Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Huzar / 31.01.2024
Bartosz Chmielewski

Fiński awanturnik walczył na różnych frontach. Wojenne losy nastoletniego tułacza

Podczas wojny 1920 r. do Warszawy ściągały rzesze ochotników z niemal całego obszaru dawnej carskiej Rosji: ideowi antykomuniści, kondotierzy i zwykli awanturnicy. Jednym z takich poszukiwaczy przygód był dwudziestoletni Fin.
Foto tytułowe
Żołnierze w okopie podczas wojny polsko-rosyjskiej (NAC)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Koniec grudnia 1920 r. W helsińskim komisariacie Głównej Policji Śledczej trwa przesłuchanie. Śledczy próbują ustalić tożsamość posługującego się fałszywymi dokumentami przybysza z Rygi. Według papierów nazywa się Villjio Rikkonen, a w rzeczywistości – Kaarlo Sakari Kurko. Przez ostatni rok walczył o niepodległość Polski, Białorusi i Ukrainy w szeregach Armii Ochotniczej pod dowództwem Stanisława Bułak-Bałachowicza.

Nie był jedynym Finem w Wojsku Polskim. Z policyjnego raportu sprzed 100 lat wynika, że z bolszewikami walczyło ich około 200, znaczna ich część w szeregach 70-osobowej kompanii pod rozkazami Bałachowicza. Dziś "Bałachowcy" cieszą się nienajlepszą opinią – ciągnie się za nimi odium rozbójników i antysemitów. Innego rodzaju ślad po Finach w Wojsku Polskim zachował się do dziś m.in. dzięki Kurce. Był nie tylko całkiem sprawnym zwiadowcą, strzelcem i dywersantem, ale też utalentowanym pisarzem, który po 13 latach od pobytu w Polsce spisał swoje wspomnienia.

Nastolatek na froncie

Zanim Kurko trafił na front wojny z bolszewikami, miał już za sobą przynajmniej dwa konflikty zbrojne. Tuż po wybuchu fińskiej wojny domowej porzucił szkołę i zaciągnął się na front po stronie "białych". Chrzest bojowy przeżył w czasie walk w Vilppula, następnie brał udział w jednej z kluczowych bitew prowadzonych w okolicach Tampere. Z powodu braków kadrowych Kurko szybko jak na osiemnastolatka bez wykształcenia piął się w strukturach wojskowych "białych". Tuż po zakończeniu walk o Tampere zyskał awans na feldfebla (odpowiednik polskiego stopnia sierżanta). Przez resztę 1918 r. sprawował służbę w obozach jenieckich dla "czerwonych". Najpierw jako zastępca dowódcy oddziałów porządkowych w Tampere, a następnie jako dowódca tychże w Kruunupyy.
Sztandar 1 Słuckiego Pułku Strzelców (CC Wikicommons)

Po zakończeniu wojny Kurko na początku 1919 r. zaciągnął się do Synów Północy, ochotniczej jednostki wspierającej Estończyków w ich wojnie o niepodległość. Przez kolejny rok bił bolszewików na wszystkich estońskich frontach. W lutym 1919 r. po wyzwoleniu Tartu uczestniczył w działaniach na ziemiach łotewskich (odbicie Alūksne). Po rozwiązaniu Synów Północy Kurko i część ochotników, którzy nie chcieli wrócić do Finlandii, zaciągnęła się Wojska Estońskiego. W służbie już jako podporucznik pozostał do podpisanego w styczniu 1920 r. zawieszenia broni. O możliwości dalszej walki, tym razem w szeregach Wojska Polskiego, oraz o planowanej wyprawie Piłsudskiego na Ukrainę Kurko prawdopodobnie usłyszał od innych ochotników służących na terenie Estonii.

Rosyjski zaciąg

Do Polski Kurko trafił pieszo, nielegalnie przekraczając dwie granice państwowe, w tym dobrze strzeżoną linię rozdzielającą Polaków i Litwinów na Suwalszczyźnie. Zaciągniecie się do armii nie było trudne. Jak pisał z pewną przesadą w swoich wspomnieniach, Warszawa była pełna komitetów, sztabów, związków i stowarzyszeń wojskowych. W większości związanych polityczne ze środowiskiem białej emigracji w Polsce.

Jedną ze wspomnianych przez fińskiego awanturnika anegdot opisujących życie wojskowo-polityczne ówczesnej Warszawy jest historia grasujących po mieście dwóch oszustów z państw bałtyckich wyłudzających pieniądze na "znikający pułk". Przebrani w źle dobrane mundury, jako reprezentanci szwedzko-norweskiego regimentu ochotniczego jeździli po wszystkich ośrodkach rosyjskiej białej emigracji, obiecując na zakrapianych szampanem spotkaniach usługi swojego nieistniejącego oddziału wyborowych najemników, który lada moment miał dobić do gdańskiego portu. Oszuści po pobraniu zaliczki na przyszły żołd dla swoich żołnierzy znikali bez śladu.

Anegdota o spryciarzach z warszawskich ulic pokazuję niechęć Fina do Rosjan. Uważał ich za słabo zorganizowanych, o czym nie raz dawał znać we swoich wspomnieniach. Podkreślał, że zadanie wojskowe z trudem wykonywane przez całą grupę rosyjskich najemników bez trudu wykonałoby kilku dobrze uzbrojonych Finów. Pomimo tej niechęci Kurko, ściągnięty przez swoich rodaków, trafił wiosną 1920 r. do rosyjskiej Ochotniczej Sprzymierzonej Armii dowodzonej przez braci Józefa i Stanisława Bałachowiczów, podlegającej Wojsku Polskiemu.

W Wojsku Polskim

Pierwsze poważniejsze walki, w jakich Kurko wziął udział w polskich szeregach, miały miejsce na Ukrainie w maju 1920 r. na północ od Kijowa, prawdopodobnie był również w zdobytym przez Polaków mieście. W trakcie odwrotu Kurko służył w oddziałach zwiadowczych, prowadzących również działania dywersyjne na tyłach bolszewików.
Czasami wdzieraliśmy się głęboko na teren wroga, by zniszczyć mu sprzęt i podłożyć materiały wybuchowe – wspominał. – Szczególnie nasz oddział zwiadowczy specjalizował się w tym zadaniu, wywołując strach i zamieszanie w szeregach przeciwnika. Uderzaliśmy podczas ciemnych nocy jak jastrzębie i szybko uciekaliśmy na swoją stronę, nie pozostawiając śladu” [wszystkie cytaty w przekładzie Bożeny Kojro].
Zadania oddalone od głównych operacji "Bałachowcy" otrzymali również w trakcie sierpniowych walk na przedpolu Warszawy; Kurko służył wtedy na północ od Lublina. Podczas pobytu w Polsce kilkukrotnie bywał jednak w stolicy, w tym także niedługo przed samą bitwą warszawską. Tętniące życie towarzyskie miasta, które mógł obserwować latem 1920 r., wyglądało nieco inaczej, niż zazwyczaj je dziś sobie wyobrażamy. Patriotyczne wzmożenie?
Wydawało się, że wojna trwa gdzieś przy granicy Chin, a nie w bezpośrednim pobliżu miasta. Od czasu do czasu do uszu dochodził daleki grzmot artylerii, przypominając o zbliżających się kozakach Budionnego, pragnących zapewne wziąć udział w tej zabawie.
Inne obrazki Kurko obserwował poza światem śródmiejskich wytwornych kawiarni. Tam warszawskie życie było mniej beztroskie.
Po wykonaniu rozkazu miałem jeszcze wolną całą noc, więc postanowiłem obejrzeć stolicę, której groził nieprzyjaciel. W brudnej dzielnicy żydowskiej panował ożywiony ruch, z pewnością przygotowywano się do przyjęcia rosyjskich towarzyszy. Skąpo ubrane kobiety wabiły żołnierzy do swoich mieszkań, używając nieprzyzwoitych słów. W ciemnych zaułkach ludzie bili się i przeklinali.
Na Białorusi i Ukrainie

Nieprzychylne komentarze dotyczące życia codziennego ludności żydowskiej w biedniejszych dzielnicach Warszawy nie były wówczas odosobnionym przypadkiem, szczególnie w oddziałach Bałachowcza. Stanowiły skutek popularnego wówczas stereotypu Żyda-komunisty. Gdy zdarzały się jakieś antysemickie wybryki na froncie, zazwyczaj były karane przez wojsko lub polskie organy ścigania. Jak uważa historyk Oleg Łatyszonek w posłowiu do wspomnień Kurki, prawdopodobnie wziął on udział w jednym z takich wydarzeń w synagodze w Łunińcu, obecnie leżącym na Białorusi (nie znamy jednak żadnych szczegółów). Chcąc uniknąć odpowiedzialności, zmienił tożsamość i zaczął się posługiwać nazwiskiem Villjio Rikkonen.
Żołnierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej w Maroku ok. 1920 r. (Wikicommons)

Zanim Kurko opuścił Polskę, już jako Rikkonen uczestniczył w ostatnich zrywach antybolszewickich na ziemiach białoruskich i ukraińskich tuż po podpisaniu polsko-bolszewickiego zawieszenia broni. Jest kwestią sporną, czy spisane wspomnienia z jesieni 1920 r. są jego osobistymi przeżyciami, czy historiami zasłyszanymi od spotkanych później uczestników tych wydarzeń.

Powstanie słuckie na Białorusi oraz walki z bolszewikami pod Mozyrzem, które fiński awanturnik opisuje z perspektywy uczestnika, miały miejsce w tym samym czasie co wyprawa rosyjskich ochotników gen. Borysa Piermikina na południową Ukrainę. Nie jest więc możliwe, by – jak to opisał we wspomnieniach – uczestniczył w obu wydarzeniach. Trudno dziś rozsądzić, w której kampanii Kurko rzeczywiście brał udział, która zaś jest historią usłyszaną już po zakończeniu działań. Obie są opisane w żywy sposób, pełny ciekawych spostrzeżeń.

Warto zajrzeć choćby do wspomnień Kurki z Grodna, gdzie jesienią organizowała się białoruska partyzantka:
Odbywało się właśnie zebranie grupy patriotów. W dużej sali siedziało około trzydziestu osób, mężczyzn i kobiet […] Pewna panna o błyszczących oczach prowadziła wykład na temat Białorusi i starała się w pięknych słowach udowodnić proces odrywania się jej od Wielkiej Rosji. Następnie rozpoczęto żywą dyskusję dotyczącą czternastu punktów prezydenta Wilsona, prawa narodów do samostanowienia, a na końcu odśpiewano stare pieśni narodowe.
Kurko relacjonował też sytuację polityczną w wojsku, które miało walczyć o wolną Białoruś, zauważając, że poza grupką białoruskich patriotów jest zbieraniną wszystkich chętnych do wojaczki, łącznie wypuszczanymi z więzień komunistami. Sam nawet krytycznie oceniał swój awans na porucznika, podobnie jak awanse swoich fińskich towarzyszy. Zauważał, że bez dobrej znajomości języka rosyjskiego czy polskiego część z nich nie była w stanie realizować zadań dowódcy. W końcu gorzko (możliwe, że już z perspektywy 13 lat) oceniał potencjał białoruskiej rewolty
Z tego wszystkiego, co zobaczyłem i usłyszałem, wyciągnąłem wniosek, że niepodległe państwo białoruskie było razie tylko iluzją i istniało wyłącznie w wyobraźni marzących o nim, ale bezsilnych patriotów.
Kurko z trochę większym uznaniem patrzył na ukraińską walkę o niepodległość. W czasie wyprawy gen. Piermikina Fin kilkukrotnie wspominał ukraińskich partyzantów, którzy wspierali resztki "białych" ochotników. Wspomnienia z Ukrainy są dużo obszerniejsze i dokładniejsze w opisach. Co ciekawe, opisują ten epizod z jesieni 1920 r. jako walkę wyzwoleńczą narodu ukraińskiego W rzeczywistości działania gen. Piermikina były związane z rosyjskimi "białymi", nie zaś ukraińskim ruchem niepodległościowym.

Tułacz

Upadek białoruskiej akcji Bałachowiczów i klęska gen. Piermikina spowodowały, że Kurko prawdopodobnie wylądował w jednym z obozów internowania, do których trafiali byli sojusznicy po zakończeniu walk polsko-bolszewickich. Jak jednak wynika z zapisków fińskich śledczych przesłuchujących Kurkę, ten zeznał, że w listopadzie 1920 roku przebywał na zwolnieniu chorobowym w Brześciu Litewskim i Warszawie. Stamtąd 2 grudnia udał się drogą lądową przez Dyneburg do Rygi. W tamtejszym konsulacie fińskim uzyskał odpowiednią wizę podróżną. Następnie na pokładzie statku "Von Döbeln" dobił 20 grudnia do Helsinek.
[wstawka]
Po powrocie do ojczyzny Kurki nie czekał szacunek godny weterana. Fiński wyższy korpus oficerski był zdominowany przez wojskowych o poglądach proniemieckich. Prawdopodobnie z tego powodu awanse zdobyte w Estonii i na froncie polsko-bolszewickim nie zostały pozytywnie zweryfikowane.
[wstawka]
Po krótkim pobycie w Finlandii Kurko zaciągnął się do francuskiej Legii Cudzoziemskiej. W pierwszej połowie lat 20. służył w Maroku, walcząc przeciw berberyjskim powstańcom. Po upadku ich Republiki Rifu przez dwa kolejne lata służył we francuskich oddziałach patrolowych w Afryce Północnej. Pod koniec dekady w związku ze swoją służbą we Legii Fin trafił na krótko do francuskich Indochin.

Do ojczyzny wrócił na stałe dopiero w 1931 roku. Po niemal 13 latach walki na różnych frontach zajął się działalnością publicystyczną i społeczną. Poza spisywaniem wspomnień publikował w fińskiej prasie konserwatywnej oraz pisał analizy wojskowo-polityczne dotyczące sytuacji w ZSRR. Angażował się również w działalność społeczną na rzecz tamtejszej ludności ugrofińskiej, głównie Ingrów.

Po powrocie Kurko nie szukał już przygód. Nawet w trakcie dwóch wojen fińsko-rosyjskich z lat 40. nie uczestniczył w walkach frontowych, choć czynnie działał w obronie cywilnej.

Po wojnie z ZSRR pozostał w Finlandii, choć ze swoimi skrajnie antykomunistycznymi poglądami nie pasował do krajobrazu politycznego po 1945 r. Część jego przedwojennych publikacji (tych, które przetrwały sowieckie bombardowania Helsinek), jak wspomina fiński historyk Jussi Jalonen, podlegała częściowej cenzurze.

Kurko i Polska

Pobyt w Polsce i Polacy spotkani we francuskiej Legii Cudzoziemskiej miały wpływ na poglądy polityczne fińskiego awanturnika. Według Jussiego Jalonena w przeciwieństwie do większości fińskiej skrajnej prawicy lat 30. Kurko nie miał poglądów proniemieckich i rozumiał sytuację Drugiej Rzeczypospolitej, wciśniętej między ZSRR a Trzecią Rzeszę.

W przeciwieństwie do obrazu Rosjan, jaki pozostawił Kurko, Polacy – szczególnie ci z dawnych obszarów Niemiec i Austro-Węgier – byli w jego wspomnieniach bohaterscy i dobrze zorganizowani. Jak często podkreślał, rzadko zajmowali się kradzieżą czy wyłudzeniami. Szczególnie pozytywnie pisał o Józefie Piłsudskim, którego widział podczas jednego z pobytów w Warszawie:
Następnego dnia przed moim wyjazdem zdążyłem zobaczyć jeszcze marszałka i dyktatora Piłsudskiego. Wcześnie rano jechał on w dwukołowej bryczce, ciągniętej przez kasztanowatego konia […]. Nadal mam w pamięci energiczną, spaloną słońcem, szczupłą, osłoniętą długimi wąsami twarz marszałka. Cała Polska kochała, a jednocześnie bała się tego człowieka ze stali. Codziennie rano udawał się do kwatery głównej i wracał wieczorem tą samą drogą, a chodniki zawsze były pełne ciekawskich. Wszyscy mieli próżną nadzieję, że zobaczą na tym twardym jak skała obliczu wiadomość o zwycięstwie lub klęsce, ale twarz komendanta nie wyrażała niczego. Spokojny i niewzruszony marszałek zdawał się troszczyć jedynie o swojego konia.
Sentyment do Polski został u Kurki do końca życia. Za każdym razem, gdy jego syn bywał w PRL-u, gdzie jeździł na polowania, stary już awanturnik pytał go o obserwacje z pobytu.
Bartosz Chmielewski – historyk, politolog. Redaktor portalu przegladbaltycki.pl. Interesuje się regionem Morza Bałtyckiego, relacjami krajów nordyckich i bałtyckich z Rosją.


Karlo Sakkari Kurko zmarł 20 czerwca 1989 roku.

Artykuł został wznowiony.
Data pierwszej publikacji: 14.10.2020