Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Kaukazja > Szach / 11.12.2023
Bartłomiej Krzysztan

Nauka w służbie narodu. W konflikcie gruzińsko-abchaskim język i historia mają wielkie znaczenie

W historii konfliktu abchasko-gruzińskiego dwie kwestie odgrywają niezmiennie wiodącą rolę: język i pamięć. Pozbawianie języka, tłumaczone praktyczną koniecznością, zbyt często stawało się formą opresji. A pamięć, zbyt często fałszywie obiektywizowana, określana była mianem historii.
Foto tytułowe
(Shutterstock)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Jak myśli się o Abchazji w Abchazji i Gruzji?


Gruzini swoje rozumienie Abchazji opierają na idei pozbawiania samych Abchazów politycznej podmiotowości. Dla Tbilisi Suchumi może być niezależne wyłącznie dlatego, że Rosja na to pozwala, i tylko rosyjski imperializm wpłynął na radykalizację abchaskiego nacjonalizmu w latach 80. i na początku 90. XX wieku. W skrajnych przypadkach pojawiają się również narracje, w myśl których współcześni Abchazowie nie mają nic wspólnego z tymi Abchazami, którzy przez ponad tysiąc lat współistnieli razem z Gruzinami w zmieniających się formacjach państwowych. Jest to interpretacja tylko w części uzasadniona, ponieważ historycznie w istocie można wykazać abchaskie dążenie do uniezależnienia od Gruzji, niezawisłe od rosyjskiej wizji politycznej wobec Kaukazu. Łączy się to z odwołaniem do prawa państw do zachowania integralności terytorialnej i zasady uti possidetis, ita possideatis, a więc „co posiadałeś, będziesz posiadał”. Oznacza ona w tym przypadku, ni mniej, ni więcej, że państwo, które uzyskało niepodległość w efekcie rozpadu imperium, istnieć powinno w ramach granic administracyjnych przed rozpadem.

Abchazowie, skądinąd słusznie, uważają z kolei, że narracja Tbilisi pozbawia ich reprezentacji i prawa do samostanowienia, co jest sprzeczne ze stanem faktycznym po zakończeniu wojny w 1993 roku. Twierdzą przy tym często, że pozbawienie ich tego prawa wynika z trwającej i postępującej przez dziesięciolecia, przymusowej gruzinizacji Abchazji, której celem miała być, i nadal jest, całkowita akulturacja żywiołu abchaskiego i w konsekwencji wynarodowienie. Wobec tego samo przetrwanie etnosu abchaskiego zależy od sprawowania rzeczywistej kontroli nad politycznym terytorium. Uznawanie przez stronę gruzińską, że separatystyczny abchaski rząd to wspierana zewnętrznie grupa uzurpatorów, jest zgodnie z tą logiką najlepszym przykładem opresyjnych działań Tbilisi. Dwa dyskursy oparte na całkowicie rozbieżnych narracjach, bez przestrzeni do kompromisu, znajdujące się na kolizyjnym kursie.


Jak Abchazowie widzą samych siebie


„Trzeba mu jedno przyznać: doprawdy mówił niczym Cycero. Dodam od siebie, że przekonać o czymkolwiek pół tuzina Abchazów jest równie trudno, jak zyskać przychylność rzymskiego senatu” (Georgi Gulia, Śmierć nieznanego Abchaza, tłum. Roman Gorzelski, Łódź 1987).

Georgi Gulia był abchaskim prozaikiem, autorem krótkich opowiadań portretujących rozdźwięk między sowiecką nowoczesnością i tradycją a stylem życia prowincjonalnych Abchazów. W jego opowieściach człowiek, poza byciem częścią społecznego systemu relacji, jest też głęboko spleciony z naturą. A ta natura ma formę ściśle abchaską – jest bujną tropikalną roślinnością gór, które spływają do morza. To natura, której uporządkowaniem zająć się miały skrajnie racjonalne sowieckie rządy, lecz nie zdołały, pokonane przez mityczną siłę pogranicza między grzbietem Kaukazu i Morzem Czarnym. Gulia wywodził się ze znamienitej rodziny – jego ojciec, Dmitrij, uznawany za ojca abchaskiej literatury, jest współautorem abchaskiego alfabetu, który stworzył w 1892 roku wraz z Konstantinem Maczawarianim. Jego syn kontynuował dzieło ojca, w formie literackiej starając się zawrzeć istotę tożsamości swojego narodu.

„Wujek Sandro żył prawie osiemdziesiąt lat, więc nawet według abchaskich standardów można go było śmiało nazwać starcem. A jeśli weźmiemy pod uwagę, jak wiele razy próbowano go zabić, gdy był młody, i nie tylko wtedy, można powiedzieć, że miał po prostu szczęście” (Fazil Iskander, Sandro z Czegemu, księga 1: Robotnik moskiewski, 1989, tłum. autor).

To fragment najsłynniejszej chyba abchaskiej powieści Sandro z Czegemu napisanej przez Fazila Iskandera. W tej łotrzykowskiej opowiastce autor tworzy magiczny światek kaukaskich peryferii, gdzie realia splatają się ze starożytnymi mitami i przesądami. Wszystko, podobnie jak u Gulii, odbywa się w bezwzględnej symbiozie człowieka i przyrody, nowoczesności i tradycji. To również polityczna satyra – w Ucztach Baltazara, zakazanej w czasach sowieckich części powieści, Sandro spotyka samego Stalina oraz całą wierchuszkę z Abchazem Nestorem Łakobą i Megrelem Ławrientijem Berią na czele. W czasie uczty, typowo kaukaskiej – pełnej jedzenia i wina, miłości i nienawiści, Sandro zauważa, jak relacje za stołem oddają wiernie osobiste antypatie i sympatie między decydentami.

W tej alegorii władza jest performansem, a performans – formą władzy. W relacji między Berią, Stalinem i Łakobą Iskander za pośrednictwem swojego bohatera Sandro dopatruje się tragedii Abchazji i Abchazów. Iskander był i nadal pozostaje najsłynniejszym abchaskim pisarzem. Problem w tym, że większość swoich dzieł napisał po rosyjsku. I to jest symptomatyczne dla myślenia o roli języka i alfabetu w abchaskiej tożsamości. Prawo mówienia własnym językiem to prawo do posiadania kontroli nad swoim losem. Nic dziwnego więc, że walka o odrębną tożsamość abchaską historycznie sprowadzała się wielokroć do walki o prawo do mówienia własnym językiem. Tak było w XIX wieku, tak było podczas stalinowskich represji i w schyłkowym okresie istnienia ZSRR, który zakończył się implozją komunistycznego imperium.


Naród wygnany, naród zdominowany


Jak to się właściwie stało, że Abchazowie są mniejszością na własnym terytorium? W połowie XIX wieku ostatnim bastionem sprzeciwu wobec władzy rosyjskiej na Kaukazie byli górale. Po podporządkowaniu gruzińskich królestw i księstw, ormiańskich melikdomów i muzułmańskich chanatów tylko niezależne auły pozostawały poza kontrolą namiestnictwa. Opierały się długo, a po upadku słynnego imama Szamila w Dagestanie na polu boju pozostali tylko Czerkiesi. Ich walka przeciw rosyjskiej ekspansji skończyła się po 101 latach, w 1864 roku. U jej schyłku Rosjanie popełniali masowe zbrodnie, przez samych Czerkiesów uznawane za ludobójstwo. Wiązało się to z przymusowym wygnaniem mieszkańców wschodniego Kaukazu z ich terytoriów, przez Morze Czarne. Ponad milion uchodźców miało dotrzeć do imperium osmańskiego jako ofiary machadżyrstwa – wielkiego wygnania. Księstwo Abchazji formalnie stało się częścią Imperium Rosyjskiego w 1810 roku, jednak Rosjanie przez długi czas kontrolowali wyłącznie okolice Suhum-Kale – zalążka dzisiejszego miasta Suchumi – oraz fragmenty wybrzeża. Władza pozostała w rękach książąt z rodu Szerwaszydze, a Abchazję traktowano do połowy lat 60. XIX wieku jak bazę i twierdzę użyteczną w walce z Czerkiesami. To wówczas na niekontrolowanych przez Rosjan terenach wielu Abchazów przyjęło islam i włączyło się do walki przeciw caratowi.

Gdy zmiażdżeni zostali już Czerkiesi, wielu abchaskich muzułmanów podzieliło ich los, stając się machadżyrami. Masowy exodus nie jest dobrze udokumentowany, a liczba ofiar i przesiedlonych nie jest jednoznaczna. I jak to w takich przypadkach bywa, stało się to elementem rewizjonizmu (wraz z powrotem nacjonalistycznych ideologii) oraz częścią wojny narracyjnej między Abchazami i Gruzinami. Według abchaskiej historiografii na opuszczonych terenach rozpoczęto misję cywilizacyjną i akcję kolonizacyjną, a Czerkiesów i Abchazów zaczęli powoli zastępować Rosjanie, Ormianie, Grecy, a przede wszystkim – Gruzini. Według gruzińskiej historiografii natomiast Megrelowie i Swanowie, a więc subetnosy gruzińskie, zamieszkiwali Abchazję od starożytności, stanowiąc tu ludność autochtoniczną. W abchaskiej wersji – Gruzini byli najeźdźcami, którzy zagarnęli nieswoje ziemie, w gruzińskiej – Abchazowie nie są odmiennym etnosem, lecz częścią żywiołu kartwelskiego. Do końca rządów carskich północne wybrzeże Morza Czarnego przemieniło się w sławioną u Czechowa idyllę. Sama Abchazja straciła dotychczasowy zakres autonomii, stając się w 1883 roku częścią guberni kutaiskiej jako okręg suchumski. Jeszcze w 1897 roku, kiedy przeprowadzono ostatni spis powszechny w imperium, Abchazowie stanowili niespełna połowę mieszkańców okręgu. Początek XX wieku charakteryzował się jednak stałym napływem nowych osadników.

Jednym z pierwszych intelektualistów, którzy podjęli się tematu kolonizacji Abchazji, był Iakob Gogebaszwili, twórca gruzińskiej pedagogiki, autor podręcznika Deda Ena (Język ojczysty), do dziś będącego, w odpowiednio zmienionej formie, podstawą nauki gruzińskiego w szkołach podstawowych. W 1877 roku w czasopiśmie „Tyflisskij Vestnik” opublikował on serię artykułów zatytułowaną Kto powinien zostać osiedlony w Abchazji?, wskazując, że najlepszym wyborem byliby Megrele. Trwała jeszcze wojna rosyjsko-turecka – jej wynik przyczynił się do nasilenia machadżyrstwa. Autor – co ciekawe – na określenie osiedleńców używa słowa kolonizatorebi – kolonizatorzy. Gogebaszwili, podobnie jak wielu ówczesnych gruzińskich myślicieli, był tergdaleulebi – tym, który napił się wody z Tereku. Tym mianem określa się intelektualistów gruzińskich wykształconych w Rosji, którzy tą pośrednią drogą (przez rzekę Terek) przynieśli do ojczyzny zachodnie, modernistyczne idee. Skupieni wokół księcia Illi Czawczawadzego, uznawani są za ojców współczesnej idei narodowej. Ich działalność nie sprowadzała się wyłącznie do pracy z piórem, ale polegała również na praktycznej implementacji idei, czego dobrym przykładem jest sugerowana przez Gogebaszwilego gruzińska kolonizacja Abchazji, która zmieniła całkowicie strukturę demograficzną regionu.

Inicjatywy kolonizacyjne w Abchazji były popularne też w kręgach decyzyjnych w Petersburgu. W tyglu etnicznym i kulturowym Kaukazu sprzeczności między Abchazami i Gruzinami instrumentalizowano w celu utrzymania imperialnej kontroli. Dla Abchazów rozwijający się gruziński nacjonalizm, często wykluczający, przyspieszył, a być może nawet spowodował odrodzenie narodowe i konsolidację polityczną narodu.







Od ukorzenienia przez czystki do językoznawstwa


W 1917 roku rozpoczyna się rewolucja. W przeciwieństwie do Gruzji zdominowanej przez mienszewików Abchazja, obok Baku, stanowiła najsilniejszy przyczółek bolszewików na Kaukazie. Nie było to bez znaczenia. Kiedy już Sowieci podporządkowali sobie przez chwilę wolny Kaukaz, Abchazja niejako w nagrodę za czyn rewolucyjny stała się republiką związkową, stowarzyszoną, ale niepodporządkowaną Gruzji. W pewnym stopniu to zasługa przywódcy abchaskich bolszewików – Nestora Łakoby, który tworzył tu swoje udzielne księstwo. Mimo faktu, że Abchazowie uzyskali status narodu tytularnego w republice o szerokim zakresie autonomii, przestali być grupą liczbowo dominującą w Abchazji. Według spisu z 1926 roku stanowili już mniej niż 30 proc. mieszkańców.

Sytuacja polityczna zmieniła się wraz z konsolidacją władzy Stalina i ostatecznym odejściem od polityki korienizacji (powrotu do korzeni). W strukturach sowieckiej władzy na Kaukazie rozpoczęła się personalna rozgrywka między urodzonym w Abchazji Megrelem Ławrientijem Berią i Abchazem Nestorem Łakobą. Pierwszym ciosem dla abchaskiej niezależności było zniesienie równoważnego z Gruzją statusu w ramach sowieckiej federacji w 1930 roku. Następnie Beria jako pierwszy sekretarz partii na Zakaukaziu rozpoczął kampanię przymusowej kolektywizacji. W Abchazji wiązało się to z czystkami lokalnej inteligencji partyjnej sprzeciwiającej się tej polityce. W grudniu 1936 roku w niewyjaśnionych okolicznościach po wizycie w biurze Berii w Tbilisi zmarł Łakoba, według niektórych historyków – został otruty. Beria ogłosił Łakobę wrogiem ludu. Represje się nasiliły – oparty na łacince alfabet abchaski zastąpiono gruzińskim, pozamykano abchaskie szkoły, zmieniono nazwy niektórych miejscowości, a czystki wśród elity partyjnej zwiększyły odsetek Gruzinów we władzach republiki autonomicznej. W okresie stalinizmu wraz z napływem Gruzinów, głównie Megrelów, odsetek Abchazów w Abchazji spadł poniżej 20 proc.

Po śmierci Stalina i egzekucji Berii nastąpiło wzmożenie narodowe. Przywrócono alfabet abchaski w zmienionej wersji, opartej na cyrylicy, a także otwarto ponownie abchaskie szkoły. Abchazowie regularnie, choć bez skutku, postulowali w Moskwie konieczność odłączenia się od Gruzińskiej SRS. Wszystko to odbywało się przy sprzeciwie abchaskich Gruzinów. Cała ta polityczna gra toczyła się niezmiennie przy wtórze i wsparciu abchaskich i gruzińskich intelektualistów.

W czasach sowieckich istotne miejsce w konflikcie historycznym zajęło językoznawstwo. W okresie stalinizmu w językoznawstwie sowieckim dominowała perspektywa marryzmu (stworzona przez Nikołaja Marra), pseudonaukowa teoria sugerująca monogenezę języków świata. Obowiązywała ona jako ideologia państwowa aż do 1950 roku, kiedy to w „Prawdzie” ukazał się artykuł potępiający marryzm pt. Marksizm a zagadnienie językoznawstwa podpisany przez Stalina. Jednym z ghostwriterów miał być Arnold Czikobawa, gruziński językoznawca, zażarty przeciwnik ideologicznej wizji Marra. Sam Czikobawa jednak, opierając się wybiórczo między innymi na pismach Uslara, zaproponował hipotezę ibero-kaukaską, w myśl której języki kaukaskie dzielą się na trzy grupy – południowokaukaską (kartwelską), północno-zachodniokaukaską (abchazo-adygejską) i północno-wschodniokaukaską (nachsko-dagestańską). Wszystkie trzy grupy wywodzić się miały ze wspólnego trzonu. Jakkolwiek w językoznawstwie hipoteza ibero-kaukaska została odrzucona lub poważnie podana w wątpliwość, jeszcze w trakcie istnienia ZSRR miała znaczący wpływ na gruzińską historiografię dotyczącą Abchazji.

Mapa Abchazji i okolic (Wikicommons)
Niemal w tym samym czasie, gdy Czikobawa zwalczał marryzm, Pawle Ingorokwa, historyk literatury, ukończył pisanie książki poświęconej Giorgiemu Merczulemu, X-wiecznemu mnichowi, autorowi hagiografii Życie Grzegorza z Chandzty. Była to jednak biografia wyłącznie jednoaspektowa – Czikobawa bowiem, wpisując się w ówczesny trend, skrytykował marryzm, a także napisał na nowo historię relacji abchasko-gruzińskich. Aby w pełni wyjaśnić tę kwestię, warto przywołać postaci Grzegorza i Merczulego. Grzegorz, pochodzący ze wschodniej Gruzji (będącej wówczas pod rządami arabskimi), na przełomie VIII i IX wieku przeniósł się do Klardżeti, prowincji dzisiejszej północno-wschodniej Turcji zamieszkanej przez Lazów, posługujących się językiem z grupy kartwelskiej, najbardziej zbliżonym do megrelskiego. Założył klasztor w Chandzcie, który stał się ośrodkiem gruzińskiego prawosławia nad Morzem Czarnym.

Jego biograf, Giorgi Merczule, niemal wiek po śmierci mnicha stwierdził, że działalność Grzegorza przyczyniła się do tego, że za Kartlię zaczęto uważać nie tylko jej wschodnią część wokół Tbilisi i Mcchety, lecz także część zachodnią dzisiejszej Gruzji. W konsekwencji Megrele, Lazowie, Swanowie i Abchazowie wyzwoleni zostali spod dotychczasowej dominacji Bizancjum. Następstwem tego było skonsolidowanie władzy Bagratydów, a ostatecznie zjednoczenie Gruzji przez Bagrata III na początku XI wieku. W 1010 roku zawarto unię, która połączyła Iberię i Abchazję. Jedność opierała się na wspólnocie religijnej, liturgii odprawianej po gruzińsku i podporządkowaniu katolikosowi Mcchety. Najważniejsi kartwelolodzy pierwszej połowy XX wieku oprócz Marra, na przykład Simone Dżanaszia czy Iwane Dżawachiszwili, nie mieli wątpliwości, że ówczesna zjednoczona Gruzja była wielokulturowa i wieloetniczna – sami Bagratydzi mieli ormiańską gałąź, a na dworze władców zostały odnotowane przypadki obecności Abchazów posługujących się językami z grupy abchazo-adygejskiej.

Temu wszystkiemu zaprzeczył Ingorokwa. W jego mniemaniu tradycyjna gruzińskość terytoriów i populacji pozwoliła zjednoczyć Gruzję tysiąc lat wcześniej. Była to więc unia etniczna, a nie polityczna. Kierując się tą logiką, Ingorokwa usunął wszelkie niegruzińskie elementy historii, tworząc tym samym najbardziej kontrowersyjną ze swoich koncepcji. Jego zdaniem bowiem współcześni Abchazowie nie mają nic wspólnego z Abchazami zamieszkującymi Kaukaz Zachodni w starożytności i wczesnym średniowieczu. Ci w istocie mieli być plemieniem gruzińskim mówiącym kartwelskim językiem. Współcześni Abchazowie natomiast to najeźdźcy z północy, którzy nieobecni byli w średniowiecznym Królestwie Abchazji. Ślad tego myślenia obecny jest w gruzińskiej historiografii, ale też edukacji historycznej, do dziś.

Tezy Ingorokwy spotkały się z głębokim sprzeciwem abchaskich intelektualistów. Ten sprzeciw trwa nadal – formułowany choćby przez profesora Stanisława Łakobę. Profesor zasłynął książką pt. Odpowiedź tbiliskim historykom, której celem była ekspozycja nacjonalistycznych narracji wśród gruzińskiej inteligencji. Część historyków, jak Zurab Anczabadze, sugeruje, że Abchazowie posiadali już skonsolidowaną tożsamość w średniowieczu, odgrywając główną rolę w polityce Królestwa Abchazji, mimo że gruziński był językiem religii i dworu. Taka idea jest odrzucana przez część historyków gruzińskich, którzy uważają, że Abchazowie, podobnie jak Swanowie, Megrele czy Lazowie, zasymilowali się kulturowo z Kartlią (wschodnią Gruzją). Dyskusja ta do dziś wyznacza jedną z przestrzeni konfliktu abchasko-gruzińskiego.


Bartłomiej Krzysztan jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i niezależnym analitykiem. Zajmuje się antropologią polityczną, pamięcią zbiorową i konfliktami na Kaukazie.

Inne artykuły Bartłomieja Krzysztana
Ucieczka od historii


Eksploatacja historii jako elementu konfliktu politycznego, a w skrajnych przypadkach zbrojnego, nie jest bynajmniej specyfiką Kaukazu. W tej przestrzeni zdają się one przyjmować jednak radykalne formy. Mieszają się tu narracje pamięci i historii, emocje i realpolitik, resentymenty i rewizjonizm. Nawet stalinizm nie wytracił impetu ekskluzywnego nacjonalizmu. Pytanie brzmi więc: czy odrzucenie użyć i nadużyć historii jest możliwe? Bez historii wszak wydaje się, że jakakolwiek rekoncyliacja jest niemożliwa.