Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Jedwabny Szlak > Imperium / 25.11.2023
Klaudia Khan

Pakistan deportuje Afgańczyków. Uchodźcy znowu są pionkami w bezwzględnej grze

W cieniu granicznych punktów kontrolnych, gdzie realność życia miesza się z politycznymi uchwałami, rozgrywa się dramatyczna opowieść o repatriacji afgańskich uchodźców z Pakistanu. Pakistańska ustawa repatriacyjna, wprowadzona niedawno, zadecydowała o losie dziesiątek tysięcy Afgańczyków, stawiając ich przed trudnym wyborem: zostać i zmierzyć się z niepewną przyszłością czy podjąć rozpaczliwą próbę powrotu do kraju, który opuścili lata temu. To nie tylko historia granicznych przemian, ale także narracja o ludziach, których życie przecina się z decyzjami polityków.
Foto tytułowe
Młody Afgańczyk w Pakistanie (Shutterstock)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!



50 tysięcy rupii to maksymalna ilość pieniędzy, którą rodzina „nielegalnych cudzoziemców” może wywieźć z Pakistanu.

3 października tymczasowy rząd Pakistanu ogłosił Plan repatriacji nielegalnych cudzoziemców, wzywając przy tym do opuszczenia kraju przed 1 listopada osoby przebywające w nim bez uprawnień. W oficjalnym komunikacie czytamy, że wszyscy „zostaną bezpiecznie i godnie odesłani do krajów pochodzenia”, a społeczeństwo zachęca się do „zgłaszania władzom obecności nielegalnych cudzoziemców w ich miejscowościach”. Komunikat na stronie rządowej informuje też, że „nielegalni cudzoziemcy, którzy zajmowali się prowadzeniem działalności gospodarczej, prowadzili taką nielegalną działalność na własne ryzyko i koszt. Wszystkie ich nieruchomości mogą zostać poddane kontroli prawnej, która może prowadzić do bezpośredniej konfiskaty”.

50 tysięcy rupii to więcej niż oficjalna miesięczna minimalna płaca, wynosząca 32 tysiące rupii, to też dużo więcej niż miesięcznie zarabia robotnik zatrudniony na czarno na budowie albo w gospodarstwie rolnym. Wielu takich robotników to „nielegalni cudzoziemcy”.

Jedna krowa warta jest w Pakistanie średnio od 100 do 300 tysięcy rupii. Zdesperowany sprzedawca odda czasem zwierzę za 50 tysięcy. Rodziny „nielegalnych uchodźców”, powracające z Pakistanu do swoich krajów, nie mają prawa zabrać ze sobą zwierząt hodowlanych ani żadnych sprzętów. Cytowany przez pakistańską gazetę „Dawn” Sharbat Khan, który od prawie 40 lat mieszkał w Chakwal w Pendżabie, ubolewał: „Najpierw rząd zmusza nas do opuszczenia domu, w którym mieszkaliśmy przez ostatnie 40 lat, a teraz zabrania nam zabierania bydła. Bydło było naszym jedynym źródłem dochodu, więc jego utrata to jak strata członka rodziny”.

Przekraczający granicę „nielegalni cudzoziemcy” poddawani są rewizji. Jeśli posiadają przy sobie ilość pieniędzy lub złota przekraczającą sumę 50 tysięcy rupii, podlega ona konfiskacie. Wielu „repatriantów” skarży się jednak, że funkcjonariusze na granicy zabierają nawet gotówkę poniżej tego progu oraz rzeczy osobiste, takie jak biżuteria.

Według szacunków ONZ w Pakistanie przebywa około 1,7 miliona Afgańczyków nieposiadających odpowiednich dokumentów i to właśnie w nich uderza dekret o wydaleniu nielegalnych cudzoziemców, chociaż rząd w Islamabadzie twierdzi, że ustawa nie jest skierowana przeciwko jakiemukolwiek krajowi. Do końca października – czyli do daty wyznaczonej przez rząd – z kraju „dobrowolnie” wyjechało ponad 200 tysięcy obywateli afgańskich.

50 tysięcy rupii to suma pieniędzy, za jaką Afgańczycy wyjeżdżający z Pakistanu będą musieli odbudować swoje życie w kraju, z którego uciekli wiele lat temu. Niektórzy mieszkali w Pakistanie od dekad, a ich dzieci – uchodźcy w drugim pokoleniu – nierzadko nie widziały Afganistanu na oczy.


Granica


Istnieje kilkanaście punktów granicznych pomiędzy Pakistanem i Afganistanem, ale tranzyt osób odbywa się na dwóch głównych przejściach: w Torkham w prowincji Chajber Pasztunchwa oraz w Ćaman w Beludżystanie.

Do przejścia w Torkham prowadzi z Peszawaru słynna Przełęcz Chajberska, odnoga Jedwabnego Szlaku łącząca Azję Centralną z subkontynentem. Według legendy tą trasą podróżował nawet Aleksander Wielki. Wąska szosa wijąca się wśród gór Spin Ghar zawsze zastawiona jest kolorowymi ciężarówkami, które oczekują na odprawę w Torkham. Kolejka często ciągnie się przez wiele kilometrów.

W przygranicznej miejscowości Landi Kotal, przy mauzoleum słynnego poety Hamzy Shinwari, utworzono tymczasowy obóz dla uchodźców oczekujących na wyjazd do Afganistanu. Na co dzień z pieszego przejścia granicznego korzystało około 300 osób. Po 3 października liczba ta wzrosła do kilku tysięcy, a w pierwszych tygodniach po wejściu w życie ustawy granicę przekraczało nawet 10 tysięcy osób dziennie.

Zwykle podczas przekraczania granicy od podróżnych pobierano odciski palców, ale przy takim natężeniu ruchu jest to niemożliwe. Jak tłumaczy mi Said Nazir, dziennikarz Tribal News Network, „to nie są normalne okoliczności, dlatego też nie stosuje się normalnych procedur przy przekraczaniu granicy. Od kobiet i dzieci nie pobiera się danych biometrycznych. W niektóre dni nie sprawdzano nawet dokumentów, po prostu przepuszczano wszystkich, którzy oczekiwali na przejście w obozie Hamza Baba”.

13 listopada rząd Pakistanu poinformował, że dla Afgańczyków powracających do kraju udostępniono trzy dodatkowe przejścia graniczne, aby odciążyć przeładowane terminale w Torkham i Chaman.


Znowu od początku


Temperatura powietrza w Torkham na przełomie października i listopada oscyluje pomiędzy 25°C w dzień i 15°C w nocy. Przez pierwsze dni afgańscy repatrianci, oczekujący w obozach przygranicznych na przejście, nie mieli nawet płóciennego dachu nad głową. Decyzja o wydaleniu cudzoziemców, czyli de facto o deportacji Afgańczyków, była nagła i zorganizowanie jakiejkolwiek pomocy zajęło organizacjom humanitarnym kilka dni. Teraz w obozie Hamza Baba stoją namioty, a NGO-sy zaopatrują ludzi w wodę i jedzenie.

Po drugiej stronie granicy też stoją namioty i też działają organizacje humanitarne. Sytuacja jest tu o tyle trudniejsza, że po tym, gdy w październiku zachodni Afganistan nawiedziła seria katastrofalnych trzęsień ziemi, większość pomocy humanitarnej – w tym namiotów przeznaczonych dla ludzi, którzy stracili domy – skierowano właśnie tam.

„Niektóre rodziny mają jakieś sieci społeczne, krewnych i znajomych w Afganistanie, ale dla większości powrót tutaj to dramat. Musieli zostawić wszystko i teraz będą zaczynali jako uchodźcy, po raz kolejny od początku” – mówi dr Farid Senzaj z organizacji pozarządowej Afghan Relief. „Ludzie w obozie dla repatriantów po afgańskiej stronie zastanawiają się teraz, co zrobić, jak przetrwać. Nie mają dużych szans na zatrudnienie, pracy brakuje tu od dawna, obawiamy się, że wiele z nich może skończyć na ulicy”.

Senzaj twierdzi, że afgański rząd stara się uregulować pomoc udzielaną repatriantom, apelując do NGO-sów o przekazywanie darów urzędnikom oddelegowanym ze strony rządu do ich dystrybucji. To budzi protesty ze strony pracowników humanitarnych, ale obu stronom jakoś udaje się wypracować kompromis, także podstawowa pomoc żywnościowa trafia do potrzebujących. „O wiele bardziej obawiamy się o przyszłość tych ludzi, jak poradzą sobie w kraju tak wyniszczonym latami wojny i skutkami zmiany klimatu”.


Kto podlega deportacji, a kto nie


Nikt nie wie na pewno, ilu Afgańczyków mieszka w Pakistanie, chociaż zwykle mówi się o 3 lub 4 milionach. Spośród nich 1,3 miliona jest zarejestrowanych jako legalni uchodźcy – ci Afgańczycy są w posiadaniu dokumentu Proof of Registration (PoR), który teoretycznie umożliwia im podjęcie legalnej nauki i pracy, a także zapewnia dostęp do takich usług, jak konto w banku. Kolejnych 850 000 Afgańczyków otrzymało Karty Obywatela Afgańskiego, zapewniające im pewną ochronę prawną, która praktycznie ogranicza się do tego, że jej posiadacze mogą przebywać na terenie kraju.
(Shutterstock)

Jednak nie wszyscy Afgańczycy mogli ubiegać się o legalny azyl – rejestracja uchodźców we współpracy z UNHCR miała miejsce w latach 2006–2007 i ponownie w 2017. Przybyli do Pakistanu później – między innymi 600 tysięcy osób, które przekroczyły granicę po sierpnia 2021 r., kiedy Amerykanie przekazali władzę w Afganistanie talibom – i nigdy nie dostali szansy na uregulowanie swojego statusu uchodźcy.

Pakistan nie jest sygnatariuszem ONZ-owskich konwencji, które wyznaczają ramy prawne dla ochrony uchodźców. Jedynie Kompleksowa uchwała o dobrowolnej repatriacji oraz zarządzaniu obywatelami Afganistanu częściowo reguluje status mieszkających tu Afgańczyków. Można więc powiedzieć, że fakt, iż Afgańczycy mogli tu mieszkać przez dziesiątki lat, było ze strony Pakistanu aktem dobrej woli. A to, że teraz rząd w Islamabadzie zdecydował o ich wydaleniu, nie jest niezgodne z żadnym prawem.

Jak to ujęła Mumtaz Zahra Baloch w oficjalnym oświadczeniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, decyzja o wydaleniu cudzoziemców „wchodzi w zakres suwerennego prawa Pakistanu i jest zgodna z obowiązującymi normami i zasadami międzynarodowymi”. Według niej „rząd Pakistanu z najwyższą powagą podchodzi do swoich zobowiązań w zakresie ochrony i bezpieczeństwa osób znajdujących się w trudnej sytuacji. Nasze poczynania w ciągu ostatnich 40 lat, podczas których gościliśmy miliony naszych afgańskich braci i sióstr, mówią same za siebie”.


W niekończącym się międzyczasie


Wielu spośród Afgańczyków, którzy przybyli do Pakistanu po sierpniu 2021 r., to osoby współpracujące wcześniej z rządem amerykańskim lub placówkami dyplomatycznymi innych krajów, a także dziennikarze i pracownicy mediów. Uciekli z Afganistanu, bo ze względu na pracę i powiązania obawiali się o życie i bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin. Dla większości z nich Pakistan nie jest docelowym miejscem zamieszkania, ale jedynie przystankiem na drodze. Mieszkają tu, czekając na otrzymanie prawa wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii, Brazylii czy krajów Unii Europejskiej. W Pakistanie nie mają żadnej opieki prawnej, nie mogą legalnie pracować ani uczyć się. Najczęściej utrzymują się z pieniędzy, które przesyłają im krewni z zagranicy, albo z pomocy organizacji pozarządowych.

Washida (imię zmienione, aby zachować anonimowość mojej rozmówczyni) żyje tak już od dwóch lat. Mieszka w małym mieszkaniu, w niewykończonym bloku na peryferiach Islamabadu. Czynsz opłaca międzynarodowe NGO, które wyznacza też Washdzie – a także innym afgańskim rodzinom objętym ich projektem opiekuńczym – niewielkie kieszonkowe. Wystarczy, żeby przeżyć. Najważniejsza jest nadzieja, że później będzie lepiej. Washida stara się o wyjazd do Australii. „W Pakistanie jest nam bardzo trudno. Nie mamy swojego miejsca, nie mamy pieniędzy, nie mamy pracy. Mamy same problemy, a policja bardzo źle nas traktuje”. Miesiąc temu Washida została aresztowana jako nielegalna imigrantka. Została zwolniona z aresztu dzięki wstawiennictwu UNHCR.

Afgańczycy oczekujący na wyjazd do któregoś z krajów globalnej Północy obawiają się, że mogą się tego nie doczekać, bo ustawa o wydaleniu nielegalnych cudzoziemców obejmuje także ich. A procedury przyznania azylu ciągną się latami.

Doktor Tariq Cheema z Alight Pakistan – organizacji pozarządowej zajmującej się pomocą uchodźcom – uważa, że zachodnie rządy powinny wziąć na siebie odpowiedzialność za losy swoich afgańskich współpracowników i umożliwić im emigrację. „Ci ludzie, którzy przyjechali do Pakistanu, czekają, aż zachodnie kraje otworzą dla nich bramy. Rząd Pakistanu nie jest odpowiedzialny za ich sytuację. To świat jest odpowiedzialny. Także przez to, że wzbudza w Afgańczykach antypakistańskie nastroje. Znam Afgańczyka, byłego pracownika administracji krajów zachodnich w Afganistanie, który powiedział mi, że dla niego powrót do Afganistanu oznacza pewną śmierć. Więc jeśli nie udałoby mu się wyjechać na Zachód, jeśli miałby wrócić do Afganistanu, to jest gotowy się zastrzelić”.

Sytuacja tych „tymczasowych” Afgańczyków jest dramatyczna. Każdego dnia obawiają się wizyty policji, aresztowań i deportacji. Waszyngton co prawda wystosował do Islamabadu wniosek o wstrzymanie deportacji dla 25 tysięcy osób, które ubiegają się o przyznanie prawa do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, ale został on odrzucony, formalnie dlatego, że lista nazwisk zawierała niepełne dane.

Także ci Afgańczycy, którzy przebywają w Pakistanie legalnie na podstawie PoR lub wizy, nie śpią spokojnie od czasu wejścia w życie ustawy. Nur (imię zmienione), znajoma Afganka, która pracowała niegdyś w administracji Hamida Karzaja, boi się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny. Stara się nie wychodzić z domu, nie zwracać na siebie uwagi, nie rozmawiać o swojej sytuacji z sąsiadami. Gdy policjanci przyszli przeszukać budynek, w którym mieszka, zakazali komukolwiek z mieszkańców wychodzić z domu na czas drobiazgowej rewizji. „Pokazaliśmy im nasze dokumenty, które są zupełnie w porządku. Nie mieli się do czego przyczepić, więc zażądali wyjaśnień, dlaczego nasze wizy nie są wydrukowane. W tej całej sytuacji jestem bardzo rozczarowana, szczególnie brakiem reakcji ze strony wykształconej części społeczeństwa” – mówi Nur z goryczą.

Chociaż w mediach pojawiły się nieliczne głosy sprzeciwu i apele o godne traktowanie uchodźców, to decyzja rządu nie wywołała większych kontrowersji ze strony społeczeństwa.

„Jedynie w prowincji Khyber Pakhtunkhwa ludzie okazują deportowanym Afgańczykom współczucie” – mówi Said Nazir z Tribal News Network, działającej w tym właśnie regionie agencji medialnej. „Ludzie tu uważają, że to, co się dzieje, nie jest właściwe, a na ich sympatię w dużym stopniu oddziałuje czynnik etniczny”. Większość Afgańczyków mieszkających w Pakistanie to Pusztuni, którzy dzielą język i kulturę z Pusztunami pakistańskimi. Zresztą arbitralnie wyznaczona przez Brytyjczyków granica pomiędzy Afganistanem a Pakistanem, znana jako linia Durranda, przecina terytoria od wieków zamieszkiwane przez Pusztunów. Ta granica nie jest uznawana przez Afganistan za legalną.


Dlaczego „obcy” muszą odejść


„Wszyscy wiedzą, że Afgańczycy są niewdzięczni, że mają za nic pakistańską pomoc, i że sprzyjają Indiom” – uważa mój znajomy wojskowy. Nie tylko on tak sądzi. Zwycięstwo drużyny afgańskiej w meczu krykieta przeciwko Niderlandom i zadedykowanie tego triumfu uchodźcom, którym grozi deportacja z Pakistanu, przedstawiane jest mi przez znajomych jako dowód na to, że Afgańczycy nie doceniają wysiłków Pakistanu dla ich kraju i ludzi. Na forach w mediach społecznościowych krążą też plotki, że Amerykanie celowo utrudniają Afgańczykom wyjazd z Pakistanu, bo ich obecność tutaj służy amerykańskim interesom, także dlatego, że wielu z nich wciąż współpracuję z rządem w Waszyngtonie.

„To wszystko teorie konspiracyjne” – mówi Said Nazir. „Także oskarżenia wobec nielegalnych Afgańczyków o udział w aktach terrorystycznych są bezzasadne” – dodaje, ale uważa, że wielu z nich może stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, ponieważ przeszli szkolenie wojskowe pod okiem Amerykanów.

Mimo że Afgańczycy mieszkający w Afganistanie nie mogą liczyć na jakiekolwiek zapomogi ze strony rządu i nie korzystają z usług publicznych, takich jak opieka zdrowotna czy szkolnictwo – często ze względu na bariery geograficzne, ekonomiczne lub językowe – to wciąż słychać głosy obwiniające ich o kryzys ekonomiczny w Pakistanie.

Chociaż współczucie dla afgańskich uchodźców wśród pakistańskiego społeczeństwa od dłuższego czasu było na wyczerpaniu, decyzja Islamabadu o deportacji Afgańczyków stanowiła dla wielu ogromne zaskoczenie. Co więcej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych na początku nie uzasadniło swej decyzji, podjętej w czasie urzędowania rządu tymczasowego, od którego oczekuje się niewiele więcej poza tym, by zorganizował nowe wybory. Dopiero przed tygodniem tymczasowy premier Beludżystanu Jan Achakzai powiedział, że decyzja o deportacji jest „reakcją na to, że bojownicy wykorzystują Afganistan jako platformę startową do podsycania terroryzmu w kraju”.

Jednakże stosunki pomiędzy Pakistanem a Afganistanem pogarszały się od czasu strzelaniny na przejściu w Torkham we wrześniu tego roku. W kolejnych miesiącach w Pakistanie doszło do eskalacji ataków terrorystycznych skierowanych przeciwko służbom bezpieczeństwa. Za niektóre z tych ataków odpowiedzialność przyjęło nielegalne ugrupowanie Tehrik-e Taliban Pakistan (TTP), znane też jako pakistańscy talibowie. Według doniesień krajowych mediów Islamabad oczekiwał od Kabulu wsparcia w walce z terroryzmem, a przede wszystkim powściągnięcia działań bojowników z TTP, którzy podobno uznają zwierzchnictwo afgańskiego rządu i mają swoje bazy w Afganistanie.

Jednak rząd talibów wielokrotnie publicznie zaprzeczył obecności TTP w Afganistanie oraz oświadczył, że działalność ugrupowania to wewnętrzny problem Pakistanu. Poza tym stwierdził, że ponieważ TTP działa na terytorium Pakistanu, to nie można oczekiwać od Kabulu, że wkroczy do walki na cudzym terenie – zwłaszcza w sytuacji, gdy Afganistan stara się podnieść z kryzysu po dziesięcioleciach wojny domowej.

Pakistan podejmował wielokrotne próby nakłonienia rządu w Kabulu do podjęcia działań w stosunku do pakistańskich talibów, wywierając presję dyplomatyczną oraz ekonomiczną – poprzez czasowe zamknięcie przejść granicznych, tym samym wstrzymując tranzyt towarów do i z Afganistanu. Wielu ekspertów, w tym Ibraheem Basis z International Crisis Group, uważa, że decyzja o deportacji nieudokumentowanych uchodźców to kolejna próba wywarcia nacisku na Kabul. „W ciągu ostatniego roku TTP stawała się coraz bardziej agresywna na obszarach przygranicznych, a Islamabad szuka sposobów, aby nakłonić Kabul do podjęcia działań w celu ograniczenia ich działalności. Innymi słowy, masowe deportacje podyktowane są przede wszystkim względami – w szczególności utratą cierpliwości Pakistanu do talibów – które mają niewiele wspólnego z rzekomym zagrożeniem stwarzanym przez samych migrantów i uchodźców” – pisze Basis na stronie International Crisis Group.

Również Livia Saccardi, zastępca dyrektora regionalnego Amnesty International dla Azji Południowej, stwierdziła, że afgańskich uchodźców wykorzystuje się jako „pionki polityczne”, których deportacja do Afganistanu może spowodować, że ich „życie i nietykalność fizyczna staną się zagrożone w obliczu wzmożonych represji wobec praw człowieka i trwającej katastrofy humanitarnej”.

„Rząd talibów staje się coraz silniejszy i bardziej niezależny. Kabul negocjuje bezpośrednio z Chinami, bez udziału Pakistanu. To zmiana w porównaniu do sytuacji z pierwszych miesięcy po przejęciu władzy przez talibów, kiedy to Pakistan wydawał się ich jedynym sojusznikiem, i kiedy musieli polegać we wszystkich kwestiach na Islamabadzie. To także drażni Pakistan” – uważa Nazir.

„Dla nas, dla wszystkich organizacji humanitarnych działających w Afganistanie, decyzja o deportacji była szokiem, ale być może Pakistan rozważał ten scenariusz od dłuższego czasu i czekał na odpowiedni moment. Ten moment, kiedy oczy świata zwrócone są na przede wszystkim na Gazę, to być może najlepsza okazja dla Pakistanu. Może zdecydowali, że jeśli chcemy to zrobić, to teraz jest ku temu najlepszy czas?” – zastanawia się dr Senzaj.


Co dalej?


Do dnia dzisiejszego, czyli do 17 października, Pakistan opuściło już ponad 300 tysięcy Afgańczyków, którzy przebywali w Pakistanie bez dokumentów uprawniających ich do legalnego pobytu.

Tymczasem podczas konferencji prasowej 9 listopada Jan Achakzai oznajmił, że deportacja „nielegalnych cudzoziemców” to zaledwie pierwsza faza operacji rządowej. Afgańczycy posiadający karty PoR albo Afghan Citizen Card będą następni w kolejce, zgodnie z decyzjami rządu. Czy i kiedy dojdzie do rozpoczęcia „drugiej fazy” – nie wiadomo. Nie jest też na razie jasne, jak Pakistan ma zamiar przeprowadzić deportację półtora miliona ludzi, oraz czy i w jakim stopniu będzie mógł polegać na informacjach uzyskanych od obywateli co do miejsc przebywania „nielegalnych cudzoziemców”. Nie wiemy, jak wydalenia Afgańczyków wpłynie na ekonomię – według rządu nie wpłynie wcale, ale przedsiębiorcy i hodowcy z Chajber Pasztunchwa zgłaszają już obawy, że zabraknie im rąk do pracy.

Jest niemal pewne, że decyzje rządu w Islamabadzie negatywnie wpłyną na stosunki z Afganistanem, a według niektórych obserwatorów mogą też przyczynić się do destabilizacji całego regionu. Jeżeli talibowie nie będą w stanie poradzić sobie z napływem repatriantów nieposiadających środków utrzymania ani szansy na znalezienie pracy, co jest prawdopodobne, istnieje ryzyko, że Afgańczycy powracający z Pakistanu mogą zostać wciągnięci w działalność przestępczą lub zbrojny sprzeciw wobec rządów talibów. „Przewrotnie, jednym ze beneficjentów potencjalnego przyszłego chaosu, może się okazać TTP, która znajdzie wśród wielkiej gromady powracających osoby znające Pakistan i przekona je do ataku na państwo, które wywróciło ich życie do góry nogami” – uważa Basis.
Klaudia Khan - "Po mamie Kaszubka, po tacie Polka, po mężu Pusztunka". Na co dzień mieszka z rodziną w Islamabadzie, gdzie do niedawna pracowała jako nauczycielka polityki globalnej, aktualnie działa w organizacji pozarządowej udzielającej pomocy uchodźcom. Okazjonalnie dziennikarka. Z wykształcenia specjalistka do spraw zrównoważonego rozwoju, która pasjonuje się tradycyjną wiedzą ekologiczną.

Inne artykuły Klaudii Khan

Wiele repatriantów prawdopodobnie będzie miało trudności z przystosowaniem się do życia w Afganistanie i może równie dobrze starać się budować przyszłość gdzie indziej. Jest więc prawdopodobne, że migracja z Afganistanu szlakami migracyjnymi prowadzącymi przez Iran, Turcję i Morze Śródziemne wzrośnie.

„Plan repatriacji nielegalnych cudzoziemców” na zawsze zmieni Pakistan. Jak głębokie i jak dramatyczne w skutkach będą te zmiany?