Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Kapitol / 12.12.2023
Tomasz Otocki

Alians Rosjan budził kontrowersje w polityce. Eksperci oceniają ścieżkę polityczną partii

Zeszłej jesieni litewską prasę obiegła wiadomość: „Alians Rosjan nie będzie wystawiać już listy w wyborach w Kłajpedzie”, później okazało się, że partia jest w stanie likwidacji. Latem 2023 roku zmarła była posłanka Aliansu Irina Rozowa, przez osiem lat zasiadająca we wspólnej frakcji z partią polskiej mniejszości, co symbolicznie domknęło całą historię. W jaki sposób zniknięcie Aliansu Rosjan, przez lata dostarczyciela głosów niezbędnych do przekroczenia przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie progu 5% w skali kraju, wpłynie na jej sytuację w trzech wyborach z 2024 roku: europejskich, prezydenckich i sejmowych?
Foto tytułowe
Waldemar Tomaszewski (Wiki Commons)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Alians Rosjan powstał dwie dekady temu w Kłajpedzie i początkowo był partią typowo lokalną. Do wielkiej polityki partia weszła w wyborach z 2004 roku, wystawiając do parlamentu w ramach sojuszu ze Związkiem Partii Chłopskiej i Nowej Demokracji kandydaturę Iriny Rozowej, dziennikarki radiowej i telewizyjnej przez lata pracującej w Kaliningradzie i Wilnie. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL) zawiązała wówczas koalicję z konkurencją Aliansu, Związkiem Rosjan Litwy Siergieja Dmitrijewa, która okazała się nieskuteczna: w wyniku wyborów nie uzyskała żadnych miejsc w Parlamencie Europejskim. Irina Rozowa miała więcej szczęścia: w 2006 roku została posłanką z listy Chłopskiej i Nowej Demokracji, zaś dwa lata później o reelekcję postanowiła zawalczyć już wespół z Waldemarem Tomaszewskim, liderem AWPL.

Po co Tomaszewskiemu był rosyjski sojusznik? Jego partia w wyborach do Sejmu w 2004 roku zdobyła zaledwie 3,8%, od lat zresztą nie mogła przekroczyć progu 5%, który na Litwie obowiązuje także mniejszości narodowe. Wydawało się, że rosyjski sojusznik – najpierw partia Dmitrijewa, później Rozowej – jest po prostu niezbędny, bo samych polskich głosów nie wystarczy. Wydawało się to przekonujące. Rozowa miała nazwisko, była posłanką, w dodatku w portowej Kłajpedzie Alians Rosjan zaczął być uważany za „dobrą firmę”, współpracującą z rządzącymi tym miastem partiami litewskimi.

Pytam o to Vytautasa Grubliauskasa, byłego już mera Kłajpedy (pełnił urząd w latach 2011–2023), wystawianego przez partie liberalne. „Alians za moich czasów prawie zawsze uczestniczył w koalicji rządzącej. Społeczność rosyjskojęzyczna w Kłajpedzie stanowi około jednej piątej populacji miasta, zatem potrzeba politycznej reprezentacji tej grupy ludności rzeczywiście istniała. Główny wektor działalności to były sprawy oświatowe, społeczne, środowiskowe”– wspomina Grubliauskas.

To samo mówił mi w 2015 roku, już rok po aneksji Krymu, lokalny dziennikarz Martynas Vainorius (obecnie szef portalu Otwarta Kłajpeda): „Mamy dwie rosyjskie partie w mieście: jedną radykalną, od Wiaczesława Titowa, drugą bardziej umiarkowaną, Iriny Rozowej i Tamary Łochankiny. Ta druga partia jest w koalicji rządzącej miastem wraz z Ruchem Liberałów. Na Aliansie Rosjan można polegać, bo zajmuje się drogami, ochroną środowiska, sprawami społecznymi, niekoniecznie zaś narodowościowymi. I dlatego jest dobrym koalicjantem dla rządzących Kłajpedą liberałów”– wskazywał Vainorius, który to samo potwierdza i dzisiaj.

W międzyczasie wspomniany Wiaczesław Titow, zamiast walczyć o sprawy społeczne, jak Łochankina i Rozowa, wdawał się w pyskówki z Litwinami, jeszcze w 2014 roku straszył „drugą Ukrainą” w Kłajpedzie, kilka lat później zaczął obrażać litewskiego bohatera narodowego Adolfasa „Vanagasa” Ramanauskasa [jednego z liderów antysowieckiego podziemia niepodległościowego z lat 1945–1952, straconego przez władze Litewskiej SRRR w 1957 roku – przyp. red.], za co został pozbawiony mandatu radnego. „Szaleniec” – mówili mi kłajpedzcy politycy, którzy w jednej sprawie byli zgodni. Współpraca z Rozową tak, z Titowem – nigdy w życiu.

Na tle radykalnego Titowa radni Aliansu wypadali bardzo umiarkowanie, pragmatycznie, zawsze można się było z nimi dogadać, zaś koalicja Ruchu Liberałów z Rosjanami była ciekawą sprawą. Na poziomie miasta „włączanie Rosjan w system” nie budziło większych kontrowersji. „To partner, na którym można polegać” – mówiła mi była wicemerka miasta z ramienia liberałów, nazywając Alians Rosjan „rosyjską partią liberalną” (dziennikarze w Wilnie złapaliby się za głowę).

Na poziomie centralnym Alians Rosjan, dzięki głosom którego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie udało się dwukrotnie przekroczyć próg 5% w wyborach do sejmu w 2012 i 2016 roku, był uważany w litewskiej polityce za ciało obce. To znaczy współpraca na poziomie lokalnym, inicjowana przez partie litewskie, „tak, owszem”, ale niekoniecznie akceptowano kontakty Tomaszewskiego z Rozową. Zwłaszcza, że lider AWPL przypiął sobie w maju 2014 roku wstążeczkę georgijewską podczas obchodów kolejnej rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Podobne wstążeczki widziałem wtedy w Kłajpedzie, później na radzie miejskiej paradował w nich Titow, jednak radni Aliansu byli ostrożni. Nie znaczy to, że szefowa partii Tamara Łochankina nie miała swych przemyśleń na temat Ukrainy. Gdy spotkaliśmy się w 2015 roku w Kłajpedzie, przekonywała mnie o „prowokacjach na Majdanie”, które miały zapoczątkować aneksję Krymu. Później jednak rzadko odbierała moje telefony, wcześniej upewniając się, czy aby na pewno „jestem życzliwy Waldemarowi”.

Rimvydas Valatka, litewski publicysta i komentator życia politycznego, w rozmowie ze mną dla „Nowej Europy Wschodniej” jest bardzo sceptyczny co do pozytywnej roli Aliansu Rosjan w litewskiej polityce. „Wpływ Rozowej i Łochankiny był destrukcyjny. Jednak ponieważ ta partia była zawsze marginalna, nie miała ani wybitnych figur politycznych, ani szczególnej ideologii, nic takiego nie zrobiła. Gdyby nie było Tomaszewskiego, trzeba by szukać w Google’u informacji o Aliansie. Jedyne, czym on się «zasłużył», to fakt, że dzięki niemu Waldemar Tomaszewski został wybrany do Parlamentu Europejskiego, a jego partia dwukrotnie przekroczyła 5% w wyborach do Sejmu” – podsumowuje.

Jeśli przeczesze się litewski internet, znajdziemy pojedyncze wpisy o Rozowej, której mocny makijaż przyciągał sejmowych fotografów, jednak ze świecą szukać jej osiągnięć w życiu politycznym albo wyrażanych poglądów politycznych (w 2016 roku komentowano tylko głośno jej sceptyczne wypowiedzi dla pisma „Ekspres Niediela” na temat zwiększenia budżetu wojskowego Litwy). Już prędzej znajdzie się newsy takie jak pomazanie jej domu rodzinnego w Kłajpedzie hasłami z wyzwiskami wobec żyjących na Litwie Rosjan, co elektryzowało ludzi przed wyborami w 2015 roku, wyjątkowo udanymi dla Aliansu.

Parlament litewski, Lietuvos Respublikos Seimas) (Shutterstock)
Z Rozową współpracował w Sejmie Zbigniew Jedziński, były poseł AWPL-ZChR (w 2016 roku zmienił się skrót polskiej partii politycznej, po dodaniu do nazwy słów „Związek Chrześcijańskich Rodzin”). Pytam go, jakie wrażenia ma z kooperacji z posłanką. Zapewnia, że same pozytywne, jednak nie potrafi powiedzieć niczego konkretnego. „Poznałem ją jako wysoce inteligentną, rozsądną, oczytaną i konsekwentną osobę. Wyróżniała się wśród innych posłów, a moich kolegów umiejętnością słuchania i nie przerywania mówiącym. Mieliśmy jeden program. Szkolnictwo, kultura i inne problemy mniejszości narodowych. Na nią głosowali Rosjanie, a więc chyba doceniali jej działalność na rzecz społeczności rosyjskiej” – mówi Jedziński, który jakiś czas temu został wykluczony z AWPL-ZChR za swe wypowiedzi: gdy po pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę Tomaszewski mówił o okupacji, Jedziński chciał montować sojusz Polski z Rosją.

Valatka tylko macha na to ręką. „Jestem komentatorem politycznym. Marginesy są interesujące tylko wtedy, gdy są czymś szczególnym. A tych dwoje, Irinę Rozową i Siergieja Dmitrijewa, mogę nazwać dwiema niesamodzielnymi babciami z kuchni rosyjskiej FSB. Jedyną ich zasługą, która sprawiła, że pojawili się na chwilę w litewskiej polityce, był fakt, że byli Rosjanami. Swoją rolę odegrało także to, że kochali Związek Sowiecki tysiąc razy bardziej niż Litwę”– denerwuje się Valatka. Chyba nie zgodziliby się z nim kłajpedzcy liberałowie.

Rozowej i Łochankiny nikt za rękę bowiem nie złapał. Aż do 2019 roku, gdy Alians Rosjan wypadł z kłajpedzkiej rady miejskiej, co niestety nie stało się powodem poważnej refleksji polityków, choć powinno się wtedy pojawić pytanie: dlaczego kłajpedzianie woleli radykała Titowa od umiarkowanych przedstawicieli Aliansu. W tym samym roku pod adresem posłanki Rozowej posypały się oskarżenia o nieujawnione rozmowy z rosyjskimi dyplomatami, zaś Sejmowy Komitet Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony zaproponował wszczęcie śledztwa parlamentarnego, co ostatecznie nie znalazło finału z powodu końca kadencji jesienią 2020 roku. Z dokumentów Departamentu Bezpieczeństwa Państwa wynikało, że posłanka prowadziła rozmowy z dyplomatami Federacji Rosyjskiej na temat finansowego wsparcia dla Aliansu. Miała w tej sprawie współpracować z konsulem generalnym Rosji w Kłajpedzie Władimirem Małyginem, wydalonym z Litwy w roku aneksji Krymu. Jak informowały litewskie media, Rozowa nie wskazała tych kontaktów w podaniu o zgodę na dostęp do informacji niejawnych.

„Wydaje się, że to potężny kamień rzucony w stronę nowej koalicji rządzącej. Rozowa nie jest osobą szczególnie znaną, ale jest parlamentarzystką koalicji. Druga sprawa dotyczy samej AWPL-ZChR i jej «odwiecznego» sojuszu z Aliansem Rosjan. Dyskusja trwa od dawna, czy polska partia powinna układać wspólną listę z Rosjanami. Wybory już w następnym roku, więc AWPL-ZChR będzie musiała poważnie zastanowić się nad strategią” – mówił wtedy „Kurierowi Wileńskiemu” politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego dr Andrzej Pukszto. Jesienią nastąpiły wybory (ponownie w koalicji z AWPL-ZChR), które wydały wyrok na Alians: utracił on już nie tylko radnych w Kłajpedzie, ale także swoją posłankę, która musiała odejść na polityczną emeryturę.

Rozowa zmarła w lipcu 2023 roku w Kłajpedzie. Mówcą na jej pogrzebie był Waldemar Tomaszewski, który stracił politycznego sojusznika. Nie tylko w Rozowej, ale w całym Aliansie, bo już w październiku zeszłego roku została postawiona w stan likwidacji ze względu na to, że po raz kolejny nie ujawniła (do czego zobowiązuje ją prawo), liczby swych członków. W wyborach samorządowych w 2023 roku AWPL-ZChR po raz pierwszy startowała samodzielnie, bez „przystawek” rosyjskich. Zanotowała porażkę, choć na listach tak czy inaczej znalazły się rosyjskie nazwiska.

Jak brak oficjalnej reprezentacji Rosjan wpłynie na wyniki AWPL-ZChR w 2024 roku? Pytałem o to w biurze partii, jednak uzyskałem wymijającą odpowiedź: „AWPL-ZChR rozpoczyna formowanie listy kandydatów podczas każdej kampanii wyborczej od oddolnego typowania kandydatów, w tym też mniejszości narodowych – białoruskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, tatarskiej, jak też wspólnoty litewskiej. Jeżeli będzie chęć z ich strony, to decyzje zapadną na posiedzeniu Rady Naczelnej partii. Faktycznie dwie partie rosyjskie na Litwie samorozwiązały się i tu raczej nic się nie zmieni”– przyznaje Wanda Krawczonok, była posłanka na Sejm z listy AWPL-ZChR, obecnie radna Wilna.

W sukces Tomaszewskiego nie wierzy dyrektor Radia Znad Wilii Czesław Okińczyc: „On nie wyciągnął z porażek żadnych wniosków, a więc w przyszłym roku poniesie kolejne. Bez głosów rosyjskich, bez głosów liberalnych Polaków, bez wierzących w jego szczęśliwą gwiazdę działaczy i aktywistów partyjnych Tomaszewski ma szansę (bardzo zresztą niepewną) tylko na wygraną w wyborach do Parlamentu Europejskiego”.
Tomasz Otocki - zastępca redaktora naczelnego Przeglądu Bałtyckiego, członek zarządu Fundacji Bałtyckiej. O krajach bałtyckich pisze od 2010 roku, związany m.in. z Programem Bałtyckim Radia Wnet, Nową Europą Wschodnią, a także polskimi portalami na Litwie. Współpracuje również z drukowaną prasą polonijną (Wilno, Dyneburg, Brześć n/Bugiem). Najbardziej interesuje go tematyka łotewska. także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.

Inne artykuły Tomasza Otockiego

Jak informuje „Nową Europę Wschodnią” Paulius Žeimys, doradca ministry sprawiedliwości Eweliny Dobrowolskiej, procedura likwidacji Aliansu Rosjan wciąż jest w toku. Decyzja została podjęta 23 stycznia 2023 roku, według prawa ugrupowanie ma rok na jej zaskarżenie w sądzie. Do tej pory Alians o to nie wniósł. Jeśli tego nie zrobi, ugrupowanie zostanie usunięte z rejestru partii politycznych na początku lutego 2024 roku. Mimo wielu prób kontaktu Tamara Łochankina nie zdecydowała się z nami porozmawiać.