Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Międzymorze > Majdan / 27.11.2023
Wojciech Siegień

Arestowycz wchodzi do gry politycznej. Wizja przyszłości czy polityczny spektakl?

Gorąca wojna na Ukrainie wyznacza nie tylko tragiczny bieg wydarzeń na froncie, ale także zimną politykę wewnętrzną, której areną staje się scena prezydenckiego wyboru. W tej szachownicy politycznej pojawił się niespodziewany gracz – Aleksiej Arestowycz. Jego deklaracja startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich wywołała burzę nie tylko w ukraińskich mediach, ale także na łamach rosyjskich publikacji.
Foto tytułowe
Aleksiej Arestowycz (Shutterstock)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Gorąca wojna – zimna polityka


Proces polityczny w Ukrainie, odwrotnie niż wojna, uległ zamrożeniu. Stan wojenny, ogłoszony przez prezydenta Wołodymyra Zelenskiego na początku pełnoskalowej wojny i jego kolejne wydłużenia, odsuwają perspektywę wyborów parlamentarnych. Wybory prezydenckie powinny się odbyć zgodnie z prawem 31 marca 2024 roku. Jednak okupacja dużej części wschodnich terenów kraju i aktywne działania wojenne powodują, że ich przeprowadzenie staje się mało prawdopodobne. W Ukrainie słychać różne głosy na ten temat. Jedne twierdzą, że sytuacja jest jednoznaczna od strony prawnej i żadne wybory podczas stanu wojennego nie mogą się odbywać. Inne podkreślają aspekt międzynarodowy i zawoalowane naciski zachodnich sojuszników na odnowienie mandatu prezydenta kraju i w tym sensie potwierdzenie przez Zełenskiego wierności demokratycznym standardom.

Rozpolitykowana Ukraina mogłaby zapewne jeszcze długo roztrząsać, co jest ważniejsze – konstytucja czy wizerunek międzynarodowy, realność stanu prawnego czy faktyczny stan wojny? Można byłoby jeszcze tygodniami snuć domysły o rzekomym konflikcie prezydenta Zelenskiego i generała Załużnego i czy ten drugi będzie startował jako kontrkandydat tego pierwszego. Aż tu niespodziewanie 1 listopada 2023 roku na scenę polityczną cały w bieli wkracza Aleksiej Arestowycz i ogłasza: to ja ogłaszam swoją kandydaturę w najbliższych wyborach prezydenckich! I w komunikatorze Telegram zamieszcza swój program wyborczy.


Who is mister Arestowycz?


Deklaracja Arestowycza rozeszła się jak błyskawica i stała się jedną z bardziej komentowanych informacji początku listopada w ukraińskich mediach. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie stała się także jedną z chętniej komentowanych informacji w mediach rosyjskich. Kim zatem jest Aleksiej Arestowycz? Dlaczego jego wczesny akces do prezydenckiego wyścigu wzbudził tyle emocji po obu stronach frontu rosyjsko-ukraińskiej wojny?

Osobom obserwującym wojnę w Ukrainie z zachodnioeuropejskiego dystansu jego nazwisko mówi niewiele albo nie jest znane wcale. Ale dla Ukraińców to jedna z najbardziej rozpoznawalnych osób w dzisiejszej przestrzeni publicznej. Po rozpoczęciu działań wojennych w lutym 2022 roku Arestowycz, jako tzw. zewnętrzny doradca Kancelarii Prezydenta ds. komunikacji, stał się faktycznie rzecznikiem ukraińskiego oporu przeciwko okupantowi. Nie jest do końca jasne umocowanie jego posady.

Najprościej można powiedzieć, że pracował w prezydenckim biurze na zasadach outsourcingu, będąc kimś w rodzaju doradcy przy doradcy prezydenta Zelenskiego. Faktycznie zajmował się prowadzeniem codziennych briefingów, podczas których informował o sytuacji na froncie. Ale ważniejsze dla jego rozpoznawalności i wpływu społecznego były codzienne streamy na kanale YT Feigin Live. To tam, wspólnie z rosyjskim opozycjonistą na emigracji i dawnym obrońcą Pussy Riot – Markiem Feiginem, stworzył duet, który co wieczór oglądała milionowa publika, chcąca się dowiedzieć, co się dzieje w okupowanym przez rosyjską armię kraju. I to właśnie podczas tych programów zaczął budować się mit Arestowycza jako człowieka z insajdem w gabinetach samego Zelenskiego, jednocześnie wojskowego eksperta z informatorami w sztabie generalnym. Przede wszystkim jednak – zbiorowego terapeuty Ukraińców, podczas cowieczornych seansów spokojnym głosem i po rosyjsku przekonującego widzów, że „najwyżej za dwa – trzy tygodnie” Rosja poniesie klęskę i zostawi Ukrainę w spokoju.

Żeby zrozumieć, o jakim masowym wpływie mówimy, wystarczy przytoczyć dane statystyczne Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii z lipca 2022 roku. Badani w Ukrainie, pytani o to, od kogo otrzymują informacje o sytuacji w kraju, wskazywali Arestowycza jako trzeciego – po Zelenskim i armii. Wyprzedzał on nawet naczelnego dowódcę sił zbrojnych Walerija Załużnego. Z kolei w pytaniu o tzw. lidera opinii, czyli osobę, która przekazuje najbardziej wiarygodne informacje w Ukrainie, Arestowycz (14%) ustępował tylko Zelenskiemu (29%)KIIS. Jest rzeczą naturalną, że w sytuacji agresywnego ataku obywatele skupiają się wokół przywódcy kraju i pokładają nadzieję w armii. W tym przypadku obywatele Ukrainy skupili się także wokół nieumocowanego oficjalnie w administracji prezydenta rzecznika prasowego i blogera. Siłę oddziaływania spokojnego głosu Arestowycza w tych najtrudniejszych miesiącach w Ukrainie można porównać tylko do magicznego oddziaływania Kaszpirowskiego, który po nagłym zniknięciu najpotężniejszego państwa świata przez ekran telewizora leczył traumy posowieckich sierot.

Arestowycz oczywiście nie wyskoczył jak filip z konopi, bo był obecny w przestrzeni medialnej Ukrainy na długo przed 24 lutego 2022 roku. Jest to bowiem człowiek wielu talentów. Nie będziemy szczegółowo śledzić jego pokrętnej biografii. Na początek krótka lista. Arestowycz przedstawia się jako psycholog, filozof, oficer ukraińskiej armii z doświadczeniem bojowym po ataku Rosji w 2014 roku, kiedy walczył w oddziałach zwiadu w Donbasie. Wcześniej służył w GUR, czyli w Głównym Zarządzie Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy. Założył agencję eventową, szkołę myślenia Apeiron, oferującą kursy filozofii, psychologii, retoryki. Jest blogerem, ekspertem ds. wojskowych, ekspertem ds. międzynarodowych. Poza tym jako aktor występował w reklamach, serialach i filmach. Zagrał m.in. kobiecą postać Lusię i nieprzychylni komentatorzy do dziś nadają mu uszczypliwie taki przydomek. Wszystko to drobnica. Kariera Arestowycza nabrała tempa, gdy w 2020 roku były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma zaprosił go do Trójstronnej Grupy Kontaktowej, oferując posadę doradcy ds. komunikacji oraz rzecznika delegacji ukraińskiej. I w ten sposób pod koniec 2020 roku Arestowycz trafił do Biura Prezydenta jako zewnętrzny doradca szefa biura Andrija Jermaka. Dalszy szlak Arestowicza już jest nam znany: wybuch pełnoskalowej wojny, jego grupowa terapia narodowa na YouTube, a w końcu ogłoszenie swojej kandydatury w wyborach prezydenckich.


Śpiewa, tańczy, inwigiluje?


Powróćmy do głównego pytania: dlaczego postać Arestowycza tak elektryzuje Ukraińców i Rosjan jednocześnie? Zacznijmy od niejednoznaczności w jego biografii. Pierwsza pojawia się około 2005 roku, a więc w czasie po pomarańczowej rewolucji, kiedy Arestowycz został zastępcą Dmytra Korchynskiego na stanowisku przewodniczącego partii Bractwo. Trudno jest wytłumaczyć, czym ona była – wystarczy powiedzieć, że głosiła idee teokratyzmu i faszyzmu, a sama siebie opisuje jako partię Jezusa Chrystusa, narodowo-chrześcijańską sieć i wspólnotę rewolucyjną. Po 2005 roku występowała przeciwko zbliżeniu Ukrainy z NATO i UE i właśnie wtedy nawiązała współpracę z Międzynarodowym Ruchem Euroazjatyckim, kierowanym przez Aleksandra Dugina, nazywanego dziś filozofem Putina. Z tego czasu pochodzą nagrania ze wspólnej konferencji prasowej Dugina z ukraińską delegacją pt. „Rola Zachodu w pomarańczowej rewolucji, strategia euroazjatycka na Ukrainie i przeciwdziałanie pomarańczowej dżumie w Rosji”. W prezydium zasiedli dwaj główni faszyści Rosji i Ukrainy wraz z Arestowyczem jako zastępcą jednego z nich. W czasie konferencji on też dostał głos i zaczął bredzić coś o wpływie ery Wodnika na procesy społeczne i kolorze pomarańczowym jako technologii politycznej znanej od czasów Lutra.

Aleksiej Arestowycz (Office of the President of Ukraine)
Po pewnym czasie drogi ukraińskiej partii z rosyjskim euroazjatyzmem się rozeszły, ale fakt współpracy pozostał. Pytany po kilku latach o ten epizod Arestowycz odpowiadał w sposób, który następnie stał się charakterystyczny dla konstrukcji jego autowizerunku. Mianowicie, odpierając zarzuty, Arestowycz tworzył mit siebie jako „człowieka, który wie”, człowieka znającego kulisy deep state, swego rodzaju nadczłowieka. W przypadku konferencji w Moskwie tłumaczy, że mówił co mówił, bo był tam niejako służbowo, jako współpracownik GUR, rozpracowujący radykalne środowiska.

Mamy więc sytuację, kiedy prawdopodobny kandydat prezydencki w 2024 roku w Ukrainie w 2005 roku współtworzył radykalną faszystowską partię, która przeciwstawiała się pomarańczowej rewolucji i współpracowała z ruchem ideologicznym w Rosji, odpowiedzialnym za stworzenie ideologicznych podstaw jej wojennej agresji w 2014 roku. Niejednoznaczności tej sytuacji dodają komentarze przełożonych Arestowycza z tamtego czasu, którzy pamiętają go raczej jako mało ważnego gryzipiórka, oczarowanego euroazjatyckimi ideami Dugina, niż agenta pracującego undercover.

Podobne nieścisłości pojawiają się w przypadku jego wojskowej kariery. Arestowycz twierdzi, że po agresji na Ukrainę, w latach 2018–2019 aktywnie walczył w Donbasie, dowodząc oddziałem zwiadowców, i zaliczył kilkadziesiąt bojowych wyjść za linię wroga. Jego opowieści o przedzieraniu się przez pola minowe to gotowy scenariusz hollywoodzkiego hitu. Także tutaj pojawiają się niejasności. Zastępca dowódcy operacji specjalnych Serhij Krywonos w 2020 roku twierdził, że Arestowycz niczym i nikim nie dowodził i wprost zarzuca mu wyprowadzenie swoich towarzyszy na miny. Tym niemniej utrzymanie wizerunku aktywnego i bohaterskiego uczestnika działań bojowych pozostaje dla Arestowycza szczególnie ważne, bo już od długiego czasu jego występy jako wojennego eksperta, absolwenta szkoły wojskowej, który połączył teorię z praktyką, uwierzytelniają go przed widzami i wyborcami.

Arestowyczowi wyraźnie chodziło o heroizację własnej biografii i uwiarygodnienie się w roli komentatora wojennego. Po ugruntowaniu tej pozycji i zdobyciu takiej rozpoznawalności w kraju, że tylko nowo narodzeni nie wiedzieli, kim on jest, Arestowycz zaczął ewoluować i przestał mieścić się w formacie zewnętrznego doradcy biura prezydenta. To wtedy nastąpił zbieg kilku okoliczności, które w efekcie doprowadziły do jego politycznej wolty. Podczas jednego z wieczornych streamów Arestowycz komentował nocny atak rakietowy na blok mieszkalny, gdzie zginęli cywile. Nagle stwierdził, że za tragedię odpowiedzialna jest obrona przeciwrakietowa Ukrainy, która zbiła rosyjską rakietę nad blokiem. Komentarz spowodował konsternację widzów i współprowadzącego, bo nie był spójny z oficjalnymi komunikatami armii. W konsekwencji Arestowycz musiał zrezygnować z posady w biurze prezydenta. Po pewnym czasie rozstał się także z Markiem Fejginem i jego kanałem YT, który przyniósł mu sławę.

Tak rozpoczął się marsz Arestowycza na pozycję otwartego przeciwnika, a może i wroga Zelenskiego.


Rozstanie z rosyjskim akcentem


Rozstanie Arestowycza z Zelenskim odbywało się po rosyjsku. W dosłownym sensie, bo komunikuje się on ze swoimi widzami głównie w tym języku. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, bo to w końcu wciąż dość powszechnie używany w Kijowie język, gdyby nie to, że pracując jako vloger i komentator w ukraińskim segmencie internetu, Arestowycz wykorzystuje do tego przede wszystkim rosyjskie kanały. To wydaje się jakimś rodzajem spójnej strategii komunikacyjnej, bo kiedy na początku listopada ogłaszał swój start w przyszłych wyborach prezydenckich, zrobił to w trzech rosyjskich portalach i kanałach YouTube, czyli w Meduzie, kanale YT związanej z „Nową Gazietą” publicystki Julii Latyninej i kanale opozycjonisty Chodorkowski Live. Mało tego, o jego przejściu do opozycji w stosunku do Zelenskiego skrupulatnie informowały oficjalne i propagandowe strony informacyjne w Rosji. Komentowali je także czołowi rosyjscy publicyści po opozycyjnej stronie politycznego spektrum.

W tym samym czasie w Telegramie (także rosyjskim komunikatorze) Arestowycz opublikował swój program. Ważniejsze jego punkty dotyczące wojny to: przejście na froncie do strategicznej obrony; rotacja żołnierzy i zezwolenie na opuszczenie kraju dla tych, którzy zobowiążą się wrócić w razie mobilizacji; aktywne zabieganie o wstąpienia do NATO wraz z zaprzestaniem walki zbrojnej o odzyskanie terenów zajętych przez Rosję na moment akcesji do Sojuszu i zobowiązanie do odzyskania ich drogą dyplomatyczną. W sumie sposób przedstawienia i zawartość postulatów kampanijnych Arestowycza wyglądają tak, jakby były kierowane do wyborcy głosującego nie w tych wyborach, w których polityk zamierza startować.

Ukraińcy zdają sobie sprawę, że jakiekolwiek negocjacje pokojowe z Putinem i zamrożenie frontu sprzyjają Rosji, dając jej czas na transformację gospodarki w kierunku modelu wojennego, przygotowanie poborowych i restrukturyzację zarządzania armią. Innymi słowy, negocjować pokój z Putinem można tylko z pozycji siły i obiektywnych sukcesów na froncie. W tym sensie Arestowycz konstruuje swoje postulaty zgodnie z linią Kremla. Do tego dochodzi jeszcze czynnik dezintegracyjny, ukryty w postulatach.

Faktyczna rezygnacja z okupowanych terytoriów Ukrainy i odłożenie ich odzyskania na święte nigdy antagonizuje tę część społeczeństwa, która zapłaciła najwyższą cenę utraty bliskiego w wojnie, przeciwko tym, którzy byliby skłonni do oddania części kraju w zamian za spokój. To w ogóle podważa cały wysiłek zbrojnego oporu, na jaki zdobyli się Ukraińcy. Dla wielu, w tym pewnie i dla Arestowycza, jest jasne, że apetytów Rosjan na zniszczenie Ukrainy nie da się już zatrzymać pokojowymi negocjacjami, bo wcześniej czy później znowu pójdą z wojną na zachód. Tak więc pod kogo Arestowycz kroił swoje tezy wyborcze?

Mogłoby się wydawać, że Arestowycz pomylił wyborców, ale to nieprawda. Polityk świadomie kieruje swoje postulaty nie do Ukraińców, a do Rosjan. Bo przecież skrajnie niepolityczna jest sytuacja, w której polityk wprost obraża swoich wyborców, nazywając ich w zależności od okazji: durniami, osłami, lokajami, analfabetami, zjebami (dolbojoby), mówi „poszedł na chuj” do oponenta, który zwrócił mu uwagę na używanie rosyjskiego języka. Jednym z ciekawszych sposobów na przekonanie do oddania głosu na niego była fraza, skierowana wprost do wyborców: „Pomyślcie, co będzie, zjeby durne, jak na mnie nie zagłosujecie? Jak wojna się skończy, ja będę jadł homary na jachcie na Oceania Spokojnym i będę prowadził seminaria, a co będzie z wami? Ruszcie swoją durną głową!”.

Arestowicz ostro o Ukrainie

Arestowycz działa jak Dr Jekyll i Mr Hyde. Powyżej była próbka komunikacji z Ukraińcami. Za to w rozmowach z dziennikarzami, które kierowane są do rosyjskiej publiki, Arestowycz przechodzi przemianę z obraźliwego chama w szukającego konsensusu… człowieka sowieckiego. Najwyraźniej było to widać w rozmowie z Dmitrijem Bykowem, rosyjskim pisarzem przebywającym na emigracji w Stanach Zjednoczonych, który latem 2022 roku zawitał do Kijowa. Wtedy panowie porozmawiali nieco o geopolityce i zgodzili się co do tego, że do dzisiaj nie stworzono niczego lepszego niż Związek Sowiecki i że to nikt inny, a Ukraińcy stworzyli imperium rosyjskie i Związek Sowiecki. Było też o dialektyce, bo według rozmówców cechą człowieka sowieckiego jest przede wszystkim to, że jest antysowiecki. Arestowicz okazał się w rozmowie bardzo autorefleksyjny i nazwał siebie typem psychicznym ucznia sowieckiego, co uznał za rzecz bardzo dobrą, której nie należy zmieniać.

Po półtora roku i po wolcie politycznej Arestowycza Bykow znowu zabrał głos w sprawie swojego przyjaciela i jego prezydenckich ambicji. W jednym z wywiadów uznał za oczywiste, że rozmowy pokojowe z Rosją spowodują jej wzmocnienie i nie zatrzymają agresji. Jednak ten postulat w programie Arestowycza ocenia diametralnie inaczej. Mówi, że Arestowycz to wspaniały człowiek, że jest jego fanem i że absolutnie podoba mu się jego program i zachowanie. To wprost wymarzony sparingpartner dla Zelenskiego. Mało tego – byłoby bezgranicznym szczęściem dla Ukrainy, gdyby Arestowycz został nowym prezydentem. Dlaczego? Bo według Rosjanina ten ma zadatki na mądrego i autorytarnego lidera, czyli prawdziwego prezydenta typu wodzowskiego. Brzmi jak kuriozum, ale Bykow żałuje jedynie, że szanse Arestowycza na zostanie prezydentem są niskie, bo z jednej strony ma taką przywarę, jak mania wielkości (tutaj Bykow uśmiecha się dobrotliwie), a z drugiej – trudno jest przeprowadzić wybory w czasie wojny. Pean Bykowa ku chwale przyjaciela można zestawić z reakcją kremlowskiej prasy na ogłoszenie prezydenckich planów Arestowycza. Jedna z największych rosyjskich szczujni, „Moskiewski Komsomolec”, pisze tak: „Arestowycz ma rację, rozumie sytuację i koryguje swój plan na bieżąco (…), on jedynie wygląda na idiotę. Ale nie. To mądry, cyniczny i bardzo wykształcony polittechnolog”.

To absurdalne, ale i rosyjska tzw. opozycja, i wściekła propaganda kremlowska są zgodne co do atutów Arestowycza i wysoko oceniają merytoryczną wartość jego propozycji wyborczych. Przedstawiciele obydwu zwalczających się dosłownie na śmierć i życie środowisk rosyjskich chętnie widzieliby go jako lidera opozycji do Zelenskiego, a w dalszej perspektywie – prezydenta Ukrainy.




U nas, czyli gdzie?


Konsensus „dobrych” i „złych” Rosjan co do Arestowycza jest spójny z tezą, że jego program polityczny wcale nie jest skierowany do ukraińskich wyborców. Arestowycz mówi z Rosjanami, po rosyjsku i do Rosjan albo do ich proxy w Ukrainie. W jego mówieniu po rosyjsku nie chodzi tylko o formalną stronę języka. Arestowycz jest bliski Rosjanom różnych orientacji, bo mówi ich kodem kulturowym, jego wyobraźnia operuje w tym samym świecie znaczeń, co rosyjska, i w tym sensie mówi po rosyjsku w dwójnasób.

Można zresztą pokazać, jak to działa. Po politycznej wolcie Arestowycz ogłaszał swój program, nie będąc już w Ukrainie, gdzie prokuratura prowadzi przeciwko niemu kilka śledztw. Obecnie znajduje się w USA i stamtąd łączy się z widzami swoich streamów. W ukraińskim segmencie YT występuje na kanale Golovanova, niedawno prorosyjskiego dziennikarza z kanałów Medwedczuka, obecnie grającego nawróconego patriotę. W jednym z ostatnich wywiadów odniósł się do pytania, czy zamierza wrócić i fizycznie stanąć w szranki wyborcze. Stwierdził, że nie wróci, bo przed nim było już czterech wielkich, którzy wrócili. Mówi: mieliśmy Nawalnego, Niemcowa, Saakaszwilego i Koboleva. Nie chce skończyć jak oni, bo zna wszystkie sekrety krwiożerczego reżimu Zelenskiego. „Wielka czwórka”, do której porównuje się Aresotwycz, tylko marginalnie odnosi się do Ukrainy (Kobolev to skorumpowany były szef Naftohazu Ukrainy). Arestowycz na emigracji widzi siebie w kontekście polityków największego formatu, bo są to najwięksi przeciwnicy polityczni największego polityka świata – Putina. Było ich trzech (Ukrainiec jest tutaj tylko na okrasę), zostało dwóch, a teraz jest Arestowycz. Kontekst wielkich porównań na tym się nie kończy. W rozmowie dementowane są podejrzenia, że za Arestowyczem stoi Chodorkowski, który miałby finansować przyszłą kampanię Arestowycza. Polityk zaprzecza – mówi, że zarabia ponad 120 tysięcy dolarów miesięcznie i nie potrzebuje sponsora. Ale nie wytrzymuje i dodaje: a co złego byłoby w tym, gdyby finansował go największy na całym świecie wróg Putina?

W tym wywiadzie, udzielanym z waszyngtońskiego pokoju hotelowego, Arestowycz prezentuje się jakby był w stanie manii (też politycznej) i rozkręca się z każdym zdaniem. Chodorkowski mógłby być jego sponsorem, ale nie jest, bo on, Arestowycz, jest nacystą, a we wszystkich jego charakterystykach jest napisane: „Nie poddaje się kierowaniu”. To znaczy, że widzi więcej i dalej niż zwykli ludzie. Tak było też w armii – tam też był sam sobie dowódcą, bali się go i szanowali, bo trzymał się zasady: niech twój dowódca widzi w twoich oczach swoją śmierć. Teraz, będąc w Waszyngtonie, już pierwszego dnia spotkał się z dwunastoma senatorami i jest tutaj nie tak sobie, tylko lobbuje ogromny pakiet pomocy wojennej dla Ukrainy. W jakim charakterze spotyka się z senatorami? W charakterze Arestowycza oczywiście! I nie jest tak, że to on się wprasza, bo to jego zapraszają. W tajemnicy oczywiście, dlatego się tym nie chwali, jak inni Ukraińcy. A gdzie teraz jest? Jest tam i tu – jest wszędzie – odpowiada.

Rewersem megalomańskiego widzenia siebie jest dewaluacja Ukrainy. Dla określenia ustroju, jaki funkcjonuje w kraju, Arestowycz używa pojęcia „chutorowej dyktatury”, które implikują prowincjonalność, parafiańszczyznę z zabobonem rodem z „Wieczorów na chutorze koło Dikanki” Gogola. To jest oczywiście odwrotność wysokiej, rozwiniętej kultury, którą Arestowycz wiąże z językiem rosyjskim i rosyjską kulturą w Ukrainie. Ukraińskie w tym sensie to emocjonalne i irracjonalne, a rosyjskie – to racjonalne i znaczące, a więc dziecinne vs. dorosłe.

W jego języku zwraca uwagę jeszcze jedna rzecz, którą rozpatrywać trzeba w kontekście biograficznym. We wpisie w Telegramie z 14 listopada Arestowicz analizuje możliwe scenariusze rozwoju wojny, krytykując Zelenskiego. Pisze: „Zrobiliśmy straszną rzecz, bo w zetknięciu z chtonicznością nie wybraliśmy światła, a swoją własną chtoniczność, która nas utopi; Zachód odwraca się od nas, bo nikt nie będzie płacił za chutorową chtoniczność i korupcję” itp. Odwołania do chtoniczności, które zresztą są częste w jego wypowiedziach, ujawniają ramę myślową Arestowycza i niechybnie prowadzą nas do 2005 roku i konferencji prasowej Euroazjatów w Moskwie. Arestowycz wcale nie udawał wtedy wyznawcy Dugina, bo do dzisiaj używa języka jego geopolitycznej analizy, dla którego charakterystyczny jest taki kosmologiczny podział świata, w którym kategoria chtoniczności wiąże się z światem podziemi, złych, czasami wodnych duchów. To dlatego w jego cytacie powyżej czytamy, że chtoniczność utopi Ukrainę. Wystąpienie Arestowycza u boku euroazjatyckich faszystów nie było zatem ani grą, ani ekscesem. To był po prostu „wczesny Arestowycz”.
dr Wojciech Siegień - etnolog, psycholog, absolwent Kolegium MISH UW, ekspert ds Europy Wschodniej. Prowadził badania terenowe w Białorusi i Rosji, a od 2017 roku w Donbasie. Specjalizuje się w problematyce militaryzacji społecznej i kulturowej. Wraz z Pauliną Siegień prowadzi podcast Na Granicy.

Więcej artykułów Wojciecha Siegienia

Arestowycz opowiadający po rosyjsku w narcystycznym uniesieniu o chtonicznym charakterze władzy ukraińskiej pokazuje kliniczny obraz poczucia omnipotencji, wielkościowego wyobrażenia o sobie, które nie ma zakotwiczenia w rzeczywistości. Stąd, gdy te wszystkie nieścisłości w jego biografii wchodzą w konflikt z obiektywną rzeczywistością, to dzieje się to ze szkodą dla rzeczywistości. Ale właśnie ten narcystyczny rys, megalomańska fantazja wydawana za rzeczywistość łączy go z Rosjanami, którzy widzą w nim ratunek dla Ukrainy. Bo język dzisiejszej Rosji, tej kremlowskiej i tej antyputinowskiej, opiera się na podobnych fundamentach narcystycznej iluzji. Innymi słowy: rosyjscy propagandyści marzący o zniszczeniu świata w atomowym wybuchu, nawalniści zapatrzeni w utopię „pięknej Rosji przyszłości” i Arestowycz, czyli samozwańczy zbawiciel Ukrainy – każdy z nich żyje w świecie fantazji o wielkości, jednolitości i mocy, a więc fantazji o autorytecie. Całe szczęście, że Ukraińców wojna wybudziła już z tego letargu.

Projekt "Wspieramy Białoruskie Przebudzenie" został dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP kwotą 142 000 zł.

Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.