Nowa Europa Wschodnia (logo/link)
Transatlantyk > Kapitol / 29.02.2024
Dominik Héjj

Unia ma sposób na Węgry. Orbán i tak wychodzi na swoje

Węgierski premier w polityce wobec Ukrainy miał „dojść do ściany”. Tak przynajmniej skomentował to, co wydarzyło się w trakcie ostatniego posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli 1 lutego 2024 roku. Naprzeciw niego stanęło 26 przywódców, w tym jego najbliższy polityczny sojusznik – Robert Fico, premier Słowacji. Viktor Orbán wycofał swoje weto w sprawie pomocy finansowej Ukrainie, dzięki czemu Kijów w latach 2023–2027 otrzyma 50 mld euro. Przyparcie premiera Węgier do ściany nie oznacza jednak, że Budapeszt czekają zasadnicze zmiany.
Foto tytułowe
(Shutterstock)


Premiera Orbána do wyrażenia zgody na pomoc finansową dla Ukrainy przekonać miało to, że i tak by do niej doszło na podstawie umów pomiędzy 26 państwami a Ukrainą. Innym „argumentem” miał być „tajny plan”, który wyciekł z Rady Europejskiej, a został opublikowany przez „Financial Times”. Zgodnie z nim, gdyby węgierski premier zablokował pieniądze dla Ukrainy, to Unia Europejska na dobre zamroziłaby środki dla Budapesztu. Stawką w grze miało być w tym przypadku 30 mld euro. Pieniądze, bez których Węgry sobie nie poradzą.

Postawę Viktora Orbána w trakcie szczytu Rady Europejskiej trzeba oceniać, mając również w pamięci „wyjście na kawę” w czasie grudniowego głosowania nad rozpoczęciem rozmów akcesyjnych z Ukrainą. Owo „wyjście” w kulminacyjnym momencie umożliwiło jednomyślną zgodę państw członkowskich co do rozpoczęcia negocjacji. Stąd też żartobliwa partia Psa o Dwóch Ogonach napisała w mediach społecznościowych tuż przed rozpoczęciem lutowego posiedzenia w Brukseli: „Miejmy nadzieję, że Viktor Orbán zabrał na szczyt UE kawę w termosie”.

Drugi numer magazynu
Nowa Europa Wschodnia Online


W ostatnim czasie w polityce Węgier wobec Ukrainy widać pewne zmiany. Główną determinantą tej ograniczonej korekty jest ocena siły poszczególnych graczy. Orbán nie był w stanie rozbić jedności Unii Europejskiej. Ta okazała się ostatecznie monolitem 26 państw (poza Węgrami), które jednomyślnie opowiedziały się za militarnym wsparciem Ukrainy, a w większości popierają również jej europejskie aspiracje. Jednocześnie dostrzega się zwiększenie zaangażowania europejskich stolic na rzecz wsparcia Kijowa. Jedną z przyczyn leżących u podstaw tej polityki jest panująca w Europie obawa związana z przejęciem władzy w Białym Domu przez Donalda Trumpa, a co za tym idzie – zdecydowanym zmniejszeniem zaangażowania USA w Europie, w tym w wojnę w Ukrainie. Skoro zatem europejski mainstream przyśpiesza z pomocą Ukrainie, to osamotnienie Węgier byłoby aż nadto zauważalne, a dla nich samych – nieopłacalne.

Unia Europejska znalazła sposób na wsparcie Ukrainy i ograniczenie węgierskiego szantażu. Chociaż premier Orbán uważa, że instrument weta może wykorzystać na każdym etapie negocjacji akcesyjnych, to znaczenie tych gróźb istotnie zmalało. Z perspektywy Budapesztu idealny rozwój sytuacji politycznej polegać będzie na zwycięstwie w wyborach do Parlamentu Europejskiego ugrupowań eurosceptycznych, a w amerykańskich wyborach prezydenckich – Donalda Trumpa. Viktor Orbán zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jego plan może się wcale nie ziścić, a w związku z tym musi rozważyć więcej opcji.

Nieopłacalne osamotnienie

Strona węgierska od dłuższego czasu podkreśla, że jedynym czynnikiem wpływającym na relacje Budapesztu i Kijowa są prawa węgierskiej diaspory zamieszkującej obwód zakarpacki. „Nie oczekujemy niczego poza przywróceniem praw węgierskiej mniejszości sprzed 2015 roku” – powiedział Péter Szijjártó, szef węgierskiej dyplomacji w trakcie spotkania węgierskiej i ukraińskiej delegacji w Użhorodzie, które odbyło się 29 stycznia. Oczekiwanie to związane jest przede wszystkim z wycofaniem reformy szkolnictwa, która ograniczała prawo do edukacji w języku innym niż ukraiński. Spór dotyczy także ustawy o języku, która reguluje stosowanie języka innego niż ukraiński w przestrzeni publicznej, a także projektu ustawy, który uderzał w węgierską politykę związaną z przyznawaniem węgierskich obywatelstw diasporze na Zakarpaciu.

Strona ukraińska na spór patrzy szerzej, podkreślając, że już maju 2014 roku Viktor Orbán w Zgromadzeniu Krajowym Węgier wyartykułował potrzebę utworzenia w Ukrainie autonomii. Działo się w to w momencie, w którym Ukraina zmagała się z inwazją „zielonych ludzików”. Węgry wobec tamtych wydarzeń zachowały się zresztą niejednoznacznie, próbując sytuować się w roli neutralnego obserwatora. Budapeszt od samego początku krytykował także sankcje, jakie UE nałożyła na Rosję w związku z wrogim działaniem w Ukrainie. Ta polityka nie uległa zmianie również w 2022 roku. Po 24 lutego władze w Kijowie wielokrotnie kontestowały politykę Węgier wobec wojny. W komunikatach płynących z Ukrainy nie szczędzono wielu gorzkich słów pod adresem Budapesztu.

W spotkaniu na Zakarpaciu ze strony węgierskiej udział wzięli wspomniany już Péter Szijjártó oraz jego zastępca – Levente Magyar, który po 24 lutego 2022 roku często odwiedzał Zakarpacie. Z kolei Ukrainę reprezentowali szef dyplomacji Dmytro Kuleba oraz szef Biura Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Andrij Jermak. Jeszcze przed spotkaniem wiele uwagi poświęcono rozważaniom na temat tego, czy Orbán pojedzie do Kijowa. Stałoby się to po raz pierwszy od 2010 roku. Po spotkaniu ten temat zszedł na dalszy plan. Sam Viktor Orbán retoryki wobec Ukrainy nie zmienia, ale zdaje sobie sprawę, że dotychczasowa gra jest trudna do kontynuowania.

W wywiadzie udzielonym 2 lutego 2024 roku państwowemu radiu Kossuth Orbán jak zwykle skrytykował wsparcie Unii Europejskiej dla Ukrainy. Jego zdaniem Kijów nie może oczekiwać od Budapesztu wspierania jej zmagań wojennych. Podkreślał, że w opinii Zachodu upływający czas sprzyja Ukrainie, tymczasem jest dokładnie odwrotnie – działa na korzyść Rosji. Wskazał jednak, że w interesie Węgier leży, by strony węgierska i ukraińska kontynuowały rozmowy na temat różniących je problemów.

Spotkanie w Użhorodzie nie musi przynieść żadnego przełomu w relacjach węgiersko-ukraińskich, było jednak ważne, bo Budapeszt musi otworzyć się na dialog – nie ma bowiem innego wyjścia. Władze Węgier uświadamiają sobie, że w pojedynkę w relacjach z Ukrainą niewiele są w stanie uzyskać. Ich siła wynika z bycia członkiem UE, która stanowi instytucjonalne wsparcie dla kraju. Rzecz w tym, że korzystne dla węgierskiej diaspory zmiany w prawie związane z kwestią języka może wymusić proces dostosowania prawa ukraińskiego do europejskiego. Na forum unijnym Budapeszt będzie w stanie ugrać w tej sprawie więcej, aniżeli czyniąc próby samodzielne i opierając je na nieskutecznym jak dotychczas szantażu. Węgry wykorzystywały wsparcie UE w czasie rozmów akcesyjnych z Rumunią w sprawie zabezpieczenia praw mniejszości węgierskiej w Siedmiogrodzie. Stronnikiem Węgier w tej sprawie jest też Komisja Wenecka, a tym samym Rada Europy.

Już grudniowa nowelizacja ukraińskiej ustawy o szkolnictwie, która dla Węgier ma ogromne znaczenie, była realizacją zaleceń Komisji Weneckiej, a nie indywidualnych oczekiwań strony węgierskiej. W Ukrainie funkcjonuje gęsta sieć placówek edukacyjnych wszystkich szczebli. Jest ich blisko sto, a nadzór nad nimi sprawuje Zakarpackie Stowarzyszenie Węgrów (KMKSZ). Ważnych z punktu widzenia Węgier tematów w relacjach z Ukrainą pojawi się jeszcze więcej, a siła głosu – co ważne – konstruktywnego będzie miała o wiele większe znaczenie. Same negocjacje akcesyjne stanowią wyzwanie w takich tematach, jak m.in. rolnictwo, transport czy ochrona przemysłu i miejsc pracy, które będą musiały zmagać się z tańszą siłą roboczą, jaką zaproponuje Ukraina. Bez wątpienia wiele argumentów podnoszonych przez Budapeszt zyska zwolenników także w innych państwach w Europie Środkowej.



Orbán kalkuluje

W rozmaitych wydaniach europejskich mediów podkreślano, że Unia Europejska przechytrzyła Węgry. Przechytrzyła – czy wręcz skutecznie zaszantażowała. Takie stwierdzenie wydaje się jednak przesadzone. Stosując pewne uproszczenie, zakłada ono bowiem, że Unia Europejska byłaby w stanie doprowadzić do sytuacji, w której Fidesz straciłby władzę. Taki opis rzeczywistości przedstawia zresztą – w kontekście zmiany władzy w Polsce – węgierska prasa prorządowa.

Tymczasem na Węgrzech jest to niemożliwe. To prawda, że przedstawiony przez „Financial Times” „tajny plan” doprowadziłby węgierską gospodarkę na skraj przepaści. Ale to mało prawdopodobne, że zgodę na taki wariant wyraziłby silnie zaangażowany na Węgrzech kapitał niemiecki. Rząd Węgier od dawna stara się oddziaływać nie tyle na samego kanclerza Niemiec i jego zaplecze, co na przedsiębiorców, którzy ulokowali swój kapitał nad Dunajem. To właśnie silnie rozwinięte relacje gospodarcze wciąż roztaczają nad Węgrami niemiecki parasol ochronny. Ale poprzez ten sam przemysł wpływ – także polityczny – na Węgry mają niemieckie władze.

Pozbawienie Węgier unijnych środków nie doprowadziłoby do umocnienia opozycji. Zabezpieczeniem jest uchwalona w 2011 roku, a następnie wielokrotnie nowelizowana ordynacja wyborcza. W konsekwencji doprowadziła ona do sytuacji, w której zmiana władzy na Węgrzech jest praktycznie niemożliwa. A nawet jeśli, to skuteczne sprawowanie władzy w kluczowych obszarach byłoby nierealne. Mechanizm wyborczy i konsekwencje, jakie niesie, opisano w „Nowej Europie Wschodniej” jesienią 2021 r. W tym czasie sondaże były dla opozycji bardzo łaskawe. Potem wybuchła wojna, a zasady gry uległy całkowitej zmianie, co ostatecznie poskutkowało fatalnym rezultatem uzyskanym przez ugrupowania opozycyjne.

Premiera wspiera wreszcie system medialny. O krytycznych wobec Węgier głosach odbiorca musiałby się najpierw dowiedzieć. Tymczasem kontrola nad przekazem informacyjnym, sprawowana na wszystkich szczeblach przez władzę, pozwala na kreowanie dowolnej rzeczywistości.

Narodowe konsultacje

Postawa premiera z lutowego szczytu Rady Europejskiej, dotycząca zgody na udzielenie pomocy finansowej Ukrainie, była sprzeczna z wolą dokładnie 99,06 proc. z 1 545 628 biorących udział w narodowych konsultacjach – korespondencyjnym plebiscycie, nastawionym na mobilizację elektoratu Fideszu. Od roku Viktor Orbán zgadza się na kolejne pakiety sankcji unijnych, na co nie wyraziło zgody 98 proc. głosujących w podobnym „korespondencyjnym referendum” przeprowadzonym w 2022 roku. To jednakże nie spotyka się z jakąkolwiek krytyką. Media przekierowują narrację na sprzyjające rządowi tory ochrony narodowego interesu. Obecnie mówią o tym, że Węgrzy nie chcieli, by przeznaczone dla nich środki – z Funduszy Spójności czy KPO – trafiły do Ukrainy. Chociaż to teza absurdalna, na Węgrzech komunikowana jest jako sukces.

Korekta kursu wobec UE i Ukrainy oparta zostanie na kryterium opłacalności. Wpisuje się w pragmatyczny sposób kreowania polityki, kładzenia akcentów tam, gdzie się to spina i kalkuluje. Spektakularnej zmiany nie można się spodziewać, gdyż wymagałaby wycofania się z części wcześniejszych założeń.
Dr Dominik Héjj, politolog, starszy analityk w Instytucie Europy Środkowej, twórca portalu kropka.hu poświęconego polityce węgierskiej.

Inne artykuły Dominika Héjja
Zarówno Ukraina, jak i węgierska diaspora na jej terytorium są elementami politycznej gry Orbána. Stanową przedmiot strategicznego dylematu premiera – godzić się, czy brnąć dalej w niezgodę. Kontrolowane podgrzewanie napięć pozwala na utrzymywanie presji zarówno na Ukrainę, jak i UE. Kreuje także premiera na obrońcę uciskanych Węgrów poza granicami. Polityka ta, przynajmniej w Brukseli, została jednak przejrzana, co powinno sprzyjać bardziej koncyliacyjnej polityce, która pozwoli Węgrom na powolny powrót z banicji.