Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 17.07.2024
Julia Kazdobina, Jakob Hedenskog i Andreas Umland

Zachód źle zrozumiał Moskwę. Refleksja nadeszła z opóźnieniem

Wojna rosyjsko-ukraińska rozpoczęła się w lutym 2014 r. Dlaczego kraje zachodnie dopiero osiem lat później, tj. po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę, poważnie przemyślały swoją politykę wobec Rosji?
Foto tytułowe
(Shutterstock)



Posłuchaj słowa wstępnego trzeciego wydania magazynu online!



Dokładnie dziesięć lat temu, 17 lipca 2014 r., światem wstrząsnęła wiadomość o katastrofie samolotu malezyjskich linii lotniczych MH-17, lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Doszło do niej we wschodniej Ukrainie. Na pokładzie Boeinga 777 zginęło 298 cywilów, w tym 80 dzieci. To wyjątkowo tragiczne wydarzenie było tylko jednym z wielu fatalnych epizodów tamtego roku. Od 2014 r. w Ukrainie toczyła się bowiem największa europejska wojna po 1945 r. Stało się to za sprawą kolejnych, co miesiąc coraz bardziej niepokojących eskalacji zbrojnych ze strony Rosji na Krymie i w Zagłębiu Donieckim (Donbas).
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


Wojna Rosji rozpoczęła się od okupacji Krymu przez regularne wojska rosyjskie w lutym 2014 r. i aneksji półwyspu miesiąc później. Następnie w kwietniu rosyjskie oddziały nieregularne (ochotnicy, najemnicy, poszukiwacze przygód, ekstremiści itp.) wtargnęły do Donbasu, a w maju doszło do gwałtownej eskalacji starć ulicznych – w ich wyniku w Odessie zginęło ponad 40 osób. W czerwcu ukraiński samolot transportowy Ił-76, zbliżający się do lotniska w Ługańsku, został zestrzelony, a cała 49-osobowa załoga i żołnierze na pokładzie zginęli. W lipcu doszło do zestrzelenia MH-17. Wreszcie w połowie sierpnia regularne wojska rosyjskie rozpoczęły inwazję na dużą skalę na wschodnią Ukrainę.

W ten sposób w ciągu sześciu miesięcy mieliśmy do czynienia z ciągłymi przejawami rosnącej agresji militarnej Rosji w sercu Europy. Jednak Zachód zareagował potulnie – jedynie deklaracjami politycznymi i niewielkimi środkami karnymi. Sankcje sektorowe ze strony UE pojawiły się dopiero pod koniec lipca 2014 r. jako natychmiastowa odpowiedź na zestrzelenie przez Rosję samolotu MH-17 i zabicie dziesiątek obywateli UE – ale nie w reakcji na wojnę Rosji w samym Donbasie. W ciągu następnych ponad siedmiu lat nie podjęto żadnych dodatkowych działań.

Dopiero po pełnej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. Zachód zaczął budzić się do rzeczywistości, w której Rosja jest państwem rewizjonistycznym, starającym się narzucić własną wizję europejskiego porządku bezpieczeństwa. Oczywiście, prezydent Władimir Putin już w swoim przemówieniu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2007 r., a także wiele razy później, zasygnalizował, że zamierza to zrobić. Niemniej, gdy Rosja rozpoczęła tajną agresję przeciwko Ukrainie w 2014 r., wiele osób na Zachodzie nadal wierzyło we wzajemne nieporozumienie i w to, że cele Rosji są ograniczone.

Wojna w Donbasie w latach 2014–2022 była często interpretowana jako konflikt wewnątrzukraiński, który można rozwiązać w oderwaniu od szerszego kontekstu. Wysiłki te nie tylko zawiodły. Doprowadziły one również do stale rosnącego awanturnictwa w Moskwie. Dlaczego Zachód tak długo nie potrafił właściwie zdiagnozować problemu? W jaki sposób lekcje wyciągnięte z tej porażki są dziś ważne?


Brak specjalistycznej wiedzy na temat danego kraju


Wybuchowe napięcia między Rosją a Ukrainą, a także mieszanie się Moskwy w sprawy wewnątrzukraińskie od 1991 r. w dużej mierze umknęły uwadze zachodnich dziennikarzy, analityków i naukowców przed rozpoczęciem otwartej rosyjskiej ingerencji w 2014 r. Kiedy niektórzy z nich zaczęli relacjonować fatalne wydarzenia z tamtego roku, sytuacja na miejscu była chaotyczna, a jej interpretacja stanowiła wyzwanie dla wielu świeżo upieczonych ukraińskich ekspertów. Z drugiej strony rosyjska narracja o regionalnej eskalacji we wschodniej i południowej Ukrainie była prosta, zrozumiała i miała sens dla wielu obserwatorów – nie tylko tych z biograficznymi okresami w Moskwie.

Istniał rażący brak międzynarodowej świadomości rosyjskiej metodologii hybrydowej w jej stosunkach zagranicznych. Dziesięć lat temu tylko nieliczni rozumieli rosyjski sposób prowadzenia wojny, dla którego Ukraina była poligonem doświadczalnym. Próby wyjaśnienia rosyjskiej strategii podejmowane przez Ukraińców, innych wschodnich Europejczyków i niektórych czujnych zachodnich ekspertów spotykały się ze sceptycyzmem. Dla zewnętrznych obserwatorów brzmiały one jak przesadzone ostrzeżenia, manichejskie argumenty, a nawet teorie spiskowe.

Reporterzy spadochronowi, przybywający w 2014 r. do wschodniej Ukrainy, byli świadkami prorosyjskich protestów i słuchali prorosyjskich obywateli tego kraju. Często nie potrafili oni nadać kontekstu rozgrywającym się wydarzeniom i właściwie ocenić znaczenia pozornie oczywistych prorosyjskich trendów lokalnych. Niektórzy zagraniczni obserwatorzy nie umieli nawet odróżnić mieszkańców Donbasu od „politycznych turystów” z sąsiednich obwodów rosyjskich, którzy jako poszukiwacze przygód przekroczyli granicę państwową lub zostali przewiezieni autobusem do Ukrainy, aby wziąć udział w „rosyjskiej wiośnie”.

Z kolei proukraińscy dziennikarze i inne antyseparatystyczne głosy lokalne w Donbasie spotykały się z otwartymi groźbami i przemocą fizyczną ze strony swoich konkurentów politycznych, często kierowanych przez Moskwę, a czasem po prostu imigrujących z Rosji. Proukraińscy mieszkańcy zwykle nie mogli publicznie wyrazić swojego stanowiska, przez co pozostawali niewidoczni dla odwiedzających ich reporterów. Wielu wschodnich Ukraińców opierających się przejęciu władzy było zastraszanych, atakowanych, porywanych, poważnie ranionych lub skrytobójczo zabijanych przez współpracujących z nimi lokalnych lub rosyjskich nielegalnych rebeliantów. Wielu z nich, jeśli nie większość, było zachęcanych, finansowanych lub delegowanych przez Moskwę w latach 2014–2021. Jak się okazało we wrześniu 2022 r., wszystko to miało na celu przygotowanie ostatecznej aneksji obwodów donieckiego i ługańskiego przez Rosję.

Wesprzyj nas na PATRONITE


Spojrzenie na Ukrainę przez rosyjski pryzmat


Zachodnie media zaczęły zwiększać swoją obecność na Ukrainie w wystarczającym stopniu dopiero w grudniu 2021 r., w przededniu inwazji na pełną skalę. Wcześniej większość doniesień była przygotowywana przez korespondentów z Moskwy i dziennikarzy mówiących wyłącznie po rosyjsku. W oczywisty sposób zmieniało to optykę relacjonowanych wydarzeń. Jak powiedział Radiu Liberty Otar Dowżenko:

Jeśli mieszkasz w Rosji i czytasz rosyjskie media, niezależnie od tego, czy jesteś Amerykaninem, Niemcem czy Francuzem, zaczynasz patrzeć na wydarzenia w Ukrainie, Mołdawii i na Białorusi trochę rosyjskimi oczami.


„Washington Post” otworzył swoje biuro w Ukrainie w maju 2022 r. i wysłał tam byłą korespondentkę moskiewskiego biura Isabel Khurshudyan. Dwa miesiące później podobnie postąpił „New York Times” (NYT), a szefem jego biura został Andrew E. Kramer, który mieszkał w Rosji przez ponad 15 lat, pracował w moskiewskim biurze NYT i pisał stronnicze artykuły o Ukrainie.

Przykładem takiego niezrównoważonego raportowania był artykuł Kramera z lutego 2022 r., zatytułowany Uzbrojeni nacjonaliści na Ukrainie stanowią zagrożenie nie tylko dla Rosji – sformułowanie w dużej mierze zgodne z oficjalną rosyjską propagandą w tamtym czasie i dziś. Treść artykułu opublikowanego na dwa tygodnie przed inwazją Rosji na pełną skalę w celu „denazyfikacji” Ukrainy była daleka od przeprosin Putina za atak na Ukrainę. Jednak Kramer ostrzegał przed „dziesiątkami prawicowych lub nacjonalistycznych grup, które stanowią potężną siłę polityczną na Ukrainie”. Obraz namalowany przez niego w artykule był błędnym przedstawieniem ukraińskiego krajobrazu partyjno-politycznego na początku 2022 r. Wyolbrzymiając radykalną prawicę Ukrainy, podążał za linią popularną w mediach będących pod wpływem Kremla. Być może obraz ten zostałby namalowany inaczej (lub wcale), gdyby autor mieszkał w poprzednich latach w Kijowie, a nie w Moskwie.

Wielu nauczyło się być bardziej krytycznymi wobec rosyjskich narracji. Niektórzy – jak korespondent magazynu „Time”, Simon Shuster – przyznali nawet, że się mylili. Pozostała jednak i czasami pozostaje do dziś tendencyjność zakotwiczenia. Kiedy ludzie dowiadują się o czymś po raz pierwszy, pamiętają swoją początkową interpretację. Potrzeba czasu i wysiłku, aby oduczyć się zwodniczych narracji i wyjaśnień, które dziś nadal mogą być wykorzystywane przez rosyjską propagandę.





Odróżnianie faktów od fikcji


Istniało wiele oznak bezpośredniego zaangażowania Rosji w podejrzane wydarzenia w Donbasie, począwszy od kwietnia 2014 r., jeśli nie wcześniej. Większość Ukraińców od pierwszych dni rzekomej „rebelii” intuicyjnie rozumiała, że coś jest nie tak. Wyczuwali, że ta wojna została zainicjowana, wyreżyserowana i sfinansowana przez Rosję. Zachód natomiast potrzebował czasu, aby ustalić, sprecyzować i zweryfikować fakty.

Ostrożne podejście do informacji ze stref wojennych może być zasadniczo dobrą praktyką. Służy uniknięciu błędów dziennikarskich, rozprzestrzeniania się dezinformacji i niepotrzebnej eskalacji. Czasami jednak taka ostrożność uniemożliwia korespondentom i komentatorom terminowe wyrażanie ocen i interpretacji. Niezależnie od motywacji, powolna publiczna reakcja Zachodu na wydarzenia w południowej i wschodniej Ukrainie pozostawiła Moskwie miejsce na dezinformację, półprawdy i apologetyczne narracje. Wiele z nich, nawet po ich obaleniu, nadal krąży w mediach społecznościowych i częściowo w mediach tradycyjnych.

Wynikające z tego wahanie Zachodu w latach 2014–2021, aby zająć stanowisko i działać zgodnie z nim, było szczególnie niefortunne w odniesieniu do prawnego i politycznego charakteru tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej (DNR) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁNR). Strona ukraińska od lat twierdzi, że nie istniały takie niezależne podmioty jak DNR i ŁNR. Oba pseudopaństwa były od początku do końca we wrześniu 2022 r. rosyjskimi reżimami zastępczymi. Jednak dopiero w styczniu 2023 r., kilka miesięcy po tym, jak obie „republiki ludowe” już zniknęły, Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) w swoim orzeczeniu w sprawie częściowej dopuszczalności sprawy MH-17 oficjalnie ustalił prawdę – a mianowicie, że Rosja sprawowała faktyczną kontrolę nad terytoriami DNR i LNR od samego ich utworzenia 11 maja 2014 r. Przez poprzednie prawie dziewięć lat natura domniemanych wschodnioukraińskich „powstańców” i ich „republik ludowych” pozostawała kwestią otwartą. Była ona i czasami nadal jest kontrowersyjnie dyskutowana na forach politycznych, akademickich i innych forach publicznych.


Zachodnie lustro wyobrażające Rosję


Wielu zachodnioeuropejskich polityków kieruje się paradygmatem pokojowego rozwiązywania konfliktów, zrodzonym z powojennego zobowiązania, by nigdy więcej nie dopuścić do wojny i ludobójstwa. Wierzyli, że Rosja wyciągnęła te same wnioski z II wojny światowej. Coraz bardziej oczywiste sygnały ostrzegawcze od 2014 r., że Moskwa kieruje się raczej innymi wartościami, stale ignorowano. Ostateczne cele i ogólna strategia Rosji pozostały niejasne do 2022 r.

Ten problem poznawczy wynikał z wciąż nie w pełni uznanej fundamentalnej luki nie tylko między rosyjskim neoimperialnym i zachodnim postkolonialnym światopoglądem, ale także między międzynarodowym modus operandi Moskwy a zachodnią powojenną kulturą strategiczną. Rosyjski tryb operacyjny jest zwinny i rozwija się metodą prób i błędów. Kreml szuka słabych punktów, które można wykorzystać, i woli atakować tak długo, jak to możliwe, poniżej progu uruchamiającego odwet. Zachód próbował radzić sobie z kryzysami wynikającymi z rosyjskich działań indywidualnie i priorytetowo traktować aktualnie najgorętszy punkt. Nie odnosiło się to odpowiednio do wielkiego projektu Moskwy polegającego na elastycznej subwersji i większej strategii tworzenia chaosu, która stoi za wieloma i różnymi indywidualnymi „aktywnymi środkami” (koncepcja KGB).

Początkowo niektórzy zagraniczni obserwatorzy niechętnie przyznawali, że wojna w Donbasie stanowi kontynuację rosyjskiej aneksji Krymu. Z każdym miesiącem nowych rosyjskich eskalacji i dziennikarskich rewelacji stawało się coraz bardziej oczywiste, że konfrontacja zbrojna we wschodniej Ukrainie została celowo rozpoczęta, a także potajemnie utrzymywana przez jedną z dwóch stron – i to przez tę znacznie potężniejszą. Wciąż jednak panowało naiwne przekonanie, że wojna w Donbasie stanowiła jedynie niefortunną konfrontację między równie uzasadnionymi, ale rozbieżnymi lokalnymi interesami, którą można było rozwiązać poprzez wspólne negocjacje, rozważania i mediacje.


Rosja manipuluje ramami rozwiązywania konfliktów


Stosując taktykę znaną jako „kontrola refleksyjna” lub „kontrola eskalacji”, rosyjscy przywódcy wykorzystali agresję instrumentalną za pośrednictwem pełnomocników, aby narzucić swoją wolę Ukrainie. Agresywne zachowanie przeplatało się z rzekomą deeskalacją i udawanymi ustępstwami, aby oszukać zachodnich polityków i dyplomatów oraz utrzymać ich w nadziei, że pokojowe rozwiązanie pozostaje możliwe. Na przykład, na prośbę Putina, wyższa izba rosyjskiego parlamentu, Rada Federacji, odwołała w czerwcu 2014 r. wcześniejsze pozwolenie, którego udzieliła prezydentowi na użycie rosyjskich wojsk w Ukrainie w marcu 2014 r. Miało to rzekomo służyć wsparciu wynegocjowanego rozwiązania konfliktu.

Jednak regularne siły nadal były potajemnie rozmieszczane i wkroczyły do Ukrainy na dużą skalę w połowie sierpnia 2014 r. Początkowo proklamowany projekt „Noworosja” (Nowa Rosja) – tj. zamiar Moskwy, aby wyciąć cały południowo-wschodni obszar Ukrainy spod kontroli Kijowa – został zamknięty w październiku 2014 r. To również było postrzegane przez wielu jako gest deeskalacji, ale stanowiło jedynie taktyczny odwrót Moskwy. W nowej próbie projekt „Noworosji” wznowiono osiem lat później w związku ze „specjalną operacją wojskową”, a obecnie jest realizowany z nieukrywanym rozmieszczeniem rosyjskich sił regularnych.

Zaangażowanie Rosji w negocjowanie pozornych porozumień z wrogiem jest przygotowywane i towarzyszy mu celowa eskalacja. Służy to wywarciu maksymalnej presji na partnera negocjacji. Latem 2014 r. i zimą przełomu lat 2014/2015 masowe wtargnięcia regularnych wojsk rosyjskich do Ukrainy i ataki na wojska ukraińskie, czasami z jawnym naruszeniem porozumień z Kijowem, poprzedziły porozumienia mińskie.

W trakcie rozmów Moskwa przypominała o swojej ciągłej gotowości do agresji i eskalacji dominacji. Aktywnie rozmieszczała swoje siły regularne przed negocjacjami, w ich trakcie i po ich zakończeniu – aż do 2022 r., w dużej mierze bezkarnie. Jednocześnie Rosja utrzymywała iluzję wciąż możliwego pokojowego rozwiązania poprzez pełne uczestnictwo w Formacie Normandzkim, Trójstronnej Grupie Kontaktowej („proces miński”) i dwóch Specjalnych Misjach Obserwacyjnych OBWE.


Taka dozowana agresja nie była oznaką umiarkowania, ale miała na celu osiągnięcie rosyjskich celów bez – tak długo jak to możliwe – otwartego i masowego rosyjskiego zaangażowania wojskowego wywołującego środki odwetowe. Pozornie pojednawcze ruchy Moskwy i taktyka gry na zwłokę zdołały zwieść wielu zachodnich obserwatorów. Kremlowskie zygzaki zapewniły dyplomatom i obserwatorom wystarczającą podstawę do twierdzenia, że pokojowe rozwiązanie konfliktu jest nadal możliwe. W międzyczasie Rosja konsolidowała kontrolę nad zdobytymi terytoriami i przygotowywała kolejne posunięcia.





Wnioski


Dopiero po 24 lutego 2022 r. Zachód ocknął się z rzeczywistości, podjął zdecydowane działania i nałożył na Rosję znaczące sankcje gospodarcze. Wkrótce potem kraje zachodnie zaczęły również wspierać Ukrainę ciężką bronią. Istniały ku temu dobre podstawy już w 2014 r., kiedy ukraińskie terytoria zostały najechane i zaanektowane przez rosyjskie regularne i nieregularne oddziały. Jednak Zachód polegał na podejściu do zarządzania eskalacją, które myliło rosyjskie podprogowe użycie siły z oznaką umiarkowania. W rezultacie konflikt tylko narastał.

Zachodnie samooszukiwanie się trwa nawet po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę. Holenderski proces czterech bojowników – trzech obywateli Rosji i jednego obywatela Ukrainy – którzy uczestniczyli w rosyjskiej operacji w Donbasie dziesięć lat temu, prowadzącej do zestrzelenia MH-17 17 lipca 2014 r., był ambiwalentną procedurą. Holenderscy śledczy, prokuratorzy i sąd wykonali świetną robotę, ustalając istotne szczegóły tej masowej zbrodni. Jednak proces w dziwny sposób błędnie przypisał odpowiedzialność za nią trzem bojownikom paramilitarnym, a nie rosyjskiej armii i państwu.

Sąd przyznał, że trzej bojownicy DRL [Donieckiej Republiki Ludowej], a zatem także oskarżeni, nie mogą być uważani za część sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej”. Przyznał również, że „użycie Buk TELAR [...] wymaga wysoce wyszkolonej załogi. Co więcej, broń ta nie może być używana przypadkowo”. Niemniej sąd ogłosił, że „uważa za prawnie i ostatecznie udowodnione, że Girkin był w stanie podjąć decyzję o rozmieszczeniu i użyciu Buk TELAR.


Był to o tyle dziwny wniosek, że Girkin ani inni paramilitarni bojownicy nie mogli wydawać rozkazów zwykłym rosyjskim żołnierzom obsługującym system Buk. Odpowiedzialność za masową zbrodnię zabicia 298 cywilów na pokładzie MH-17 spoczywa na zaangażowanych oficerach i generałach rosyjskich sił zbrojnych, a także na ich głównodowodzącym – Władimirze Putinie. Pomniejsi rosyjscy lub ukraińscy nieregularni poszukiwacze przygód obecni na miejscu jedynie pomagali rosyjskim żołnierzom w orientowaniu się we wschodniej Ukrainie.

Dziś ważne jest, aby uważnie uczyć się i wyciągać wnioski z doświadczeń wojny w Donbasie w latach 2014–2021. Rosyjski podręcznik pozostaje ten sam. Moskwa nadal konstruuje i umacnia fałszywe narracje historyczne. Wykorzystuje napięcia społeczne i polityczną łagodność w krajach docelowych, eskaluje horyzontalnie i próbuje udaremnić zdecydowaną reakcję.
Julia Kazdobina jest starszym pracownikiem Programu Studiów nad Bezpieczeństwem Rady Polityki Zagranicznej „Ukraiński Pryzmat” w Kijowie. Jakob HedenskogAndreas Umland są analitykami w Sztokholmskim Centrum Studiów WschodnioeuropejskichSzwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Inne artykuły Andreasa Umlanda

W związku z tym słyszy się, jak rosyjscy i prorosyjscy rzecznicy głośno wzywają do dyplomatycznego rozwiązania. Jednocześnie Moskwa codziennie rozszerza swoją okupację Ukrainy, której proste zaprzestanie zatrzymałoby wojnę. Zachód i inni zagraniczni obserwatorzy nie powinni po raz kolejny dać się zwieść ani traktować wydarzeń dyplomatycznych i militarnych jako niezwiązanych ze sobą. Nie mogą po raz kolejny wpaść w pułapkę tak zwanego kryzysu ukraińskiego, który ma zostać złagodzony przez mediację w konflikcie. Zamiast tego wojna musi zostać w końcu zrozumiana jako problem Rosji i jako taki powinna zostać rozwiązana.