Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Ikona / 13.02.2024
Adam Miklasz

Rosyjska soft-power jest wciąż skuteczna. Inwazja na Ukrainę wpłynęła na świat sportu

Mijają dwa lata od pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Śmiało można stwierdzić, że początkowa stanowczość zjednoczonego świata sportu wobec agresora mocno się stępiła. Podczas gdy amerykańscy kibice hokejowi wciąż oklaskują pupilków prezydenta Putina, a Międzynarodowy Komitet Olimpijski wyraża zgodę na udział rosyjskich sportowców w igrzyskach olimpijskich, za naszą południową granicą wybuchł skandal. Z powodu absolutnie nieistotnego towarzyskiego meczu piłkarskiego, o którym świat miał się nie dowiedzieć…
Foto tytułowe
M.Kaut, Mecz Czechy vs Słowenia. Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie IIHF 2023, Łotwa/Ryga, 18.05.23 (Shutterstock)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


PIŁKARSKI SPARING Z KLAUZULĄ TAJNOŚCI


Zima to okres największej nudy dla kibiców piłkarskich w środkowej Europie. Trwa przerwa między rozgrywkami, więc pozostaje jedynie emocjonować się mało spektakularnymi transferami oraz sezonem przygotowawczym i meczami sparingowymi ulubionych drużyn. Bogatsze i bardziej ambitne kluby szlifują formę zazwyczaj w ciepłych krajach. Do Kataru wybrała się również najbardziej utytułowana słowacka drużyna – obecny mistrz kraju: Slovan Bratysława. Zgrupowanie potoczyłoby się pewnie zgodnie z planem, gdyby nie jeden, pozornie mało istotny mecz towarzyski. Słowacy zmierzyli się bowiem z drużyną Dynama Moskwa. Mecz miał zawierać klauzulę tajności, niestety (dla Słowaków) moskiewski klub udostępnił światu jego transmisję w swoich mediach społecznościowych. Problem w tym, że świat piłki nożnej dość surowo przestrzega idei bojkotu rosyjskich drużyn i choć ten nierzadko łamany był przez pojedyncze, niezbyt prestiżowe drużyny (głównie z krajów globalnego południa), to niepisaną umowę respektowały poważne kluby europejskie. Nic więc dziwnego, że wiadomość o tajnym meczu towarzyskim poruszyła środowisko piłkarskie u naszych południowych sąsiadów. Stanowczo zareagowały władze czeskiej potęgi, Slavii Praga, odwołując planowany mecz towarzyski z mistrzem Słowacji.

Zagraliśmy ten mecz, bo drużyna Dynama również była w tym miejscu na zgrupowaniu. Chcieliśmy się sprawdzić z silnym przeciwnikiem, z kim mieliśmy grać? Ze Złotymi Morawcami, gdzieś na Słowacji? – bronił się w wywiadzie dla słowackiego portalu „Dennik N” Ivan Kmotrík, milioner, właściciel Slovana. Bronił nieudolnie, ponieważ drwiąc nieco z lokalnego prowincjonalnego rywala, wystawił piłkę na pustą bramkę czeskim specjalistom od pijaru. Niebawem władze Slavii Praga ogłosiły publicznie, że zamiast gry ze Slovanem zapraszają kibiców na przyjacielski mecz z zespołem VioN Zlate Moravce, a cały zysk z wydarzenia przekazany zostanie na pomoc Ukrainie. Slovanowi oberwało się z wielu stron, a do bojkotu swojej drużyny i odejścia władz nawoływała nawet część własnych fanów.


BEZ NAS DŁUGO NIE WYTRZYMACIE

Pryncypialność kibiców piłkarskich ze środkowej Europy może zaskakiwać fanów innych dyscyplin, które mniej surowo podchodzą do idei bojkotu rosyjskiego sportu. Faktem jest, że trudniej wprowadzać sankcję w tych sportach, w których Rosja odgrywała ważną – zarówno sportową, jak i finansową – rolę. O miłości piłkarskich działaczy spod sztandarów UEFA i FIFA do pieniędzy Gazpromu napisano już setki artykułów. Natomiast futbol, jako najpopularniejsza dyscyplina sportu na świecie, jest samonapędzającą się maszynką do produkcji pieniędzy i hojny mecenas mógł być zastąpiony przez innych możnych tego świata, głównie tych z petrodolarami w sejfie. Brak Rosjan na piłkarskich arenach nie wpływa znacząco na rozwój tego sportu. Istnieją jednak inne dyscypliny, w których Rosjanie stanowią jedną z głównych sił, napędzających zainteresowanie i miłość kibiców. Wielu z nich z pewnym zaskoczeniem przyjęło wykluczenie z międzynarodowych rozgrywek hokejowych zespołów rosyjskich i białoruskich. Był to faktycznie dość mocny i stanowczy gest, który zabolał decydentów w Moskwie i Mińsku. Ci jednak, tradycyjnie robiąc dobrą minę do złej gry, uśmiechali się pod nosem, ostrzegając: Bez nas długo nie pociągniecie!


SOFT POWER PUTINA


Aleksandra Łukaszenkę i Władimira Putina łączy miłość do hokeja. Ten drugi grywał nawet w wieczornej lidze oldbojów – jego skuteczną grę można podziwiać na filmach, udostępnionych na portalu YouTube. Chociaż jeszcze większy podziw wzbudzają starania jego kolegów z drużyny, którzy jak najszybciej i najprecyzyjniej przekazywali mu krążek. Oraz troska przeciwników, żeby przypadkiem nie przeszkodzić mu w skutecznej akcji. Putin dość szybko pojął, że hokej na lodzie może stanowić skuteczną rosyjską soft power. Po kolejnej nieprzyjemnej porażce reprezentacji narodowej na szczytach moskiewskiej władzy podjęto decyzję o utworzeniu profesjonalnej ligi hokejowej, która w przyszłości miała konkurować z północnoamerykańską NHL. W kluby Kontynentalnej Hokejowej Ligi wpompowano ogromny kapitał, a do współuczestnictwa zaproszono pierwsze drużyny zagraniczne. Od powstania ligi w 2008 roku zagrały w niej nierosyjskie drużyny z Pragi, Popradu, Helsinek, Zagrzebia, Doniecka, Bratysławy, Rygi, Astany, Mińska oraz Pekinu. Plany rozwoju KHL były jeszcze bardziej ambitne – rozgrywki miały obejmować 64 drużyny z całej Europy i Azji, będąc ponadkontynentalną superligą, spajającą największe hokejowe potęgi spoza Ameryki. Z przyszłym akcesem do ligi łączono takie ośrodki, jak Berlin, Kolonia, Londyn, Stavanger, Tallin, Mediolan, Genewa, Gdańsk oraz kilka fińskich i szwedzkich zespołów. Ruski hokejowy mir miał zapanować od Władywostoku aż po Lizbonę.


NIE WSZYSCY UCIEKAJĄ Z ROSJI


Dzień 24 lutego 2022 roku diametralnie zmienił odbiór ligi i zweryfikował te mocarstwowe plany. Podczas inwazji Rosji na Ukrainę w lidze KHL występowało pięć nierosyjskich klubów: Jokerit Helsinki, Dynamo Ryga, Barys Astana, Dynamo Mińsk i Kunlun Pekin. Dwa pierwsze natychmiast wycofały się z rozgrywek, pozostałe grają w nich do dziś. Cały świat hokejowy zgłupiał i zapadł w stupor, a decyzje o sankcjach podejmowano z „najwyższą rozwagą i cierpliwością”. Nacisk opinii publicznej był jednak ogromny, więc zdecydowano wreszcie o wykluczeniu zarówno Rosji, jak i Białorusi z rozgrywek międzynarodowych. Pozostała jednak płaszczyzna klubowa i tu różnice w stosunku do obowiązku izolacji rosyjskiego sportu były widoczne. Jesienią 2022 roku rozgorzała za naszą południową granicą gorąca dyskusja na temat jednego z zawodników, zakontraktowanych przez mistrza Republiki Czeskiej, zespół Stalowników z Trzyńca. O sprawie opowiada Marcin Mońka – dziennikarz, znawca hokeja i prywatnie kibic zespołu trzynieckiego:

Słowacki napastnik Samuel Buček po świetnej wiośnie wyruszył do Stanów Zjednoczonych, by powalczyć o miejsce w najlepszej lidze świata – NHL. Gdy jednak pojawiła się propozycja z rosyjskiego klubu z Niżniekamska, skuszony dużymi pieniędzmi porzucił USA i wyruszył na podbój Rosji – co ważne, już po inwazji Rosji na Ukrainę. Zderzenie z rosyjskim hokejem okazało się brutalne – zagrał kilka gier i szybko rozstał się z zespołem. Po powrocie do Europy Środkowej odnalazł się właśnie w mistrzowskim zespole z Trzyńca. Kibice miejscowej drużyny byli podzieleni w ocenie nowego nabytku, jednak nikt nie wyrażał zdecydowanej dezaprobaty na trybunach. Gwizdami był za to witany na wyjazdach w kilku pierwszych meczach spotkaniach. Był nawet o to pytany przez dziennikarzy – odpowiadał im wówczas, że kibice mają do tego prawo. Murem za zawodnikiem stał Jan Peterek, jego nowy pracodawca, czyli dyrektor sportowy Stalowników Trzyniec, tłumacząc, że „każdy w życiu zasługuje na drugą szansę”.


Buček nie utrzymał etatu w mistrzowskiej drużynie ze względów czysto sportowych, natomiast faktem jest, że graczy, występujących na rosyjskich taflach już po inwazji, bojkotowano. Przed sezonem 2022/2023 kluby czeskie, słowackie czy polskie pozbywały się ponadto hokeistów rosyjskich. Nastąpił również exodus w drugą stronę – tuż po pełnoskalowej inwazji bogate kluby KHL porzuciło wielu zagranicznych hokeistów, w tym takie gwiazdy, jak Markus Granlund, Nick Shore czy Sakari Manninen, rezygnujący nierzadko z lukratywnych kontraktów. Nie wszyscy jednak odeszli.


KHL WCIĄŻ MIĘDZYNARODOWA


Rosja regularnie dostarcza światu kolejne wybitne pokolenia świetnych hokeistów, jednak liga KHL opiera się nie tylko na rodzimych graczach, ale i międzynarodowych gwiazdach. Przed rosyjską agresją kluczową rolę w wielu tamtejszych zespołach odgrywali hokeiści ze Szwecji i Finlandii. I to właśnie zawodnicy z tych sąsiadujących z Rosją państw zareagowali najbardziej stanowczo i konkretnie – zapewne również pod wpływem opinii publicznej w swoich krajach. Jednakże siła KHL wciąż w dużej mierze opiera się na obcokrajowcach. W obecnym sezonie 2023/2024 największą liczbę obcokrajowców w klubach rosyjskich stanowią Kanadyjczycy (40 zawodników) oraz Amerykanie (16). Rublami nie pogardziło jedynie kilku Finów, Czechów i Słowaków – jednak oni musieli się zderzyć z krytyką i restrykcjami w swoich własnych państwach. Ich miłość do rosyjskich pieniędzy zamyka im drogę do występów w reprezentacjach narodowych. Tego problemu nie mają hokeiści zza oceanu – na tej płaszczyźnie widać ogromną różnicę w podejściu do agresji europejskiej (w tym głównie środkowoeuropejskiej) i północnoamerykańskiej opinii publicznej. Wspomniałem historię nieszczęsnego Samuela Bučka. Tymczasem całkiem niedawno słynny właściciel czeskiego klubu Rycerze Kladno Jaromir Jagr ogłosił podpisanie kontraktu z bramkarzem Júliusem Hudáčkiem. Problem w tym, że Słowak, długo po rozpoczęciu działań wojennych, z pełną świadomością występował w KHL, spędzając tam cały wojenny sezon. W Czechach znów zawrzało, zaprotestowali miejscowi kibice i bramkarz odszedł, nie rozegrawszy ani jednego meczu, znajdując jednak nową bezpieczną przystań w niemieckiej lidze.


AMERYKANIE UMYWAJĄ RĄCZKI


Problemu z Rosjanami nie mają natomiast ani w USA, ani w Kanadzie. W NHL, czyli najlepszej i najbardziej prestiżowej hokejowej lidze świata, występuje 50 rosyjskich zawodników. Wielu o statusie prawdziwych gwiazd. Aleksandr Owieczkin, który jest jednym z najlepszych współczesnych hokeistów na świecie, w 2017 roku założył ruch społeczny „Drużyna Putina” i prywatnie kumpluje się z prezydentem Rosji. Na samym początku inwazji, będąc pod pręgierzem opinii publicznej, sprytnie unikał wszelkich komentarzy i uderzał w chwytliwe pacyfistyczne tony, twierdząc, że „cały świat powinien żyć w zgodzie i pokoju”. Wystarczył ledwie rok, doszło spore znudzenie wojną społeczeństw zachodnich, a napastnik Washington Capitals pojawił się w Moskwie, aby odebrać państwowe odznaczenie z rąk prezydenta. Jego aktywność w mediach społecznościowych również nie pozostawia wątpliwości, w którym miejscu sympatie polityczne lokuje Owieczkin.

Nieprzejednane stanowisko wobec polityki NHL zajmuje czeska legenda tej ligi lat dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych, jeden z najwybitniejszych bramkarzy w historii hokeja, Dominik Hašek. „Dominator” był wojownikiem na lodzie, pozostał nim w cywilu, a jego ostre opinie nie pozostawiają suchej nitki na tych, którzy gadką o „niemieszaniu sportu z polityką” sprzeciwiają się sankcjom wobec rosyjskich sportowców.

NHL ponosi bezpośrednią winę za masową śmierć ludzi. Za każdym razem, gdy rosyjscy hokeiści wyjeżdżają na lód, wspierają politykę swojego kraju, czyli wojnę, morderstwa, ludobójstwo. Jeżeli więc NHL pozwala im grać i nie wymaga od nich publicznego potępienia tej polityki, to bierze na siebie te straszne rzeczy, które dzieją się na Ukrainie – oznajmił na portalu X.


Uczciwie należy dodać, że wśród występujących w północnoamerykańskiej lidze rosyjskich hokeistów są też tacy, którzy jawnie opowiadają się przeciwko działaniom władz w Moskwie. Artiemij Panarin z New York Rangers mocno skrytykował prezydenta Putina i w nagrodę dziennikarze rosyjscy wydłubali historię obyczajową sprzed dekady, jakoby hokeista miał na zgrupowaniu dotkliwie pobić kobietę. Sam Panarin nie ukrywa, że obawia się o pozostającą w Rosji rodzinę – nie ma wątpliwości, że właśnie z tego powodu część rosyjskich hokeistów wybiera milczenie. Jednak wielu z nich – w tym największe gwiazdy hokejowych aren, jak Jewgienij Małkin czy Siemion Warłamow – mniej lub bardziej dyskretnie wspiera politykę Moskwy. Problem w tym, że z tymi herosami tafli utożsamiają się dziesiątki tysięcy miłośników hokeja, wyjątkowo podatnych na prorosyjską narrację. Istnieje jeszcze jeden problem.

Coraz częściej trudno jest zrozumieć kibicom, dlaczego najlepsza liga świata może korzystać z usług Rosjan, a czeska, słowacka, czy nawet polska – już nie. I ta sytuacja zaczyna coraz bardziej uwierać nawet tych, którzy od dwóch lat stawiali rosyjskiemu sportowi na międzynarodowych arenach zdecydowany opór – twierdzi Marcin Mońka.


I trudno z nim się nie zgodzić. Można jedynie gorzko podsumować, że hokej jest metaforą świata, polityki i ekonomii. W powszechne potępienie Rosji zaangażowało się sporo mniejszych państw, firm i firemek, natomiast największe globalne instytucje i korporacje wciąż trwają na rynku rosyjskim i czerpią z tego wielkie profity. Panie Areczku: dla nas wielkie interesy i poważny biznes, a wy możecie bawić się w bojkoty i sankcje – chciałoby się sparafrazować popularny mem.


BUSINESS IS BUSINESS


Przykład globalnej instytucji zagościł w powyższym akapicie nieprzypadkowo. Nie jest żadnym odkryciem informacja, że gorącym orędownikiem powrotu rosyjskich sportowców na światowe areny jest sam prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, Niemiec Thomas Bach. Start Rosjan pod neutralną flagą na nadchodzących igrzyskach olimpijskich w Paryżu jest już niemal przesądzony. W zeszłym roku zawiązano koalicję ponad 30 państw, sprzeciwiających się udziałowi jakichkolwiek sportowców rosyjskich w Paryżu, swoje weto ogłosiła również mer Paryża. Thomas Bach, przez długie lata pozostający w dość ciepłych relacjach z Władimirem Putinem, nic sobie z tych gróźb nie robił i postawił na swoim. Potencjalni buntownicy (może poza Ukrainą) z pewnością nie zdecydują się na tak radykalny i nieopłacalny krok, jakim byłby całkowity bojkot igrzysk olimpijskich – wszystko skończy się więc na pojedynczych wzruszających gestach i romantycznych apelach o pokój. Nie ma więc najmniejszej wątpliwości, że zarówno rosyjscy, jak i białoruscy hokeiści na kolejnych zimowych igrzyskach olimpijskich we Włoszech z pewnością wystąpią.

Hokej niby ciągle się broni, jednak coraz częściej słychać głosy, że na nieobecności rosyjskiej reprezentacji tracą chociażby mistrzostwa świata. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby już wkrótce światowa federacja pod pewnymi warunkami dopuściła rosyjskich hokeistów do rozgrywek międzynarodowych. A w ślad za tym ruszą od razu rozmaite krajowe ligi, które zostały pozbawione dopływu dobrych graczy ze wschodu – twierdzi Marcin Mońka.
Adam Miklasz pisarz, dziennikarz. Mieszka w Cieszynie. Interesuje się historią, kulturą i piłką nożną w środkowej Europie i na Bałkanach. Jego najnowsza książka to Řezaný świat. Osobisty przewodnik po Śląsku Cieszyńskim

Więcej artykułów Adama Miklasza

Z czysto logicznego punktu widzenia byłby to dość zdumiewający krok, tym bardziej że od początku inwazji Rosji na Ukrainę teoretycznie nie zmieniło się nic – walki nie ustały, Rosja nie zmieniła swojego nastawienia i nie uczyniła chociażby małego kroku, aby taka decyzja mogła mieć jakiekolwiek uzasadnienie. Próżno jednak szukać logiki i sprawiedliwości tam, gdzie główną rolę odgrywają grube pieniądze.