Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Barszcz / 06.02.2024
Bartosz Panek

Czy torfowiska mają szansę na odrodzenie? Polskie działania w cieniu niemieckich planów

Ziemia ma pracować, rodzić, a nie leżeć odłogiem. Jaki sens ma odwracanie tego, co było i nadal jest uważane za bezsprzeczne osiągnięcie cywilizacyjne? Na terytorium Polski osuszono około 85 procent torfowisk. W Niemczech trwale pozbawionych wody jest prawie 98 procent.
Foto tytułowe
(Shutterstock)




Zielona rewolucja czy zwykła polityka?


Niemcy tworzą właśnie system ochrony bagien i torfowisk. Polskie elity polityczne deklarują w podpisanej niedawno umowie koalicyjnej, że wkrótce rozpoczną prace nad jego przygotowaniem.

Niemiecki rząd federalny w listopadzie 2022 roku przyjął strategię na rzecz torfowisk. Dokument uznaje ich kluczową rolę w osiąganiu celów klimatycznych.

W praktyce powstać ma system zachęt do ponownego nawadniania torfowisk zamienionych w przeszłości w użytki rolne – łąki, pastwiska, pola. Specjalny fundusz będzie wypłacał chętnym rolnikom rekompensaty w wysokości 65 euro za każdą tonę redukcji emisji gazów cieplarnianych. Powstaną pilotażowe farmy bagienne i sieć ośrodków doradztwa dla rolników i inwestorów, którzy zechcą wprowadzić paludikulturowe innowacje do masowej produkcji. Biały torf, substrat powstały z mchów rosnących na bagnach, będzie wypierał ten tradycyjnie wydobywany z gleby. Dużą nadzieją rolnictwa bagiennego jest trzcina wodna – odporny na wodę i wiatr materiał budowlany i izolacyjny.


Polski rząd kilka lat temu zlecił przygotowanie strategii ochrony obszarów wodno-błotnych. Członkiem zespołu, który opracował dwustustronicowy dokument, był Wiktor Kotowski. Najważniejsze zalecenia zawarte w tym projekcie dotyczą całkowitego odejścia od wykorzystywania torfowisk jako gruntów ornych. Sporo miejsca poświęca się paludikulturze i jej skutecznemu wdrożeniu. Służyć temu ma zaplanowanie nowych łańcuchów dostaw i wykorzystanie biomasy wyrosłej na bagnach w przemyśle i energetyce. Polscy badacze zwracają uwagę na to, że nowa zielona rewolucja powiedzie się, jeśli właściciele ziemi dostaną zachęty do trwałego nasycania torfów wodą.


Dowody i emocje


Nauka, nawet jeśli ma rację, nie zmieni świata natychmiast. Nie zmieni świata od razu. System jest mało elastyczny, a radykalne zmiany budzą podejrzliwość i nieufność.

Gerald Jurasinski – biolog i ekolog, profesor uniwersytetów w Rostocku i Greifswaldzie – chciałby doczekać chwili, gdy torfowiska mokre będą miały większą wartość niż osuszone. Ile czasu by to trwało? Naukowiec udziela ostrożnych odpowiedzi. Aby uczynić z nich pochłaniacze dwutlenku węgla, wystarczy kilka lat. Jeśli chcemy przywrócić naturalne relacje wodne, trzeba dekad. Prawdziwa rewitalizacja oznacza setki lat.

Jeśli zmienia się sposób uprawy, na początku rolnik czerpie niższy dochód niż inni, którzy gospodarują w sposób tradycyjny i standardowy. W tym momencie ponowne nawodnienie oznacza stratę, a w kategoriach rynkowych – obniżenie wartości ziemi. Gerald Jurasinski słyszy często od właścicieli ziemi: „Musimy zobaczyć, czy to działa i czy nie stracimy”. Wciąż nie są pewni, że biomasa wyprodukowana zgodnie z zasadami paludikultury zyska uznanie na rynku. Z kolei przedsiębiorcy, gotowi zainwestować w przetwarzanie tej biomasy, twierdzą, że brakuje dostawców odpowiedniego surowca. Koło się zatem zamyka, pojawia się dylemat jaja i kury. Gerald Jurasinski jest przekonany, że to państwo musi być pierwszym inwestorem. Sami pionierzy nie dadzą rady. Im więcej ludzi spróbuje, tym bardziej prawdopodobne jest osiągnięcie efektu kuli śnieżnej.

Zdaniem Jurasinskiego pewne znaczenie mają też kwestie pokoleniowe. Najczęściej słyszy jednoznaczne „nie” z ust starszych rolników, gospodarzy ukształtowanych w poprzednich dekadach, gdy mało kto podważał ustalany przez wieki porządek uprawy ziemi. Z drugiej strony trudno się dziwić osobom, które nie wyobrażają sobie odwrócenia tego, co zrobili ich przodkowie, a co było wielkim osiągnięciem kulturowym i gospodarczym. Udało się im pozbyć wszystkich nieużytków, a ziemię, której nie dało się uprawiać, przekształcili w pola. Pracowały na to całe pokolenia. W połowie XIX wieku Fryderyk II Wielki ogłosił edykt pozwalający osiedlać się na mokradłach. Po osuszeniu takich gruntów obywatele Prus mogli stać się ich właścicielami. Działo się tak, mimo że torfowiska tworzyły wysoce różnicowany krajobraz. Gerald Jurasinski porównuje ten proces do zasiedlania Dzikiego Zachodu, biorąc oczywiście pod uwagę inną skalę przestrzeni współczesnych północno-wschodnich Niemiec, wiążący się z ogromnym wysiłkiem, wyrzeczeniem, a więc i silnym związkiem z opanowanym terytorium.

Teraz profesorowie namawiają do odwrócenia dotychczasowych zasad i stąd bierze się zarzewie konfliktu. Jurasinski uważa, że najtrudniejsza jest zmiana tej perspektywy. Wierzy, że wszystko jest kwestią percepcji i wartości, więc impet dotyczący ochrony mokradeł, jaki pojawił się ostatnio w Niemczech, pozwoli na pożyteczne działania. Ma nadzieję na ponowne nawodnienie torfowisk. Z badań naukowców związanych z Uniwersytetem w Greifswaldzie wynika, że użytki zielone, którym przywrócono wysoki poziom wody, już po kilku latach są znacznie bogatsze w minerały i bioróżnorodność niż przed nawodnieniem. Co więcej, w obliczu zmieniającego się klimatu torfowisko ochładzające okolicę to ogromna wartość. Stawką jest zatem nie tylko ograniczanie emisji gazów cieplarnianych – dwutlenku węgla i metanu – do atmosfery, ale też nasz dobrobyt i dobrostan. Profesor żartuje, że ludzkość zawsze uczyła się na błędach, choć jest to z reguły skomplikowany proces.

Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


W Niemczech jest prawie 1,5 miliona hektarów torfowisk. Meklemburgia-Pomorze Przednie ma ich około 300 tysięcy hektarów. Tylko 10 procent z nich zostało ponownie nawodnionych. Nigdy nieosuszonych jest mniej niż 0,5 procent. Gerald Jurasinski ufa, że do 2045 roku, czyli do czasu planowanego osiągnięcia neutralności klimatycznej przez Niemcy, uda się nawodnić pozostałe torfowiska.


Ani niebo, ani ziemia


Jego fascynacja torfowiskami wzięła się z ich charakteru – nie do końca ziemskiego, lądowego. W języku niemieckim nazywa się je czasem „przestrzeniami niebiańskimi”. W Szlezwiku-Holsztynie jest na przykład obszar nazwany Himmelmoor, czyli w wolnym tłumaczeniu: „niebiańskie moczary”. Skojarzenie z niebem odzwierciedla naturę tych miejsc. Zwłaszcza, jak podkreśla profesor, gdy wybieramy się na torfowiska w mgliste jesienne dni. Wtedy nawet nie wiadomo, gdzie kończy się ziemia, a gdzie zaczyna niebo. Konfrontacja z rzeczywistością bywa jednak bolesna. Piękno tych miejsc metodycznie zniszczyli ludzie, bo niemal wszystkie torfowiska w północno-wschodnich Niemczech osuszono.

Jurasinski uważa, że nadchodzi czas, aby głośno powiedzieć, że zmierzamy w złym kierunku. Jest to poniekąd paradoksalne. Już teksty z początku XIX wieku pokazują, że ludzie przeczuwali, choć nie mieli na to naukowych dowodów, że ze zmeliorowanych torfowisk wydobywają się gazy. Widzieli, że gdy zaczynają osuszać torfowiska, na początku znika woda, a teren jakby się kurczy. Potem następuje rozkład, bo mikroorganizmy zjadają torf. Zatem już ponad sto lat temu ludzie byli świadomi, że ciągłe osuszanie torfowisk nie jest niewinne. Jednak dopiero od lat osiemdziesiątych XX wieku naukowcy mierzą i wnikliwie badają te kwestie. Dziś wiemy, że skala problemu jest poważna. Gerald Jurasinski mówi, że w ciągu roku z hektara osuszonych torfowisk w północno-wschodnich Niemczech przedostaje się do atmosfery ponad 30 ton dwutlenku węgla.

Bartosz Panek - reporter, dziennikarz, dokumentalista z dwudziestoletnim stażem radiowca. Laureat kilku krajowych i zagranicznych nagród, w tym Prix Italia za reportaż radiowy. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Miasta Stołecznego Warszawy. W lecie 2020 roku opublikował książkę reporterską o Tatarach Polsce. Pracuje nad kolejną – tym razem o drugim życiu PGR-ów.

Inne artykuły Bartosza Panka
To, o czym opowiada profesor, to cień przeszłości, oświeceniowego paradygmatu porządkowania i podporządkowania natury, przekształcania jej w duchu służby człowiekowi i postępowi. Bo na bagnach – czyli żywych, zdolnych wzrostu torfowiskach – najważniejsze są stałość i ciągłość. Chodzi o poczucie i świadomość tego, że to bagno istniało w niemal niezmienionej formie kilkaset, a nawet tysiąc lat temu. Niektóre rośliny mogą należeć do tej samej populacji, która była obecna w tym samym miejscu kilkanaście wieków temu.