Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 30.06.2025
Michał Kacewicz

Łukaszenka uwalnia zakładników. Czuje, jak wieje wiatr historii

Ułaskawienie 14 więźniów politycznych na Białorusi to dobra wiadomość na wielu poziomach. Dla Polski istotne jest, że dyplomacja Donalda Trumpa wbrew obawom aktywizuje się, a nie izoluje od europejskich spraw.
Foto tytułowe
Wilno, 21.06.2025r., Spotkanie małżonków po latach. Siarhiej Cichanouski i Swiatłana Cichanouskaja. (Zdj. Wiasna)



Posłuchaj słowa wstępnego czwartego wydania magazynu online!



Na wolność wyszedł po pięciu latach Siarhiej Cichanouski, mąż liderki białoruskiej opozycji na emigracji, Swiatłany Cichanouskiej. Wolnych jest również 13 innych więźniów reżimu Łukaszenki. Wolność dla niesłusznie uwięzionych zawsze jest świetną wiadomością. I to, niezależnie od pytań - za jaką cenę? Bo to, że cena jest, nie ma wątpliwości. Jednak wizyta wysłannika Trumpa, Ketiha Kellogga w Mińsku ma wiele wymiarów. I na pewno nie sprowadza się do prostej konkluzji, co Ameryka obiecała Łukaszence. Akurat w taką grę to Łukaszenka chciałby grać. On wypuszcza kilku więźniów - w tym małżonka Swiatłany Cichanouskiej - zakładając, że tym samym nieco osłabi liderkę opozycji na uchodźctwie. Bo w gabinetach białoruskich służb na pewno i taka prognoza musiała się znaleźć na biurkach.
Pobierz magazyn ZA DARMO
Magazyn Nowa Europa Wschodnia Online
jest bezpłatny.

Zachęcamy do wsparcia nas na Patronite


I za to białoruski reżim chciałby wiele. Np. pomocy w uwolnieniu z europejskich sankcji. I w ogóle zejścia z linii strzału Donalda Trumpa wycelowanego w światową „oś zła”. Krótko mówiąc, Łukaszenka chce zapracować na opinię może i autokraty, ale zdolnego do sensownych targów.


Wiatr historii


Dużo istotniejsza jest ocena, czemu Łukaszenka zdecydował się właśnie teraz na taki ruch. Po pierwsze jego działania determinują obawy przed… Putinem. Białoruski reżim przez długie lata nauczył się trudnej sztuki utrzymywania stale pogłębiającego się sojuszu z Rosją. Wykształcił zdolności przetrwania w warunkach uzależnienia od Rosji. Obecnie uzależnienia najdalej posuniętego w każdym obszarze: gospodarki, bezpieczeństwa, polityki i w sferze kulturowej. A jednak dla Łukaszenki zawsze kluczowe było utrzymywanie pewnej opcji awaryjnej. Stąd wiele razy pozorował „odwilż” i zbliżenie z Europą. Rosyjska agresja na Ukrainę zmiotła wszystkie opcje „wahadłowej polityki”. Łukaszenka stracił alternatywy. Jako ten, który pozwolił, by z jego terytorium prowadzona była inwazja na Ukrainę. Stanął wobec europejskich sankcji i utraty ważnego dla Białorusi rynku ukraińskiego i europejskiego. Już wcześniej zaognił relacje z europejskimi sąsiadami: Polską i Litwą, prowokując kryzys migracyjny na granicy.

Już w czasie wojny Rosji z Ukrainą, białoruski dyktator starał się budować „dźwignię” awaryjną w postaci relacji z Chinami. Jednak i tu idzie opornie. Chińczycy wprawdzie inwestują na Białorusi, sporo sprzedają i kupują białoruskie nawozy, ale dla Pekinu Białoruś jest odległym, marginalnym rynkiem o niewielkim znaczeniu. Chińczycy zbudowali w Mińsku stadion, ale to akurat robili w wielu afrykańskich krajach, korumpując tamtejsze elity. Do Białorusi podeszli zatem podobnie, jak do Mozambiku, czy Gwinei. Atrakcyjność Białorusi dla Chin sprowadza się głównie do położenia geograficznego, roli „bramy do Europy” dla handlu drogą lądową (stanowiącego zaledwie kilka procent handlu Chin i Europy w ogóle). A tu, z uwagi na sankcje i niestabilność na granicy białorusko-polskiej, owa atrakcyjność zaczęła spadać. Co widać było wyraźnie po ostatniej wizycie Łukaszenki w Pekinie.

Białoruski satrapa przyjęty przez Xi Jinpinga był, ale bez specjalnych fanfar i sądząc po dość zdawkowych komunikatach, po odfiltrowaniu z patosu reżimowej propagandy, widać, że Alaksandr Łukaszenka zza Wielkiego Muru nic wartościowego nie przywiózł. Nic w sensie politycznym. A na tym zaczyna mu coraz bardziej zależeć. W końcu, jak mało który dyktator, Łukaszenka nauczył się wyczuwać nosem wiejący wiatr historycznych zmian.


Pozostać w grze


Taki wiatr teraz wieje. Wojna na Ukrainie może trwać długo, ale równie dobrze rozpędzająca się wojna na Bliskim Wschodzie może nadać tej ukraińskiej nowej dynamiki. Putin pokazał, że mimo tubalnie ogłaszanego sojuszu rosyjsko-irańskiego, nie może w sprawie Iranu zrobić nic. Nie może obronić swojego sojusznika, ani nie ma instrumentów wpływu na sytuację na Bliskim Wschodzie.

Jednocześnie Trump, którego podejrzewano, sądząc po izolacjonistycznej retoryce z czasów kampanii wyborczej, że zamknie się za parawanem amerykańskich spraw i wycofa z aktywnej polityki międzynarodowej, robi coś zupełnie przeciwnego. Bo od początku rządów „szaleje” w światowej dyplomacji. Ugrzązł w sprawie rozmów pokojowych Rosja-Ukraina, ale jest aktywny na Bliskim Wschodzie. USA już angażują się w presję na Iran, a może presja ta przybierze postać jakiejś formy ataku na cele w Iranie.

Łukaszenka kalkuluje i złożył USA ofertę. Propozycja ta wpisuje się w ambicje Trumpa. Amerykański prezydent chce mieć jakiekolwiek sukcesy. Chce móc powiedzieć, że w jakimś zakątku świata coś zmienił na lepsze i przyniósł stabilizację. Łukaszenka mógł za cenę uwolnionych więźniów kupić sobie trochę czasu i poczucia, że wchodzi do wielkiej polityki. Że staje się niemalże partnerem dla Trumpa.

Oczywiście nie wiadomo, na ile działania te są koordynowane z Moskwą. Bo to, że wizyta Kellogga w Mińsku była w jakiś sposób uzgadniana z Rosjanami, nie należy wątpić. A jednocześnie biorąc pod uwagę głęboką nieufność między Putinem, a Łukaszenką, oczywiste jest, że ruch białoruskiego satrapy musi irytować. Bo Łukaszenka na pewno chce wypracować sobie co najmniej kanał komunikacji z Waszyngtonem i pokazać, że jest gotowy na kompromisy.

Siarhiej Cichanouski współwykonawcą w języku białoruskim pieśni znanej w Polsce jako "Mury" Jacka Kaczmarskiego (oryginalnie "L'estaca" katalońskiego artysty Lluisa Llacha). Śpiewa także Siarhiej Kosmas, przekład z polskiego Andrej Chadanowicz i Siarhiej Kosmas

Cel? Celem dla niego jest przynajmniej częściowe oswobodzenie się z sankcji. Oczywiście nie tych amerykańskich, bo relacje gospodarcze Białorusi z USA nie mają większego znaczenia. Chodzi o przynajmniej częściowe zdjęcie izolacji gospodarczej Białorusi w Europie. Satrapa z Mińska kalkuje, że stanie się stroną w większym „dealu”. Tym związanym z Iranem, Izraelem, ale i Rosją i Ukrainą. I nie chce pozostać na uboczu tego „dealu”. Chce też zyskać argumenty w relacjach z Putinem. Bo jeden gest wobec Amerykanów, nawet tak znamienny, jak uwolnienie więźniów, nie spowoduje, że Łukaszenka wyswobodzi się z objęć Putina.

Ani tego nie chce, ani nie może tego zrobić. Potrzebuje tylko pewnej swobody ruchu. I do tego potrzebna mu jest mała odwilż. Zwłaszcza, że nie kosztuje go ona wiele, bo więźniów politycznych, zakładników na takie okazje, Łukaszenka ma jeszcze wielu.

Artykuł pojawił się w Belsat.eu