Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze / 01.12.2020
Przemysław Henzel

Sen o Europie. Szansa na nowy rozdział w historii Mołdawii

Maia Sandu, która wkrótce obejmie urząd prezydenta Mołdawii, podejmie próbę przełamania geopolitycznego klinczu i wyprowadzenia swojego kraju ze strefy wpływów Rosji. Choć Europa wydaje się być teraz bliżej, na horyzoncie wciąż majaczy widmo separatyzmu i niestabilności.
Foto tytułowe
Maia Sandu, zwyciężczyni wyborów prezydenckich w Mołdawii (Shutterstock)

15 listopada Maia Sandu po zaciętej kampanii wyborczej pokonała obecnego prezydenta Igora Dodona. 48-letnia ekonomistka, szefowa centroprawicowej Partii Akcji i Solidarności, stawia na przyspieszenie reform gospodarczych i społecznych oraz integrację z Unią Europejską. Mimo sporych oczekiwań społeczeństwa i optymizmu europejskich przywódców droga na Zachód będzie bardzo trudna. Mołdawia jest najbiedniejszym krajem w Europie, a permanentne kłopoty gospodarcze wygnały za granicę w ciągu ostatnich kilkunastu lat jedną trzecią z 3,5 mln mieszkańców. Od lat poważnym problemem jest korupcja – pod względem przejrzystości Mołdawia zajmuje dopiero 120. miejsce (na 180) w rankingu Corruption Perceptions Index. W tej sytuacji konieczne jest wdrożenie serii reform instytucjonalnych i prawnych, bo bez wzmocnienia podstaw państwa odbudowa gospodarki i awans cywilizacyjny będą niemożliwe.

Początek wielkiej zmiany?

Mołdawianie z prezydenturą Sandu wiążą nadzieję na otwarcie nowego rozdziału w historii kraju. Uzyskany przez nią wysoki wynik wyborczy (prawie 58% głosów w drugiej turze) pokazuje zapotrzebowanie na zasadniczą zmianę w polityce. "Wrzucając głosy do urn, mieszkańcy Mołdawii decydowali, czy ich kraj podąży na Zachód, czy też pozostanie na Wschodzie" – tłumaczy dr Karolina Kotulewicz-Wisińska z Katedry Nauk Politycznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. "Ambitny program Sandu to szansa na rozwój gospodarczy kraju i rozwiązanie takich problemów jak korupcja i niski poziom życia. Ważne, że wśród priorytetów jest także konsolidacja społeczeństwa wokół idei demokratycznego państwa na wzór zachodni".

Jak podkreśla Kotulewicz-Wisińska, kolejnym zadaniem nowej prezydent będzie poprawa międzynarodowej pozycji Mołdawii poprzez zacieśnienie relacji z sąsiadami, Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Obranie nowego kursu w polityce zagranicznej oznacza zwrot o 180 stopni względem prorosyjskiej polityki dotychczasowego prezydenta. Sandu będzie musiała się także zmierzyć z separatystycznymi tendencjami w Naddniestrzu oraz z potęgą Rosji, która dąży do zachowania jak najszerszej strefy wpływów w Europie Wschodniej. Kwestie geopolityczne, będące dziedzictwem trudnej przeszłości, nadal w ogromnym stopniu kształtują wewnętrzną sytuację Mołdawii i determinują jej pozycję w regionie.

Przekleństwo geopolitycznego klinczu

W latach 1918–1940 Mołdawia była częścią Królestwa Rumunii, od którego została oderwana na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow i przyłączona do Związku Radzieckiego jako jedna z republik. Po rozpadzie ZSRR w 1991 r. ogłosiła niepodległość, ale pozostała w rosyjskiej strefie wpływów, wchodząc w skład Wspólnoty Niepodległych Państw. Moskwa konsekwentnie przypominała o sobie nie tylko wojskowym zaangażowaniem w Naddniestrzu w czasie konfliktu w 1992 r., ale także naciskami o charakterze gospodarczym, np. wprowadzonym w 2013 r. embargiem na import mołdawskich alkoholi. Kiszyniów w latach 90. podejmował wprawdzie pewne próby zbliżenia z Zachodem, ale nie nabrały one nigdy wymiaru spójnej strategii, cieszącej się ponadpartyjnym konsensusem.

W 1994 r. Mołdawia przystąpiła do NATO-wskiego programu Partnerstwo dla Pokoju i zawarła porozumienie o współpracy z Unią Europejską, ale kolejne rządy były rozdarte między Europą a strefą poradziecką. Mołdawia pozostała krajem na rozdrożu. Formalny status neutralności, wpisany w uchwaloną w 1994 r. konstytucję, wykluczył możliwość starania się o członkostwo w NATO. W 2006 r. Mołdawia podpisała Indywidualny Plan Działań Partnerstwa, ale jej władze podkreśliły, że nie planują akcesu do Sojuszu. Tego stanu rzeczy nie zmieniło także ożywienie we współpracy po rewolucji na Ukrainie w 2013 r.

Kierunek: Europa

W tej sytuacji jedynym realnym scenariuszem umożliwiającym powiązanie Mołdawii z Zachodem stało się zacieśnianie relacji z Unią Europejską. Perspektywę członkostwa przybliżyło włączenie Mołdawii do Europejskiej Polityki Sąsiedztwa w 2004 r., a kolejnym krokiem były trwające 4 lata negocjacje w sprawie układu stowarzyszeniowego. Podpisana w 2014 r. umowa formalnie zaczęła obowiązywać 1 lipca 2016 r. Na mocy jej postanowień powstała strefa wolnego handlu (DCFTA), rozpoczął się także proces reform legislacyjnych i instytucjonalnych w celu przybliżenia Mołdawii do unijnych standardów. Poza współpracą ekonomiczną i energetyczną duży nacisk położono także na walkę z korupcją i praniem brudnych pieniędzy.

"Integracja z Unią Europejską tworzy zupełnie nową perspektywę, dającą Mołdawii szansę na poprawę w takich obszarach jak gospodarka, prawodawstwo czy demokratyczne standardy. Perspektywa członkostwa w UE to także możliwość rozwiązania wielu problemów społecznych, tym bardziej, że mołdawskie społeczeństwo często było pozostawiane samemu sobie przez tutejszych polityków” – podkreśla dr Karolina Kotulewicz-Wisińska. Jak jednak zaznacza, cień na europejskie aspiracje Mołdawii rzucają dwie kwestie – separatyzm Naddniestrza oraz głęboki podział społeczeństwa w ocenie kierunków polityki wewnętrznej i zagranicznej.

Skomplikowana układanka z Rosją w tle

Igor Dodon wstrząśnięty i zmieszany (Andrzej Zaręba)
O tym, jak bardzo skomplikowana jest wewnętrzna sytuacja Mołdawii, świadczy zresztą także polityczna kariera Mai Sandu. Jej początki sięgają 2012 r., gdy po zakończeniu pracy w Banku Światowym objęła stanowisko minister edukacji. 4 lata później wystartowała w wyborach prezydenckich jako kandydatka założonej przez siebie Partii Akcji i Solidarności. W drugiej turze zwyciężył jednak Igor Dodon, reprezentujący Partię Socjalistów Republiki Mołdawii. Trzy lata później Sandu objęła urząd premiera koalicyjnego rządu, w składzie którego znalazła się m.in. partia prezydenta. Niełatwy sojusz przetrwał zaledwie pół roku, a kres położył mu konflikt dotyczący powołania prokuratora generalnego. Socjaliści Dodona pomogli przegłosować wtedy wniosek o wotum nieufności dla rządu Sandu.

Spór, do którego doszło na forum parlamentu, stał się jedną z osi tegorocznej kampanii prezydenckiej, w której Sandu ponownie zmierzyła się z Dodonem. Wybory były starciem obozu proeuropejskiego z opowiadającym się za kontynuacją prorosyjskiej polityki, której symbolem było uzyskanie przez Mołdawię w 2017 r. statusu obserwatora w powstałej pod auspicjami Rosji Unii Euroazjatyckiej. Dodon otrzymał nawet poparcie od Władimira Putina. Mołdawianie zdecydowali się jednak postawić na obiecującą wzmocnienie relacji z Zachodem Sandu. Polityka zagraniczna w jej wydaniu będzie ogromną zmianą w stosunku do działań poprzednika, który w trakcie 4-letniej kadencji aż 20 razy składał wizytę w Moskwie.

Nowa pani prezydent jedną z pierwszych wizyt złoży w Rumunii, która od lat występuje w charakterze adwokata Mołdawii w stosunkach z Unią Europejską. Z tego powodu Sandu będzie dążyć do odbudowania strategicznych relacji z tym krajem, kompletnie zaniedbanych przez ekipę Dodona. Podstawą stosunków na linii Bukareszt–Kiszyniów jest wspólne dziedzictwo historyczne i kulturowe. Mołdawianie może liczyć na wsparcie rumuńskich władz w dążeniu do uzyskania członkostwa w UE.

Widmo separatyzmu wciąż na horyzoncie

Szansę na szybkie wstąpienie do Unii zmniejsza jednak sytuacja w Naddniestrzu, którą Kreml wykorzystuje do utrzymania swoich wpływów. W regionie cały czas jest żywa także pamięć o aneksji Krymu dokonanej przez Rosję. W nieuznawanej przez społeczność międzynarodową Republice Naddniestrza stacjonuje ok. 1000 rosyjskich żołnierzy. Kotulewicz-Wisińska zwraca uwagę, że próby rozwiązania tej sytuacji trwają już prawie 30 lat. "Warto pamiętać, że Rosja wspiera Naddniestrze nie tylko politycznie i militarnie, ale także finansowo" – dodaje.

Z kolei w autonomicznej Gaugazji w lutym 2014 r. odbyły się dwa referenda, w których głosujący odrzucili członkostwo w UE i opowiedzieli się za przystąpieniem do unii celnej Białoruś–Kazachstan–Rosja. Maia Sandu, podejmując działania na rzecz członkostwa Mołdawii w UE, będzie musiała dbać o zachowanie integralności terytorialnej kraju. Kreml, dzierżący w ręku kartę przetargową w postaci Naddniestrza, może wykorzystać ją do obrony swoich interesów. W tej sytuacji Sandu, próbując wypracować modus vivendi w relacjach z Moskwą, będzie musiała aktywnie zabiegać o poparcie dla swojej polityki ze strony państw europejskich i USA.

Reformy pilnie potrzebne

Niezależnie od kwestii zażegnania tendencji separatystycznych w przyszłości, np. w postaci autonomizacji Naddniestrza, Sandu już teraz stoi w obliczu innego poważnego problemu – niekorzystnej dla niej sytuacji politycznej w parlamencie. Największym ugrupowaniem w liczącym 101 deputowanych jest obecnie Partia Socjalistów Republiki Mołdawii. Należy do niej 37 deputowanych, ale dzięki koalicjantom z Demokratycznej Partii Mołdawii i posłom niezrzeszonym obóz Dodona może liczyć łącznie na 52 głosy. Partia Akcji i Solidarności, której szefuje Sandu, ma obecnie 24 mandaty, a kolejne 9 głosów należy do koalicyjnego Republikańskiego Ruchu Społeczno-Politycznego.

Następne wybory parlamentarne mają się odbyć dopiero w 2023 roku, co oznacza, że jedyną nadzieją na realizację programu obozu reformatorskiego mogą być wybory przedterminowe. Najwięcej kompetencji mają bowiem rząd i parlament, prezydent reprezentuje kraj na arenie międzynarodowej, może także nadawać ton debacie publicznej. "Niewykluczone, że po zaprzysiężeniu Sandu wraz ze swoim obozem politycznym podejmie działania na rzecz przyspieszenia wyborów. Bez zmiany składu parlamentu wdrożenie programu głębokich reform może być bowiem poważnie utrudnione" – podkreśla Kotulewicz-Wisińska. "Jednocześnie można mieć nadzieję, że pani prezydent dzięki swojej pozycji będzie mogła w większym stopniu przekonywać społeczeństwo do swoich poglądów i kierunków rozwoju państwa. W przyszłości można spodziewać się pozyskania większej liczby wyborców popierających demokratyczne, prozachodnie przemiany" – zaznacza.

Tymczasem sytuacja Mołdawii pogarsza się z każdym kolejnym tygodniem. Według prognoz MFW z powodu pandemii koronawirusa PKB w tym roku skurczy się o 4,5%. Co więcej, jeśli kryzys ekonomiczny w Europie będzie się przedłużał, do kraju może wrócić część emigrantów zarobkowych. To byłby ogromny cios, bo przekazy finansowe od Mołdawian pracujących za granicą, trafiające do ich rodzin, to środki o wartości 15–20% PKB.
Przemysław Henzel - dziennikarz i redaktor. Absolwent stosunków międzynarodowych i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W mediach od 2008 roku.
Sandu musi się więc spieszyć, bo brak stabilizacji ekonomicznej jest paliwem napędzającym społeczne niepokoje, a te mogłyby utorować Dodonowi drogę do powrotu do władzy. A taki scenariusz rozwoju wypadków byłby na rękę Rosji.