Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Rosja / 21.05.2024
Wojciech Siegień

Rosyjska opozycja kłóci się o historię. „Zdrajcy” to wstęp do lustracji

Trzyodcinkowy serial pt. „Zdrajcy”, który Fundacja Walki z Korupcją opublikowała na YouTubie, wywołał żywiołowe reakcje wśród przedstawicieli rosyjskiej opozycji i politycznej emigracji. Dyskusja, która się wokół niego wywiązała, tylko pozornie jest dyskusją o historii i roli poszczególnych osób w kształtowaniu się współczesnej Rosji. Faktycznie jest to preludium do określenia pola politycznego przyszłej Rosji, tej po Putinie.
Foto tytułowe
Kadr z pierwszej części cyklu "Zdrajcy" (Predatieli) (źródło: YouTube)



Posłuchaj słowa wstępnego pierwszego wydania magazynu online!



W totalitaryzującej się Rosji nie istniałoby życie polityczne bez YouTube’a i rosyjskiego komunikatora – Telegrama. Opozycja wobec Putina, jeszcze przed ostatecznym wypchnięciem poza granice kraju, nie miała praktycznie dostępu do tradycyjnych mediów, może poza koncesjonowanym quasi-liberalnym radiem Echo Moskwy. W sytuacji, gdy coraz częściej mówi się o kontroli Telegrama przez kremlowskie służby, YouTube pozostaje właściwie jedyną platformą umożliwiającą efektywną komunikację z obywatelami. W praktyce zmusza to przedstawicieli rosyjskiej opozycji do przekształcania swoich organizacji w firmy specjalizujące się w produkcji medialnej i filmowej.

Prym w tej sferze od lat wiedzie Fundacja Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego (FBK), która politykę robiła wokół śledczo-dokumentalnych filmów takich jak „On wam nie Dimon” o korupcji byłego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa czy słynny „Pałac Putina”, wyemitowany już po zatrzymaniu Nawalnego i dotychczas obejrzany na YouTubie przez 132 milionów użytkowników.

Wkrótce pojawi się trzeci numer magazynu
Z kodem PATRONITENEW
magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite
Ich ostatni hit na YouTubie to już nawet nie streamy czy filmy. Tym razem to trzyodcinkowy serial pt. „Zdrajcy” (Predateli). Maria Piewczych, szefowa oddziału śledczego FBK oraz należącego do nich kanału na YouTubie „Popularna polityka”, która jest autorką i narratorką w serialu, określa go skromnie jako nowy gatunek bez nazwy. Według niej to coś pomiędzy dziennikarstwem śledczym, dokumentalistyką i true crime. To gatunkowe odkrycie, publikowane na YouTubie w odcinkach od 16 kwietnia do 1 maja 2024 roku i którego odtworzenia łącznie zbliżają się do 20 milionów, wstrząsnęło Rosjanami mocniej niż wydarzenia na froncie czy dymisja Siergieja Szojgu.

Serial „Zdrajcy” opowiada o latach 90. w Rosji i pokazując ewolucję systemu politycznego, rekonstruuje drogę Putina na szczyty władzy. Produkcja o wydarzeniach sprzed ponad dwóch dekad wywołała potężną falę oburzenia i komentarzy w Rosji i wśród Rosjan poza krajem, który znajduje się obecnie w stanie wojny oraz narastającego kryzysu ekonomicznego i społecznego. Coś w tych dokumentalnych kadrach i znanych powszechnie faktach z lat 90. opowiadanych przez samotną kobietę w ciemnym pokoju okazało się na tyle aktualne, że tylko leniwy rosyjski publicysta nie poczuł potrzeby wypowiedzenia się o cyklu filmów. Pytanie brzmi, co to takiego?


Testament Nawalnego


Serial od początku był promowany jako realizacja politycznego testamentu Aleksieja Nawalnego. Piewczych w kolejnych wywiadach opowiadała o tym, ile czasu spędziła wspólnie z Aleksiejem, dyskutując o znaczeniu lat 90. dla współczesnej Rosji i putinizmu. Według Nawalnego kwestia rozliczenia z najnowszą historią była kluczowa dla budowanego przez jego środowisko programu politycznego Wspaniałej Rosji Przyszłości, która miała (ma) nastać po upadku Putina. Ta właśnie idea stała za publikacją w sierpniu ubiegłego roku głośnego tekstu Nawalnego pt. „Mój strach i nienawiść”. Nawalny pisał go z więzienia, w czasie niekończących się systemowych tortur ze strony administracji kolonii karnej. Pisze w nim, że nienawiść jest nieodłączną częścią jego pobytu w więzieniu, ale nie jest to nienawiść do strażników, sędziów, agentów FSB ani nawet do Putina. Nienawiść Nawalnego, do której się przyznawał publicznie, przypominała wtedy nienawiść dziecka, które w ataku złości mówi matce, że jej nienawidzi. Bo Nawalny w więzieniu nienawidzi tych, których dawniej kochał, za kim się wstawiał i o kogo walczył. Nienawidzi też siebie, za to, że kiedyś tych wszystkich ludzi kochał.

Nawalny nienawidzi zatem tych, co sprzedali lub przepili szansę lat 90., Jelcyna z jego Familią i Anatolijem Czubajsem, odpowiedzialnych za pojawienie się Putina, autorów konstytucji i tych, którzy nie przeprowadzili reformy sądownictwa, nienawidzi „wolnych mediów” i „społeczeństwa demokratycznego”, które ukradły wybory w 1996 roku, oraz oligarchów z Władimirem Gusinskim na czele. Nawalny podsumowuje: „To, co napisałem o latach 90., to nie są jakieś ćwiczenia z historii, nie jakaś tam refleksja albo bezsensowne narzekanie. To jest najważniejsze i najbardziej aktualne pytanie dotyczące strategii politycznej wszystkich zwolenników europejskiej drogi i rozwoju demokracji”. Ta nienawistna litania do rosyjskich lat 90. to praktycznie gotowy plan scenariusza serialu, który napisała po jego śmierci Maria Piewczych.


Atak na Jelcyna, ukradzione wybory i Putin z konopi


Serialowe śledztwo polityczne rozpoczyna się na początku lat 90., kiedy to Boris Jelcyn, przejeżdżając rządową limuzyną, zauważa pustostan na ulicy Jesiennej i każe go odbudować. Następnie widz dowiaduje się, że w budynku poza rodziną samego Jelcyna zakwaterowani zostają kolejno ludzie z jego najbliższego otoczenia, w tym nikomu nieznany dziennikarz Walentin Jumaszew. Ta z pozoru niewinna sekwencja serialu otwiera rozumowanie skoncentrowane na wczesnych źródłach korupcji nowej władzy, obudowanej niejasnymi powiązaniami, transakcjami, manipulacją medialną i innymi podejrzanymi praktykami. Te wątki nie mogą się obejść bez takich postaci jak Boris Bieriezowski, Michaił Chodorkowski, Roman Abramowicz czy Piotr Awen. Dzięki nim przypominamy sobie kulisy prywatyzacji, która była gigantycznym przekrętem zbliżonych do Jelcyna ludzi. Widzimy też, jak Bieriezowski dzięki spiskom z Kremlem buduje imperium medialne wokół kanału ORT, a potem pomaga Abramowiczowi przejąć kontrolę nad firmą Sibneft, która ma dokapitalizować telewizję. Wszystko to dzieje się pod okiem Jelcyna i motywowane jest przygotowaniem zaplecza do wyborów 1996 roku.

Te wybory to punkt zwrotny w historii Rosji. Jelcyn ma już za sobą masę wpadek, jak ta, kiedy pijany dyryguje orkiestrą wojskową w Berlinie. Jest schorowany i praktycznie niewybieralny. Trwa wojna czeczeńska, a w gospodarce panuje kryzys. Na tym tle rośnie w siłę Giennadij Ziuganow i jego Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej, spadkobierczyni Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. W tym czasie rodzi się kolejny spisek oligarchów z Bieriezowskim na czele, którego celem jest jednak przepchnięcie Jelcyna na wyborach i sprywatyzowanie klejnotów w koronie podupadającej postsowieckiej gospodarki. Powstaje pomysł schematu „pożyczek za akcje” (zalogowyje aukciony) firmowany przez Czubajsa. W ten sposób w 1995 roku sprzedano za marne grosze dziś potężne przedsiębiorstwa, m.in. Lukoil, Jukos, Nornikiel, Surgutnieftiegaz.





W kontekście Jukosu jako złodziejski charakter występuje jeden z głównych dziś opozycjonistów Kremla: Michaił Chodorkowski. Kupił on akcje firmy na ustawionej aukcji, którą zresztą organizował należący do niego bank. Innymi słowy, według serialu „Zdrajcy” Chodorkowski za psi grosz kupił sam u siebie naftowego giganta, który należał do państwa.

W obawie przed powrotem do władzy komunistów Bieriezowski, Chodorkowski i Gusinski dogadują się, żeby za wszelką cenę i we własnym interesie wybrać Jelcyna na prezydenta. Mają do dyspozycji pieniądze i dwa największe kanały telewizyjne ORT i NTV. Zaczyna się więc brutalna kampania. Jelcyn jest pokazywany wszędzie, popierają go kupione gwiazdy estrady z Ałłą Pugaczową na czele, a Ziuganowa atakuje zmasowany czarny PR. Jelcyn wygrywa w drugiej turze, dostaje zawału i może przemawiać tylko 45 sekund. Według Piewczych wybory z 1996 roku są oszukane i „ukradzione”, co stanie się potem normą. Wygrywają oligarchowie, a władzę nieformalnie przejmuje Familia, czyli rodzina i otoczenie Jelcyna.

Tymczasem w Petersburgu wybory przegrywa Anatolij Sobczak, a jego protegowany, niejaki Putin, zostaje bez pracy. Dzięki znajomościom dostaje pracę w Moskwie, gdzie awansuje w prezydenckiej administracji, aż w końcu przypada mu funkcja szefa FSB. Jest 1998 rok, trwa kryzys. Putin okazuje się dobrym załatwiaczem i chroni ludzi zbliżonych do Familii przed działaniami aparatu śledczego. To prawdopodobnie decyduje o tym, że w 1999 roku Jelcyn ogłasza, że to właśnie on będzie kontynuatorem jego dzieła, i wyznacza Putina na premiera. Kampania wyborcza zaczyna się faktycznie od serii ataków terrorystycznych, na tle których zdecydowane frazy premiera o bezwzględnej walce z wrogami nie mogą się nie spodobać przestraszonym ludziom. Putina popiera też Bieriezowski. W ostatnich minutach 1999 roku schorowany Jelcyn ustępuje ze stanowiska i od tego momentu Rosjanie mają do wyboru tylko Putina.





Co autorka miała na myśli


Trudno powiedzieć, żeby Piewczych wywróciła wiedzę o latach 90. w Rosji na nice. Korupcja Jelcyna i jego otoczenia, złodziejska prywatyzacja, wpływ oligarchatu na władzę i media – to wszystko powszechnie znana historia, żadne nowe fakty nie zostały w „Zdrajcach” odkryte i przedstawione opinii publicznej. Dlatego kontrowersje mogą rodzić rozłożenie akcentów i ocena odautorska, wydźwięk nadany tej historii przez opowiadaczkę siedzącą w kadrze.

Krytyka spada na autorkę serialu ze wszystkich stron. Jewgienija Albac, kultowa dziennikarka opozycji, obecnie na emigracji w USA, zaczyna od braków warsztatowych. Jej zdaniem w „Zdrajcach” brakuje głosów ekspertów (być może samej Albac?), którzy by wyjaśnili, jak było naprawdę. Poza tym ostrze krytyki skierowane jest przede wszystkim w sposób przedstawienia roli Jelcyna, co jakoby sprawia wrażenie, że FBK sympatyzuje ze Ziuganowem i komunistami. Wielu komentatorów tłumaczy, że manipulacje przy wyborach miały za zadanie właśnie niedopuszczenie do powrotu ZSRR i być może dlatego w tamtym kontekście należy uznać je za usprawiedliwione.

W podobnym duchu, ale dalej, idą głosy komentatorów, którzy zarzucają ludziom Nawalnego używanie retoryki putinowskiej do krytyki okresu lat 90. i Jelcyna. Tutaj również kontrowersje dotyczą szczegółów definicyjnych. Bo czy można powiedzieć, że Jelcyn był skorumpowany, jeśli przyznał sobie i znajomym tylko blok? Co to znaczy wobec pałacu, jaki zbudował sobie Putin? Jeśli Jelcyn dopuszczał korupcję, to w słusznej sprawie – walki przeciw powrotowi komunistycznego zła. Piewczych dzielnie broni się podczas niezliczonych wywiadów i argumentuje po swojemu: to ja jestem obiektywna, bo mnie tam nie było, a wy, niby eksperci, byliście częścią tego skorumpowanego układu. Jak to Jelcyn nie był skorumpowany? Po co wymyślać nowe słowa, jeśli jego działania wyczerpują znamiona korupcji? Debata wokół serialu rozbija się często o takie właśnie kwestie, a strony kruszą kopie o nieznaczące detale w stylu, czy użyta przez narratorkę fraza była cytatem, czy tylko jego interpretacją.





Głos pokrzywdzonych w procesie serialowym


Oskarżycielski ton „Zdrajców” wywołał reakcję żyjących bohaterów filmu, reprezentujących obóz antagonistów prawdziwej demokracji, która się nie wydarzyła. Tutaj głównym argumentem staje się czas, a dokładniej zły timing. Chodorkowski w specjalnym nagraniu-polemice mówi wprost: po co mówić o korupcji sprzed 25 lat, kiedy za oknem wojna? Jak zrzucimy całą odpowiedzialność za zło na Jelcyna i jego oligarchów, to nie będzie czego zrzucić na ekipę Putina. Argumentuje, żeby nie rozmywać odpowiedzialności i aktualnych celów, czyli zatrzymania wojny. W filmiku Chodorkowskiego pojawiają się w tym momencie kadry bombardowań ukraińskich miast. Ale dalej Chodorkowski daje się wciągnąć w polemikę wokół przedstawionych w serialu wydarzeń. Rozważa, czy przejęcie bloku przez Jelcyna to prawda i tłumaczy jakieś detale o akcjach ORT Bieriezowskiego. Wszystko to może się wydawać śmiechu wartą drobnicą, ale Chodorkowski wcale nie kończy swojego wystąpienia z uśmiechem, co pokazuje, że dyskursywna walka wokół „Zdrajców” nie toczy się jedynie o wyprostowanie prawdy historycznej. Chodorkowski wspomina o prywatyzacji Sibnieftu (nie Jukosu) i stawia zarzut, że Piewczych mówi w tym kontekście z sympatią o Abramowiczu, że go wybiela. W tym momencie sam przypuszcza atak na FBK. Bo skoro nawalniści sympatyzują z takimi oligarchami jak Abramowicz, to znaczy ze skandal z pismem popierającym Michaiła Fridmana niczego ich nie nauczył i nadal liczą na podziały w elitach.

Chodorkowski pije do skandalu, którego bohaterem stał się kolega Piewczych – Leonid Wołkow. Wiosną 2023 roku wyszło bowiem na jaw, że Wołkow jedną ręką nawoływał do sankcji wobec popleczników Putina, a drugą podpisywał kierowane do organów Unii Europejskiej pisma w obronie objętych sankcjami rosyjskich oligarchów. Chodorkowski nie odpuszcza też samej autorce, kiedy mówi: a co wyście zrobili w walce z Putinem? Poszliście pod kule albo siedzieliście w więzieniu? Nie! Żyliście sobie spokojnie za kasę z grantów i pieniądze tatusia. Tajemnicą poliszynela jest bowiem to, że ojciec Marii Piewczych sam w niejasny sposób sprywatyzował kilka pensjonatów na Kubaniu, co pozwoliło Marii na podjęcie studiów na prestiżowej London School of Economics. Chodorkowski ucieka się więc do ataku nie w samą narrację „Zdrajców”, ale we wiarygodność autorów filmu.

Napięcie, jakie wywołuje opublikowany przez Fundację Walki z Korupcją cykl, dobrze obrazuje porównanie, którego użył Chodorkowski. Były oligarcha uważa, że dokumentalny serial, w którym jemu – jako bezpośredniemu uczestnikowi wydarzeń – nie udzielono prawa głosu, przypomina proces, w którym reżim putinowski osądził go na 10 lat kolonii. Chodorkowski swój komentarz do „Zdrajców” kończy polityczną groźbą wysokiego kalibru, oświadczając, że zrobi wszystko, by osoby, które osądzają bez wysłuchania drugiej strony, nigdy nie miały możliwości sądzić w prawdziwych procesach.





Serial o przyszłości


Paniczna reakcja Chodorkowskiego na serial wyprodukowany przez środowiska Nawalnego dowodzi, że nie chodzi w nim wcale o przepisanie historii, ale o napisanie przyszłości politycznej Rosji. Jewgienij Cziczwarkin, znany rosyjski biznesmen, który uciekł do Londynu i teraz stamtąd zbiera na ukraińską armię, uważa, że „Zdrajcy” to film, poprzez który autorzy chcieli zaskarbić sobie poparcie ludzi niebogatych, którzy mają prawo się czuć oszukani tym, co ich dotknęło w dobie transformacji lat 90. Innymi słowy, wprost zarzuca autorom tani populizm. Rozpoznanie Cziczwarkina, że jest to film polityczny, jest słuszne, ale co do reszty się myli.

Piewczych i FBK nie grają o oszukanych i skrzywdzonych, lecz o wszystkich, którzy będą w przyszłości wybierać. To gra o kształt całego przyszłego pola politycznego postputinowskiej Rosji. Piewczych się z tym w ogóle nie kryje. Kiedy mówi o Czubajsie, który cichaczem opuścił Rosję po wybuchu pełnosalowej wojny i jeździ po świecie z odczytami, prezentując swoje plany reform, pyta widzów wprost: czy mamy pozwolić, żeby ten człowiek wrócił kiedykolwiek do Rosji i znowu zaczął sobie coś reformować? Jej odpowiedź to zdecydowane „nie”. Piewczych innymi słowy twierdzi, że wszyscy, którzy byli uwikłani w latach 90. w tworzenie systemu, z którego wyrodziła się epoka putinizmu, powinni zostać w Rosji wykluczeni z przyszłej polityki. Być może prawdą jest to, co powiedział Dmitrij Bykow, znany pisarz, również przebywający na emigracji, że tak naprawdę to wszystkie elity chciały wyniesienia kogoś takiego jak Putin do władzy i w tym sensie był on swego rodzaju koniecznością systemową. Teraz FBK zdaje się mówić podobnie: skoro wszystkie elity lat 90. faktycznie stworzyły kakistokratyczny ustrój, który dziś przerodził się w putinowski totalitaryzm, to znaczy, że każdy bohater tamtego czasu niesie na sobie nieusuwalne piętno współodpowiedzialności. Ci, którzy byli wtedy za młodzi lub ich nawet jeszcze nie było na świecie, nie życzą sobie, by współtwórcy putinizmu mieli cokolwiek do powiedziana we Wspaniałej Rosji Przyszłości. „Zdrajcy” to zapowiedź lustracji, prowadzona przez FBK za pomocą dostępnych narzędzi, a więc filmowej produkcji i publiczności YouTube’a.

Ogromne wzburzenie w odpowiedzi na „Zdrajców” nie wynika zatem z nieścisłości historycznych, narracyjnych nadinterpretacji czy złego timingu. To początek politycznej walki o to, kto będzie miał prawo tworzyć politykę w Rosji bez Putina / Rosji po Putinie, a kto zostanie z niej wykreślony. Fundacja Walki z Korupcją i ludzie skupieni wokół Julii Nawalnej, która przejęła prowadzenie rozpoczętej przez zmarłego męża działalności, stawiają się poprzez serial w roli sędziów i są gotowi iść na zwarcie z opozycyjnym establishmentem, umoczonym w putinizmie. Dlatego ludziom takim jak Chodorkowski nie pozostaje nic innego, jak zaciekle ich zwalczać.

dr Wojciech Siegień – etnolog, psycholog, absolwent Kolegium MISH UW, ekspert ds. Europy Wschodniej. Prowadził badania terenowe w Białorusi i Rosji, a od 2017 roku w Donbasie. Specjalizuje się w problematyce militaryzacji społecznej i kulturowej. Wraz z Pauliną Siegień prowadzi podcasty „Na Granicy” oraz „Blok wschodni”

Inne artykuły Wojciecha Siegienia
Najlepsza interpretacja polityczna serialu i reakcja na niego zawarta jest w przywołanym już tekście Nawalnego „Mój strach i nienawiść”: „Tylko kiedy zdecydowana większość rosyjskiej opozycji będzie się składała z osób, które w żadnych okolicznościach nie zgadzają się na fałszowanie wyborów, niesprawiedliwy sąd i korupcję, wtedy będziemy mogli właściwie wykorzystać szansę, która prędzej czy później ponownie pojawi się przed Rosją”.