

Chiny uznają cieśninę za część swojego terytorium, Kanada – zawody międzynarodowe. Poruszają się tutaj chińskie okręty, statki rybackie i szpiegowskie. Dla Kanadyjczyków było ważne, by nie doprowadzić do incydentu z żadnym z nich. Chodziło o manifestację: Tajwan jest niepodległym krajem, mamy więc prawo tu być.

Jeszcze parę lat temu taka misja byłaby nie do pomyślenia. W 2017 roku HMCS „Ottawa” zawitał do Szanghaju i został powitany z honorami. Relacje chińsko-kanadyjskie pogorszyły się dramatycznie niespełna pół roku temu.


Wei, persona non grata


8 maja Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznało chińskiego dyplomatę z Toronto Zhao Weia za persona non grata. Wei dostał pięć dni na opuszczenie kraju. Ostatnim razem taki środek kanadyjskie władze zastosowały ponad 20 lat temu wobec rosyjskiego dyplomaty, który prowadząc po pijanemu, zabił w stolicy Kanady kobietę. Chiny odpowiedziały w ciągu doby. Pekin zarzucił Ottawie kłamstwa i „prowokacje”, zagroził konsekwencjami. W ramach odwetu rozpoczęto procedurę deportacji Jennifer Lynn Lalonde, kanadyjskiej dyplomatki z Szanghaju.

Sprawa Weia zaczęła się dwa lata temu. W 2021 roku kanadyjskie służby specjalne przygotowały raport na temat wpływów chińskiego rządu na politykę Kanady. W dokumencie wskazano przypadek Michaela Chonga z Ministerstwa Spraw Zewnętrznych, polityka o chińskich korzeniach. Chong krytykuje politykę Pekinu wobec mniejszości ujgurskiej, nazywając ją ludobójstwem. W odpowiedzi na jego działania Zhao Wei został wysłany do Kanady. Zajął się prześladowaniem rodziny Chonga. Wei i jego pomocnicy szpiegowali jego samego w domu i w miejscu pracy, podsłuchiwali, gromadzili informacje, wykonywali głuche telefony albo dzwonili, wypytując o członków rodziny i dając znać, że znają ich adresy. Wei zastraszał bezpośrednio jego krewnych mieszkających w Hongkongu. Chiny prowadziły też na temat Chonga kampanię dezinformacyjną w mediach i na chińskiej platformie społecznościowej WeChat.

Raport trafił do kanadyjskiej prasy dopiero na wiosnę tego roku. Media zaczęły się domagać odpowiedzi na to, dlaczego wobec Weia nie wystosowano żadnych kroków. Na konferencji prasowej trzeciego maja premier Justin Trudeau twierdził, że nie widział wcześniej raportu. Zrzucił też odpowiedzialność na służby specjalne za to, że nie potraktowały sprawy poważnie i nie przekazały informacji premierowi ani ministrom (czemu przedstawiciele służb zaprzeczają). Dodał, że tego typu sytuacje są bardzo delikatne i wymagają czasu – stąd opóźnienie. Dwa dni wcześniej w Parlamencie twierdził jednak, że podjął natychmiastowe kroki w sprawie Chonga.

Ten ostatni utrzymuje, że od lat wiadomo, że Komunistyczna Partia Chin używa pracowników dyplomacji do zastraszania Kanadyjczyków i ich rodzin. Cheuk Kwan, lider Stowarzyszenia dla Demokracji w Chinach w Toronto, zeznał w Parlamencie w marcu, że był wielokrotnie zastraszany przez przedstawicieli chińskiego rządu. Odbierał anonimowe telefony z groźbami pod adresem członków rodziny w Chinach. „Chiny kontrolują wszystko, znajdą cię szybko, nawet jeżeli zmienisz telefon”, twierdził.


Chińskie komisariaty w Kanadzie


W konsekwencji zmian na linii Kanada-Chiny od maja Kanadyjska Królewska Policja Konna rozpoczęła zamykanie nielegalnych komisariatów chińskiej policji, które działały na terenie Kolumbii Brytyjskiej, Ontario i Quebeku, czyli prowincji w największym stopniu zamieszkanych przez chińską diasporę. Zamknięto pięć takich stacji. Zamykano budynki, ale nie doszło do żadnych aresztowań. Stąd podejrzewa się, że wiele z nich działa w ukryciu.

Czym są zagraniczne komisariaty chińskiej policji? To niepozorne budynki, często ukryte w wysokich wieżowcach, przypominające komisariaty, stanowiące przedstawicielstwo chińskich organów ścigania na obczyźnie. Można tutaj dostać nowy paszport i otrzymać pomoc. Tak naprawdę jednak to nielegalnie działające komórki zajmujące się szpiegowaniem przeciwników politycznych oraz monitorowaniem i wpływaniem na opinię publiczną chińskiej diaspory według wytycznych Pekinu. Według raportu hiszpańskiej organizacji zajmującej się prawami człowieka Safeguard Defenders z 2022 roku w 53 krajach działało łącznie 110 chińskich komisariatów, z czego przynajmniej pięć w Kanadzie. Najprawdopodobniej pojawiły się kilka lat temu. Według organizacji mają na celu przede wszystkim „nękanie, grożenie, zastraszanie i zmuszanie dysydentów do powrotu do Chin w celu prześladowania”. Według Kanadyjskiej Służby Wywiadu Bezpieczeństwa (CSIS, Canadian Security Intelligence Service) chiński rząd przeprowadza na terenie Kanady cyberataki wymierzone w kanadyjską bankowość i sektor informacyjny w celu monitorowania i kopiowania kanadyjskich technologii.

Według Pekinu stacje otworzono, aby pomóc obywatelom Chin w przedłużeniu ważności paszportu czy prawa jazdy. Nawet gdyby rzeczywiście pełniły funkcje konsularne, byłoby to działanie nielegalne, ponieważ nie są one zarejestrowane.

Polityka „namawiania” dysydentów do powrotu jest częścią oficjalnej polityki chińskiego rządu. Najbardziej efektywną strategią jest nękanie rodzin pozostałych w Chinach. Dochodzi nawet do sytuacji, w której wobec krewnego „przestępcy” politycznego wymierza się karę w jego zastępstwie. Celem są głównie przeciwnicy polityczni, ale także potencjalni przestępcy finansowi, jako że Xi Jinping wypowiedział „wojnę korupcji”.

Według Ministra Bezpieczeństwa Publicznego Marco Mendicino mimo raportów o zamknięciu stacji, mogły już pojawić się nowe. Jeszcze w maju kanadyjskie media CBC raportowały, że społeczności w Montrealu oskarżone o prowadzenie komisariatów nadal je prowadzą. Grupy te otrzymywały w trakcie swojej działalności setki tysięcy dolarów wsparcia od rządu kanadyjskiego, w tym poprzez inicjatywy wspierające pracę sezonową czy seniorów. Kanadyjskie media szacują, że obecnie w kraju mieszka około tysiąca chińskich szpiegów.


Chiński soft power


Nim chiński rząd zaczął otwierać na świecie komisariaty, chińska propaganda była już obecna na Zachodzie. Od 2004 roku Komunistyczna Partia Chin prowadzi program Instytutów Konfucjusza afiliowanych przy uczelniach wyższych i szkołach.


Na początku idea wydawała się niegroźna. Finansowana przez chiński rząd międzynarodowa instytucja non-profit miała się zajmować promowaniem języka i kultury chińskiej oraz programem stypendialnym. Szybko okazało się jednak, że placówki szerzą prorządową propagandę wymierzoną w Tajwan, Hongkong, mniejszości i dysydentów. Poza nauczaniem języka mandaryńskiego międzynarodowi przedstawiciele Instytutu Konfucjusza zajmują się także szpiegostwem, „edukowaniem”, aktywnym cenzurowaniem i działaniem przeciwko organizowanym przez studentów akcjom wsparcia dla Tybetu, Tajwanu itd. Osiemnaście szkół w Nowym Brunszwiku zamknęło Instytuty po skargach uczniów, że tematy te były przez nauczycieli „zakazane” w trakcie lekcji. Sonia Zhang, wykładowczyni na Uniwersytecie McMaster w Hamilton w Ontario, aby kontynuować nauczanie chińskiego została zmuszona do podpisania kontraktu, w którym zrzeka się swojej religii Falun Gong, która od lat 90. jest na celowniku chińskiego rządu.

Wraz z założeniem Instytutu Konfucjusza dany uniwersytet otrzymuje darmowe usługi nauczycieli języka mandaryńskiego. Niektóre instytucje otrzymały także wsparcie finansowe – nowojorski Uniwersytet Columbia otrzymał ponad milion dolarów za to tylko, że pozwolił na otwarcie Instytutu na swoim kampusie. Uniwersytety przyjmujące nauczycieli z programu często otrzymują dokładne wytyczne: darmowe nauczanie języka w zamian za to, że instytucja wstrzyma się od poruszania tematu Tybetu czy Ujgurów. Odbywa się to nieoficjalnie, ale przedstawiciele Instytutów mają wolną rękę w zatrudnianiu personelu niezależnie od kanadyjskiego prawa antydyskryminacyjnego i pozwalają sobie na zapisy dotyczące religii czy pochodzenia nauczycieli. Zastrzegają sobie też prawo do oceny ich „jakości nauczania”.

Od końca 2013 roku Kanada zaczęła wycofywać Instytuty ze swoich instytucji, a wiele uniwersytetów postanowiło wstrzymać się z otwieraniem nowych. Dzisiaj na terenie Kanady wciąż działa ich 13.


Niechciana imigracja


Chińska imigracja ma długą historię. Pierwsi Chińczycy przyjechali do Kanady z USA w 1858 roku z powodu Gorączki Złota. Zatrudniali się w kopalniach i przy budowie dróg i kolei. Zachodnią Amerykę Północną nazywali Złotą Górą. W latach 80. rozpoczęto budowę Kolei Transkanadyjskiej, przy której pracowało ponad siedemnaście tysięcy Chińczyków. Źle opłacani, zajmowali się najtrudniejszymi pracami, na przykład wyburzaniem skał za pomocą nitrogliceryny. Około tysiąca z nich zmarło z powodu chorób, wypadków i przepracowania.

W 1885 roku, kiedy tania siła robocza nie była już Kanadyjczykom potrzebna, nałożono na chińskich imigrantów podatek 50 dolarów za każdego z członków rodziny, a robotnicy potrafili wtedy zarabiać parę dolarów dziennie, z których opłacić musieli łóżko, jedzenie, ubranie robocze i narzędzia. Wielu pod koniec miesiąca zostawało z niczym. Niecałą dekadę później podatek urósł do 500 dolarów – niewyobrażalnej sumy dla dziewiętnastowiecznego robotnika. W 1923 roku chińska imigracja została zakazana na niemal ćwierć wieku, a Chińczykom zabroniono kupowania nieruchomości poza chińskimi dzielnicami. Dopiero po drugiej wojnie światowej Chińczykom pozwolono imigrować do Kanady na takich samych zasadach jak innym nacjom, bez dodatkowych opłat.

Dzisiaj w Toronto stoi pomnik chińskich budowniczych Kolei Transkanadyjskiej, a chińskie dzielnice nie są już gettami, w których przymusowo osiedlano imigrantów, a popularnymi miejscami spotkań wszystkich Kanadyjczyków. Chińskie dzielnice, supermarkety, stowarzyszenia i prasę można spotkać we wszystkich większych miastach. W Edmonton, w którym mieszkam, ponad 7% mieszkańców ma pochodzenie chińskie i jest to jedna z najbardziej widocznych mniejszości dzięki licznym restauracjom i biznesom.





Chłodne relacje na Prawdziwej Północy


Relacje między przedstawicielami mniejszości chińskiej a resztą Kanadyjczyków są dzisiaj spokojne, ale wśród polityków nadal istnieje napięcie. Dla przedstawicieli opozycji deportacja Weia to za mało. Domagają się dochodzenia w sprawie chińskich wpływów na wybory w Kanadzie w 2019 i 2021 roku, o których sam Trudeau przyznał, że jest ich świadom. Premier deklaruje, że nie zamierza tolerować obcych wpływów na kanadyjską politykę, ale dwa lata bezczynności w związku z raportem na temat Weia świadczą przeciwko jego słowom.

Kanada jest drugim największym krajem świata, a dzięki piaskom bitumicznym, kopalniom i technologiom jej potencjał ekonomiczny jest ogromny. Ma jednak bardzo małą populację (niewiele liczniejszą niż Polska) i pod wieloma względami jest zależna od współpracy międzynarodowej. Chiny, kraj z ogromnym rynkiem zbytu, nie mogą pozostać poza zainteresowaniem Kanadyjczyków. Tym bardziej, że w erze odchodzenia od nafty coraz większe znaczenie będą miały minerały wydobywane w Kanadzie takie jak kobalt, niezbędne w produkcji silników samochodów elektrycznych. Dla Kanady Chiny to ogromny potencjalny rynek zbytu.

Tymczasem Chiny wbijają Kanadyjczykom małe szpilki. Po raporcie chińskiego anglojęzycznego dziennika Global Times, według którego Kanada jest najmniej ulubionym krajem świata dla Chińczyków, w zeszłym miesiącu rząd zadecydował, że stolica syropu klonowego nie jest już miejscem bezpiecznym dla chińskich turystów z powodu anty-azjatyckiego rasizmu. Kanada została usunięta z oficjalnej listy krajów promowanych przez agencje turystyczne. Ambasada Chin w Ottawie wyraziła też swoje ubolewanie nad rosnącą „dyskryminacją” obywateli Chin i działań chińskiego rządu, szczególnie w trakcie pandemii, kiedy notowano przypadki prześladowań i dyskryminacji obywateli Chin, a w mediach SARS-CoV-2 nazywano „wirusem z Chin”.
Małgorzata Sidz – japonistka, filmoznawczyni, magister studiów poświęconych Azji Wschodniej na Uniwersytecie w Turku w Finlandii. Jej życie i serce są rozdarte między Północą (Szwecja, Finlandia, Dania, Kanada) i Wschodem (Japonia, Korea Południowa).

Więcej artykułów Małgorzaty Sidz

Większość chińskich turystów podróżuje w grupach, w ramach zorganizowanych przez agencje rządowe wycieczek. Jeżeli chińskich turystów zabraknie w górach i nad Niagarą, Kanada może potencjalnie stracić miliony dolarów. Przed pandemią przylatywało do niej około 700 tysięcy chińskich turystów rocznie, a każdy z nich zostawiał w kraju średnio 2 700 dolarów.

Chiny mrożą relacje z Kanadą, a Kanadyjczycy w całym kraju rozmontowują maszty 5G marki telekomunikacyjnej Huawei, której założyciel Ren Zhengfei jest podejrzewany o szpiegostwo dla Komunistycznej Partii Chin, której jest członkiem. Zastępują je urządzeniami Samsunga. Gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta.