Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Moscoviada > Ikona / 08.01.2024
Wojciech Siegień

Rosyjski serial rewolucjonizuje rozumienie przemocy. "Słowo pacana" obnaża zasady totalitarnego reżimu

W świetle dzisiejszej rzeczywistości Rosji, serial „Słowo pacana. Krew na asfalcie” staje się nie tylko kinematograficznym fenomenem, ale także zwierciadłem totalitaryzmu, gopniku i kultury przemocy, które wraz z putinizmem definiują współczesne społeczeństwo. Produkcja, choć pierwotnie uznawana za chwalebny przekaz o kryminalnych realiach lat 80. w Kazaniu, szybko stała się narzędziem interpretacyjnym Kremla, kształtującym narrację oficjalnej polityki.
Foto tytułowe
Kadr z serialu "Słowo Pacana" (X/ Twitter)


Posłuchaj słowa wstępnego drugiego wydania magazynu online!


Każda kultura ma takie „Gangi Nowego Jorku”, na jakie zasługuje. Film Martina Scorsese z 2002 roku pokazuje realia dzielnicy Five Points w XIX-wiecznym Nowym Jorku, gdzie przestępcze grupy amerykańskich tubylców oraz migrantów ze Starego Kontynentu toczą śmiertelną walkę o dominację. To epicka opowieść o więziach rodzinnych i przyjaźni, miłości i zemście. Gigantyczny rozmach realizacji i mistrzowska gra aktorska Leonarda DiCaprio, Cameron Diaz i Daniela Day-Lewisa zagwarantowała filmowi sukces komercyjny oraz miejsce w historii amerykańskiej kinematografii.

W 2023 roku, prawie dwa lata po rozpoczęciu otwartej agresji na Ukrainę, w Rosji miał premierę serial „Słowo pacana. Krew na asfalcie”, w reżyserii Żory Kryżownikowa, wyprodukowany przez Fiodora Bondarczuka. Reżyser znany był do tej pory raczej z lekkich komedii w stylu z „Kac Vegas” czy polskich „Listów do M.”. Bondarczuk to jednak pierwsza liga rosyjskiej kinematografii. Jest synem sowieckiego reżysera i aktorki, nakręcił znane hity, takie jak „9 kompania” i „Stalingrad”, wyprodukował dziesiątki filmów i seriali. Jest także członkiem rady politycznej partii Jedna Rosja, po ataku na Ukrainę w 2022 roku poparł putinowską wojnę.

Serial „Słowo pacana” w Rosji słał się od razu fenomenem. Natychmiast po ukazaniu się na platformach streamingowych serial przebił popularnością takie produkcje jak „Rodzina Soprano”, „The Office” czy „Przyjaciół”, przy czym oceny widzów i krytyków są więcej niż entuzjastyczne. Co zatem stanowi o tej oszałamiającej popularności serialu i dlaczego wpisuje się on idealnie w czas wojennego putinizmu?

Akcja „Słowa pacana” rozgrywa się w Kazaniu pod koniec lat 80. Widz śledzi losy dwóch 14-latków dołączających do osiedlowej grupy przestępczej, która prowadzi walkę o wpływy z innymi grupami, czyli „dzieli asfalt” na ulicach stolicy pogrążonego w kryzysie ekonomicznym Tatarstanu. W skrócie rzecz przedstawia się następująco: jeden z kolegów wprowadza drugiego w kryminalny świat i razem zaplątują się w spiralę ulicznego bezprawia i przemocy. Starszy brat jednego z nich właśnie wrócił z wojny w Afganistanie. Cieszy się autorytetem półświatka, ma doświadczenie w zabijaniu. Wraz z jego pojawieniem się rośnie poziom agresji, przemoc staje się bardziej masowa, bójki bardziej widowiskowe, a tragedia bardziej dojmująca. W tym bandyckim świecie nie obowiązują zasady państwa prawa, które pod koniec lat 80. i tak są skompromitowane i nie działają. Tam najważniejszy jest niepisany kodeks, oparty na bandyckim honorze i danym słowie – właśnie „słowie pacana”. Młodzieżowe bandy z Tatarstanu są historycznym faktem, nazywanym przez socjologów „kazańskim fenomenem”.

Scenariusz serialu oparty został na dokumentalnej książce Roberta Garajewa „Słowo pacana. Kryminalny Tatarstan 1970–2010” (2022). Autor, który sam należał do młodzieżowego gangu, opisuje ewolucję subkultury, która wpisała się w krajobraz Rosji jako jeden z czynników definiujących jej współczesny ustrój. Dla polskiego ucha słowo „pacan” brzmi niepoważnie, bo odnosi się do kogoś niemądrego, kogo nazywa się po prostu debilem czy idiotą. W języku rosyjskim jest odwrotnie, stąd trudność w przekładzie znaczenia „pacana” na polski. Bo w oryginale słowo to pojawiło się na początku XX wieku, prawdopodobnie gdzieś na ukraińskim wybrzeżu Morza Czarnego, i oznaczało młodego bandytę. We współczesnym rosyjskim jego znaczenie i użycie się rozpowszechniło i może oznaczać „kolesia”, „ziomala” czy „gościa”, czyli swojego człowieka, niekoniecznie w kontekście przynależności do jednej subkulturowej grupy. W serialu słowo „pacan” ma jednak ściśle określone znacznie bandyckie. Oznacza kogoś, kto nie jest „czuszpanem”, czyli frajerem, i jest członkiem danej grupy – czy jak jest to nazwane w serialu – „kantory”.

Pomijając językowe meandry bandyckiego socjolektu, trzeba podkreślić znaczenie tej subkultury dla współczesnej Rosji. Dzisiejsze traumatyczne wspomnienia lat 90., jako czasu ekonomicznego upadku i biedy, rozkładu instytucji państwa i niekontrolowanej przemocy to nic innego jak pamięć czasu, kiedy subkultura bandycka stała się w Rosji mainstreamem. W polityce, gospodarce czy w sądach przestało wtedy obowiązywać tradycyjne prawo, a jego miejsce zajęły „poniatia” – niepisany kodeks zaczerpnięty ze świata kryminalnego, w którym miejsce paragrafów zajmuje „słowo pacana”. Rodzi się zatem logiczne pytanie: skoro serial przywołuje traumatyczne wspomnienia z najnowszej historii Rosji, skąd takie masowe zainteresowanie rosyjskich widzów?

Żeby pokazać skalę tego medialnego szaleństwa wokół serialu, wystarczy powiedzieć, że pisały o nim wszystkie szanujące się w Rosji media. Na YouTubie i Telegramie można było godzinami śledzić wideo z komentarzami o fenomenie „Słowa pacana”. Nagle tandetne sowieckie disco z lat 80. stało się najczęściej słuchaną muzyką na platformach streamingowych nie tylko w Rosji, ale także w innych państwach, gdzie w użyciu jest język rosyjski. Publika szybko podzieliła się na tę, która dopatruje się w obrazie Kryżownikowa dzieła kinematograficznego co najmniej na miarę „Brata”, oraz tę, która krytykuje serial za romantyzację przemocy. Jedni mówią, że to nowa klasyka i aktor grający główną rolę Wowy „Adidasa” Suworowa to nowy Siergiej Bodrow junior, taki rosyjski Bogusław Linda. Inni krytykują produkcję za monotonny zlepek scen walki pokazanych z różnych ujęć i okraszonych powtarzającymi się prymitywnymi piosenkami.

Kiedy „Słowo pacana”, serial wyprodukowany ze środków państwowych i przez putinowskiego aparatczyka, zaczęło być krytykowane z konserwatywnej flanki, zrobił się z tego typowy rosyjski galimatias. Wielu prominentnych polityków i działaczy społecznych obarczało produkcję odpowiedzialnością za akty przemocy, które według nich miały być inspirowane scenami z serialu. Najgłośniejszy jest niedawny przypadek z Irkucka, gdzie grupa nieletnich zabiła na przystanku autobusowym chłopca, jakoby za to, że nie jest z ich dzielnicy. Krytycy od razu podnieśli alarm, że oto wraca „dzielenie asfaltu” rodem z lat 90. i krew na asfalcie zaczyna się lać naprawdę. Centralna władza zdawała się bagatelizować podobne sytuacje, czego nie można powiedzieć o ośrodkach lokalnych, szczególnie w Tatarstanie. Władze tej republiki nie zgodziły się na kręcenie scen u siebie, a po premierze rozpatrywały nawet zakaz rozpowszechniania serialu, podkreślając, że stereotyp Kazania jako kolebki przestępczości to przeszłość, do której nie chcą wracać.

Lęk przed powrotem przeszłości przeszedł w Tatarstanie w rodzaj paranoi. Kilka dni po premierze pierwszego odcinka w kazańskim parku im. Lenina zebrała się grupa nastolatków. Młodzież podzieliła się na dwie grupy, które zaczęły ze sobą walczyć na śnieżki. Po skończeniu zabawy uczestnicy się rozeszli, nikt nie ucierpiał. Kiedy nagranie z walki na śnieżki rozeszło się w internecie, natychmiast zinterpretowano je jako powrót do „dzielenia asfaltu”. Na reakcję władzy nie trzeba było długo czekać. Błyskawicznie ustalono tożsamość uczestników, każdy został przesłuchany, pobrano od nich odciski palców, na policję wezwano rodziców i nauczycieli. Przejrzano dokładnie korespondencję w komunikatorach każdego z nich. Stwierdzono, że całe zajście nie miało cech umyślnego przestępczego działania. Młodzież wypuszczono do domów.

Nieoczekiwanie „Słowo pacana” zaczyna w Rosji służyć za rodzaj interpretacyjnego wytrycha i jednocześnie alibi dla władzy: to nie umasawiające się doświadczenie wojenne obywateli i postępująca militaryzacja rzeczywistości społecznej są odpowiedzialne za lawinowy wzrost agresji w Rosji – winny jest internet (ogólnie) i ten serial (szczególnie). Pierwsze recenzje „Słowa pacana” podkreślały wysoki poziom gry aktorskiej i produkcji serialu. Krytycy rozpisywali się o detalicznym odtworzeniu szczegółów rzeczywistości późnego Związku Sowieckiego. Wszystko wskazywało na to, że za sukcesem serialu stoi sentyment widzów do minionych czasów. Z czasem okazało się jednak, że sytuacje podobne do bitwy na śnieżki z Tatarstanu dowodzą popularności serialu nie tylko wśród obywateli mogących pamiętać upadek komunizmu czy transformację. To pokolenia wychowane za putinizmu oszalały na punkcie muzyki swoich dziadków czy retrobandytów i ich subkultury.

Przyglądając się stronie realizatorskiej serialu, zachodni widz może nie rozumieć zachwytu niektórych rosyjskich krytyków. Jak wspominałem, władze Tatarstanu – jednej z najlepiej rozwiniętych republik federacyjnych – odmówiły zdjęć u siebie, więc twórcy przenieśli plan do Jarosławia. Ci, którzy znają realia blokowisk na rosyjskiej prowincji, wiedzą, że scenografowie nie musieli się specjalnie natrudzić, żeby przenieść widza do lat 80. w Związku Sowieckim. Często wystarczy postawić kamerę pomiędzy chruszczowkami i po prostu kręcić. Oznacza to, że serial wabi widza czymś zgoła innym.



Wspólnym zarzutem krytyków i ultrakonserwatystów wobec „Słowa pacana” jest romantyzacja przemocy. Rzeczywiście, na ekranie co chwila przewijają się sceny to pojedynczych bójek, to masowych ustawek, podczas których użycie brutalnej siły decyduje o tym, kto ma rację.

Moim zdaniem „Słowo pacana” w putinowskiej Rosji nie romantyzuje przemocy. Raczej pokazuje rzeczywistość taką, jaka jest dzisiaj, bo truizmem byłoby stwierdzenie, że film mówi najwięcej o czasach, w których został nakręcony, a nie o tych, które pokazuje. To zatem perwersja przemocy i gwałtu przedstawiona realistycznie i bez propagandowych klisz przyciąga rosyjskiego widza przed ekran telewizora. Innymi słowy, świat, w którym rządzi prawo zony, to świat dzisiejszej Rosji, a widzowie, oglądając serial, oglądają siebie.

Wraz z kolejnymi odcinkami serialu i rosnącą falą zainteresowania jego fenomenem podobne interpretacje zaczęły pojawiać się także w rosyjskiej przestrzeni medialnej, co nie mogło umknąć uwadze Kremla. Na początku grudnia twórcy serialu ogłosili, że zdecydowali się na zmianę zmontowanego już finalnego odcinka i w pośpiechu udali się do Jarosławia na dodatkowe zdjęcia. Plotki głoszą, że zakończenie serialu zostało całkowicie zmienione, tak by ogólny wydźwięk produkcji wpisywał się w oficjalną narrację putinowskiej Rosji – jako ostoi tradycyjnych wartości, stabilności i szczęścia. Dziwi opóźniona refleksja większości krytyków i publicystów, ale i władzy, która nie od razu dostrzegła niebezpieczne konotacje serialu z putinowską rzeczywistością i dopiero w finale zdecydowała się na cenzurę, bo przecież jaki putinizm jest, było jasne na długo przed 24 lutego 2022 roku.

Michaił Epstein, znany rosyjski intelektualista, w 2017 roku opublikował tekst w „Nowej Gaziecie” zatytułowany „Goppolityka i inne gopy. O tym, jak dresiarstwo (gopota) opanowuje państwo”. Tutaj znowu napotykamy trudność w przekładzie słowa gopota. Gop to polskie hop, słowo oznaczające skok, ale też uderzenie. W rosyjskim slangu występuje pojęcie gop-stop – uliczny rabunek dokonany znienacka. Stąd pojęcie gopnik – na oznaczenie miejskiego chuligana, drobnego złodziejaszka, spokrewnionego z polskim dresiarzem. Epstein twierdzi, że od 2012 roku, czyli od powrotu Putina na stołek prezydenta, rozwija się w Rosji nowy ustrój, w zasadzie styl polityczno-społeczny, który najlepiej oddaje właśnie słowo gop. Mamy więc do czynienia z goppolityką, gopdyplomacją, gopdziennikarstwem, gopreligijnością, gopsztuką i całą masą innych gopów. Ich przykłady widać wszędzie: kradzież Krymu wbrew prawu międzynarodowemu, Ławrow na konferencji w Arabii Saudyjskiej stękający do mikrofonu: „Debile, kurwa”, dziennikarze nawołujący do użycia broni jądrowej, patriarcha zachęcający do morderstw, komediowy hit kinowy, w którym dokonuje się gwałtu na nieprzytomnej kobiecie. Te przejawy gopoty w Rosji mają jeden korzeń, a jest nim według Epsteina nienawiść do wszystkiego co kulturalne, porządne, to fascynacja poniżeniem, strachem oraz nieopanowany popęd do bezinteresownej agresji. Jak pisze, modus operandi gopoty to zdradzić, oszukać, sprzedać, zagrabić. To dlatego „Słowo pacana. Krew na asfalcie” tak rezonuje ze współczesną rzeczywistością Rosji. Zasady rządzące światem przedstawionym i tym realnym są te same, a ich główną cechą jest to, że nie ma żadnych zasad. Najpełniej wyraził to sam Putin na jednej z konferencji, kiedy stwierdził, że Rosja nie pozwoli zachodnim państwom na przekroczenie czerwonych linii w polityce międzynarodowej, których przebieg każdorazowo wyznaczy sama.

Te płynne wyznaczanie czerwonych, nieprzekraczalnych linii jest według mnie miarą totalitaryzmu władzy. Równie ochoczo obecna władza chce kreślić nowe granice na politycznej mapie świata – ceną setek tysięcy żyć, co nowe scenariusze popularnych seriali. W totalitarnej paranoi każdy aspekt rzeczywistości może być odbierany przez dyktatora jako zagrożenie.
dr Wojciech Siegień - etnolog, psycholog, absolwent Kolegium MISH UW, ekspert ds Europy Wschodniej. Prowadził badania terenowe w Białorusi i Rosji, a od 2017 roku w Donbasie. Specjalizuje się w problematyce militaryzacji społecznej i kulturowej. Wraz z Pauliną Siegień prowadzi podcast Na Granicy.

Więcej artykułów Wojciecha Siegienia

Tak więc każda kultura ma swoje „Gangi Nowego Jorku”. Amerykański krytyk A.O. Scott w recenzji filmu Scorsese dla „New York Timesa” pisał, że reżyser nie tylko rekonstruuje szczegóły dawnego życia w XIX-wiecznym Nowym Jorku, ale też konstruuje narrację o zmianach społecznych, które doprowadziły do odrzucenia prymitywnych praw opartych na przemocy i korupcji. Tak powstało współczesne państwo amerykańskie przestrzegające litery prawa. Serial „Słowo pacana. Krew na asfalcie” to zupełnie inna historia. Masowa fascynacja rosyjskiej publiki przedstawioną tam przemocą i pospieszne przepisywanie zakończenia powodują, że serial jako zjawisko stał się dokumentem nie upadającego Związku Sowieckiego, lecz epoki późnego putinizmu. To, co łączy obydwa konteksty czasowe, to przeczucie nadchodzącej katastrofy.