Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Kreml / 19.09.2023
Wojciech Siegień

Trzy liberalne Rosje. Część I: Rosja zastygła w stuporze. Przypadek Ksieni Sobczak

Obeznana z kremlowskimi mechanizmami Ksienia Sobczak doskonale wiedziała, że koncesja na reprezentowanie liberalnej Rosji wiąże się z świadczeniem usług dla organów koncesyjnych. Pełnoskalowa wojna zmieniła jednak zasady gry i parasol bezpieczeństwa przestał działać.
Foto tytułowe
Ksienia Sobczak przed spotkaniem z prezydentem Putinem w 2019 r. (Wikicommons)


Niebawem upłynie dekada od rozpoczęcia wojny Federacji Rosyjskiej z Ukrainą. Początkowo lekceważona jako konflikt lokalny, wschodnioeuropejska, „słowiańska” wojna w końcu nabrała charakteru globalnego. Skutkiem wojen tej skali jest często fundamentalna zmiana znaczeń słów i pojęć, które do tej pory były uznawane za przezroczyste, rozumiane same przez się, a więc niewymagające refleksji.

W przypadku społeczeństwa państwa-agresora takim pojęciem jest „liberalna Rosja”. Jaki zatem zwrot dokonał się w ciągu ostatnich lat w definiowaniu tego, co może być nazywane liberalną Rosją? To pytanie polityczne, bo dotyczy podziału ideologicznego w obrębie tzw. rosyjskich elit na frakcje konserwatywne (o zabarwieniu komunistycznym, narodowym czy faszystowskim) oraz demokratyczne. Zwrot, którego jesteśmy świadkami, powoduje, że pojęcie „liberalna Rosja” staje się oksymoronem. Być może takiej Rosji nigdy nie było, a to, co przez lata postrzegaliśmy jako takie, było jedynie politycznym pozorem?

„Liberalna Rosja” jest pojęciem nieostrym i potocznym, którego znaczenie klarowało się i zmieniało się wraz z rozwojem Federacji Rosyjskiej. Genetycznie jest związane z sowiecką, dysydencko nastawioną inteligencją, ale współcześnie zmiany jego znaczenia są silnie skorelowane z ewolucją putinizmu. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać niewiarygodne, ale jeszcze w 2014 roku, na chwilę przed otwarciem igrzysk olimpijskich w Soczi, w jednym z wywiadów Władimir Putin nazwał siebie człowiekiem głęboko przywiązanym do liberalnych poglądów. Oczywiście, już wtedy była to jedynie retoryczna poza, bo niespełna dwa miesiące później Rosja zaatakowała ukraiński Krym. Względnie bezkrwawy anszlus półwyspu okazał się dla reżymu drogą w jedną stronę. Dzisiaj Putin jest międzynarodowym przestępcą wojennym, z dziesiątkami tysięcy ofiar na sumieniu.

W 2014 roku funkcjonowała jeszcze w przestrzeni publicznej rosyjska opozycja demokratyczna, przerzedzona represjami po protestach na Placu Błotnym w 2012 roku, ale z Aleksiejem Nawalnym i innymi politykami na wolności. To ich nazywano liberalną Rosją, co proputinowski prosty lud zniekształcał w formę liberasty, odtwarzając propagandowy ciąg skojarzeń: liberalizm – Zachód – zgnilizna moralna – zboczenie – pederastia. Wojenny putinizm przetasował te środowiska i od wybuchu pełnoskalowej wojny mamy faktycznie do czynienia z trzema liberalnymi Rosjami: Rosją zastygłą w stuporze w obrębie Federacji Rosyjskiej, Rosją w biegu, poza granice reżymu, oraz Rosją siedzącą, która przebywa w więzieniu. Tym trzem Rosjom po kolei się przyjrzymy.


Kto może zadawać Putinowi niewygodne pytania


Pisząc o demokratycznej opozycji, nie ujmuję demokracji jako niezgody na putinizm i autorytaryzm. Mam na myśli jej pozytywną definicję, czyli przywiązanie do wolności, pluralizmu i przestrzegania prawa. Z tym demokratyczna opozycja w Rosji ma problem, który leży u fundamentów jej konsolidacji po rozpadzie ZSRR.


Zmarły w 1997 roku eseista i historyk literatury Andriej Siniawski wspominał, jak w latach 90. spotkał się z Bułatem Okudżawą. Na pytanie, dlaczego Okudżawa popiera Jelcyna, ten odpowiedział, że po pierwsze, bo jego teksty nie są już cenzurowane, a po drugie, bo może swobodnie podróżować po świecie. Dla Siniawskiego był to skrajny przejaw cynizmu demokratycznie nastawionych inteligentów. W tym sensie elity władzy wywodzące się przecież wprost z aparatu komunistycznego oraz opozycja miały ten sam polityczny genom. Dlatego Siniawski mówił wtedy o Rosji zabijanej przez dwa nieszczęścia: autokratyzm na poziomie ogólnym i inteligencję na poziomie szczegółowym, bo ta nie potrafi się wyzbyć pozostałości autokratycznego (imperialnego?) myślenia.

Klinicznym przykładem mieszanki cynizmu i czegoś, co Theodore Adorno nazwał osobowością autorytarną, jest Ksienia Sobczak, celebrytka, dziennikarka, dawniej polityczka, córka Anatolija Sobczaka, nieżyjącego mera Petersburga, mentora Putina, za którym przyszły prezydent nosił polipropylenowe nesesery. Plotka głosi, że Putin jest ojcem chrzestnym Ksieni. Przez wiele lat elitarne pochodzenie i koneksje na Kremlu tłumaczyły pozycję, jaką zajmowała Sobczak w przestrzeni publicznej. Jako dziennikarce pozwalano jej zadawać niewygodne pytania Putinowi, nie grożono jej aresztem za publiczne wypowiadanie ostrych politycznych sądów, gdy jeszcze była ku temu okazja.

Obeznana z kremlowskimi mechanizmami Sobczak doskonale wiedziała, że koncesja na reprezentowanie liberalnej Rosji wiąże się z świadczeniem usług dla organów koncesyjnych. Prawdopodobnie dlatego zgodziła się na pełnienie funkcji czynnika rozładowującego społeczne napięcie i wystartowała w wyborach prezydenckich w 2018 roku. Po tej kompromitacji zaczęła balansować na granicy lifestyle’u i polityki, prowadząc projekty medialne, dzięki którym dociera do szerokiej publiki i między lokowanymi reklamami znanych marek przemycała kremlowski przekaz.

Pełnoskalowa wojna zmieniła jednak zasady gry i parasol bezpieczeństwa przestał działać. Sobczak przekonała się o tym, kiedy funkcjonariusze struktur siłowych zapukali do jej domu, a jej dyrektorowi finansowemu postawiono zarzuty wyłudzenia pieniędzy i zamknięto go w areszcie. Sama Sobczak salwowała się ucieczką. Rosyjski internet zalały nagrania, na których pieszo przekracza granicę z Litwą. (Ku zaskoczeniu wielu okazało się, że oddana sprawom ojczyzny Ksienia ma dodatkowo obywatelstwo Izraela). Przeszukanie domu było sygnałem od władzy dla niej i dla innych osób o podobnym statusie publicznym, że teraz za odmowę współpracy grozi nie tylko odebranie majątku, intratnych kontraktów czy dostępu to eteru. Stawką stała się wolność.


Faszyzujący nieletni dybią na fałszywą demokratkę


Sobczak udało się załagodzić sprawę, wróciła do Rosji, wyrzekła się swojego dyrektora finansowego i skwapliwie wypełnia stawiane przed nią zadania. Poza rolą drobnej prowokatorki, kiedy jedzie do Tbilisi i dowodzi, że Gruzini dyskryminują Rosjan w nocnych klubach, pełni rolę sygnalistki à rebours. Co to oznacza?

Otwarta inwazja na Ukrainę rozpoczęła się od ustanowienia swoistego przestępczego sprzymierzenia między członkami ścisłego kierownictwa Federacji Rosyjskiej skupionych w Radzie Bezpieczeństwa RF. 21 lutego 2022 roku Putin zebrał ich na Kremlu na transmitowanym w mediach posiedzeniu, gdzie każdy musiał publicznie wypowiedzieć słowa, w których popierał rozpoczęcie wojny w Ukrainie. Zawarcie sprzymierzenia było więc rodzajem quasi-mafijnej praktyki przypominającej obrzędy przejścia, a jej uczestnicy uzyskiwali status przestępców wojennych na równi z Putinem.

Rytualne przeniesienie odpowiedzialności za wojnę w kolejnych miesiącach stało się powszechne. Każdy, kto pozostaje w Rosji i chce funkcjonować publicznie, np. w mediach, musi wypowiedzieć formułę, w której popiera atak na Ukrainę. Niedozwolone są eufemizmy ani zawoalowane przekazy, bo tutaj oczekuje się jednoznaczności. Ksienia Sobczak jest przydatną figurą, bo może służyć jako widoczny sygnał dla środowiska showbiznesu i mediów. Między innymi dlatego FSB niedawno wypuściło informację, jakoby udaremniło zamach terrorystyczny na Ksienię Sobczak i … Margaritę Simonian.

Terrorystami okazała się grupka faszyzujących chuliganów, część z nich nieletnich, którzy mieli przyjąć zlecenie od Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i „rozpracowywać” propagandystki. Ujawniona przez FSB konspiracja była tak mało wiarygodna, że w Rosji wywoływała raczej ironiczny śmiech i większość komentatorów, w tym sama zainteresowana, interpretowała to jako medialną wrzutkę. Zestawiając w roli ofiar wzorcową propagandystkę Simonian i udającą demokratkę Sobczak, służby wysłały wiadomość do zwolenników i odbiorców tej ostatniej – wy, uznający siebie za liberałów, jesteście tacy sami jak ci, którzy popierają nawołującą do rozprawy z Ukrainą Simonian i jak trzeba będzie, przyjdziemy także po was. Dlatego nazywam Ksienię Sobczak sygnalistą na odwrót: to nie ona zgłasza naruszenie norm prawnych, ale poprzez nią sygnalizuje się, że anomia staje się normą.


Posłuchaj podcastu:



Nie każdy rodzi się bohaterem


Nie powinniśmy nie doceniać wpływu Kseni Sobczak na życie społeczne w Rosji. Ogromne doświadczenie medialne i polityczne, które zdobywała od wczesnej młodości, pozwala jej umiejętnie manipulować opinią publiczną. Jak się okazuje, nie tylko w Rosji. Na łamach „The New York Timesa” korespondent gazety w Moskwie opisuje Sobczak jako główną konkurentkę polityczną Nawalnego po liberalnej stronie. Poznając ją, amerykański czytelnik zostaje postawiony tym samym w pozycji podobnej do dawnego rosyjski wyborcy, kiedy kazano mu uwierzyć, że znana córka swego ojca jest poważną kandydatką w wyborach prezydenckich.

Tym razem, w wywiadzie sprawozdawanym przez NYT Sobczak wypełnia inne, chociaż wciąż kluczowe dla Kremla zadanie. Formułuje i wypowiada racjonalizację, logiczną formułę instant dla wszystkich, który nie zgadzają się z Putinem, ale zdecydowali się zostać i konformistycznie nie sprzeciwiać się jego zabójczej polityce. Sobczak racjonalizuje to tak: w obecnej sytuacji nie można nic zrobić, więc trzeba znaleźć sposób, żeby żyć z Putinem. Wyjazd nie jest dobry, bo oznacza ciągłe przepraszanie za własny kraj, czego oczywiście nie należy robić. Nie należy też wypowiadać wprost tego, co się myśli, szczególnie o władzy. Odwrotnie – trzeba przestrzegać prawa. Sobczak wypowiada te obronne frazy z pełną świadomością przestępczej natury napadu na Ukrainę i absurdalnego legislacyjnego pędu Dumy. W tym sensie jej słowa to nic innego jak nawoływanie jej milionowej publiczności do zgody na nieme wzięcie na siebie współodpowiedzialności za decyzje Putina i pogodzenie się z tym.

To bardzo ciekawe zjawisko społeczne, zaczerpnięte z religijnego fatalizmu cerkwi prawosławnej w Rosji. Patriarcha Moskiewski Władimir Gundiajew głosi go w wersji mesjanistycznej, w której narodowi rosyjskiemu Bóg przeznaczył poświęcenie życia w walce z Szatanem (rozumianym różnie, jako kolektywny Zachód, światowe „gejostwo”, wartości demokratyczne itp.). Sobczak oskrzydla rosyjskie społeczeństwo z liberalnej strony, głosząc fatalizm natury politycznej: kości na Kremlu zostały rzucone i nic nie możemy zrobić. W wersji Sobczak ten fatalizm miesza się ze wspomnianym już cynizmem, który naturalnie także jest racjonalizującym narzędziem przeznaczonym dla mas. Tłumacząc akceptację dla bezsilności mówi: „Ludzie rodzą się, żeby prowadzić spokojne i szczęśliwe życie, nie każdy rodzi się przecież bohaterem”.

Cynizm milionerki Sobczak polega na tym, że akurat ona urodziła się i wzrastała do dostatniego i szczęśliwego życia. Jednocześnie do wczesnych lat pozostawała bohaterką medialnych skandali obyczajowych i politycznych. Spokój i szczęście Sobczak ma inne znaczenie dla większości jej publiki, bo w przeniesieniu z elit w masy dokonuje się silna dewaluacja znaczeń. Maybach zmienia się w ładę, dom w Monako – na ogród z zagonem kapusty pod Kostromą, a uśmiech szczęścia wywołany wschodem słońca na hiszpańskiej riwierze – w uczucie ulgi, gdy bliski nie dostał powołania w trwającej kampanii poborowej. Sobczak nawołuje do akceptacji bezradności w zamian za dostęp do bogactwa, podczas gdy „zwykły” Rosjanin powinien zrezygnować ze społecznej podmiotowości za pietruszkę.


W represjach nie chodzi już o znaczenie słów


Ksienia Sobczak od zawsze była częścią establishmentu, jej matka, Ludmiła Narusowa, po dziś dzień zasiada w Radzie Federacji. Jej drugi mąż, znany reżyser, a obecnie dyrektor Teatru na Bronnej Konstantin Bogomołow to oddzielna historia przekuwania przez putinizm dawnego liberała w reżymowego teatralnego szmirusa. Z takimi osobami władza obchodzi się w specjalny sposób. A zwykłych celebrytów, np. estradowców, którzy nie wyjechali, stygmatyzuje wojną w banalny sposób. Na przykład zaprasza do występów podczas masowych koncertów, gdzie występują pod banerami z literami Z i V, śpiewając piosenki krzepiące bojowy duch narodu. W dzisiejszej Rosji publiczna celebracja wojny to właściwie jedyny sposób na pozostanie na estradzie dla tych artystów, którzy nie zdecydowali się wyjechać, oraz tych zapomnianych, którzy na wojennej fali złapali nowy wiatr w żagle.

Inaczej ma się sytuacja z młodym pokoleniem muzyków, zawsze buntowniczym w stosunku do starszych kolegów i władzy jako takiej. Głównym orężem Kremla w walce z młodzieżowym undergroundem, który potrzebuje platform internetowych dla funkcjonowania, są zapisy penalizujące propagowanie narkotyków lub innych niebezpiecznych zachowań. W praktyce każda wzmianka o narkotyku, nawet bez zachęty czy romantyzacji, może być zinterpretowana jako propagacja. Efektem jest postępująca kastracja żywej, młodzieżowej subkultury, zastępowanej sformatowanym surogatem.
dr Wojciech Siegień - etnolog, psycholog, absolwent Kolegium MISH UW, ekspert ds Europy Wschodniej. Prowadził badania terenowe w Białorusi i Rosji, a od 2017 roku w Donbasie. Specjalizuje się w problematyce militaryzacji społecznej i kulturowej. Wraz z Pauliną Siegień prowadzi podcast Na Granicy.

Więcej artykułów Wojciecha Siegienia

Ksienia Sobczak to celebrytka, kto stanowi większość Rosji zastygłej w stuporze? To przycupnięci w kącie politycy, zdziesiątkowani dziennikarze, uzależnieni od państwowych transferów twórcy kultury, działacze ekologiczni i blogerzy, nauczyciele i wielu innych. Każde z tych środowisk pozostaje w stuporze wywołanym strachem przed formalnym lub nieformalnym aparatem represyjnym państwa. I z tygodnia na tydzień ten strach nabiera cech coraz bardziej paranoicznych, bo w represjach nie chodzi już o znaczenie słów, których wypowiedzenie może być zinterpretowane jako obraźliwe lub ekstremistyczne. Represjonowana staje się sama gotowość do wyrażenia opinii, intencja, gest. Dlatego zawołanie Sobczak do pozostawania spokojnym i szczęśliwym w państwie upodabniającym się do kolonii karnej dobrze mieści się w tej paranoidalnej logice. W dzisiejszej Rosji znowu stają się aktualne słowa Stalina: „Życie stało się lepsze, towarzysze, życie stało się weselsze”.

Druga część cyklu Trzy liberalne Rocje.

Trzecia część cyklu Trzy liberalne Rosje.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 142 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.