Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Kreml / 11.01.2024
Andreas Umland

Dyplomacja nie może zakończyć wojny rosyjsko-ukraińskiej. Sześć przeszkód dla negocjowanego pokoju między Kijowem a Moskwą

W trakcie trwającej wojny rosyjsko-ukraińskiej, rozwiązanie konfliktu napotyka na liczne przeszkody. Konstytucje obu państw, specyficzne potrzeby Krymu, rola Rosji, a także pamięć historyczna Europy Środkowo-Wschodniej utrudniają osiągnięcie kompromisu. Zarówno ukraińska, jak i rosyjska konstytucja są trudne do zmiany, a historyczne doświadczenia i istniejące grupy polityczne w obu krajach sprawiają, że negocjacje są trudne.
Foto tytułowe
(Shutterstock)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Wśród obserwatorów wojny rosyjsko-ukraińskiej panuje zgoda co do tego, że powinna się ona jak najszybciej zakończyć. Większość Ukraińców nie mogłaby się z tym nie zgodzić. Dziś można podejrzewać, że również wielu Rosjan nie miałoby nic przeciwko zakończeniu rzezi. Dlaczego więc nadal nie ma i prawdopodobnie nie będzie w najbliższym czasie wynegocjowanego finału wojny? Istnieje co najmniej sześć powodów, które utrudniają kompromis między Kijowem a Moskwą. Są to obecne konstytucje ukraińska i rosyjska, a także krajobrazy wewnętrzne, specyficzne potrzeby Krymu i rola Rosji oraz pamięć historyczna Europy Środkowo-Wschodniej.

Każda z tych sześciu przeszkód na drodze do szybkiego rozejmu ma znaczną wagę sama w sobie. Ich łączny wpływ na decydentów w Moskwie i Kijowie jest duży. Naciskanie w tym momencie na wynegocjowanie trwałego zawieszenia broni – nie mówiąc już o trwałym pokoju – między Ukrainą a Rosją może okazać się zatem daremne. Podążanie tą strategią byłoby nie tylko nierozstrzygające, ale mogłoby również pochłonąć energię potrzebną do podążania bardziej obiecującymi ścieżkami w kierunku rozwiązania konfliktu.


Konstytucje Ukrainy i Rosji


Fundamenty prawa międzynarodowego, tj. nienaruszalność granic oraz integralność terytorialna państw, są często wymienianymi przeszkodami na drodze do kompromisu między Kijowem a Moskwą. Choć jest to niewątpliwie słuszne, podstawowe globalne normy nie są największą przeszkodą prawną dla udanych rosyjsko-ukraińskich negocjacji i kompromisu. W przeszłości postsowiecka Rosja była zaangażowana w tworzenie lub wspieranie ruchów separatystycznych, wywoływanie lub podsycanie wojen domowych, a także ustanawianie „republik” lub „republik ludowych” na swoim rzekomym podwórku. Jednak 10 lat temu Moskwa wyszła poza tę nieformalną strategię niszczenia niezależnych państw powstałych z jej dawnego imperium.

W marcu 2014 r. Rosja formalnie zaanektowała Krym i uczyniła go oficjalną częścią swojej pseudofederacji. We wrześniu 2022 r. Moskwa powtórzyła ten niezwykły ruch i ogłosiła cztery południowo-wschodnie regiony Ukrainy kontynentalnej częścią Federacji Rosyjskiej. Aby móc to uczynić, zmieniono wewnętrzne ustawodawstwo Rosji. W rezultacie istnieje obecnie pięć jednostek administracyjnych Ukrainy, do których odnoszą się rosyjska konstytucja i dziesiątki niższych rosyjskich aktów prawnych, w tym ustaw, dekretów, uchwał itp. Oczywiście zgodnie z prawem ukraińskim i międzynarodowym roszczenia Moskwy są nieważne. Wbrew powszechnemu przekonaniu w Rosji i wśród niektórych wprowadzonych w błąd obserwatorów zewnętrznych samozwańcze prawo Federacji Rosyjskiej do pięciu okupowanych regionów Ukrainy jest również historycznie wątpliwe. Terytoria te zostały skolonizowane przez współczesne imperia carskie i sowieckie i nie były własnością pierwotnego państwa moskiewskiego. Niemniej nielegalne i ahistoryczne pretensje Moskwy do pięciu ukraińskich regionów są obecnie w pełni zapisane w rosyjskiej ustawie zasadniczej, ustawodawstwie federalnym i strukturze państwowej. Zwłaszcza na Krymie ma to już głębokie materialne i psychologiczne skutki dla codziennego życia gospodarczego, społecznego, kulturalnego i prywatnego schwytanej miejscowej ludności.

Ani ukraińskiej, ani rosyjskiej konstytucji nie da się łatwo zmienić. Teoretycznie zmiany w ukraińskiej konstytucji można szybko wprowadzić większością dwóch trzecich głosów jednoizbowego parlamentu Ukrainy, Rady Najwyższej. Jednak taka reforma konstytucyjna nigdy nie przejdzie. Pod naciskiem Berlina i Paryża były prezydent Petro Poroszenko próbował w sierpniu 2015 r. marginalnie i tymczasowo zmienić konstytucję Ukrainy, aby wypełnić niesławne porozumienia mińskie. Jednak zaplanowanie głosowania parlamentarnego w sprawie tej drobnej i prawdopodobnie nieistotnej reformy konstytucyjnej doprowadziło do gwałtownych starć przed Radą Najwyższą. Kilka osób zginęło, a dziesiątki zostały rannych w centrum Kijowa.

Proponowany tymczasowy specjalny status dla okupowanych przez Rosję części Donbasu nie przeszedł przez parlament. W tym kontekście i biorąc pod uwagę inne czynniki, ukraińska rezygnacja z legalnego terytorium państwowego nigdy nie nastąpi. Z kolei perspektywa odwrócenia przez Rosję reform konstytucyjnych z 2014 i 2022 r., wdrażających aneksje, jest politycznie mniej fantastyczna niż ukraińska rezygnacja z zajmowania tymczasowo okupowanych terytoriów. Jednak rosyjskie wypełnienie zobowiązań wynikających z prawa międzynarodowego – jeśli kiedyś pojawi się taki zamiar – nie będzie łatwe do zrealizowania. Nie tylko politycznie łatwiej anektować terytoria niż je oddawać. Rosyjska procedura rewizji konstytucji jest również bardziej skomplikowana niż ukraińska.

Hipotetyczne głosowanie w rosyjskim parlamencie nad zniesieniem aneksji byłoby tylko pierwszym z kilku kroków na drodze do uchwalenia nowej reformy konstytucyjnej. Aby taka rewizja stała się rzeczywistością, zarówno reżim w Moskwie, jak i sytuacja w Ukrainie musiałyby się zasadniczo zmienić. Innymi słowy, formalna rewersja prawna ekspansjonistycznej przygody Putina nastąpi dopiero po jej materialnym zakończeniu, a nie przed. Nadzieja na to, że Ukraina lub/i Rosja w wyniku procesu dyplomatycznego mogą uchwalić nawet tymczasowe uchylenie swoich obecnie obowiązujących konstytucji, jest więc nierealistyczna.


Dwie jastrzębie konstytucje krajowe


Zarówno w Ukrainie, jak i Rosji istnieją znaczące grupy społeczne i polityczne, które są zdecydowanie przeciwne jakimkolwiek terytorialnym i politycznym kompromisom z wrogiem. Z powodu wysokich strat poniesionych w wyniku wojny w obu krajach nawet symboliczne ustępstwa na rzecz drugiej strony spowodowałyby wewnętrzne wyzwania polityczne dla rządów Ukrainy i Rosji. Już drobne kroki pojednawcze w kierunku drugiej strony, w wyniku hipotetycznych negocjacji, będą postrzegane jako akty zdrady narodowej. Sprzeciwi się im mniej lub bardziej duża liczba obywateli i całych partii. Ich głos będzie słyszalny, a także staną się aktywni politycznie, a być może nawet fizycznie.

Oczywiście jastrzębie okręgi wyborcze Ukrainy i Rosji nie są ani normatywnie, ani politycznie porównywalne. Podobnie jak roszczenia terytorialne obu konstytucji, które różnią się zasadniczo pod wieloma względami – moralnie, historycznie, kulturowo itp. Z jednej strony ukraiński jastrzębi elektorat domaga się jedynie przywrócenia prawa, porządku i sprawiedliwości. Ta grupa obywateli obejmuje większość ludności Ukrainy, chociaż ich odsetek nieco spadł w 2023 r.



Po drugiej stronie znajdują się różne typy rosyjskich jastrzębi, którzy nalegają, aby przynajmniej niektóre terytorialne i polityczne korzyści z interwencji wojskowej Moskwy w Ukrainie od 2014 r. pozostały trwałe. Radykalne skrzydło tego obozu – w tym sam Władimir Putin – uważa, że dotychczasowa ekspansja terytorialna jest w rzeczywistości niewystarczająca. Niektóre regiony, które nie zostały jeszcze nielegalnie zaanektowane przez Rosję, takie jak Odessa i Mykoła, są rzekomo również rosyjskie. Co więcej, obecny brak członkostwa państwa ukraińskiego w UE i NATO według tego poglądu powinien stać się trwały, należałoby też ograniczyć suwerenność Ukrainy w kilku innych aspektach – od języka po politykę obronną.

Z pewnością głębokość i szerokość jastrzębiego nastawienia w rosyjskiej populacji jest znacznie niższa niż w przypadku obywateli Ukrainy. Przyszła rosyjska powszechna akceptacja utraty większości względnych korzyści dla Rosji z wojny jest bardziej prawdopodobna i może być bardziej możliwa niż ukraińska powszechna akceptacja pisemnego uznania utraty terytorium lub suwerenności. Z drugiej jednak strony aneksja Krymu przez Moskwę w 2014 r. nadal cieszy się ogromnym poparciem ludności Rosji. Ten sentyment sięga daleko poza otwarcie imperialistyczną część rosyjskiego obozu jastrzębi.



Taka perspektywa stwarza – dla Kremla, rosyjskiej ludności i podmiotów zewnętrznych – swoistą strategiczną zagadkę: ze względów geograficznych Krym jest najmniej podatny na obronę i wiarygodny dla Rosji spośród pięciu ukraińskich regionów zaanektowanych od 2014 r. Ten półwysep Morza Czarnego – najbardziej oddalony i najtrudniej dostępny z Rosji okupowany obszar – jest łupem wojennym, który prawdopodobnie nie pozostanie na stałe w rosyjskich rękach. Jednak Krym nadal jest i być może pozostanie najpopularniejszym z terytorialnych osiągnięć Putina w wojnie. Z pewnością cele, nastroje i wizje zwykłych Ukraińców i Rosjan dotyczące wojny, mierzone w sondażach opinii publicznej, zmieniają się pod względem treści i intensywności od 2014 r. W ciągu ostatnich dwóch lat zmiany te były bardziej wyraźne w obu krajach. Niemniej w Ukrainie utrzymuje się wyraźna większość w kwestii pełnego przywrócenia integralności terytorialnej, a w Rosji – w kwestii trwałości zajęcia Krymu. Co więcej, w obu krajach istnieją ważne grupy maksymalistycznych jastrzębi, zdecydowanie przeciwnych nawet niewielkim ustępstwom. Do niektórych z tych szczególnie nieprzejednanych części społeczeństwa i w Rosji, i w Ukrainie należą osoby, które mają zarówno doświadczenie w używaniu broni, jak i dostęp do niej.

Nawet po hipotetycznej zmianie rosyjskiej lub ukraińskiej konstytucji, lub obu tych konstytucji, pozostanie podwójne wewnętrzne wyzwanie polityczne dla udanych negocjacji. Rządy rosyjskie i/lub ukraińskie mogą stać się skłonne do zakończenia wojny w drodze negocjacji. Pozostaje jednak niejasne, jaki kompromis byłyby w stanie „sprzedać” narodowi. Biorąc pod uwagę mniej lub bardziej powszechne jastrzębie nastroje w społeczeństwie ukraińskim i rosyjskim, zarówno Moskwa, jak i Kijów ryzykowałyby wojnę domową w kraju.

W rzeczywistości Moskwa od 2014 r. celowo próbuje przekształcić początkowo delegowaną, a następnie otwartą międzypaństwową wojnę Rosji przeciwko Ukrainie w wojnę domową wewnątrz ukraińskiego narodu politycznego. Przez osiem lat Zachód w dziwny sposób wspierał tę strategię Kremla, wywierając presję na Kijów w celu wdrożenia porozumień mińskich. Ta haniebna polityka Berlina i Paryża zakończyła się dopiero w lutym 2022 r.

Jak pokazał bunt Prigożyna latem 2023 r., perspektywa wewnętrznych niepokojów społecznych stała się teraz również problemem dla rosyjskich przywódców. Warto przypomnieć, że zbrojne powstanie Prigożyna było motywowane niewystarczającą wojowniczością Moskwy, a nie pacyfizmem. Biorąc pod uwagę niepewną sytuację polityczną zarówno w rosyjskim, jak i ukraińskim zapleczu, jest mało prawdopodobne, aby Kijów lub Moskwa były w stanie pójść na wystarczające ustępstwa dla osiągnięcia trwałego zawieszenie broni, nie wspominając już o porozumieniu pokojowym.


Krymska zagadka


Piątą przeszkodą w osiągnięciu wynegocjowanego zakończenia wojny jest szczególna rola Krymu w rosyjskiej świadomości narodowej i ekspansji wojskowej od 2014 r. Jak wskazano, Krym był najbardziej popularnym osiągnięciem terytorialnym, jakie Putin zaprezentował narodowi rosyjskiemu. Jest znacznie bardziej docenianym nabytkiem niż Naddniestrze, Abchazja, Osetia Południowa, Donieck, Ługańsk, Zaporoże czy Chersoń. Dzieje się tak pomimo faktu, że aneksja w 2014 r. opierała się na głęboko błędnej narracji historycznej o rzekomo rosyjskim Krymie.

Tylko przez 32 lata swojej wcześniejszej historii – od 1922 do 1954 r. – Krym był administracyjnie związany z terytorium dzisiejszej Federacji Rosyjskiej. Wcześniej był połączony poprzez Chanat Krymski (do 1783 r.) i Gubernię Taurydzką Imperium Romanowów (1802–1917) z terytorium dzisiejszej południowej Ukrainy. Po krótkim okresie w tzw. Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej został połączony poprzez Ukraińską Republikę Radziecką (1954–1991) i niepodległą Ukrainę (od 1991 r.) z terytorium całego dzisiejszego państwa ukraińskiego. Rosyjski charakter Krymu jest częściowo fikcją historyczną, a częściowo wynikiem bezwzględnej inżynierii demograficznej prowadzonej przez przedsowieckie, sowieckie i postsowieckie rządy Moskwy. Według rosyjskich oficjalnych statystyk w ciągu ostatnich 240 lat Petersburg/Moskwa zmniejszyły udział rdzennych Tatarów krymskich w populacji Krymu z ponad 84% w 1785 r. do 12% obecnie.

Carowie, bolszewicy i Putin zaangażowali się w brutalne represje, deportacje i wypędzenia w celu trwałego wysiedlenia setek tysięcy Tatarów krymskich z ich ojczystych ziem. Polityka kolonialna Petersburga/Moskwy na półwyspie Morza Czarnego oznaczała również zastąpienie rdzennej ludności wschodnimi Słowianami. Do 1991 r. dotyczyło to również Ukraińców, którzy stanowili wówczas około jednej czwartej ludności Krymu. Od lat czterdziestych XX w. większość ludności Krymu stanowili etniczni Rosjanie. Udział Rosjan wzrósł do ponad 50% dopiero po brutalnej masowej deportacji prawie wszystkich rdzennych mieszkańców Krymu do azjatyckiej części Związku Radzieckiego w 1944 r.

Wielu z nich zginęło w drodze na przymusowe wygnanie. Etniczna rosyjska dominacja demograficzna na Krymie – osiągnięta dzięki straszliwej masowej zbrodni – ma mniej niż 80 lat. Niezależnie od tego, dziś większość Rosjan i niektórzy obserwatorzy z zewnątrz wierzą, że Krym należy do Rosji. Ta mitologia jest napędzana wśród Rosjan bardziej przez piękno półwyspu, jego długie plaże nad Morzem Czarnym i częściowo subtropikalny klimat niż przez w dużej mierze nierosyjską historię Krymu. Kiedy Putin zaanektował Krym w 2014 r., wielu Rosjan wpadło w taką ekstazę, że wskaźnik postrzegania korupcji w Rosji, mierzony przez Transparency International, tymczasowo spadł. W roku aneksji 2014 niebo było bardziej niebieskie, a trawa bardziej zielona dla większości Rosjan. To sprawia, że nie tylko rosyjski zwrot Krymu Ukrainie w wyniku negocjacji jest mało prawdopodobny.

Stwarza to również swoisty dylemat strategiczny dla Kremla. Moskwa może w pewnym momencie zainteresować się zakończeniem wojny i nawet być nawet gotowa do „poświęcenia” niektórych terytoriów Rosji kontynentalnej zaanektowanych w 2022 r. Jednak Krym zawsze potrzebował tych samych ukraińskich terytoriów kontynentalnych na północy dla własnego rozwoju.

Ścisły geograficzny i historyczny związek między Krymem a Ukrainą kontynentalną był głównym powodem, dla którego w 1954 r. rząd radziecki wspólnie (a nie osobiście Nikita Chruszczow) zdecydował o przeniesieniu Krymu z rosyjskiej do ukraińskiej republiki radzieckiej. W 2022 r. podobne względy skłoniły Putina do zaatakowania Ukrainy na pełną skalę. Po zajęciu półwyspu w 2014 r. zdał sobie sprawę, że Rosja musi również zająć ukraińskie terytoria kontynentalne na północy Krymu, aby zapewnić zrównoważony rozwój gospodarczy perły Morza Czarnego. W latach 2014–2021 zaanektowany Krym był nie tylko najbardziej nielegalnym, ale także najbardziej dotowanym regionem Federacji Rosyjskiej.

Ukraina i Mołdawia na mapie (Shutterstock)


Krym jest zatem nieodłączną częścią większego obszaru geoekonomicznego, obejmującego również dużą część kontynentalnej części Ukrainy. W hipotetycznych przyszłych rosyjsko-ukraińskich negocjacjach w sprawie przyszłości obecnie okupowanych terytoriów jest to wszystko albo nic nie tylko dla Kijowa, ale także dla Moskwy. Stanie się tak zwłaszcza po zniszczeniu przez ukraińskie siły zbrojne mostu Kerczeńskiego w 2019 r., co prawdopodobnie nastąpi prędzej czy później. Częściowa rosyjska zgoda na odzyskanie przez Ukrainę jej terytoriów kontynentalnych przy jednoczesnym pozostawieniu Krymu jako nagrody pocieszenia dla Moskwy byłaby rozwiązaniem nie tylko nie do przyjęcia dla Kijowa, ale również nie do utrzymania dla Kremla. Pozostawienie Krymu jako odizolowanej eksklawy z dala od innych ziem kontrolowanych przez Rosję nie miałoby ani ekonomicznego, ani strategicznego sensu dla Moskwy.



Niemniej wielu obserwatorów spoza Ukrainy postrzega Krym jako przedmiot negocjacji i potencjalne narzędzie kompromisu. W rzeczywistości półwysep nie jest ani jednym, ani drugim. Zwykłe spojrzenie na mapę i zapoznanie się z historią Krymu w Wikipedii powinno wyjaśnić, że w negocjacjach półwysep byłby raczej częścią problemu niż środkiem do jego rozwiązania. Potrzeba bliskiego połączenia Krymu z ukraińskim lądem na północy, tj. z regionami Zaporoża, Chersonia i Donbasu, zmniejsza prawdopodobieństwo kompromisu między Kijowem a Moskwą.


Sceptycyzm Europy Środkowo-Wschodniej wobec Moskwy


Być może najważniejszym czynnikiem powstrzymującym Kijów przed przedwczesnymi negocjacjami z Moskwą jest jego historyczne doświadczenie z Rosją, a także porównawcza interpretacja jego obecnego dylematu. Ukraińska historia narodowa i przeszłość innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej sugerują, że Rosja nie dotrzyma porozumienia osiągniętego w drodze dyplomatycznego kompromisu, a nie zwycięstwa militarnego. W ciągu ostatnich 30 lat niepodległa Ukraina podpisała setki porozumień z Rosją, z których większość jest dziś nieważna.

Wśród nich były zarówno polityczne memoranda lub porozumienia, takie jak memorandum budapesztańskie z 1994 r. lub porozumienia mińskie z lat 2014–2015, jak również w pełni ratyfikowane umowy, takie jak podpisany przez Borysa Jelcyna trójstronny pakt białowieski z 1991 r. lub dwustronny rosyjsko-ukraiński traktat graniczny z 2003 r., podpisany przez Władimira Putina. Kilka z tych dokumentów wyraźnie uznaje granice, integralność i suwerenność Ukrainy. Jednak nawet te z podpisem prezydenta Rosji i ratyfikowane przez rosyjski parlament okazały się nieważne w 2014 i 2022 r.

Jednym z najwcześniejszych i najbardziej pouczających postsowieckich przykładów tego, jak Moskwa zachowuje się wobec swoich byłych kolonii, była jej interwencja i negocjacje z Mołdawią na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy Putin był jeszcze drugorzędnym biurokratą w Petersburgu. W 1992 r. dowódca 14 Armii Rosyjskiej, nieżyjący już Aleksandr Lebied, uzasadnił interwencję swoich wojsk w wewnętrznym konflikcie mołdawskim twierdzeniem, że nowy rząd Mołdawii zachowuje się gorzej niż esesmani 50 lat wcześniej. W ten sposób Lebed dostarczył wyjaśnienia, które Putin później ponownie wykorzysta do inwazji na Ukrainę w 2014 i 2022 r. Rosyjskie wsparcie wojskowe dla prorosyjskich separatystów w Mołdawii doprowadziło do konsolidacji separatystycznego pseudopaństwa – Republiki Naddniestrzańsko-Mołdawskiej. Ten dziwnie ukształtowany podmiot rozciąga się na przestrzeni setek kilometrów między wschodnim brzegiem rzeki Nistru a granicą Mołdawii z Ukrainą.



Aby rozwiązać tę kwestię, Mołdawia i Zachód zrobiły w latach dziewięćdziesiątych to, co wielu nieukraińskich obserwatorów radzi dziś Kijowowi, Waszyngtonowi i Brukseli. Kiszyniów rozpoczął negocjacje z Moskwą i zaangażował organizacje międzynarodowe, takie jak OBWE, w rozwiązanie konfliktu. Zachód nie nałożył sankcji gospodarczych na Rosję ani nie wsparł Mołdawii bronią. W 1994 r. Kiszyniów podpisał traktat z Moskwą o wycofaniu wojsk rosyjskich z Mołdawii. Co więcej, w swojej nowej konstytucji przyjętej w tym samym 1994 r. Mołdawia określiła się jako kraj wolny od bloku. Tym samym wykluczyła możliwość przystąpienia do NATO w przyszłości. W następnych latach odbyły się liczne negocjacje między Kiszyniowem a Tyraspolem – z udziałem Zachodu i bez niego. Podręcznikowo stosowano wymianę gospodarczą, kontakty międzyludzkie i inne środki budowy zaufania, organizacje międzynarodowe i inne instrumenty mediacji i rozwiązywania konfliktów.

Jednak resztki 14 Armii Lebiedzia, obecnie nazywanej Grupą Operacyjną Federacji Rosyjskiej, nadal znajdują się w Naddniestrzu i wciąż podtrzymują separatystyczny quasi-reżim. Po ponad trzech dekadach wspierane przez Moskwę pseudopaństwo na uznawanym przez społeczność międzynarodową terytorium Mołdawii ma się dobrze i żyje. Naddniestrzańska „republika” od 2014 r. pełni dla Kremla dodatkową funkcję tworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa Ukrainy z zachodu. Przez 30 lat Mołdawia była jednym z najbiedniejszych krajów Europy i trwale upadłym państwem. Los Mołdawii, sukces naddniestrzańskiego eksperymentu Moskwy i zachowanie Zachodu stały się pouczającymi doświadczeniami dla Kremla. To one wpłynęły na zachowanie i strategie Rosji w Gruzji w 2008 r. i na Ukrainie w 2014 r. Modelowa funkcja naddniestrzańskiego projektu posunęła się tak daleko, że wiosną 2014 r. niektórzy funkcjonariusze zainstalowanego przez Moskwę quasi-rządu pseudopaństwa w Tyraspolu zostali przeniesieni do Donbasu. Tam pomogli stworzyć tzw. republiki ludowe Doniecka i Ługańska, które zostały zaanektowane przez Rosję we wrześniu 2022 r.

Ta i podobne przygody Moskwy w przestrzeni poradzieckiej z ukraińskiego punktu widzenia nie wróżą dobrze negocjacjom z Kremlem. Ukraińcy, podobnie jak kilka innych narodów i grup etnicznych byłego imperium carskiego i sowieckiego, przez wieki zgromadzili wiele gorzkich doświadczeń z rosyjskim imperializmem, który dziś znów jest ledwo zamaskowaną ideologią Moskwy. Te historyczne lekcje radzą nie tylko Kijowowi, ale także Helsinkom, Tallinnowi, Rydze, Wilnu, Warszawie, Pradze czy Bukaresztowi, że Ukraina musi osiągnąć – przynajmniej częściowe – zwycięstwo, zanim rozpocznie znaczące negocjacje z Rosją. Tylko w obliczu klęski militarnej Moskwa zaangażuje się w prawdziwe poszukiwanie kompromisu, który może być akceptowalny dla Kijowa i mieć potencjał do utrzymania.


Wnioski


Negocjacje w którymś momencie obecnego konfliktu zaczną odgrywać pewną rolę. Muszą one jednak poczekać, aż sytuacja na miejscu i w Moskwie zmieni się na tyle, że będą miały sens dla Kijowa. Porozumienie podpisane przed osiągnięciem przez Ukrainę przynajmniej pewnej istotnej przewagi militarnej i silniejszej pozycji negocjacyjnej okaże się prawdopodobnie farsą. Co najwyżej doprowadzi do droczenia się, a nie zakończenia konfliktu zbrojnego.

Dzisiejsze szybkie porozumienie o zawieszeniu broni może w rzeczywistości przyczynić się do przedłużenia wojny o wysokiej intensywności. Byłoby to sprzeczne z obawami o bezpieczeństwo, które doprowadziły do rozpoczęcia negocjacji. Dla porównania, porozumienia mińskie rzeczywiście złagodziły trwającą wówczas konfrontację zbrojną w 2014 i 2015 r. Jednak nie zapobiegły one masowej eskalacji z 2022 r. i prawdopodobnie ją przygotowały. Po podpisaniu znaczącego porozumienia między Kijowem a Moskwą należy zapewnić jego funkcjonowanie. Na tle zachowania Rosji w przestrzeni poradzieckiej w ciągu ostatnich 30 lat zapewnienie przyszłego pokoju będzie możliwe tylko przy wiarygodnym militarnym odstraszaniu przed ponowną eskalacją. Zagwarantowanie Kijowowi znacznego wsparcia wojskowego jest zatem właściwą strategią na trzy sposoby. Po pierwsze, pomoże przygotować znaczące negocjacje teraz, po drugie, zapewni – w przeciwieństwie do porozumień mińskich – trwałe porozumienie między Kijowem a Moskwą w pewnym momencie w przyszłości, a po trzecie, utrzyma pokój nienaruszony później.
Dr Andreas Umland jest analitykiem w Sztokholmskim Centrum Studiów nad Europą Wschodnią (SCEEUS) Szwedzkiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (UI).

Inne artykuły Andreasa Umlanda

Wiosną 2014 r. Kijów próbował na Krymie wdrożyć kilka popularnych pacyfistycznych formuł, takich jak: „Wyobraź sobie, że jest wojna, ale nikt w niej nie uczestniczy” („Stell Dir vor, es ist Krieg und keiner geht hin”) lub „Budowanie pokoju bez broni” („Frieden schaffen ohne Waffen”). To ukraińskie zachowanie realizowano 10 lat temu za wyraźną zgodą, jeśli nie aktywną zachętą Zachodu. Rezultatem była największa europejska wojna od czasów II wojny światowej. Trywialnym wnioskiem z tej strategicznej katastrofy jest to, że Kijów i Zachód w swoich działaniach powinny kierować się empiryczną analizą rzeczywistych wyzwań, a nie dobrymi, ale nieprzemyślanymi intencjami i nieistotnymi odniesieniami historycznymi.

Artykuł podsumowuje wyniki projektu doradztwa politycznego realizowanego w ramach czterech oddzielnych raportów przez cały rok 2023.