Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak > Czajnik / 11.10.2023
Ludwika Włodek

Prosto z samolotu trafił za kraty. Polska deportowała azylanta wbrew sądom

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wydaliło starającego się u nas o ochronę międzynarodową Tadżyka, mimo że polski sąd i Europejski Trybunał Praw Człowieka ostrzegały, że w kraju pochodzenia grozi mu niebezpieczeństwo. W tym samym czasie polskie konsulaty przyznawały tysiącom migrantów z Azji i Afryki, o których nie wiedziano prawie nic, wizy upoważniające ich nie tylko do wjazdu do Polski, ale do całej strefy Schengen.
Foto tytułowe
(Shutterstock)


Sorbon Abdurachimzoda pochodzi z zamożnej rodziny. Jego ojciec miał kilka aptek w Duszanbe. Gdyby żyli w normalnym kraju, Sorbon najprawdopodobniej przejmowałby powoli rodzinny biznes od starzejących się rodziców. Miałby potrzebny do tego dyplom absolwenta farmacji, liczne, przekazane przez ojca kontakty w interesach i szczęśliwych bliskich wokół siebie. W piątki chodziłby do meczetu, czytałby z dziećmi Koran. W porze obiadu zasiadaliby pewnie wszyscy wokół suto zastawionego dastarchanu, czyli niskiego nakrycia, przy którym w Azji Centralnej spożywa się posiłki. Po środku dymiłby półmisek tłustego płowu, wśród zabarwionego na brązowo ryżu lśniłyby kawałki aromatycznej baraniny. Wokół, na mniejszych talerzach, piętrzyłyby się stosy pokrajanych w cząstki pomidorów i ogórków, pociętej na kawałki dymki i pęczki świeżych ziół: kolendry i filetowej bazylii. Żona Sorbona pilnowałaby, żeby dzieci, zanim nie zjedzą płowu, nie napychały się rodzynkami, migdałami czy ziarnkami ciecierzycy w cukrze ułożonymi na kryształowych paterach. Po obiedzie, półleżąc na tuszkach, czyli kolorowych materacach, Sorbon z rodziną sączyliby zieloną herbatę, pogryzali bakalie, być może odwiedzaliby ich krewni albo znajomi.

Niestety Abdurachimzodowie nie żyli w normalnym kraju, tylko w Tadżykistanie, od ponad 30 lat rządzonym przez dyktatorski reżim Emomalego Rahmona.

– Połatdżon, ojciec Sorbona, był moim znajomym. Dobrze sobie radził. Sprowadzał farmaceutyki z zagranicy, głównie z Iranu. Robił też interesy z jednym z braci Rahmona. W pewnym momencie ten zechciał przejąć jego biznes – opowiadał mi Abdusattor Bobojew, tadżycki aktywista i uchodźca polityczny od wielu lat mieszkający w Polsce. – Nie mieli wyjścia, musieli wyjechać. Inaczej straciliby nie tylko majątek. Tak to u nas w Tadżykistanie działa – westchnął Bobojew.


Prywatny folwark Rahmona


Prezydent Rahmon przejął władzę w poradzieckiej republice jesienią 1992 roku podczas wojny domowej, która wybuchła tam zaraz po rozpadzie ZSRR. Początkowo nikt nie wróżył długiej kariery politycznej temu obrotnemu, ale – wydawałoby się – nie najlepiej umocowanemu w poradzieckiej nomenklaturze byłemu dyrektorowi kołchozu z południa kraju. Wszyscy traktowali go jako rozwiązanie tymczasowe, Rahmon jednak ich przechytrzył. W 1994 roku, gdy wciąż trwała wojna domowa, zorganizował wybory prezydenckie, które wygrał, nie mając praktycznie żadnej konkurencji, a w ciągu kilku kolejnych lat zakończył konflikt. Pozwolił opozycji wrócić do kraju i nawet dopuścił ją do częściowego sprawowania władzy, żeby przez następną dekadę ją z tej władzy powoli, ale konsekwentnie wyeliminować. Jednocześnie umiejętnie przejął część jej haseł politycznych, z prowincjonalnego aparatczyka przedzierzgnął się w patriotycznie nastawionego ojca narodu miłującego liberalny islam.

Z Tadżykistanu uczynił prywatny folwark swojej rodziny i całkowicie oddanych sobie klientów, najczęściej pochodzących z tego samego co on regionu kraju, Kulabu. W Republice rządzonej coraz cięższą ręką Rahmona nie ma żadnego większego przedsiębiorstwa, żadnej większej firmy, za którą nie stałby ktoś z rodziny prezydenta. Nie działa już legalnie żadne ugrupowanie polityczne, które pozwalałoby sobie na krytykę prezydenta i jego otoczenia. Jak tylko komuś zaczyna się lepiej powodzić, Rahmon albo ktoś z jego klanu wyciąga rękę, by podzielił się z nim owocami swojej pracy. Niepokorni, którzy dzielić się nie chcą, płacą za to wysoką cenę, którą bywa nie tylko utrata prowadzonego biznesu, ale często także wolność osobista, a czasem nawet życie.

Na dodatek w Tadżykistanie nieformalne układy i zależności są znacznie ważniejsze niż oficjalne organizacje i funkcje. Pochodzenie z danego regionu często określa sympatie polityczne, co z kolei rzutuje na to, jak się robi interesy. W związku z tym wszystkim trudno odróżnić represje ze względów politycznych od prześladowań na tle finansowym i gospodarczym. Wielokrotnie się zdarzało, że reżim Rahmona walczył ze swoimi krytykami, tłamsząc ich źródła zarobkowania, a swoich konkurentów w biznesie lub takich, którzy nie chcieli mu odpalać złodziejskiej doli, oskarżał o powiązania ze światowym dżihadyzmem, działania ekstremistyczne i próbę naruszania konstytucyjnego porządku.

Z rodziną Abdurachimzoda było podobnie. Kiedy kilka lat temu zrozumieli, że Rahmon nie wybaczy im niechęci oddania rodzinnej firmy, wyjechali z kraju. Dziś po ich duszanbińskim biznesie nie ma śladu. Sorbon siedzi w tadżyckim więzieniu, niewiele wiadomo, co się z nim dzieje za murami. Najprawdopodobniej był torturowany, niejasny jest jego status prawny. Był oskarżony o terroryzm, władze zarzucały mu, że walczył jako islamski ekstremista w Syrii. Jego żona i dzieci są na szczęście bezpieczne, w Niemczech, ale Sorbona nie widzieli od paru lat i nie wiadomo, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczą. Matka Sorbona jest obecnie w Tadżykistanie, gdzie pojechała, żeby móc choć trochę śledzić jego losy, a przede wszystkim nosić mu paczki do aresztu, bo na humanitarne traktowanie jej syn nie ma co liczyć. Ojciec się ukrywa. Kilka ostatnich lat było dla całej rodziny jednym wielkim pasmem udręki. Część z tych trudnych przeżyć miała niestety miejsce także w Polsce.

To polskie władze wydały nakaz deportacji Sorbona Abdurachimzody do Tadżykistanu, mimo że posiadał tak zwany interim measure, czyli decyzję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) zakazującą jego wydalenia w okresie do trzech tygodni od zakończenia postępowania przed polskimi organami, a polski sąd prawomocnym wyrokiem odrzucił możliwość jego ekstradycji. 22 czerwca 2023 roku, dzień po kolejnej odmownej decyzji Urzędu ds. Cudzoziemców w sprawie ochrony międzynarodowej, Sorbon został zabrany z ośrodka deportacyjnego dla cudzoziemców w Przemyślu, wsadzony w Krakowie na pokład wojskowej CAS-y i przetransportowany przez Warnę i Tbilisi do Duszanbe. Prosto z tamtejszego lotniska trafił do aresztu.


Ucieczka do Ukrainy


Ale po kolei. W 2010 roku Sorbon zaczął studia w Rosji, w Petersburgu. Po pięciu został jednak usunięty z uczelni. Jak zeznał w czasie przesłuchania przy pierwszej procedurze uchodźczej w Polsce jesienią 2022 roku, powodem były naciski tadżyckich władz, które chciały go ukarać za otwarte krytykowanie polityki prezydenta Rahmona. Nie jestem w stanie ocenić, czy to prawda, ale to, że Tadżyków, którzy narazili się własnym władzom, w Rosji spotykają różne nieprzyjemności, takie jak wydalenie z uczelni, zwolnienie z pracy (także w prywatnych firmach) czy nawet tajemnicze zniknięcia, które kończą się tym, że kilka dni później dana osoba odnajduje się w tadżyckim więzieniu, jest dobrze udokumentowane w niezależnych mediach i przez organizacje zajmujące się prawami człowieka w regionie.

Gdy Sorbona usunięto z petersburskiej uczelni, wrócił do Tadżykistanu, gdzie zaczęły się naciski na całą jego rodzinę. Pierwszy, w 2016 roku, z kraju wyjechał Sorbon, do Turcji. W kolejnym roku przeniósł się do Ukrainy, gdzie mieszkał już jego ojciec, Połatdżon i żona Sawriguli ze starszym synem (Suhaib urodził się w 2016 roku jeszcze w Tadżykistanie, młodszy, Muaz, dwa lata później, już w Ukrainie). Matka Sorbona, Czinugul, przyjechała do Ukrainy razem z Sorbonem, ale jeszcze kursowała między Ukrainą i Tadżykistanem. Od 2017 roku Abdurachimzodowie nie byli już właścicielami swojej firmy, która została przejęta przez ludzi prezydenta. W Ukrainie Połatdżon zajął się hodowlą owiec w okolicach Mikołajowa, na południu kraju.


Sorbon zaczął się angażować w działalność Grupy 24. To założona na emigracji, uznawana za nielegalną w Tadżykistanie organizacja zbierająca przedstawicieli różnych opozycyjnych partii politycznych i aktywistów. Ich celem jest doprowadzenie do demokratycznych przemian w kraju poprzez zwiększanie świadomości obywateli. Patrzą władzy na ręce, nagłaśniają przypadki korupcji i łamania praw człowieka, krytykują sprzeczne z racją stanu posunięcia rządzących. Sorbon udostępniał w mediach społecznościowych ich materiały, dyskutował pod swoimi postami z osobami podważającymi ich wiarygodność. Jak sam uważa, byli to często przedstawiciele tadżyckich służb specjalnych.

Po przejęciu majątku Abdurachimzodów władze nie zaprzestały ich nękania. Posługiwały się insynuacjami, rozprzestrzeniały plotki, szantażowały. W 2019 roku w kraju został aresztowany teść Sorbona, a przebywających w Ukrainie jego samego i jego ojca nękano telefonami. Sorbona szantażowano, aby wracał. Zatrzymano nawet na przesłuchanie jego matkę, która akurat była w Tadżykistanie. Żądano od niej, by namówiła syna na powrót do kraju. Grożono jej, że jeśli syn nie wróci, będzie torturowana. Wiemy to z zeznań Sorbona, których fragmenty zostały zawarte w uzasadnieniu odmowy nadania mu ochrony międzynarodowej. Co jest swoistym paradoksem, że odmawiając mu jej, Urząd ds. Cudzoziemców cytuje relację, która wydaje się potrzebę nadania takiego statusu potwierdzać.

Kiedy mimo nękania Sorbon nie wrócił do Tadżykistanu, służby specjalne rozpoczęły akcję rzekomego poszukiwania go w mediach społecznościowych. Sugerowano, że zaginął, przymuszano jego znajomych, by go namawiali, żeby się zgłosił do tadżyckiego konsulatu w Ukrainie. Niedługo później wydano z nim list gończy, w którym oskarżano go o działalność terrorystyczną. Gdy kampania oszczerstw i zastraszania sięgnęła szczytu, Sorbon skasował wszystkie swoje profile w mediach społecznościowych. W 2020 roku złożył wniosek o przyznanie mu w Ukrainie statusu uchodźcy. Jego prawo do ubiegania się o ochronę międzynarodową w Ukrainie potwierdził Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców, a ETPC zakazał Ukrainie wydalenia go do czasu rozpatrzenia sprawy.


Więzień „N”


Wybuchła jednak pełnoskalowa wojna. Po 24 lutego 2022 roku z Ukrainy najpierw wyjechała matka Sorbona, która miała już wtedy ukraińskie obywatelstwo, a kilka dni później Sorbon z żoną i dziećmi oraz ojcem. Przekroczyli granicę z Polską 3 marca 2022 roku. Jednak tylko żonie i dzieciom Straż Graniczna pozwoliła jechać dalej. Jako figurujący na liście Interpolu z powodu wydania listu gończego Sorbon został przewieziony do aresztu ekstradycyjnego w Przemyślu, a jego ojciec do zamkniętego ośrodka dla cudzoziemców.

Sorbon najpierw przebywał w areszcie w Przemyślu, potem w Wołowie, na końcu w Tarnowie. Zapewne ze względu na obecność na liście Interpolu zyskał status „N”, jaki przyznaje się wyjątkowo niebezpiecznym więźniom. Na rozprawy przed sądem, który miał zdecydować o jego ekstradycji do Tadżykistanu, był przywożony w czerwonym uniformie. „Prawie jak z Guantanamo” – określił jego wygląd Anwar Derkacz, ukraiński obrońca praw człowieka, który jeszcze w Kijowie pomagał rodzinie Abdurachimzoda, a do Polski został wezwany na świadka.

Zaskakujące jest to, jak odmienne podejście do Sorbona miały instytucje międzynarodowe (ONZ i ETPC) oraz polskie sądy z jednej strony, a z drugiej – polskie organy podległe rządowi, czyli Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prokuratura, Urząd ds. Cudzoziemców i Straż Graniczna. O ile te pierwsze instytucje traktowały go jak osobę prześladowaną przez władze tadżyckie ze względów politycznych, nie doszukiwały się w jego zeznaniach kłamstw, nie starały się bezpodstawnie podważyć zaświadczeń, jakie wystawiła Sorbonowi Grupa 24 czy Obywatelski Komitet Obrony Zakładników i Więźniów Politycznych (organizacja tadżyckich emigrantów, pomagająca rodakom w kraju m.in. przez nagłaśnianie ich spraw), o tyle te drugie traktowały go jak oszusta.





Kto jest bardziej wiarygodny


20 maja 2022 roku, kiedy jeszcze przed sądem w Przemyślu toczyła się sprawa o jego ekstradycję, Sorbon Abdurachimzoda złożył wniosek o przyznanie mu statusu uchodźcy. W grudniu tego samego roku został przesłuchany na tę okoliczność. Opowiedział o usunięciu ze studiów, o pozbawieniu rodzinnego biznesu, o aresztowaniu teścia, o groźbach wobec swojej matki, o telefonach i akcji z poszukiwaniem jego i jego rodziny jako rzekomo zaginionych w Ukrainie.

Decyzję o przyznaniu bądź odmowie statusu uchodźcy lub innej formie ochrony międzynarodowej przyznaje formalnie szef Urzędu ds. Cudzoziemców reprezentowany przez urzędników z Departamentu Postępowań Uchodźczych, który ma kilka wydziałów. W wypadku sprawy Sorbona Abdurachimzody pod odmową w imieniu szefa Urzędu Jarosława Szajnera podpisała się Magdalena Lubelska-Wróbel, naczelniczka Wydziału II. Urząd nie przyznał mu ani statusu uchodźcy, ani ochrony międzynarodowej. Stwierdził, że Sorbon nie udowodnił, jakoby w kraju pochodzenia był prześladowany. Nie uwierzył w to, że w razie powrotu może mu cokolwiek grozić. Za wiarygodniejsze od rekomendacji ONZ i ETPC (wydanych jeszcze gdy postępowanie w sprawie przyznania międzynarodowej ochrony toczyło się w Ukrainie, zwracających uwagę na to, że wydalenie Sorbona do Tadżykistanu może być dla niego niebezpieczne, narażać go na tortury i nieludzkie traktowanie bądź nawet utratę życia) uznał list gończy wystawiony przez władze Tadżykistanu. Powołał się także na niejawną notatkę polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego ostrzegającą, że Sorbon może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski.

Europejski Trybunał Praw Człowieka zaleca, aby wydana przez służby specjalne opinia o tym, że ktoś stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwowego, podlegała kontroli ze strony zewnętrznego czynnika. W państwach anglosaskich tę kontrolę nad decyzjami służb sprawuje specjalny pełnomocnik funkcjonujący w ministerstwie spraw wewnętrznych, w innych systemach prawnych może być to np. rzecznik praw obywatelskich, który jest pewnego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, instytucją nadzorczą nad służbami specjalnymi. W Polsce także postulowano, aby to uprawnienie kontrolowania rzetelności stanowiska ABW nadać Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Czasem tak się w polskich realiach procesowych dzieje, ale niestety nie jest to w żaden sposób zinstytucjonalizowane i taka możliwość wsparcia przez RPO pojawia się nie na etapie postępowania uchodźczego (a więc gdy danym przypadkiem zajmuje się Urząd ds. Cudzoziemców i, jeśli zainteresowany złoży odwołanie od jego decyzji, Rada ds. Uchodźców), ale dopiero gdy sprawa trafi do sądu.

W uzasadnieniu swojej decyzji szef Urzędu ds. Cudzoziemców powołał się na brak kłopotów z wyjazdem Sorbona z Tadżykistanu w 2016 roku. Zaznaczył też, że nie należał do żadnej opozycyjnej partii, a był jedynie sympatykiem Grupy 24. Odnotował istnienie listów od tej organizacji oraz od Obywatelskiego Komitetu Obrony Zakładników i Więźniów Politycznych, ale odwołując się do doświadczenia z innymi sprawami, zastrzegł, że często takie zaświadczenia wystawiano osobom, które nie prowadziły faktycznej działalności opozycyjnej i którym nic nie groziło. Napisał nawet, że wystawianie tego typu dokumentów „dowodzi niewłaściwe pojmowanej solidarności wewnątrz diaspory” i że nie ma żadnych dowodów na opozycyjną działalność Sorbona, a on sam „jest nieobecny w mediach”. Trudno o bardziej arogancką i stronniczą ocenę sytuacji. Znacznie mniej sceptycyzmu szef Urzędu ds. Cudzoziemców wykazał wobec władz Tadżykistanu. Stwierdził, że „nie można wnioskować, że każda osoba poszukiwana przez tadżycki wymiar sprawiedliwości jest poszukiwana bezpodstawnie”.

Zdaniem szefa Urzędu ds. Cudzoziemców można zatem podejrzewać, że broniące praw człowieka organizacje kłamią, ale nie można wnioskować, że kłamie niedemokratyczny reżim znany z łamania praw człowieka i prześladowania własnych obywateli.

3 marca 2023 roku prawnik reprezentujący Sorbona złożył odwołanie od tej decyzji, zaś 16 marca Sąd Okręgowy w Przemyślu stwierdził niedopuszczalność wydania Sorbona Abdurachimzody do Tadżykistanu. Mimo że przed Radą ds. Uchodźców, która według prawa rozpatruje odwołania od decyzji o przyznaniu ochrony międzynarodowej, trwała procedura odwoławcza Sorbona, polskie władze uzgadniały z władzami tadżyckimi szczegóły deportacji. 31 marca ambasada tadżycka w Taszkencie (stolicy Uzbekistanu, bo w Duszanbe nie ma polskiej ambasady) wystawiła zaświadczenie, że władze w Tadżykistanie przyjmują do wiadomości powrót Sorbona do kraju i go przyjmą.

11 maja Rada ds. Uchodźców podtrzymała decyzję szefa Urzędu ds. Cudzoziemców o odmowie przyznania ochrony międzynarodowej Sorbonowi. W uzasadnieniu znajduje się stwierdzenie, że Sorbon zbyt słabo udowodnił swoją działalność na rzecz Grupy 24, a także przypuszczenie, że władzom tadżyckim nie chciałoby się bez powodu ścigać tak mało istotnego działacza opozycji. Urzędnicy też podkreślają, że w postępowaniu uchodźczym w Ukrainie Sorbon mówił o prześladowaniach ze względu na poglądy religijne (salafickie), a w Polsce skupił się na swojej krytyce władz. Ich zdaniem ta rozbieżność świadczy na niekorzyść Sorbona i podważa jego wiarygodność. Nie wzięli pod uwagę, że w Tadżykistanie granica między prześladowaniem ze względów ideologicznych, religijnych i politycznych jest płynna. Rodzina Sorbona prowadziła prosperujący biznes, którym nie chciała się podzielić z bratem Emomalego Rahmona, i była konserwatywnie muzułmańska. Na dodatek popierała opozycję, rozumiejąc, że tylko zmiana władzy pozwoli im spokojnie żyć we własnym kraju. Wszystkie te czynniki sprawiały, że stali się wrogami prezydenta i jego reżimu.

Decyzja Rady uznawana jest za koniec postępowania uchodźczego i nie zmienia tego fakt, że adwokat Sorbona złożył od niej odwołanie do sądu. Już pięć dni później Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wydało decyzję nakazującą Sorbonowi opuszczenie terytorium Polski.

Dyrektywa proceduralna Parlamentu Europejskiego 2013/32 zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia osobom starającym się o ochronę międzynarodową prawa do pozostawania na swoim terytorium do końca postępowania przed sądem pierwszej instancji. Mimo tego Sorbon 22 maja otrzymał decyzję o deportacji. Nie przebywał już wtedy w areszcie, sąd decydujący o jego ewentualnej ekstradycji do Tadżykistanu miał obowiązek go zwolnić, bo mimo zapytania skierowanego do władz tadżyckich o to, dlaczego wysłały za nim list gończy, nie dostał żadnych konkretów w odpowiedzi. Kiedy jednak Sorbon myślał, że wychodzi na wolność, sprzed bramy więzienia zgarnęła go Straż Graniczna i zawiozła do ośrodka zamkniętego dla cudzoziemców w Przemyślu (gdzie znajduje się areszt deportacyjny), jako że zdaniem władz przebywał nielegalnie na terenie Polski.

24 maja Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał kolejny intereim measure w sprawie Sorbona, tym razem adresowany do władz Polski. Dokument zakazywał deportacji Sorbona przed upływem trzech tygodni od zakończenia postępowania przed polskimi władzami. Nie dość, że była już złożona skarga na decyzję Rady ds. Uchodźców, to jeszcze toczyło się postępowanie przed sądem w Rzeszowie, który rozpatrywał zażalenie prokuratora na decyzję sądu w Przemyślu zakazującą ekstradycji Sorbona.

Wbrew istnieniu postanowienia ETPC władze polskie i tadżyckie nadal ustalały szczegóły planowanej deportacji. Z 25 maja pochodzi pismo z ambasady tadżyckiej, która potwierdziła przyjęcie marszruty samolotów, którymi Sorbon miał być przetransportowany do Duszanbe.


Deportacja mimo zakazu ekstradycji


W niedzielę, 28 maja, o świcie Straż Graniczna zabrała Sorbona z ośrodka w Przemyślu i przewiozła go do Warszawy. Prawnik Sorbona, mec. Bogumił Zygmont, usiłował interweniować, powołując się na interim. Nie chciano go dopuścić do Sorbona. Sprawą zainteresował się RPO. Na lotnisko, demonstrować przeciwko wydaleniu Sorbona, przyszło też kilku Tadżyków, między innymi aktywista Abdusattor Bobojew. Dopiero kiedy wsadzony siłą na pokład Sorbon zaczął krzyczeć i walić głową w ściany samolotu, deportację wstrzymano, bo pilot nie zgodził się go wieźć. Jeszcze na lotnisku Sorbon zwrócił się ponownie z wnioskiem o udzielenie ochrony międzynarodowej, co następnego dnia podtrzymał jego adwokat.

Zbiegło się to z działaniem sądu w Rzeszowie, który dokładnie tego samego dnia, 29 maja, oddalił zażalenie prokuratora. Tym samym był to wygrany dla Sorbona koniec postępowania o ekstradycję. Sąd stwierdził, że w państwie żądającym wydania go „może dojść do naruszenia wolności i praw osoby wydanej”, czyn zarzucony Sorbonowi przez władze Tadżykistanu mylnie został przyporządkowany do paragrafu w polskim kk, który odnosi się do działalności terrorystycznej. W rzeczywistości władze Tadżykistanu zarzucają Sorbonowi, a także innym swoim obywatelom sympatyzującym z opozycją, działalność ekstremistyczną, bo za ugrupowania ekstremistyczne uznają wszystkie zdelegalizowane przez siebie organizacje opozycyjne. Sąd jednoznacznie stwierdził, że powodem wystawienia za Sorbonem Abdurachimzodą listu gończego były jego przeciwne władzy poglądy polityczne, a nie działalność przestępcza.

5 czerwca mec. Zygmont złożył wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy dotyczącej deportacji i o jej wstrzymanie. 21 czerwca w jego kancelarii zjawiły się dwie funkcjonariuszki straży granicznej. Chciały dostarczyć decyzję dotyczącą postępowania uchodźczego, ale miały przy sobie tylko jej kopię, więc zgodnie z prawem zostały odesłane po oryginał.

Nazajutrz rano, koło godziny 9:00, jedna z nich znów przyszła pod kancelarię, ale nie weszła do środka, co zarejestrowały kamery w budynku. Tego samego dnia, o godzinie 8:00 rano na wojskowej części lotniska Balice ponownie wsadzono Sorbona na pokład samolotu CASA. Razem z nim miał być deportowany jego ojciec, Połatdżon, ale udało mu się uciec z ośrodka, kiedy przyjechała po nich Straż Graniczna. Samolot wylądował w bułgarskiej Warnie, następnie w Tbilisi, po czym zniknął z radarów. Na jego pokładzie byli też inni deportowani z Polski obywatele Gruzji i Tadżykistanu. Lotu nie wstrzymała interwencja mec. Zygmunta w ETPC. Udało mi się ustalić, że lot CAS-y z Sorbonem na pokładzie szykowano już od 16 czerwca, bo wtedy delegowano w tym celu jednego z pracowników Straży Granicznej, mimo że jeszcze wtedy trwało postępowania uchodźcze w jego sprawie.

– W momencie, gdy Trybunał w Strasburgu wstrzymał wykonalność decyzji deportacyjnej wydanej wobec Sorbona, podejmowanie jakichkolwiek działań zmierzających do jego wydalenia z Polski było niedopuszczalne – mówi prawnik reprezentujący Sorbona Abdurachimzodę, mec. Bogumił Zygmont. – Na dodatek miał on prawo złożyć skargę do sądu administracyjnego na odmowę przyznania mu statusu uchodźcy. Taką skargę złożyliśmy 14 czerwca. A tak długo, jak się toczy postępowanie przed wojewódzkim sądem administracyjnym, nie można deportować cudzoziemca, więc jego deportacja była też niedopuszczalna w świetle orzecznictwa polskich sądów. Tym bardziej, że decyzja o jego ekspulsji jest oparta na materiałach niejawnych ABW, które nie są znane ani cudzoziemcowi, ani mnie, jego pełnomocnikowi, i to dopiero sąd administracyjny może je niezależnie skontrolować.

To, że Sorbon nie powinien był zostać deportowany, 22 sierpnia 2023 roku potwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Rozpatrując wniosek o wstrzymanie zaskarżonej przez Sorbona decyzji Rady ds. Uchodźców o nieprzyznaniu mu ochrony międzynarodowej, sąd postanowił faktycznie „wstrzymać wykonanie zaskarżonej decyzji”. W uzasadnieniu powołał się na dyrektywę 2013/32 Parlamentu Europejskiego i na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, z których jasno wynika, że z wydaleniem cudzoziemca należy się wstrzymać do czasu, kiedy jego sprawa nie zostanie rozpatrzona przez sąd. A sąd, który ma się zająć skargą Sorbona na odmowną decyzje Rady ds. Uchodźców, ma się zebrać dopiero 25 października. Problem tylko w tym, że Sorbona już nie ma w Polsce, bo przecież 22 czerwca został z Polski bezprawnie deportowany. Jego adwokat zapowiedział, że będzie się starał o odszkodowanie dla swojego klienta. Sprawa może dojść aż do Strasburga. Jeśli odszkodowanie zostanie zsądzone, a jest to bardzo prawdopodobne, zapłacą polscy podatnicy.


Białorusinom wierzą, Tadżykom nie


To, co stało się z Sorbonem po przybyciu do Duszanbe, potwierdziło obawy polskiego sądu i ETPC. Prosto z trapu samolotu został zabrany do aresztu, gdzie, jak przekazała jego matka Anwarowi Derkaczowi, był poddawany torturom. Do dziś ani polski adwokat Abdurachimzody, ani działający w Ukrainie Derkacz, ani zajmujący się jego sprawą urzędnicy Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców nie wiedzą, jaki jest status prawny Sorbona, czy jest oskarżonym, czy i kiedy odbędzie się jego proces. Aresztowanie Sorbona potwierdzają zajmujące się Tadżykistanem niezależne media.

1 sierpnia 2023 roku mec. Zygmont złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, jakim była próba deportacji z 28 maja i udana deportacja z 22 czerwca. Jak dowiedziałam się od mec. Zygmonta, we wrześniu sprawa została skierowana do prokuratury w Przemyślu, ale ta wciąż nie zdecydowała o wszczęciu śledztwa.

Straż Graniczna w ogóle nie odpowiedziała na moje pytanie o deportacje obywateli Tadżykistanu. Urząd ds. Cudzoziemców odmówił mi komentarza w  sprawie Sorbona Abdurachimzody, powołując się na fakt, że nie jestem stroną sprawy. Przewodniczący Rady ds. Uchodźców, Jakub Jamka, w odpowiedzi na mój mail z prośbą o odniesienie się do informacji, że Sorbon Abdurachimzoda prosto z pokładu samolotu, którym został deportowany, trafił do tadżyckiego aresztu, odpisał mi: „W odniesieniu do aktualnego miejsca pobytu pana Sorboni Abdurakhimzoda, uprzejmie informuję, że Rada do Spraw Uchodźców nie dysponuje informacją w tym zakresie. Rada nie posiada kompetencji prawnych, ani praktycznych możliwości do weryfikacji, a tym samym potwierdzenia lub zaprzeczenia okolicznościom, które zostały wskazane w Pani wystąpieniu”.

Udało mi się jedynie dowiedzieć w biurze prasowym Urzędu ds. Cudzoziemców, że od grudnia 2021 do 31 sierpnia 2023 roku wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce złożyło 265 obywateli Tadżykistanu. Tylko 56 z nich zdaniem szefa Urzędu spełniało warunki przyznania takiej ochrony. Decyzje negatywne otrzymały 182 osoby, a 72 postępowania umorzono (liczby sumują się do 310, bo 45 decyzji dotyczyło wcześniejszych wniosków). Umorzenie na ogół oznacza, że wnioskujący wyjechali dalej na Zachód i tam starają się o status uchodźcy.

Jeśli porównać te wyniki do statystyk dotyczących obywateli Białorusi, różnica jest porażająca. Na około 3,5 tysiąca Białorusinów tylko w 2022 roku starających się o ochronę międzynarodową w Polsce jedynie 29 osób spotkało się z odmową, a 80 postępowań umorzono. Reszta dostała albo status uchodźcy, albo ochronę uzupełniającą.

Tymczasem oba reżimy funkcjonują dość podobnie. W polityce Łukaszenki wobec własnych obywateli nie widać nic surowszego niż w polityce Rahmona wobec Tadżyków. W obu krajach nielegalne są opozycyjne ugrupowania polityczne, nie działają (lub działają szczątkowo) wolne media. Pytanie, dlaczego polscy urzędnicy przesłuchiwanym przez siebie Białorusinom zasadniczo wierzą, a Tadżyków traktują jak oszustów, pozostaje otwarte.

Akta Sorbona Abdurachimzody nie były jedynymi aktami obywatela Tadżykistanu starającego się w Polsce o status uchodźcy, jakie czytałam. Uzasadnienia odmowy przyznania ochrony są podobne: dana osoba pokazała zbyt mało materiałów, by udowodnić swoją antyrządową działalność, jej powiązania z opozycją mają charakter nieformalny. Urzędnicy często podkreślają, że przecież nie każdy, kogo wzywa tadżycka prokuratura lub za kim wystawiono list gończy, jest faktycznie opozycjonistą, sugerując, że może być zwykłym przestępcą. Zeznania współobywateli i listy od organizacji broniących praw człowieka są traktowane sceptycznie. Urzędnicy stwierdzają, że owszem, prześladowania na tle politycznym w Tadżykistanie mają miejsce, tortury się zdarzają, ale przecież nie ma gwarancji, że te wszystkie rzeczy dotkną daną osobę. Takie sformułowania są kpiną z przepisów prawnych, które wyraźnie mówią o istnieniu podejrzenia, że taka sytuacja będzie miała miejsce, a nie o stu procentowej pewności.

Niestety historia Sorbona Abdurachimzody i wielu jego rodaków każe przypuszczać, że cudzoziemców z krajów Azji Centralnej, muzułmanów, traktuje się w polskich urzędach ze znacznie większą nieufnością niż obywateli sąsiadującej z Polską Białorusi.

W aktach sprawy Sorbona znalazł się list z Ministerstwa Sprawiedliwości do Prezesa Sądu okręgowego w Przemyślu z 4 marca 2022 roku. Jego autor, dyrektor Departamentu Współpracy Międzynarodowej i Praw Człowieka, informuje adresata, że wśród osób przekraczających granicę polsko-ukraińską Straż Graniczna zatrzymuje liczne osoby z Azji Środkowej „poszukiwane na podstawie czerwonych not Interpolu za przestępstwa o ciężkim charakterze w tym terrorystycznym”. A następnie radzi, aby sąd w trakcie postępowania ekstradycyjnego zwracał się do odpowiedniego departamentu MSZ „w celu uzyskania dodatkowych informacji na temat osoby ściganej”. Kiedy upływa termin tymczasowego aresztowania, a brak jakichkolwiek informacji na temat wpływu wniosku o ekstradycję od strony zagranicznej, zaleca powiadomienie Straży Granicznej „w celu weryfikacji legalności pobytu danej osoby na terenie Rzeczypospolitej Polskiej”.

Uchodźców wojennych z Ukrainy będących obywatelami państw Azji Środkowej Polskie władze traktują a priori jako podejrzanych i zaleca maksymalnie długie ich przetrzymywanie w niewoli, nawet jeśli brak dowodów na rzekomo popełnione przez nich przestępstwa. Trudno o bardziej przekonujący dowód na to, że nie wszystkich uchodźców w Polsce traktuje się tak samo.
Ludwika Włodek jest socjolożką i reporterką. Pracuje jako adiunkt w Studium Europy Wschodniej, gdzie kieruje specjalizacją Azja Środkowa. Autorka książki Buntowniczki z Afganistanu.

Inne artykuły i podcasty Ludwiki Włodek

Zjawisko odmiennego podejścia do uchodźców ze względu na ich pochodzenie nie dotyczy tylko Polski, a całej Unii Europejskiej. Do podobnych wniosków doszła Leila Saidbekowa, kirgiska prawniczka i obrończyni praw człowieka z Wiednia, szefowa pozarządowej organizacji Freedom for Eurasia. Na podstawie znanych sobie spraw i rozmów z uchodźcami z państw europejskich oraz z państw Azji Centralnej, doszła do wniosku, że nierówne traktowanie Europejczyków i Azjatów zdarza się bardzo często. Naszą rozmowę spuentowała:

– Przykro mi to mówić, ale to jest po prostu rasizm.