Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Barszcz / 18.10.2023
Jarosław Kociszewski

"Wszystko jest zabronione". Białoruski system rządów staje się totalitarny

Od sfałszowanych wyborów na Białorusi minęły trzy lata. Po nieudanych protestach nastąpiła fala bezprecedensowych represji, zatrzymania, aresztowania wyroki, ale także bardzo duża emigracja z Białorusi, która staje się dyktaturą – Jarosławowi Kociszewskiemu mówi Anaïs Marin, specjalna sprawozdawczyni Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka na Białorusi.
Foto tytułowe
(Shutterstock)





Ilu w tej chwili jest więźniów politycznych w Białorusi, tych z wyrokami, ale także tych przetrzymywanych bez nich?


Liczba osób arbitralnie zatrzymanych pod zarzutami politycznymi według najbardziej autorytatywnej organizacji zajmującej się obroną praw człowieka Wiasna wynosi obecnie 1483, choć łącznie od połowy 2020 roku przydarzyło się to ponad 2700 osobom. Niektórzy z nich zostali zwolnieni po odbyciu kary dwóch lub trzech lat pozbawienia wolności w koloniach karnych lub innych ośrodkach detencyjnych.

Niektórzy przebywają w areszcie tymczasowym bez wyroku od ponad trzech lat. Tak jest w przypadku Edwarda Babaryki, syna opozycyjnego kandydata prezydenckiego Wiktora Babaryki, który został aresztowany w czerwcu 2020 roku pod sfabrykowanymi zarzutami przestępstw finansowych. Praktyka przytrzymywania krewnego jako zakładnika w celu wywarcia presji i psychicznego złamania dysydenta jest powszechną praktyką na Białorusi.

Inne organizacje stosują odmienne kryteria liczenia osób represjonowanych ze względu na poglądy polityczne i podają liczbę 5 tysięcy. Obejmuje to osoby zatrzymane na krótsze okresy za rzekome wykroczenia administracyjne, osoby nękane lub ukarane grzywnami przez policję podatkową na podstawie sfabrykowanych zarzutów, osoby zwolnione z pracy za wsparcie strajków, ale także rodziców ukaranych odebraniem dzieci za poglądy krytyczne wobec reżimu. Ich dzieci są umieszczane w państwowych sierocińcach.


Słyszymy też o torturach, o fatalnych warunkach przetrzymywania ludzi, którzy trafili za kraty. Co ONZ wie na temat warunków przetrzymywania tych ludzi, czy tortury są powszechnie stosowane w Białorusi?


Niestety tak i od dawna.

Chcę zaznaczyć, że nie reprezentuję ONZ, jestem niezależną ekspertką. Na Białoruś nie jestem wpuszczana już od pięciu lat, ale informacje uzyskuję dzięki białoruskim obrońcom praw człowieka. Większość z nich jest tutaj, w Warszawie.

Niezwykle niepokojącym trendem w minionym roku jest mnożenie się przypadków przetrzymywania więźniów w odosobnieniu, czyli incommunicado. Jest to sytuacja, w której władze penitencjarne umieszczają osobę w celi izolacyjnej jako karę za rzekome naruszenie wewnętrznych zasad więziennych. Z informacji, które otrzymaliśmy od byłych więźniów, wynika, że jest to nadużycie, ponieważ zasady są bardzo surowe, a nawet drobne naruszenie może skutkować 30-dniowym pobytem w izolatce. Niektórzy są poddawani tej karze wielokrotnie i spędzają miesiące w pomieszczeniu o powierzchni czterech metrów kwadratowych bez dostępu światła dziennego i bez możliwości rozmawiania z kimkolwiek. To jest tortura. W takich warunkach każdy mógłby się załamać psychicznie, zwariować.

W tym roku wysłałam do rządu Białorusi kilka komunikatów w indywidualnych sprawach więźniów i podpisałam je wraz z innymi posiadaczami mandatu do spraw procedur specjalnych Rady Praw Człowieka ONZ, takimi jak Grupa robocza do spraw arbitralnych zatrzymań, do spraw wymuszonych zaginięć. Podpisał je także specjalny sprawozdawca do spraw zdrowia, do spraw tortur itd. To jest szczególnie ważne, bo z powodu braku komunikacji ze strony władz na tym etapie nie jesteśmy nawet pewni, czy ci więźniowie nadal żyją. Dlatego prosimy o dowód życia, a brak odpowiedzi z naszego punktu widzenia ma na celu ukrycie dowodów możliwych tortur.


Mówiła pani o próbach wywarcia wpływu na władzę przez organizacje zewnętrzne. Nieraz już próbowano w ten sposób pomóc bardzo prominentnym dysydentom, takim jak Maryja Kalesnikawa, przytrzymywana w izolacji pomimo poważnej choroby. W Polsce śledzimy z ogromnym niepokojem to, co dzieje się z Andrzejem Poczobutem. Czy istnieje realna szansa wpłynięcia na ich los, poprawy ich losu?


Niestety to nie jest łatwe.

Siostra Maryi Kalesnikawej nie ma kontaktu i informacji bezpośrednio od niej już od siedmiu miesięcy. Nie przepuszczają do niej ani listów, ani paczek, w tym lekarstw, ani rozmów telefonicznych. Nie ma też możliwości spotkania się ze swoimi prawnikami, nawet tymi, którzy nie zostali pozbawieni prawa do wykonywania zawodu, co jest kolejnym niepokojącym trendem w zakresie naruszenia praw człowieka.

Ludzie, którzy są zatrzymani incomunicado, nie mogą nawet kupować specjalnej żywności lub produktów higienicznych w sklepie więzieniem. Dlatego jestem bardzo, bardzo zaniepokojona sytuacją zdrowotną Maryi Kalesnikawej, ale też innych ludzi, choćby Alesia Bialackiego, który stracił w więzieniu wzrok.

Także sytuacja Andrzeja Poczobuta jest bardzo niepokojąca. Z jednej strony jest ofiarą powtarzających się naruszeń prawa do wolności słowa, a jako jeden z liderów Związku Polaków na Białorusi stanowi cel represji wobec mniejszości narodowych i językowych.

Bardzo trudno mi odpowiedzieć na pytanie, jak można na tę sytuację wpłynąć. W ONZ robię, co mogę, ale dużo po prostu zależy teraz na presji dyplomatycznej.


Posłuchaj podcastu:



I tutaj dochodzimy do kolejnej grupy ludzi, zatrzymanych po napaści Rosji na Ukrainę i de facto włączeniu się Białorusi w tę napaść. Białoruś nie wysłała wojska, ale umożliwiła Rosji korzystanie ze swojego terytorium, co wywołało sprzeciw wśród Białorusinów. Pojawili się nawet partyzanci, ludzie, którzy próbowali powstrzymać transporty wojskowe. Niektórzy z nich trafili do więzień. Co wiemy o ich losie?


To, że Białoruś jest współagresorem, nawet Alaksandr Łukaszenko przyznał w sierpniu. W większości przypadków rozprawy osób przeciwstawiających się współuczestnictwu Białorusi w rosyjskiej napaści na Ukrainę odbywały się za zamkniętymi drzwiami, co oznacza, że prawnicy ani krewni nie mogą ujawniać żadnych szczegółów procesu. Trudno nam zatem weryfikować informacje dotyczące przypadków, które reżim określa jako terrorystyczne.

W tych okolicznościach uważamy, że prawo oskarżonych do rzetelnego procesu nie zostało uszanowane. Domniemanie niewinności też jest systematycznie naruszanie na Białorusi, gdzie cały wymiar sprawiedliwości stanowi narzędzie represji w rękach władzy wykonawczej. Sędziowie na Białorusi nie są niezawiśli, a prawnicy broniący takich klientów postrzegają swoje prawa i wolności jako ograniczone. Już wiosną 2021 roku aresztowano co najmniej 50 tzw. partyzantów kolejowych. Kilkudziesięciu skazano na bardzo długie wyroki więzienia, sięgające 21, 23 lat.

Później nawet zmieniono kodeks karny, rozszerzając stosowanie kary śmierci na przypadki usiłowania lub planowania aktu terrorystycznego. Nie zastosowano tego z mocą wsteczną, ale taka zmiana miała na celu zniechęcenie innych działaczy antywojennych do angażowania się w dalsze akcje sabotażowe. To zadziałało.


Eksperci i dziennikarze mówią o społeczeństwie sterroryzowanym, o największej i najpoważniejszej fali terroru w Europie po II wojnie światowej. Na ile z Pani perspektywy rzeczywiście te represje są powszechne? Za co można być represjonowanym?


Wszystko jest zabronione. Nawet nastolatki z laką na paznokciach w biało-czerwono-białych barwach narodowych mogą być aresztowane. Do aresztu można trafić za lajk czy emoji na Facebooku, za komentarze. Nawet za prywatną komunikację przez Telegram można otrzymać karę 15 dni aresztu administracyjnego. Ostatnio widzimy, że wystarczy znaleźć się na zdjęciu zrobionym telefonem przez osobę, przeciwko której toczy się proces karny, żeby zostać aresztowanym albo mieć problemy w pracy czy na studiach.

Dlatego myślimy, że liczba Białorusinów, którzy opuścili kraj w ciągu ostatnich trzech lat z powodu represji, może wynosić nawet milion. Wydaje mi się, że Białoruski system rządów w coraz większym stopniu staje się totalitarny. Kontrola nad społeczeństwem ma być całkowita i władzom udało się tę pełną kontrolę osiągnąć dzięki represjom i szykanom. Panuje rzeczywiście klimat terroru wobec wszystkich, którzy ośmielają się krytykować rząd, natomiast pozostali ludzie czują się na Białorusi dobrze.

W ciągu ubiegłych dwóch lat jedna trzecia wszystkich organizacji społeczeństwa obywatelskiego została zmuszona do rozwiązania się. Oznacza to, że te wszystkie organizacje, tak ważne dla normalnego rozwoju demokratycznego państwa, nie mogą już legalnie działać na Białorusi, a ich pracownicy przebywają w więzieniach lub na emigracji, co stanowi poważne naruszenie prawa do wolności słowa i zrzeszania się ujętego w szeregu konwencji międzynarodowych. Białoruś po prostu ignoruje wszystkie swoje zobowiązania międzynarodowe w tym zakresie.


Mówimy o ochronie praw człowieka Białorusinów poddanych terrorowi. Czy istnieją jakiekolwiek metody poprawy stanu rzeczy?


Chciałabym mieć odpowiedź na to pytanie, ale niestety w Białoruś można nazwać teraz skonsolidowaną autokracją, a to oznacza, że Łukaszenko zabezpieczył się przed groźbą utraty władzy, zamykając przeciwników w więzieniach i zmuszając innych do ucieczki.

Co można robić? Co Zachód może robić? Nie jestem upoważniona do komentowania zachodnich sankcji, niezależnie od tego, czy są uzasadnione i skuteczne. Z punktu widzenia ONZ mogę powiedzieć, że społeczność międzynarodowa powinna nadal przypominać rządowi Białorusi o jego międzynarodowych zobowiązaniach i domagać się uwolnienia arbitralnie przetrzymywanych więźniów.

Jedną z dróg ONZ jest tzw. powszechny przegląd okresowy, który umożliwia państwom członkowskim wzajemne przedstawianie zaleceń dotyczących poprawy sytuacji w zakresie praw człowieka. Białoruś przeszła tę procedurę w 2020 roku, a nowy cykl ma się odbyć w 2025 roku. Nadszedł więc czas, aby państwa, których zalecenia zostały przyjęte przez Mińsk trzy lata temu, podjęły działanie następcze w celu ich wdrożenia.

Z jednej strony dużo można zrobić, żeby pomagać Białorusinom, którzy zostali w kraju, ale też bardzo ważne jest wspieranie tych, którzy wyjechali i przebywają np. w Polsce. Ambasady Białorusi ograniczyły dostęp do usług konsularnych. To powoduje, że ludzie mogą mieć problemy z wyrobieniem paszportów, co oznacza duże ryzyko pozostania bez dowodów tożsamości. W Polsce nie jest to problem krytyczny, bo osoby represjonowane mają tzw. paszporty genewskie [dokumenty podróży przewidziane w Konwencji Genewskiej oznaczające status uchodźcy – przyp. red.], ochronę humanitarną, wizę itd., ale są państwa, nawet w Unii Europejskiej, gdzie niestety urzędnicy nie do końca rozumieją, jaka jest sytuacja na Białorusi. Dlatego często muszę powtarzać i tłumaczyć potrzebę udzielania ochrony gwarantującej uchodźcom prawo do relokacji za granicą.
Jarosław Kociszewski - publicysta, komentator, przez wiele lat był korespondentem polskich mediów na Bliskim Wschodzie. Z wykształcenia jest politologiem, absolwentem Uniwersytetu w Tel Awiwie i Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Obecnie jest ekspertem Fundacji "Stratpoints" i redaktorem naczelnym portalu Nowa Europa Wschodnia.

Inne materiały Jarosława Kociszewskiego

Oczywiście sytuacja geopolityczna i wojna w Ukrainie powoduje, że niektóre państwa przestały interesować się sytuacją na Białorusi. Byłam na dorocznej konferencji OBWE na temat praw człowieka zorganizowanej w Warszawie i byłam mile zaskoczona, widząc, że Białoruś nie zniknęła z radaru krajów na kontynencie europejskim. Oczywiście wiele uwagi i zasobów poświęca się Ukrainie, ale prawa człowieka, prawa Białorusinów, również muszą ją nadal przyciągać.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 142 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.